# 69 Zabiłaś go! 4/5
*Wiki*
Właśnie razem z moim narzeczonym szliśmy w kierunku jego auta. W powietrzu ciągle było czuć dym, a czasami nawet słychać syreny. Miałam wielkie wyrzuty sumienia, że postawiłam tak w stosunku do bliskich mi osób.
Byliśmy już blisko. Kiedy tylko weszliśmy na "parking" stanęłam jak wryta. Serce podskoczyło mi do gardła, a po plecach zaczął spływać zimny pot. Byłam przerażona. O szare Camoro Mikołaja stała oparta Maja we własnej osobie. Poszarpane włosy, brudne i potargane ubrania w niektórych miejscach jakby nadpalone, ręce i rękawy brudne od krwi, zaciśnięte szczęka i pięści. Jej oczy wyrażały wielki ból, żal i smutek. Kiedy spojrzała na mnie i Mikołaja jej oczy dosłownie zapłonęły żywym ogniem. Oderwała się od auta i ruszyła w naszą stronę. Zrobiło mi się słabo. Czułam się jak króliczek przed wielkim wygłodniałym wilkiem.
- Ty zdajesz sobie sprawę coś ty najlepszego zrobiła?! - wrzasnęła. Stała przede mną napięta jak struna, a ja tylko czekałam aż całkiem wystrzelił.
- Ej nie krzycz na nią. Może i mu nie powiedziała ale dom jakby nie patrzeć jest jej i mogła z nim zrobić co chciała. - Mikołaj stanął w mojej obronie. - W tym wypadku akurat żeby uciec przed prawdą... - dodał po chwili znacznie ciszej.
- Przez to, że mu nie powiedziała Kamil nie żyje! - warknęła, a ja zrobiłam wielkie oczy. *Ona na pewno kłamie.*
- Co proszę?! - zapytał zdumiony Mikołaj, był blady jak ściana.
- Myślał, że ona ciągle jest w środku. Wbiegł do środka. Próbowaliśmy z Nathan'em go zatrzymać ale było już za późno. Dach się zawał i przygniotło go. Gdyby nie Nathan pewnie też leżała bym trupem. - przerwała. Widziałam jak jej oczy zaczęły się błyszczeć jak zrobione ze szkła i znów były pełne bólu. Chciało jej się płakać. - Kamil cię kochał. Tak mocno, że był w stanie oddać za ciebie życie. - powiedziała już drżącym głosem opierając się czołem o drzewo obok. Próbowała się uspokoić.
- Chryste... co ja zrobiłam. - wyszeptałam drżącym głosem przytulając się do Mikołaja. Po chwili ryczałam już na całego. *Zabiłam człowieka...* Po długiej chwili gdy udało mi się opanować trochę szlochy podeszła do mnie już "spokojna" Maja.
- Będziesz tego żałować do końca życia. Oby nie dawało ci to spokoju do śmierci. - warknęła i odeszła. Usłyszałam tylko silnik ruszającego auta, a potem ciszę. Mikołaj się nie odzywał. Nie dziwiłam mu się. W końcu zabiłam człowieka, a on jakby tego było mało w pewnym sensie się do tego przyczynił. Tak bardo potrzebowałam słów pocieszenia z jego strony ale nie spodziewałam się ich usłyszeć. Chłopak stał jak skamieniały, a ja ryczałam mu w rękaw. *Zabiłam człowieka... mojego przyjaciela... i chłopaka bo bałam się powiedzieć mu prawdę.*
*Nathan*
Dojechaliśmy pod dom. W czasie drogi zamieniliśmy za sobą może z cztery zdania. Maja ciągle była zamyślony więc nawet nie dało się zacząć dłuższej rozmowy bo po kilku słowach odpływała. Zaparkowałem na podjeździe i wyłączając silnik spojrzałem na dziewczynę. *Znów zamyślona...*
- Maja... jesteśmy. - szepnąłem splatając nasze palce. Dziewczyna przeniosła wzrok na mnie. Po raz pierwszy odkąd wyjechaliśmy z kawiarni uśmiechnęła się.
- Dziękuję. - szepnęła spoglądając na nasze złączone dłonie.
- Za co? - zapytałem nie mając pomysłu o co może jej chodzić.
- Że jesteś. - powiedziała przenosząc swoje piękne oczęta na mnie. Mimo tego co się dzisiaj wydarzyło przez te dwa słowa wypowiedziane z jej ust wszystkie zmartwienia zniknęły. Co prawda nie były to te które od tak dawna pragnąłem usłyszeć ale zawsze coś. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Nie sprzeciwiała się przez co mi ulżyło.
- Za dwa dni pełnia. - szepnęła patrząc w niebo gdy w końcu wysiedliśmy z auta.
- Zapowiada się długi dzień... i noc. Nie mogę zostać wtedy w hotelu bo wszędzie są kamery. - oznajmiłem niechętnie przypominając sobie, że przecież nie jestem w domu. Bynajmniej nie w swoim. Maja chwilę nad czymś zawzięcie myślała, po chwili odwracając się w moją stronę przy okazji wchodząc do domu.
- Jeśli chcesz możesz przenieść się do mnie. I tak większość czasu spędzamy razem, a jakby nie patrzeć mieszkam sama. W hotelu spałeś z dwa razy, a jesteś tu prawie tydzień. - zaproponowała uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
- Mogę? - spytałem nie dowierzając w to co dzieje się w ciągu ostatnich paru dni.
- U mnie zawsze jesteś mile widziany łobuzie. - powiedziała z uśmiechem zdejmując buty, a po chwili zniknęła w głębi domu.
- To może pojadę do tego hotelu po rzeczy? Nie ma sensu żebym jechał tam jutro.
- Dobra. Jedź ostrożnie. - oznajmiła pojawiając się z powrotem w przedpokoju.
- Zaraz wrócę... uważaj na siebie. - podszedłem do niej i pocałowałem w policzek. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Wyszedłem z domu i wsiadając do auta pojechałem do hotelu.
*Maja*
Stałam w oknie i obserwowałam znikające auto Nathan'a. Usłyszałam jak mój telefon zaczął dzwonić. Poszłam do pokoju w którym go zostawiłam i ze zdziwieniem stwierdziłam, że to Florek. *Czego on o tej godzinie dzwoni! Przecież jest po 22!*
- Halo?
- Ma...aja proszę przyjedź. - wychlipał Florek.
- Florek co się stało? Gdzie jesteś? - zaniepokoiłam się.
- De...ezy i Paula... tir... szpital... Jezu... - wymamrotał. Poczułam jak krew odpływa z mojego ciała. Rozłączyłam się i pisząc do Nath'a, że jadę do szpitala i klucze są w doniczce pobiegłam do auta po drodze zgarniając moją bluzę. Miałam gdzież, że niecałą godzinę temu wyprowadzili mnie z płonącego domu, wali ode mnie dymem i krwią, mam brudne i poprzepalane ciuchy, a dłonie wyglądają jakbym przejechała nimi po tarce. Musiałam jechać.
------------------------------------
Jonathan Young – Hellfire (from Disnay's Hunchback ofNotre Dame)
Kolejna drama!
Co się stanie z Pauliną i.... średnim Skowronem dowiecie się w następnym rozdziale.
Next. za 5 ★ pod tym rozdziałem ( nie za szybko proszę bo jeszcze go napisać muszę xD)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top