Dawid Falkowski
Ciasna, ciemna i nieco klaustrofobiczna salka terapeutyczna była wypełniona ludźmi. Ludźmi znerwicowanymi, z maniami prześladowczymi, depresjami, stresem pourazowym. Każde z nich przeżyło coś, co rzuciło ich w okrutne żarna chorób psychicznych. Wśród tłumu siedział również Dawid Falkowski, dezerter, pourazowiec wojenny, mężczyzna w wieku dwudziestu siedmiu lat, jednak wyglądał na niespełna dziewiętnaście. W wyniku postrzału stracił lewe przedramię, ale nie to stanowiło jego główny problem. Miał omówić go na dzisiejszym spotkaniu, jednak nie był do końca pewien, czy zdoła otworzyć się przed dziesięcioma obcymi osobami. Od TEGO minęło zaledwie siedem miesięcy. Nadal czuł swąd spalonych ciał, siarki, zużytego prochu strzelniczego, metaliczny, wręcz ostry smród krwi, słyszał huk wybuchów, strzałów, krzyki kolegów i koleżanek, brak własnego oddechu, kiedy pociągał za spust, zwolnione bicie swojego serca, ucisk w międzyżebrzu, gdy wdychał piach i prochy zmarłych, no i ból, który towarzyszył mu w czasie patrzenia na wylatującą w powietrze Julię.
- Zaczynamy. - Nad ich głowami rozległ się grzmiący głos terapeuty.
Kolejne minuty bezsensownych przedstawień. Po cholerę powtarzać w kółko te same słowa? W ogóle, to po kiego grzyba roztrząsać sprawy z przeszłości? Mógłby o tym zapomnieć. Mógłby pójść do domu i nie myśleć. Ale było już za późno. Siłą wysłali go na to spotkanie, że niby jest niebezpieczny dla otoczenia. Nie wierzył w ani jedno słowo lekarzy. To oni mu powiedzieli, że Julia nie żyje. A potem... Potem zaczęła się jego obsesja. Choć "obsesja" była w tym przypadku złym słowem. Bardziej pasowało "niespełniona miłość" i "urojenia psychotyczne". Widział ją wszędzie.
- Dawidzie? Zechcesz opowiedzieć nam o swoim przypadku? - Z zamyślenia wyrwał go głos Pawła Tarkowskiego, psychologa.
Drgnął, lekko spanikowany. Miał zacząć? Ale nie był jeszcze gotowy! Spojrzał na kolegów, ale jednak nie znalazł tam wsparcia. Większość patrzyła tępo w podłogę, naszprycowana lekami psychotropowymi i zamroczona brakiem snu. Wziął głęboki wdech.
- Nazywam się Dawid. Mam dwadzieścia siedem lat, mieszkam w Białymstoku. Przez sześć lat brałem czynny udział w służbie wojskowej. Na piątym roku służby w bezpiecznej strefie na krańcach Afganistanu trafiłem do bazy "Błysk". Zawiózł mnie tam sam generał, podobno byłem dobrym żołnierzem. - Kolejny głęboki wdech. - Bardzo cieszyłem się z powodu awansu, do tej bazy trafiali tylko dobrzy starsi sierżanci.
W kompleksie mogło przebywać maksymalnie ośmiu ludzi jednocześnie. Zawsze była tam obecna starsza oficer, major Julia Błysk, szefowa bazy nazwanej jej nazwiskiem. Ale wiecie co? - Spojrzał w oczy terapeuty. - Tylko ja wiedziałem, że nie jest to jej prawdziwe nazwisko. Zmieniła je przed pójściem do wojska. Naprawdę nazywała się Komorowska. Nienawidziła tego. Znalazłem jej stare dokumenty. Dlatego wiedziałem.
Baza z zewnątrz wyglądała na opuszczony budynek. Po prostu ruiny, kawał dachu na roztrzaskanych ścianach. Z helikoptera czy myśliwca widok jednak się zmieniał, poszczególne fragmenty układały się w wielki znak w kształcie litery "P", po środku której znajdowało się lądowisko. Stamtąd szło się do podziemi, gdzie leżał właściwy kompleks. Skład broni, sypialnie, kantyna, strzelnica, małe centrum badawcze. Już na wstępie powitała mnie dziwna pustka. Przyzwyczaiłem się do gwaru i tłoku naszego obozu w górach, a tam było tak nienaturalnie cicho. Nawet radiostacja nie trzeszczała. Generał krzyknął jakiś rozkaz, po chwili rozległ się tupot ciężkich butów, ktoś biegł na górę. Wiecie, wyobraziłem sobie ostrzyżoną na rekruta dziewczynę, która w pełnym mundurze i z karabinem w ręku wchodzi po schodach, a ujrzałem seksowną laskę. Tak, laskę. Włosy, fakt faktem, miała dość krótkie, ale ubrana była tylko w spodnie od munduru pustynnego i lekką koszulę, a jej twarz... O, kurwa, była cholernie piękna. Opalona jak prawdziwy żołnierz, czyli maska i rękawice, ale miała tak ciemną karnację, że wyglądała zajebiście. To znaczy, nie była Afrykanką ani jakąś Hinduską, po prostu jej skóra była śniada, co pozwalało wmieszać się w miejski tłum. I te migdałowe oczy, o kolorze zachodu słońca na bezchmurnym niebie. Wtedy zrozumiałem, dlaczego tylko najlepsi trafiali do bazy. Musieli oprzeć się urokowi Julii.
