Woda dobra na wszystko.

                                                   *Lika*

Pytanie Damona "jak się czujesz?" odbijało się echem w mojej głowie. Jak się czuję? Jak mogę się czuć, po tym jak co noc przypominają mi się wydarzenia tamtego dnia? Po tym jak wciągnął mnie w tą ciemną uliczkę mocno przyparł mnie muru, przyłożył mi coś zimnego do skroni. Dopiero potem domyśliłam się, że to broń. Zaczął mnie straszyć, że jak choć pisnę słówko to tego pożałuję. On...on...on mnie dotykał i szeptał jakieś obrzydliwie słodkie słówka do mojego ucha. Pamiętam, że pachniał takimi charakterystycznymi perfumami a prócz nich wódką. Pamiętam, że powtarzał co chwilę jedno słowo-skarbie. Zerwał że mnie bluzkę. Próbowałam się wyrwać. Przecież stać nie będę. Uderzył mnie w twarz z prostej dłoni. Bolało. Z bólu po policzku uroniłam kilka łez. Potem nie mogłam ich powstrzymać, co spowodowało mój wybuch szlochu. Zauważył to. Kazał mi się zamknąć. Nie dałam rady, uderzył mnie ponownie, mocniej. Gdy skończył rzucił mną na ziemię jak szmacianą lalką lub szmatą.  Zwinęłam się w kulkę i rozpłakałam się na dobre. Myślałam, że już sobie podszedł, tymczasem on, uklęknął obok mnie, nachylił się nade mną i szepnął coś co pamiętam do tej pory
-Nawet do tego się nie nadajesz-splunął i poszedł.
Zrobiło mi się zimno od leżenia na betonie, postanowiłam wstać. Pozbierałam moje porwane ubrania -które nie nadają się już do niczego, podobnie jak ja- i próbowałam się nimi choć trochę zakryć, ruszyłam do domu. Miałam całą twarz we łzach, ręce trzęsły mi się jakbym miała chorobę Parkinsona...
Z transu wybudził mnie dźwięk opróżniania lodówki. Mój brzuch także dał o sobie znać. Wpierw postanowiłam się ogarnąć, w końcu Damon ma mnie dziś odwieźć do domu. Spojrzałam w lustro i szczerze? Wyglądałam jak potwór z Loch Ness. Każdy włos sterczał w swoją stronę, pod oczami wory jakbym piła tydzień czasu. Kości policzkowe uwydatniły się jeszcze bardziej. Po 15 minutach ogarnęłam się na tyle że byłam pewna ze na mój widok ludzie nie będą pokazywać mnie palcami i mówić "potwór z Loch Ness na ulicy!". Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Postanowiłam zrobić sobie kakao, bo nic więcej nie przełknę. Już miałam zamiar sięgnąć do lodówki, gdy zakręciło mi się w głowie....
 
                                             *Damon*

Jadłem sobie spokojnie ósmą z rzędu kanapkę. Gdy usłyszałem jak Lika schodzi po schodach. Skąd wiem że to ona? Moja siostra ma twardy sen to po pierwsze, po drugie Scar nie wstaje gdy na zegarze nie wybije 7 rano. Zastanawiałem po co zeszła na dół. Wyjrzałem zza kanapy by spojrzeć gdzie poszła. Kuchnia, czyżby zgłodniała? Wróciłem do oglądania meczu gdy zobaczyłem że skończyło mi się piwo. Muszę przynieść drugie. Mógłbym krzyknąć by Lika je przyniosła ale wątpię że by mi przyniosła. Ruszyłem swój tyłek i powlokłem się po napój bogów. Byłem już w połowie drogi gdy zauważyłem że dziewczyna jakoś dziwnie się porusza. Czy ona...nie raczej się nie upiła. Lika się zachwiała i straciła równowagę. Upadłaby gdybym nie złapał jej w ostatniej chwili, podbiegając do niej. Poklepałem ją lekko po policzku wołając jej imię. Nic, żadnej reakcji. Nie wiedziałem co robić. Po chwili uderzyłem się w czoło otwartą dłonią z mojej głupoty. Przecież uczyli cię tego w szkole! Szybko podniosłem ją w stylu panny młodej i położyłem ją na kanapie w salonie. Pochyliłem się nad nią i przyłożyłem ucho na jej klatce piersiowej, sprawdzając czy oddycha. Na szczęście oddychała. Nagle wpadłem na genialny pomysł. Szybkim krokiem ruszyłem do kuchni, wziąłem szklankę do której nalałem zimnej wody i wróciłem do dziewczyny. Odgarnąłem włosy z twarzy dziewczyny najwyżej jak się obudzi to cię zabije pomyślałem. No dobra na 3. 1....2...3...! Chlusnąłem jej lodowatą wodą prosto w twarz. Dziewczyna zaskoczyła z krzykiem z kanapy, po raz drugi dzisiaj uratowałem ją przed upadkiem. Posadziłem ją na kanapę i powiedziałem patrząc jej w oczy poważnym wzrokiem
-Poczekaj chwilę, nigdzie się nie ruszaj.
Ruszyłem w stronę kuchni po ręcznik dopiero wtedy gdy kiwnęła głową na znak że rozumie. Wróciłem po pięciu minutach. Przemoczona Lika siedziała grzecznie i czekała. Podszedłem do niej i położyłem jej ręcznik na głowie po czym zacząłem szybko szorować rękoma jej włosy przez ręcznik, susząc je w ten sposób.
-Ej, Damon przestań-powiedziała wkurzona
Zaśmiałem się bo gdy zdjąłem ręcznik z jej głowy, widok był przezabawny. Śmiałem się tak mocno, że jedną ręką trzymałem się za brzuch a drugą ocierałem łzy. Nie spodziewałem się jednego reakcji dziewczyny.
----------------------------------------------
Dziękuję za głosowanie i czytanie mojej książki. Następne rozdziały zaczną pojawiać się jutro od południa. Zapraszam :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top