Wierzę
[TERAŹNIEJSZOŚĆ ]
W starym domu na wiejskich peryferiach światło nie pali się w ani jednym oknie, choć na podwórzu już dawno zapadł pochmurny zmierzch. Posiadłość, chociaż to słowo mocno przesadzone, nie jest w żadnym wypadku opuszczona. Na podwórku leniwie spacerują ostatnie sztuki drobiu, którym nie straszna ciemność, kilka okien zostało otwartych, przez co świeże firanki tańczą lekko w podmuchach wiatru, trzy psie głosy skomlą, jakby wewnątrz białych murów działo się coś złego. Jednakże z drogi wszystko wygląda nad wyraz przeciętnie, przenieśmy się zatem do środka.
Zaraz po wejściu do ganka w oczy rzuca się ciemnobrązowa plama na brzoskwiniowej ścianie. To raczej nie jest wino, lecz mimo wszystko kierujemy się dalej.
W kuchni natykamy się na pierwsze ciało. Mężczyzna w wieku około dwudziestu pięciu lat leży w kałuży własnej krwi, która fontanną wylewa się z jego brzucha. Tuż obok ktoś porzucił długi nóż szefa kuchni. Facet jest martwy od ładnych kilku godzin, więc dziwne, iż krew jeszcze nie skrzepła.
Na schodach prowadzących wyżej leży kolejny mężczyzna. Ma kilkanaście ran zadanych nożem. Jeszcze się rusza, ale wystarczy parę minut, aby zakończył swój żywot. Dalej widzimy starszą, ale nadal krzepką kobietę, która uciska ranę na udzie.
Zalgo, który osobiście zagryzł jednego z mężczyzn, położył swój wielki łeb na łydce Joanny Błysk, jaka z całą mocą powtarzała w myślach: Nie przestawaj uciskać. Musisz żyć.
~~~*~~~
[Przeszłość]
Julia Błysk uśmiechnęła się mściwie, kiedy do jej uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Kilka sekund później w domu na Pietraszach pojawił się jej ojciec.
- Co ty tu, do diabła, robisz?
Kolejny zły uśmiech. Udało jej się go zdenerwować. Jeden zero.
- Przyszłam odwiedzić kochanego tatusia - rzekła najsłodszym tonem, na jaki było ją stać, lecz mimo wszystko nie odwróciła się do swojego rozmówcy. - Tak się witasz z kobietą, która uratowała twoją drugą córeczkę?
Pan Komorowski poczerwieniał na twarzy. Jak ona w ogóle śmie przychodzić do jego domu, mówić do niego tym wyniosłym tonem... Zrobił dla niej tak wiele, a ona miała to za nic i poszła do wojska. Dwie tury w Afganistanie skończyły się dla niej utratą nóg i wyglądu kobiety, bardziej przypominała zniewieściałego chłopaka. Mała, niewdzięczna...
- Co ty tu robisz? - powtórzył, tym razem ciszej. - I dlaczego masz na sobie tą cholerną kamizelkę?
Major Julia Błysk spojrzała po sobie, jakby dopiero się zorientowała, co ma na swoim ciele. Po kilku sekundach wzruszyła ramionami, wyjmując zza paska sigsauera.
- No nie wiem... Wybrałam to... Choć nie wiem czemu. A ta mała spluwa po prostu przykleiła mi się do ręki... A nie, zapomniałam. - Uderzyła się w czoło. - Przyszłam się pożegnać. Prawdopodobnie wygrałeś. Wojsko mnie zniszczyło, mój główny dowódca przez bite dwa lata przyłaził do mojej sypialni, a ja nie miałam odwagi się poskarżyć. Później wysłał mnie na front. Szłam w kierunku pierwszej tarczy, kiedy pod moimi stopami eksplodowała mina. Resztę już znasz. To zdarzyło się dwa lata temu. Ale teraz jest teraz. Dziś idę na misję. Chcę pozbyć się złego charakteru, jakim jest Ksander Hartoniuk. Istnieje dwanaście procent szans na to, iż wyjdę z tej strzelaniny żywa. Więc kiedy zawita do was policja albo zadzwonią ludzie z zakładu pogrzebowego, to po prostu powiedz mamie i Lisie, że je przepraszam.
