Julia Błysk
Mała, zwykła kuchnia, w zwykłym bloku, na zwykłym osiedlu. Nic szczególnego, nawet gołębie omijały ją z daleka, nigdy nie znajdując na parapecie nawet okruszka chleba. Zwyczajna płyta grzewcza, zwyczajna lodówka, zwyczajny stół i dwa krzesła. Również nic szczególnego, oczy prześlizgiwały się z równiutko, wręcz pedantycznie ustawionych pojemniczków z płatkami, na równie schludnie poukładane ściereczki i zmywaki.
Ale gdyby ktoś wszedł do tego zwykłego mieszkanka w poniedziałek o siódmej rano, mógłby zauważyć rzecz aż nader niezwykłą w tym jakże przeciętnym obrazie. Mógłby zobaczyć trzydziestoletnią kobietę o twarzy spalonej słońcem, która, wspierając się na kulach, szła nierównym krokiem w kierunku jednego z dwóch zwyczajnych krzeseł, obok którego walało się coś, co do złudzenia wyglądało na uciętą ludzką nogę. Kobieta delikatnie ujęła przedmiot, jakby trzymała w dłoniach chińską porcelanę, sprawnym ruchem podwinęła nogawkę zbyt luźnych w tym miejscu spodni i założyła na kikut lewej nogi protezę. Dla osoby z zewnątrz byłby to widok niezwykły, jednak w domu na ulicy Kołłątaja obraz ten był równie naturalny jak oddychanie. Mieszkanie nieco większe od kawalerki, bo z dwoma sypialniami, zajmowały bowiem dwie kombatantki wojenne. Jedna, którą już poznaliście, straciła nogę w wyniku postrzału prawie pięć lat temu. Po przejściu do cywila zajęła się organizacją ślubów, żeby planowanie tych najlepszych dni różnych młodych par zamazało i zamknęło bolesny rozdział wojny w jej życiu. Druga, która odsypiała zarwaną noc, znajdowała się aktualnie w swojej sypialni, skąd po chwili dobiegł krzyk przerażenia. Koszmar senny prześladował ją jeszcze przez dobre pięć minut po przebudzeniu, był niczym upiorne lalki, które stały lub siedziały na półkach wokół niej, a którymi się otaczała w nadziei, że wizualizacja swoich strachów pomoże jej się ich pozbyć. I tu również widok był zgoła niecodzienny, gdyż w tym statystycznym mieszkaniu sprawiał wrażenie jaskini mitologicznych trzech wiedźm. Na zakrytym czarnym baldachimem łóżku z rzeźbionego drewna leżała postać drobna, ale zaskakująco zacięta, okryta czarnym kocem, którego wybrzuszenia urywały się nagle na wysokości kolan. Kolejna ofiara wojny, jednakże ta omal nie została rozerwana przez bombę, która eksplodowała pod jej nogami.
- Znów śnił ci się generał?
Pierwsza postać wetknęła głowę do pokoju czarownicy, tym razem nie miała przy sobie kul. Dzięki ubiorowi mogła uchodzić teraz za przedstawicielkę wysoko postawionej firmy prawniczej, co jednak nie mogło być prawdą. Skrzywiła się na widok dwóch pustych butelek po wódce, które stały na komodzie jej współlokatorki. Nadal nie mogła przeboleć, że nie będzie już normalnie chodzić. Przez to praktycznie co wieczór się upijała, zapadała w niespokojny sen, którego koniec następował zwykle wraz z nadejściem świtu.
- Alicja, ja nie mogę tak już dłużej! - wykrzyknęła Julia Błysk, nadal będąc pod wpływem wypitego poprzedniego dnia alkoholu. - Najgorsze jest to, że nie mogę, po prostu nie mogę nic mu udowodnić! Kto potwierdzi moją wersję?! Chory psychicznie kapitan Falkowski czy badania śladów biologicznych z dźwiękoszczelnego pokoju w bazie? Ani jedno, ani drugie, bo nie jest to wiarygodne! Jak myślisz, komu uwierzą? Mi czy generałowi?
- Julio, słońce, wstań, załóż protezy, idź pod prysznic. Masz dziś wizytę w szpitalu, przecież wiesz, że w końcu możesz dostać prawdziwe endoprotezy. Twoja siostra specjalnie biegała przez ostatni tydzień po wszystkich urzędach. Chodź, pomogę ci.
