# 96 Nietypowe olśnienie
*Nathan*
Nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie stało. *Ona mnie zostawiła.*
- Boże co ja narobiłem? Przecież nie o to mi chodziło. - przyjechałem ją odzyskać i dowiedzieć się co jest między nią, a Isaac'iem i dlaczego o niczym mi nie mówiła. I dowiedziałem się. Tylko wyszło na to, że ona cały czas się o mnie martwiła, a teraz odeszła żebym mógł sobie ułożyć życie z kimś innym. – O nie. To się tak nie może skończyć. Po moim trupie! – powiedziałem sam do siebie i wybiegłem na korytarz. Winda już zaczęła się zamykać. Miałem wrażenie, że tak szybko jeszcze w życiu nie biegłem. W ostatniej chwili wpadłem do środka. *Chuj z tym. Najwyżej dostanę w twarz.* Maja już zbierała się żeby coś powiedzieć ale nie pozwoliłem na to. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Przerwaliśmy dopiero w momencie kiedy zabrakło nam powietrza ale nie odsunęliśmy się od siebie.
- Nie pozwolę ci odejść. – wychrypiałem.
- Nathan... musisz ode...
- Nie muszę, nie chcę i tego nie zrobię. - odparłem wchodząc jej w pół słowa.
- Kocham cię. – te dwa magiczne słowa dzięki którym byłem pewien, że wszystko się ułoży. Uśmiechnąłem się i znów ją pocałowałem.
*Maks*
Hotel w którym się zatrzymałem nie był jakiejś pierwszej świeżości... właściciele w sumie też, ale dało się wytrzymać. Najdziwniejsza była tabliczka w recepcji na której wisiała liczba 198 która w czasie mojego jednodniowego pobytu zwiększyła się o trzy. Postanowiłem póki co nie pytać co to znaczy. W pokoju na stole rozłożyłem wszystkie kopie papierów które znalazłem u Miguel'a i dwa zdjęcia zrobione w sklepie. Połączyłem je w miarę sensowną całość ale ciągle nie dawały mi spokoju zdjęcia ze sklepu.
Postanowiłem przejść się na spacer i przewietrzyć umysł. Hotel był na totalnym zadupiu więc mogłem spokojnie łazić gdzie mi się żywnie podoba. Przechodząc przez ulicę na drugą stronę prawie potrąciło mnie auto.
- Ja walę! Ale to miejsce jest posrane! Jak nie ktoś tobie wpada pod koła to ty... tobie pod koła. Boże jaki ja jestem tępy! – zawołałem i popędziłem z powrotem do hotelu. – To ona, a to jest ten chłopak ze sklepu który gadał o dziewczynie której rano nie było... której rano nie było bo prawie się ze mną zderzyła. Boże święty! Miałem ich dzisiaj oboje jak na talerzu i tego nie skojarzyłem. Fuck! Ale ta dziewczyna to jest też ta ze zdjęcia Miguel'a. – w tej chwili wszystko zaczęło się układać. Do późnej nocy czytałem, układałem i robiłem notatki aż w końcu nad ranem to wszystko co udało mi się zebrać dotarło do mnie. Wuj Kuby nie jest zwykłym człowiekiem. Co więcej! On nawet nie ma na imię Miguel i perfekcyjnie mówi i piszę po naszemu.
*Kuba*
- Nie wiem, jakoś tego nie widzę. Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł?
- Jeszcze nikt nie przyniósł wstydu naszej rodzinie. Ty też tego nie zrobisz. Raeken jako pierwsza od wielu lat zdołała nas pokonać. Wiesz co jest największą chlubą dla łowców? – spytał ładując kolejną walizkę do piwnicy. Pokręciłem przecząco głową. – Zabicie całego rodu. I ty pomożesz mi tego dokonać. Mogłem przymknąć oko na to, że nie polujesz bo sam jesteś wilkołakiem. Ale po śmierci Weroniki... . – pokręcił głową. – Jesteś moim nowym protegowanym. Raeken'owie chodzą po ziemi od setek lat. Jeden już nie żyję, zostało dwoje. Młody chłopak po tym jak jej ojciec zdradził jej matkę i Maja. – powiedział. Jego wzrok był straszny. Zachowywał się jak psychopata. – Załatwimy w sumie trzy pieczenie na jednym ogniu. I ty mi w tym pomożesz. Ściągniesz O'Conora i młodego Raeken'a w jedno miejsce. Potem za pomocą zabawy w kotka i myszkę ściągniemy tu Maję. Zabijemy ich oboje na jej oczach. Nie wytrzyma tego. Wtedy staniemy się najlepszymi łowcami ma świecie. Wykończymy ostatniego Raeken'a. Zabijemy Alfę. – wychrypiał. W tym momencie brakowało tylko piorunów i deszczu.
- Mówił ci kiedyś ktoś, żebardzo dużo używasz słów zabić, zamordować i wykończyć? Strasznie dziwnie się przy tym zachowujesz. Badał cię jużktoś?
--------------------------------------------
Justin Bieber ft. Rascal Flatts – That Should Be Me
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top