"Znowu ktoś..."

Godzinę po odprawieniu szeregowej Stasic z bazy, dowództwo zebrało pozostałe młode żołnierki na powrót w kuchni. Julia Błysk ledwie czuła swoje nadal nowe, bo raptem trzyletnie, stopy. Dyskretnie poluzowała sztywne buty wojskowe, myśląc nad tym, czy właściwe byłoby noszenie w bazie sportowego obuwia.

- Dobra. Od dzisiaj budzicie się o szóstej czterdzieści, o siódmej jecie śniadanie - zaczęła głośno, bezwiednie obracając obrączkę ślubną w kształcie żmii, która otaczała jej serdeczny palec trzema splotami. - Siódma czterdzieści stawiacie się w sali gimnastycznej, trzy godziny treningu podstawowego. Potem prysznic, lekki lunch i praca w laboratorium badawczym, Bielska, Cegielska, Drawska oraz Morawiec, wy jako jedyne macie ukończone studia medyczne i szkolenie w zakresie pracy z czynnikami letalnymi do poziomu czwartego, będzie więc mi asystować w czasie badań w skafandrach. Górska, Lambert i Sambor, wy zajmujecie się tylko pracą nad bezpiecznymi próbkami, pomagając Dawidowi. O piętnastej podwieczorek i godzina ćwiczeń na strzelnicy, potem macie czas wolny do kolacji, czyli do osiemnastej. Następnie zdanie relacji, a jeśli nie przyjdą żadne rozkazy, to macie czas do dwudziestej drugiej, wtedy gaszę światła w waszej sypialni. Jakieś pytania?

Spotkała się tylko z milczącym przyjęciem rozkazów, więc odprawiła wszystkie do pokoi. Miały tego dnia wolne, ale dostały zadanie zrobienia generalnych porządków w sypialni i wyprania mundurów.

Starsza oficer poszła do magazynu broni, gdzie spędziła dwie godziny, ślęcząc nad spisem stanu obecnego. Stan faktyczny znacznie się od niego różnił, natychmiast zgłosiła generałowi Wrońskiemu, że brakuje kilku sztuk pistoletów, kilkunastu magazynków i sporej ilości materiałów wybuchowych. Obiecał jak najszybciej sprawdzić raporty i podesłać kilku mechaników, którzy mieli wstawić mocniejsze zamki, tak na wszelki wypadek.

W tym samym czasie Dawid Falkowski przytargał z magazynu sportowego sporą ilość odżywek i koktajli proteinowych, zajął się porządkami w kuchni, wyrzucając większość śmieciowego jedzenia i słodyczy. Wiedział, że jeśli mają z Julią zrobić z tych dziewczyn żołnierki z prawdziwego zdarzenia, musieli zadbać o ich dietę i kondycję. Czytał ich wyniki sprzed trzech miesięcy, musiał przyznać, że były one bardzo przeciętne.

- Kochanie, nie chowaj kawy i koktajli. Zrobię lekki lunch dla dziewczyn oraz coś dla nas, ja chcę tylko kawę, ale w razie czegoś możesz coś zamówić. Kantyna "Błysk" na nowo otwiera swe zacne progi - wymamrotała Julia, wyjmując z szafki naczynie żaroodporne i kilka składników z lodówki. - Porównałeś stan obecny ze stanem faktycznym?

- Brakuje dwóch puszek kawy i opakowania sproszkowanej guarany. Poza tym, jest wszystko okay - rzucił, układając zdrowe produkty na półkach.

Major warknęła gardłowo. Starszy sierżant spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy, odstawił karton i podszedł bliżej.

- Co się dzieje? - spytał bez ogródek, przytrzymując jej dłonie w swoich.

Westchnęła ciężko.

- Mamy poważne braki w amunicji. Mamy też braki we wspomagaczach. Nie rozumiem, co się dzieje, ale muszę przejrzeć nagrania z kamer w tunelach.

- Podejrzewasz, że ktoś z miasta mógł odnaleźć drogę do bazy?

Kobieta ukryła twarz w dłoniach, z jej gardła wydobył się niski warkot, rezonujący głęboko w piersi. Pierwszy raz od dawna widział ją bezradną, od kilkunastu miesięcy nie obejmowała go tak panicznie, jakby bała się, że Dawid zaraz rozpłynie się w powietrzu i zniknie na kolejne lata. Wtulił twarz w jej miękkie włosy, delikatnie całując ją w czubek głowy.