- Nie chcę twojej pomocy! - warknęła głucho, odrzucając kołdrę. - Ani niczyjej innej! Moja siostra robi to tylko ze względu na ojca, bo ten nadal uważa, że moje pójście do wojska było totalnym idiotyzmem, a przez wybuch tej jebanej miny ma ku temu święte prawo! - Zerwała się z łózka i, przeskakując cały pokój wyłącznie na rękach, dotarła do szafy. - Jeśli zaraz mi powiesz, że moja depresja jest spowodowana wystrojem wnętrza, to urwę ci drugą nogę - zagroziła, wyjmując z głębi mebla dwie wytatuowane kończyny. - Zobaczymy wtedy, czy będziesz równie radosna jak teraz.
Alicja Szefrik pokręciła głową, nie do końca wiedząc, co może powiedzieć. Julia była znana z dwóch rzeczy: zaciętości i niekontrolowanej agresji. Wcześniej tak nie było, zanim doszło do wybuchu, jawiła się jako osoba miła i przyjacielska, skora do kompromisów. Niestety, mogło się wydawać, że wraz z nogami straciła wszelkie pokłady dobroci. A sprawa generała nadal była dla niej zbyt bolesna, przez to w końcu budziła się co rano z przerażającym krzykiem na ustach, zdolnym obudzić umarłego. Fakt, według niej wystrój wnętrz również nie pomagał, ale jej współlokatorka nie dawała się w tej sprawie przedyskutować. Jak też w wielu innych. Nikt nie mógł jej pomóc, co doprowadzało Alicję do iście szewskiej pasji. Marzyła o tym, aby któregoś dnia wrócić do domu, słysząc dobiegające z pokoju Julii ekstatyczne krzyki, żeby po chwili ujrzeć przystojnego biznesmena, który wychodzi do kuchni niekompletnie ubrany. Wiedziała, że oczekuje zbyt wiele, ale tylko ponowne rozpoczęcie randkowania mogło w jakiś magiczny sposób poprawić nastrój zarówno jej, jak i major Błysk.
- Mamy w domu morfinę?
Wedding-planerka przez moment patrzyła tępo w stronę Julii, która wspierała się na kulach, mając już obie nogi na swoich miejscach. Dopiero po chwili dotarł do niej sens pytania.
- Nie, ostatni zapas wyszedł przedwczoraj - odparła z konsternacją, wiedząc, że za chwilę major wybuchnie szatańskim gniewem. - Kikut bolał mnie tak mocno, że nie byłam w stanie ruszyć się z łóżka, ale mam coś innego, nieco słabsze od morfiny, ale...
Nie dokończyła, gdyż major wyminęła ją w progu i po chwili można było usłyszeć głośny trzask drzwi do łazienki. Po paru sekundach major włączyła marsz pogrzebowy Beethovena, a po jeszcze kilku do głośnych dźwięków muzyki dołączył plusk wody. Alicja znów pokręciła głową i zabrała puste butelki po alkoholu z pokoju współlokatorki. Czy tylko według niej ta sytuacja była bez wyjścia? Nie. Również według kilkudziesięciu innych osób, które miały styczność z Julią Błysk przed i po wybuchu. W szpitalu polowym zwyzywała lekarzy i byłaby ich pobiła, gdyby brak nóg. Jednak był to dopiero początek całego koszmaru, ponieważ dwa dni później wdała się sepsa, major zapadła w śpiączkę, z której obudziła się dopiero rok później, w międzyczasie groziła jej też amputacja dłoni z powodu ostrej gangreny. Po przebudzeniu nie było lepiej, Julia co najmniej dwa razy usiłowała popełnić samobójstwo, nadal odczuwała bóle fantomowe, a jej podejście do wszystkich nowoczesnych metod leczenia było takie, że rzucała przekleństwami w kierunku lekarzy, nie raz mówiąc, że wolałaby umrzeć niż żyć jako kaleka.
- A jeśli zaraz powiesz mi coś o pozytywnym myśleniu, to oprócz nóg stracisz też łapska!
Alicja nawet nie zareagowała.
_______________________________________________________________________________
Houk!
Kolejny rozdział, kolejna historia ogólnikowa. Zachęcam do komentowania!
Uściski,
J.M.Vector
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top