Powoli odwróciła się do niego tyłem i skierowała do drzwi. Chodziła na tyle pewnie, że nie potrzebowała już żadnej laski ani łaski innych. W progu jednak spojrzała na ojca; w jej oczach nie było nawet krzty litości.
- Od zawsze cię nienawidziłam.
Po chwili w domu na Pietraszach został jedynie docent Komorowski. Cisza aż bolała go w uszy.
~~~*~~~
Dawid Falkowski leżał na swoim łóżku, raz po raz odtwarzając jedno i to samo nagranie. Gdzieś na jedynym fotelu w całym mieszkaniu spoczywała kamizelka kuloodporna, pod nią ukrył broń. Miał nadzieję, że słowa Julii, które usłyszał dwa dni wcześniej, okażą się prawdą. Mówiła, iż razem dokonają aktu zemsty na generale. Jeśli mieliby oboje zginąć, nie chciał widzieć jej wiedząc, że tak wiele miał jeszcze do powiedzenia. Ale wkrótce będą razem. Już na zawsze.
[TERAŹNIEJSZOŚĆ]
Pa'an Singh zdaje się siedzieć w swoim fotelu, jednak gdy patrzymy z bliska, obraz zmienia się diametralnie. Widzimy zsiniałe wargi i mętne oczy, patrzące martwo w sufit. Jego ciemna zazwyczaj twarz przybrała odcień o wiele za jasny. Biała koszula mężczyzny pokryta jest ciężką warstwą brunatnej krwi. W ręce, z której zdążyło już ustąpić stężenie pośmiertne, nadal trzyma kartkę z potwierdzeniem wysłania dwóch paczek. Po kilkunastu sekundach orientujemy się, iż miało to miejsce cztery dni wcześniej.
Dowódca dwóch najbardziej odważnych żołnierzy w całej historii manewrów na Dalekim Wschodzie zmarł kilka godzin po tym, jak wysłał ich na praktycznie samobójczą misję.
[Przeszłość]
Parking podziemny był praktycznie pusty. Julia Błysk siedziała na krokwi pod sufitem, wybijając równy rytm lewą protezą i sigsauerem. Zamknęła umysł przed uporczywymi myślami, skupiając się wyłącznie na samochodach. Przeszła szkolenie snajpera, ale nie miała przy sobie odpowiednio zagwintowanej broni. Umocowała na lufie celownik laserowy w niebieskim kolorze, drogi, jednak nie budzący aż takich podejrzeń. Co chwila zerkała na zegarek, Hartoniuk powinien się wkrótce zjawić.
[TERAŹNIEJSZOŚĆ]
Joanna Błysk jest na granicy omdlenia, kiedy do jej uszu dociera dźwięk karetki pogotowia. Rake biegnie do drzwi wejściowych, zaraz potem ciągnie jednego z ratowników za nogawkę. Gdy ten się opiera, podejmuje kolejną próbę, tym razem wbiega po kilku stopniach schodów i zbiega z powrotem. Na szczęście ratowniczka, która dopiero weszła do domu, poznaje fortel psa i leci za nim, przeskakując po trzy schodki na raz.
Starsza kobieta łapie lekarkę za ramię, w jej oczach czai się strach. Ale nie taki zwyczajny, to przerażenie pierwotne, które wyzwala w ludziach zwierzęce instynkty, przejmuje władzę nad ciałem człowieka, żeby tylko przekazać tą jedną informację, jaka może ocalić jego rodzinę.
[Przeszłość]
Dawid Falkowski zobaczył swoją panią major tylko dlatego, że wcześniej powiedziała mu, gdzie zamierza się ukryć. W kącie panowała ciemność, a Julia Błysk ubrała się w czarny strój maskujący. Dla niewprawnego oka była po prostu niewidoczna.
Ostrożnie wspiął się po drabinie, przesunął swe ciało wzdłuż belki sufitowej, aż siedział obok starszej oficer. Kobieta spojrzała na niego w napięciu, a po chwili, niczym pękająca tama, opadła w jego ramiona, płacząc cicho. Objął ją zdrową ręką, przejmując rolę obserwatora, jednak większą część woli skupił na Julii Błysk.
