30 Czerwiec- Wózek sklepowy a Titanic.

                                                         *Lika*

*30 Czerwiec*

Dzisiaj znów spotykam się z Damonem. Po naszym ostatnim spotkaniu, które skończyło się na pewnym nieprzyjemnym akcencie. Damon próbował mnie pocałować. Zakończenie naszego wieczoru przebiegło tak, że pobiegłam w stronę mojego domu zatrzaskując drzwi zjeżdżając po nich plecami na podłogę, wybuchając płaczem. Poza tym wszystko było OK... Gdy zadał mi pytanie o moją reakcję na dotyk, nie speszyłam się. Opowiedziałam mu tylko inną wersję. Nie powiedziałam mu o tym, że wychodziłam wtedy ze szpitala po nieudanej próbie samobójczej. Zmieniłam to tak, że wyszło iż byłam na spacerze i wtedy ten ktoś mnie wciągnął do ciemnej uliczki. Resztę powiedziałam zgodnie z prawdą. Nim się spostrzegłam była już jedenasta, co oznaczało, że muszę udać się w stronę pobliskiego parku, gdzie się dzisiaj spotykamy. Po piętnastu minutach byłam na miejscu, o dziwo Damon już tam był. Nad czymś myślał. Wstał z ławki na której siedział po czym podszedł i wziął mnie w objęcia na powitanie mówiąc przy tym  -Cześć                                                                                                                                                                                        -Cześć- powiedziałam oddając uścisk. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.                                              -Gdzie dzisiaj idziemy?- spytał zaciekawiony.                                                                                                          -Dzisiaj zrobimy coś szalonego!- zaśmiałam się i spojrzałam na chłopaka. Patrzył na mnie jakby widział mnie po raz pierwszy na oczy. Złapałam go za dłoń i pociągnęłam w stronę pierwszego lepszego marketu. Puszczając jego rękę pobiegłam po najbliższy wózek. Gdy odnalazłam "tego jedynego" a raczej "pierwszego lepszego", wsiadłam do niego po czym odwracając się w stronę Damona krzyknęłam:                                                                                                                                                           -W nogi!                                                                                                                                                                                     Chłopak zrozumiał o co mi chodzi bo zaczął pchać wózek śmiejąc się przy tym donośnie. Spotkaliśmy na swojej drodze pierwszą górkę po której bez wahania postanowiliśmy zjechać. Gdy stanęliśmy na jej szczycie, Damon wspiął się na wózek i ruszyliśmy w dół. W trakcie jazdy rozłożyłam ramiona tak jak główna bohaterka w Titanicu gdy stała na dziobie statku. Poczułam dłonie Damona owijające się wokół mojej talii, po chwili usłyszałam jak nuci "My heart will go on". Po naszej przejażdżce musiałam rozstać się z moim wózkiem i oddać go do marketu. Mieliśmy pecha. Złapał nas ochroniarz który kazał nam się wytłumaczyć co robiliśmy z wózkiem tak daleko. Wychodzi na to, że nie widział jak Damon mnie wiózł w wózku. Zauważyłam, że chłopak się zamyślił, więc odpowiedziałam ochroniarzowi                                                                              -Zepsuł nam się samochód a że robiliśmy duże zakupy to nie wchodziło w rachubę niesienia ich w rękach.- skłamałam jak z nut. Jeżeli mi uwierzy to w przyszłym życiu zostanę aktorką...                Zostanę aktorką, uwierzył mi. Szturchnęłam chłopaka z łokcia w żebro by wybudzić go z transu. Udało się. Oddaliliśmy się około kilometra od marketu, usiedliśmy na pobliskiej ławce i wybuchnęliśmy śmiechem przypominając sobie to, co zrobiliśmy. Ukradliśmy wózek i wkręciliśmy ochroniarza. Po kilku minutach się uspokoiłam i spojrzałam na chłopaka, który po chwili zrobił to samo tyle że on patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Nie wiedziałam co spowodowało u NIEGO tę nagłą zmianę. U mnie to normalne że mam cały czas smutne oczy bo moja sytuacja nie jest kolorowa ale on? Wyjaśnił mi to po chwili mówiąc                                                   -Dlaczego mi wtedy powiedziałaś, cytuję "nie warto"-patrzył na mnie niczym zbity pies- To jest moje pytanie z okazji naszego drugiego spotkania.                                                                                            A więc o to się rozchodzi. Gdy powiem mu prawdę zrobi jedno z dwóch rzeczy co wiem z doświadczenia. Są dwie opcje:                                                                                                                                                                            1) Ucieknie, mówiąc że zadzwoni lub odwiedzi mnie w najbliższym czasie.                                              2) Będzie do końca mojego nędznego życia patrzył na mnie tak, jak Scar-z                                                     litością- która jako jedna z nielicznych zna prawdę.                                                    -Nie chcesz wiedzieć a ja nie chcę na to odpowiadać- szepnęłam.                                                                -Chcę. To ty nie chcesz o tym rozmawiać.- odpowiedział zmartwiony.                                                           Postanowiłam mu odpowiedzieć wymijająco.                                                                                                         -Zrobisz mi jedną z dwóch rzeczy które mi już kiedyś zrobiono. Jest to pewne jak to, że niebo          jest niebieskie- powiedziałam opierając głowę o dłonie spoczywające na kolanach.