Kiedy się ze mną witała, na jej szyi zobaczyłem starą ranę po postrzale, kula musiała ją tylko drasnąć, ale ślad pozostał. Miała taki miły głos... Nie szorstki i rozkazujący, jak u innych oficerów, tylko subtelny i lekko władczy. Na wstępie powiedziała mi:
"- Pamiętaj, jeden błąd i wylatujesz."
Nie wiedziałem, że te słowa będą aż tak prorocze. Natychmiast po naszym zapoznaniu, gdy zostałem zwolniony, generał zabrał Julię do jakiegoś pomieszczenia, żeby obgadać plany misji. Wyszli po dwudziestu minutach, kiedy się żegnali, to wydawało mi się, że major ma na twarzy wyraz obrzydzenia. Zaraz po tym, jak wyszedł nasz zwierzchnik, ona poszła pod prysznic. Przez następne godziny przeglądała moje akta, a kiedy dowiedziała się, że mam doktorat z chemii, uśmiechnęła się i wydała mi rozkazy. Zajmowałem się rozpracowywaniem broni chemicznych używanych przez Talibów, a ona udoskonalała klasyczne karabiny i bomby domowej roboty. Na tym upłynęły nam pierwsze wspólne dwa tygodnie, w czasie których poznałem jej talent kulinarny i możliwości fizyczne. Przyrządzała mi koktajle proteinowe, pilnowała, żebym nie podżerał w nocy, nawet założyła kłódkę na lodówkę. Ganiała mnie po torach przeszkód, sprawdzała szybkość, spostrzegawczość, refleks, a nawet zdolności maskowania. Przyznam wam się, że w pewnym momencie mój umysł i jego blokady puściły. Najpierw zauroczyłem się pięknem Julii, potem zacząłem zwracać uwagę na jej aparycję, a biust miała taki, że ho ho...! I od słowa do słowa skończyłem zakochany po uszy. Kłóciłem się z samym sobą, bo z jednej strony chciałem pokazać generałowi, że miał rację, wysyłając mnie do bazy, a z drugiej major Błysk cholernie mi się podobała. Ale nie zwracała na mnie uwagi. Ją interesowała tylko i wyłącznie praca, choć tydzień po przyjeździe do bazy zaczęliśmy mówić sobie po imieniu. Spytałem jej nawet, ile ma lat. Odpowiedziała, że dwadzieścia dziewięć.
Pewnego dnia jak zwykle stałem przed lustrem w łazience, szarpiąc grzebieniem swoje kudły, które pod wpływem diety serwowanej mi przez Julię stały się diablo długie. Nie tylko włosy zrobiły się zdrowsze, moje oczy błyszczały, mięśnie zaczęły rysować się wyraźniej pod skórą, byłem silniejszy i przystojniejszy z dnia na dzień coraz bardziej. Złamałem grzebień na włosach, co wywołało u mnie głośne przekleństwo. Na tyle głośne, że Jula załomotała w drzwi łazienki i krzyknęła:
"- Zaciąłeś się przy goleniu, czy przytrzasnąłeś sobie fiuta deską klozetową?!"
Salwa śmiechu wstrząsnęła małą salką, nawet Dawid uśmiechnął się wymuszenie.
- Kontynuuj, proszę - rzekł ubawiony terapeuta.
- Otworzyłem drzwi i bezradnym gestem wskazałem na swoją głowę. Major przewróciła oczyma i nogą podsunęła mi taboret. Usiadłem, jednocześnie zerkając na jej obfity biust. I tym razem schowała go pod kompletnie aseksualną koszulą pod szyję. Wzięła szczotkę, nożyczki, spryskała wcześniej moje włosy wodą różaną, po niespełna dziesięciu minutach miałem idealną fryzurę. Kiedy układała moje kudły, zapragnąłem obrócić się, objąć ją, pocałować. Chciałem być tak blisko niej, jak tylko było to możliwe, ale coś wewnątrz mnie storpedowało ten pomysł.
