#50 o2. o1. 2o18!

*Kuba*

Razem z Mają i Florkiem siedzimy w ogródku za szpitalem. Paulina jeszcze się nie obudziła, ale jest z nią Dezy. Maja stwierdziła, że lepiej jeżeli poczekamy na zewnątrz, bo możemy jeszcze pogorszyć sprawę.

- Maja... - zacząłem niepewnie.

- Hmm...? - mruknęła, przenosząc swój wzrok na mnie. Jej piękne oczy zawsze pełne radości i miłości. Teraz były smutne.

- Co to była za akcja z tym policjantem? Myślałem, że wybuchnę ze śmiechu. Ja wiem, że ty jesteś zadziorna i nie dasz sobie wejść na głowę, ale co to było?! - zapytałem ze śmiechem. Chciałem jakoś rozluźnić atmosferę.

- Właśnie! Ja tylko widziałem jak się z nim kłóciłaś. - do rozmowy dołączył Florek.

- Stary nawet nie wiesz co cię ominęło. Ona i Remek, wściekli, stanowią połączenie wybuchowe.

- No bo to nie by... . - nie skończyła, bo pielęgniarka podbiegła do nas z taką prędkością, że mało co się nie wywaliła. Oczy całej naszej trójki padły na nią.

- Pan Skowron i Pani Woźnica? - zapytała zdyszana.

- Tak. Co się stało? - zapytał Florek.

- Pański brat i Pani Paulina...sala...dziecko....teraz! - wydyszała. Maja i Florek spojrzeli na sobie, a ja na nich. Byli biali jak ściana. Jak na zawołanie zerwali się z miejsc i biegiem ruszyli do budynku, a ja za nimi, ale nie mogłem ich dogonić *Kurwa jaki sprint!*

*Florek*

Biegliśmy przez korytarz jakbyśmy uciekali przed gepardem. Ludzie krzyczeli na nas, bo już nieraz na kogoś wpadliśmy, przewróciliśmy coś czy coś rozbiliśmy. Ta wiadomość ciągle nie potrafiła do mnie dotrzeć. *Mój brat będzie miał dziecko! Zostanie ojcem! A ja wujkiem!* Ja już naprawdę nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Na samą myśl było mi cholernie gorąco, a miałem jeszcze na sobie kurtkę i szalik.

*Dezy*

Paulina właśnie rodzi! Posłałem pielęgniarkę po Florka i Maje, bo sam nie dam rady. *Zaraz tu zemdleje!* Paulina mocniej ścisnęła moją rękę kiedy miała kolejny skurcz. Dodatkowy strach i stres sprawiał mi fakt, że jeszcze nie tak dawno powiedziała, że nie chce mnie znać. Słyszałem krzyki na korytarzu, jakieś trzaski przewracanych rzeczy i tłoczonego szkła. I nagle moja ukochana ścisnęła ostatni raz moją rękę, a do sali wpadł mój brat i Maja cali zgrzani, głęboko oddychając. Po chwili dołączył również Kuba i wszyscy stanęli w drzwiach jak zamurowani. Lekarze kompletnie olali to, że nie powinni tu wchodzić.

- Drugi styczeń dwa tysiące osiemnaście! Trzynasta czternaście! - po sali rozniósł się głos pielęgniarki. To był moment. Wszyscy zaczęli płakać. Kuba próbował jakiś uspokoić swoją narzeczoną i mojego brata, ale kiepsko mu to szło bo sam również płakał.

Bałem się, ale zrobiłem to. Pocałowałem Paulinę i o dziwo nie odepchnęła mnie, a przyciągnęła jeszcze bliżej oddając pocałunek. Usłyszałem brawa i więcej szlochów. Odwróciłem się i zobaczyłem ich... wszystkich. Remik, Szymon, Michał, Karol, Jack, Przemek, Wiki i Kamil, Ania i Sebastian, rodzice Przemka, Maja z Kubą i mój brat. Zdjęcia, brawa, gwiazdy, płacz i wiele innych.

*Paulina*

Miałam widok na wszystkich. Oni płakali, bili brawo, robili zdjęcia i... i dla mojego dobra...., bo ja tak chciałam byliby w stanie odejść. Nie mogłam na to pozwolić. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Lekarze próbowali ich wyprowadzić, ale w końcu odpuścili widząc, że nie mają najmniejszych szans. Pielęgniarka podała mi dziecko, a ja znowu zaczęłam płakać. Skinęłam na nich głową żeby podeszli bliżej. Zrobili to i niepewnie stanęli obok. Lekarz na ten widok tylko westchnął niezadowolony, ale nie próbował ich wyganiać.

- Paulina jeżeli ty nie... . - zaczęła Maja, ale jej przerwałam.

- Nie. Widok was wszystkich tutaj... świadomość tego, że zawdzięczam wam życie i zdrowie nie tylko moje, ale także i małego uświadomił mnie, że nie dałabym rady bez was. Kocham Dezego. Zależy mi na was i teraz widzę jak bardo się myliłam uważając was za potwory. Jesteście jacy jesteście, a oprócz TEGO jesteście najlepszymi ludźmi jakich znam. - zakończyłam. Oni jedynie się uśmiechnęli i znowu zaczęli płakać, a Dezy złączył nasze usta w pocałunku.

- Jak go nazwiecie? - zapytał Jack.

- W sumie... jeszcze nad tym nie myśleliśmy. Miał się urodzić dopiero za miesiąc. - powiedziałam patrząc to na Dezego to na małego.

- Chyba mam pomysł. - powiedziała Maja po dłuższej chwili.

- Dawaj. - odparł mój chłopak.

- Alan.

- Alan Skowron... ładnie. - stwierdziłam spoglądając na Dezyderego, który siedział przy moim lewym boku.

- Zgadzam się. - dodał po chwili.

- Czyli co? Witamy wrodzinie Alan. - powiedział uradowany Remik. *Tak, witamy w rodzinie.* Oni są dla mnie jak rodzina i nigdy tegonie zmienię. Poprosiłam pielęgniarkę o zrobienie zdjęcia. Wszyscy ustawili sięwokół łyżka z wielkimi uśmiechami. *Tonajszczęśliwszy dzień w moim życiu!*

-----------------------------------------

JoJo – Say Love

I mamy następny rozdział!

Mamy również nowego członka historii!

Paaa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top