- Nie chcę umierać - szepnęła, patrząc mu w oczy. - Nie chcę, żeby którekolwiek z nas umarło. Musimy żyć.
Chciał odpowiedzieć. Bardzo chciał, jednak przeszkodził mu w tym samochód generała, który wjechał na teren parkingu. Krążył długo, więc Dawid odwrócił się do major, patrząc jej głęboko w oczy.
- Na trzy tygodnie przed frontem... - zaczął niepewnie, nie puszczając dłoni kobiety. - My... my spaliśmy ze sobą... Poczekaj, nie przerywaj mi, dobrze? Potem ubrałem cię w mundur i zaniosłem do pokoju, miałem okropne wyrzuty sumienia... Teraz... Ja... Nie pozwolę ci umrzeć. Nie możesz. Musisz żyć, słyszysz?
Zarówno on, jak i Julia mieli łzy w oczach. Major Błysk nachyliła się do swojego podwładnego, delikatnie musnęła jego spierzchnięte usta swoimi miękkimi wargami; po jej policzku spłynęła pojedyńcza kropla.
- Pamiętasz, jak w Afganistanie likwidowaliśmy małą komórkę Al-Kaidy? - spytała drżącym głosem.
Starszy sierżant skrzywił się lekko.
- O mały włos nie uderzyłaś mnie kolbą karabinu. Chcesz ją wykorzystać?
[TERAŹNIEJSZOŚĆ]
Oboje, mężczyzna i kobieta, unoszą sprawne dłonie, w których trzymają swoją broń. Kilka osób stojących na dole zaczyna rozpaczliwie szukać źródła błękitnych kropek, jakie pojawiają się na czołach ich kolegów, a jednocześnie zacieśniają krąg wokół generała Ksandera Hartoniuka. Gdy padają pierwsze strzały, ich formacja rozpada się na drobne kawałki. Jeden za drugim walą się na ziemię, zalewając beton krwią i tkanką, kiedy cichnie jeden z pistoletów, drugi strzela z podwójną mocą, zmieniają się, aby założyć nowe magazynki, jednak żadne z nich nie daje za wygraną.
Generał siedzi gdzieś za samochodem, wzrokiem szukając napastników. Słyszy krążące wokół niego strzały, kilka kul mija go zaledwie o centymetry, rozbijając szyby w oknach auta. Nie ma szans na to, aby samemu strzelić.
Nagle słyszy dwa zjazdy na linie, jeden zakończony miękko, drugi z metalicznym uderzeniem. Dwanaście kolejnych pocisków rani Ksandera w stopy, trzy kolejne uderzają w jego klatkę piersiową, z nikąd nad jego głową pojawią się major Julia Błysk.
Jej oczy wyglądają na martwe, są tak wyprane z emocji. Celuje prosto w czoło swojego byłego oprawcy.
Dwa strzały dzieli od siebie zaledwie ułamek sekundy, jednak ten krótki okres czasu, dosłownie mgnienie oka, sprawia, że w momencie, momencie którym generał kończy swój żywot, starsza oficer pada na ziemię.
Na chwilę w garażu zapada cisza. Po kilku sekundach przerywa ją rozdzierający skowyt Dawida Falkowskiego. Wrzask przypomina zwierzęcy, podobny do głosu zranionego wilka.
Mężczyzna przypada do kobiety, jego dłoń uciska ranę na piersi, kikut ręki unosi jej głowę. Powtarza Julii, żeby z nim została, żeby otworzyła oczy, ale ona oddycha coraz płyciej, coraz rzadziej, powoli opuszcza świat...
- Kocham cię, moja major - szepcze cicho Dawid, opierając czoło na klatce piersiowej kobiety. - Wiesz, że nie będę mógł żyć... Żyć bez ciebie.
Kolejny strzał brzmi jak huk z armaty, jednak po nim następuje wyłącznie martwa cisza, pełna bólu i przyjmującej rozpaczy.
______________________
Houk.
Skończyłam. Cholera, skończyłam DzB. Zaraz coś mnie trafi.
Ale od razu mówię, że zaraz startuję z Parkową Mogiłą.
Czytajcie, głosujcie i komentujcie.
Całusy i uściski,
Wasza J.M.Vector ♡.♡.♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top