"- Dziś wieczorem idziemy do miasta" - oznajmiła nagle. - "I robimy tam niezłą zadymę. Nasza misja na dziś, to wysadzenie składu broni" - dodała tak swobodnym tonem, jakby obwieszczała prognozę na tydzień.
Przeraziłem się nie na żarty. Od tak sobie mamy iść do miasta pełnego Talibów?! Czy ona kompletnie oszalała?! Może to całe siedzenie na okrągło w bazie wyparło z niej strach? Niestety, ta wiadomość była na serio. Około siedemnastej zrobiła mi charakteryzację na Araba, sama założyła burkę, pod którą schowała kilka lasek dynamitu i kawałek lontu, do tego mały półautomat i dwa magazynki. Szaleństwo. Dla mnie to było czyste szaleństwo. Ale dla niej zwykły wypad. Tak po prostu poprowadziła mnie podziemnymi tunelami, które kierowały nas do najbliższych miast, wyszliśmy gdzieś za jakimś szemranym barem, ona nadal szła przodem. Pokazała mi miejsce, gdzie prezentowano nielegalne walki bokserskie kobiet.
"- Za niedługo przyjdziesz tutaj popatrzeć na to, jak walczę. Uczestniczę w nich regularnie, to znacznie ułatwia infiltrację różnych ugrupowań."
I znów ten lekki ton. Ona była szalona. Jednakże wizja Julii w skąpym stroju bokserskim... Była świetna. Ani się obejrzałem, a major trzymała w ręku pistolet z tłumikiem i likwidowała strażników. Rozciągnęła długi na dwieście metrów lont, schowaliśmy się w ciemnym zaułku. Po całej robocie przyniosła mi odrobinę tamtejszych specjałów, między innymi wyborną wódkę. Zdziwiłem się, ale przyjąłem prezent. Następnego dnia nie pamiętam, miałem paskudnego kaca, wiem tylko, że Jula coś gotowała, bo czułem zapach gorącej czekolady. Poczułem się wtedy tak swojsko, jakbym znów był w domu, od tego czasu nie chciałem wychodzić na zewnątrz, ani tym bardziej wracać na front. Tylu moich kolegów i koleżanek straciło tam życie, rozerwani przez uzbrojone miny, wysadzeni w samochodach-pułapkach, zabici z zimną krwią... Widok ich ciał do tej pory mnie prześladuje. I W tych wspomnieniach jest też Julia Błysk.
Ale o tym później.
Któregoś dnia zostałem wysłany na samodzielny zwiad z powietrza. Kiedy wróciłem, w bazie było tak okropnie cicho... Cisza wwiercała mi się w mózg, zapragnąłem znów być w odrzutowcu, żeby cokolwiek wypełniło tą głuchą pustkę. A jednocześnie bardzo się bałem, bo w kompleksie powinna grać choćby cicha muzyka. Szedłem przez opustoszały budynek, będąc w pełnej gotowości, otworzyłem drzwi do jednego z pomieszczeń, ona tam siedziała. Siedziała, a właściwie półleżała na starym szezlongu, zaś na przeciw niej miejsce zajął jakiś zasrany Talib! Natychmiast wyjąłem broń, ale major Julia zerwała się z miejsca i błyskawicznie odebrała mi pistolet.
- "To nasz informator, Pa'an Singh" - rzekła cicho. - "Nic nam nie zrobi, spójrz, przyniósł mi nawet pomarańcze. Wiesz, że nie jadłam ich od dziesięciu lat? On nam pomaga, Dawidzie. Usiądź, zjedz coś. Przecież owoce nie są zatrute..."