- Ja nie myślę, Dawidzie. Ja nie podejrzewam - rzekła cicho. - Ja jestem pewna, że ktoś dostał się do naszych zapasów - dodała z poważną miną, którą ostatni raz widział u niej, gdy wyjął pierścionek zaręczynowy. - To nie przelewki. Może popadam w paranoję, ale nawet w tej chwili ktoś obcy może być w bazie.

Dawid Falkowski spojrzał na swoją żonę, śmiertelnie stanowczą w swoich podejrzeniach. Poruszył lekko nowym nadgarstkiem, po czym wziął klucze z szafki.

- Idę podłączyć kamery. Kiedy pojawią się ślusarze, poproś ich do centrum monitoringu. Musimy obgadać kwestię zabezpieczenia bazy przed wtargnięciem obcych sił.

Skinęła potwierdzająco głową, po czym sama zabrała się za siekanie mięsa i warzyw, które wrzuciła wraz z bulionem do dużego gara. Dzięki ciśnieniowej pokrywce miała ponad dwie godziny na wejście do laboratorium czwartego poziomu niebezpieczeństwa biologicznego.

~|~

Przygotowanie do wejścia w strefę zagrożenia biologicznego to żmudny proces. Pierwsze pomieszczenie jest szatnią, w której zostawia się wszystkie ubrania, biżuterię, a nawet bieliznę, zakładając na siebie jednorazowy strój chirurgiczny. Przy wejściu bierze się również pierwszą parę rękawiczek, po czym następuje przejście do kolejnego pomieszczenia. Jest to skład skafandrów, które chronią przed czynnikami letalnymi. Buty i kolejną parę rękawic, tym razem o wiele grubszą, mocuje się do mankietów i nogawek mocną podgumowaną taśmą. Następnie wchodzi się do tak zwanej szarej strefy, gdzie każdy poddaje się obowiązkowemu prysznicowi w środku do dezynfekcji. Procedurę tą powtarza się po wyjściu, jednakże wtedy trwa ona o wiele dłużej. Tuż przy wejściu do laboratorium czwartego poziomu do skafandra podłącza się przewód z powietrzem oraz zakłada się trzecią parę rękawiczek. Dopiero tak można wejść do środka.

Pomieszczenie laboratoryjne oświetlone jest żarówkami zabijającymi bakterie i inne drobnoustroje, zaś wszelkie włączniki, kontakty i otwory w ścianach, przez które wychodziły przewody, zostały zaklejone specjalną pianką na bazie żywicy, aby uniemożliwić przedostanie się na zewnątrz czynników letalnych.

Same próbki zawierające wirusy znajdują się w fabrycznych zamrażarkach, zamkniętych na zamek elektroniczny oraz kłódkę z kodem. Dzięki temu tylko autoryzowany personel jest w stanie otworzyć śmiercionośne wirusy.

Każda próbka opatrzona jest kodem, po sczytaniu którego można zobaczyć pełny opis. Rodzaj wirusa, tkanki, osoba, która pobrała materiał zakaźny oraz człowiek, od którego on pochodzi. W spisie jest również wielkość i ostatnie otwarcie próbki. Jeśli dane się nie zgadzają, należy natychmiast powiadomić zwierzchników.

Julia Błysk-Falkowska szczerze nienawidziła noszenia skafandra. Szybka z przodu prawie natychmiast po założeniu zaczynała zaparowywać, szum powietrza wewnątrz był gorszy niż hałas śmigłowca, a gruba guma krępowała ruchy. Zawsze nosiła zatyczki do uszu, inaczej nie byłaby w stanie rozmawiać po wyjściu z nikim, poza samą sobą. Również obowiązkowe trzy pary rękawiczek doprowadzały ją do szewskiej pasji, utrzymanie w nich małej probówki z nietłukącego się tworzywa było prawdziwą sztuką, a o chwyceniu za skalpel nawet nie było mowy. Mogła tylko sprawdzać stan faktyczny ze stanem obecnym, na całe szczęście niczego nie brakowało. Gdyby jeszcze pojawiło się zagrożenie biologicznym atakiem, starsza oficer w tej samej chwili spakowałaby walizki i zażądała powrotu do Mińska. Po jednym dniu i tak chciała już wracać. Nie mogła patrzeć na zbeszczeszczone przez osoby szeregowych pomieszczenia bazy. Nie mogła znieść myśli, że kompleks nie jest już bezpiecznym miejscem.

________________
Houk.

Zimno, ciemno, a kot usiłuje zdjąć ze mnie warstwę skóry.

Całusy i uściski,
J.M.Vector ♡.♡.♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top