                                                                        *Damon*  

*30 Czerwiec*

Stojąc przed kalendarzem, spojrzałem na kolejną cyferkę w kalendarzu-30. Czyli wybiło nasze drugie spotkanie. Mam nadzieję, że po moim ostatnim zachowaniu nadal chce mnie widzieć i stawi się na umówionym miejscu. Wyszedłem z domu wcześniej by pomyśleć. Z adresu rozpoznałem, że mamy spotkać się w pobliskim parku. Wyszedłem z domu. Po 20 minutach byłem na umówionym miejscu. Usiadłem na ławeczce i rozmyślałem nad tym, co na dzisiaj wymyśliła. Ostatnim pomysłem mnie zaskoczyła. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk czyichś kroków. Obróciłem się w tamtą stronę i ujrzałem czarnowłosą, która szła w moją stronę. Wstałem z ławki i przytuliłem ją na powitanie, o dziwo nie przeszkadzało jej to, oddała uścisk. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, odezwałem się pierwszy:                                                                              -Gdzie idziemy?-spytałem                                                                                                                                               -Dzisiaj zrobimy coś szalonego!   Zupełnie nie w jej stylu pomyślałem. Dziewczyna śmiała się cichutko. Zapewne z mojej miny. Nie poznawałem jej. Dziś jej oczy jak zwykle były wypełnione tym przemożnie dogłębnym smutkiem. Dziwne było to, że jej ciało z kolei emanowało przeciwnymi emocjami-okazywało coś w stylu radości. Spojrzałem na nią skonsternowany, zupełnie nie rozumiałem tej dziewczyny. Była pokręcona na swój sposób. Chyba to zauważyła. Złapała mnie za rękę tym samym zmuszając mnie do biegu za nią. Nagle puściła mą dłoń. Gdy to zrobiła poczułem się ...samotny? Rozejrzałem się dookoła. Byliśmy pod jednym z supermarketów. Poszukiwałem czarnowłosej, nie mogłem jej znaleźć. Nagle usłyszałem jej głos wołający "w nogi!". Odnalazłem ją wzrokiem, siedziała w sklepowym wózku, podbiegłem do niej i zacząłem ją pchać. Nagle przed nami wyrosła górka. Postanowiliśmy że z niej zjedziemy. Ustawiłem się na szczycie, wdrapałem się na wózek i zjechaliśmy. Śmialiśmy się głośno. No, bo halo! Właśnie zwinęliśmy wózek z marketu! Dziewczyna rozłożyła ramiona co przypomniało mi scenę z Titanica. Tylko Jack'a brakuje. Postanowiłem coś z tym zrobić. Objąłem ją ramionami w pasie i zacząłem nucić "My heart will go on". Scena niczym z filmu tylko że  naszym przypadku wózek sklepowy robił za statek i oboje wyszliśmy z tego cało. Po tym, jak zjechaliśmy z górki oddaliśmy wózek do sklepu. Pech chciał, że musiał nas złapać ochroniarz.                                              -Dlaczego zabrali państwo wózek aż za tamtą górkę?-spytał.                                                                           No i co my teraz mu powiemy? "A wie pan, postanowiliśmy sobie zrobić przejażdżkę wózkiem sklepowym by poczuć się jak główni bohaterowie Titanica?". Taa...już widzę moją świetlaną przyszłość,gdy dowiedzą się o tym moi rodzice. Wtedy moją świetlaną przyszłością będą świeczki na moim grobie. Na szczęście uratowała mnie Lika mówiąc:                                                          -Zepsuł nam się samochód za górką i wie pan duże zakupy i musieliśmy pojechać wózkiem aż do samochodu, targanie tych wszystkich zakupów rękoma byłoby strasznie czasochłonne. Przepraszamy, że musiał martwić się o wózek.                                                                                                        Mało się nie roześmiałem z ostatniego zdania a po drugie skąd ona umie kłamać na zawołanie?   Ochroniarz nam uwierzył. Ruszyliśmy do pobliskiej ławki która znajdowała się około kilometra dalej od supermarketu. Usiedliśmy na ławce po chwili wybuchając śmiechem przypominając sobie co przed chwilą się wydarzyło. Dziewczyna nagle przestała się śmiać i popatrzyła na mnie. Poszedłem w jej ślady. Posłałem jej smutne spojrzenie, ponieważ przypomniało mi się zakończenie naszego ostatniego spotkania. Popatrzyła na mnie zdezorientowana.  Postanowiłem jej to wyjaśnić moim pytaniem:                                                                                                       -Dlaczego powiedziałaś mi wtedy, cytuję "nie warto". To jest moje pytanie z okazji naszego drugiego spotkania.- Mówiąc to patrzyłem jej w oczy.                                                                                          -Nie chcesz wiedzieć a ja nie chcę na to odpowiadać- szepnęłam. -Chcę. To ty nie chcesz o tym rozmawiać.- odpowiedziałem zmartwiony.                                                                                                             -Zrobisz mi jedną z dwóch rzeczy które mi już kiedyś zrobiono. Jest to pewne jak to, że niebo jest niebieskie- powiedziałam opierając głowę o dłonie spoczywające na kolanach.                                     -A jakie rzeczy ci zrobiono?-spytałem                                                                                                                           -Opuszczono i patrzono jakbym zaraz miała...umrzeć-szepnęła ze łzami w oczach.                                -Nie zrobię żadnej z nich.- powiedziałem pewny swoich słów.                                                                          -Jak nie te, to zrobisz coś innego, równie złego- powiedziała smutna.                                                           -Powiedz mi wreszcie prawdę. Mieliśmy umowę.-przypomniałem.                                                               -Chcesz wiedzieć? Dobrze, tylko mi coś obiecaj. Obiecaj że mimo wszystko będziesz przychodził na umówione spotkania. Obiecaj...-powiedziała prosząc.                                                                                -Obiecuję-powiedziałem. Chcę wiedzieć co ma mi do powiedzenia.                                                      -Ja umieram Damonie...                                                                                                                                         Spojrzałem na nią i zacząłem kręcić głową powtarzając "to nie prawda, to nie prawda". Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem płakać a dziewczyna trzymała mnie w ramionach i uspokajała...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top