Jak w transie opadłem na fotel, jednocześnie patrząc na twarz Juli, która rozkoszowała się cząstkami soczystych pomarańczy, i na Aliego, który przyglądał się jej z nieukrywaną ciekawością. Spytałem go po angielsku, czemu nam pomaga. Odparł, że Talibowie zabili jego rodzinę, a on chciał się zemścić. W pewnej chwili zauważyłem, że kiedy major oblizywała usta z soku, on zwilżył swoje wargi językiem. Wtedy znów wróciły do mnie wspomnienia, tym razem te, które wypierałem przez tyle lat. Mój ojciec też tak robił, kiedy do domu przychodziły dziwki, miałem wtedy raptem dwanaście lat. Kiedy skończyłem trzynaście, to zaczął zapraszać mnie do zabawy. Powiedzcie mi, czy znacie jakiegoś czternastolatka, który może się pochwalić tym, że babka ssała jego ojcu, a on pieprzył ją od tyłu? No właśnie. Dlatego ten gest u obcego faceta tak mnie przeraził. On chciał skrzywdzić moją panią dowódcę! Miałem ochotę strzelić mu prosto między oczy, jednak fakt, że Julia mogłaby mnie za to zesłać do sądu garnizonowego... Skutecznie usadził mnie na miejscu. Dlatego po prostu patrzyłem na nią, jak jadła pomarańcze. Ból wypełniał moje serce, kiedy Pa'an muskał jej dłonie, niby przypadkiem, przy okazji sprzątania skórek, a jednocześnie tak zachłannie, tak zaborczo, tak... Niech będzie przeklęty dzień, w którym zobaczyłem ten gest po raz pierwszy. Krzyki. Nagie ciała. Odgłosy uderzeń. I nienawiść. Ta wstrętna, czarna nienawiść, która rosła we mnie na zmianę z miłością przez kolejne cztery miesiące. Generał odwiedzał nas regularnie, co dwa tygodnie przylatywał do bazy, odbierał raporty, uzupełniał zapasy amunicji. Przeprowadzał też długie rozmowy z major w jednym z pomieszczeń, którego wtedy jeszcze nie sprawdziłem. Zwykle po takich rozmowach Julia Błysk spędzała co najmniej dwie godziny pod prysznicem, jakby chciała zmyć z siebie jego słowa. Chciałem w takich momentach móc być przy niej, przytulać, powtarzać, jak bardzo ją kocham... Ale nie mogłem, nie wiedziałem, co jest powodem takiego stanu. Jednego wieczora oglądaliśmy pierwszy sezon American Horror Story, innego upijaliśmy się arabską wódką, zawsze z daleka od siebie, choć opowiadała mi o swojej młodości, owszem, młodości. Nie miała dzieciństwa, musiała zająć się chorą siostrą bliźniaczką, dużo się uczyła, miała też mnóstwo kotów, których bardzo jej brakowało na froncie. Wedle rodziców miała zostać lekarką, ale ona wybrała wojsko. Cóż, ja miałem być biznesmenem.
Kiedy minęło pół roku od naszego poznania, do bazy znów zawitał generał. I tym razem Julia poszła z nim do tamtego pokoju. Kiedy nasz zwierzchnik opuścił kompleks, a major tradycyjnie wskoczyła pod prysznic, ja w końcu tam wszedłem. I... Tak. To był... po prostu obrzydliwy widok. Rozwalone łóżko, podarta damska bielizna, ślady spermy... Wtedy zrozumiałem. Ten zasrany generał od siedmiu boleści, ten stary oblech, on... On ją wykorzystywał! Zmuszał ją do cholernego seksu! Moją panią major! Ja... Ja nie powiedziałem jej o tym. Nie wiedziałem jak zareaguje. A teraz klnę samego siebie, że się nie przemogłem.
Dwa tygodnie później sytuacja się powtórzyła. Potem znów, tak przebujaliśmy następne pół roku, aż Julia Błysk w końcu się postawiła. I wtedy generał wysłał nas prosto na front.
To było piekło. Kule latały nad naszymi głowami, pociski przeciwpancerne spadały do wnętrza okopów - wyszeptał cicho Dawid Falkowski, z jego oczu płynęły drobne łzy. - W pewnym momencie dowództwo wysłało Julię i dwóch innych żołnierzy na zwiad. Kiedy wyszli z okopu, dosłownie parę metrów za jego krawędzią, eksplodowała mina przeciwpiechotna. Z dalszych wydarzeń pamiętam tylko urywki. Wiem, że przyłożyłem sobie lufę pistoletu do lewej ręki. Nie chciałem dłużej walczyć, nie wtedy, kiedy moja major była martwa. Potem już... Nic.
Dwa miesiące temu byłem na kontroli w szpitalu wojskowym. I wtedy ją zobaczyłem. Leżała w sali naprzeciwko mojej, zajmowała się nią jej siostra, Melisa. Były podobne jak dwie krople wody. Major straciła w wybuchu obie nogi, spędziła w śpiączce bite dziesięć miesięcy, poza tym była zdrowa. Ale kiedy zobaczyłem twarz Julii... Jej lewą połowę przecinała długa blizna. Jednakże nie to obchodziło mnie najbardziej. Najważniejsze było to, że ona żyła. Moja major żyła.
___________________
Houk!
Nowość na Watt, ale nie u mnie, bo DzB chodzi za mną od paru ładnych lat.
Całusy,
Wasza JMVector
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top