# 19 On nas zabije!

- Co ty robisz nie odwiązuj go! On nas zabije! - wykrzyknęła Karo.

- Zamknij się, bo jeśli ktoś tu jeszcze jest to ściągniesz na nas kłopoty! - warknęłam i wróciłam do oswobadzania Jack'a. Teraz mimo, że byłam w postaci człowieka wstąpiła we mnie bestia.

- To zabójca!!! - znowu się wydarła. *Zaraz mnie szlag jasny trafi!*

- Zamknij się powiedziałam! - warknęłam, ponownie stając przed nią ze wściekłym spojrzeniem. *Zaraz jej też gardło poderżnę!*

- Ale on nas zabije!! I... - Karo chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jej przerwałam.

- Jeśli ja wcześniej tego nie zrobię, bo jesteś na bardzo dobrej drodze by do tego doprowadzić! Jeśli chcesz przeżyć, to się zamknij, a nawet jeśli nie to daj szansę innym. - warknęłam z każdym słowem bardziej wściekła. *Muszę się uspokoić, bo się przy nich przemienię. Jeśli już nie zauważyli jakiś oznak.* Widziałam, że Karo się przestraszyła, ale po chwili chciała coś dodać, nie zdążyła jednak, bo Seba ją uprzedził.

- Ufamy ci i miejmy nadzieję, że się nie mylisz. - powiedział, co lekko mnie zdziwiło. Seba był zawsze takim zawadiaką, a nie ułożonym chłopcem. On zawsze był tym zaczepnym. Paulina i Dezy w ogóle się nie odzywali tylko gapili z przerażeniem to w trupa, to we mnie.

- Dzięki. - powiedział Jack, kiedy skończyłam go rozwiązywać.

- Pomóż mi z resztą. - powiedziałam. Ku zdziwieniu wszystkich zrobił to, o co prosiłam bez zająknięcia. Gdy skończyliśmy ruszyliśmy w stronę trupa by poszukać jakiejś komórki, broni itp. Po skończonej robocie poszłam w stronę małego okienka będącego w pokoju, jeśli tak to można było nazwać. Gdy zobaczyłam co jest za oknem, aż mnie zatkało. Od domu dzielił nas las, jezioro i góry. Dla mnie byłby to żaden problem, ale jestem z ekipą, którą trzeba zaprowadzić do domu, a w dodatku byłam na terenie obcej watahy. Jeśli nas wyczują będziemy mieli wielki problem. W wilka nie mogę się przemienić przy reszcie. Usiadłam przy ścianie i zaczęłam myśleć jak by się stąd wydostać. Moje rozmyślania po chwili przerwał Jack.

- Wiem gdzie jesteśmy. Żeby dotrzeć do centrum... - nie dokończył, bo mu przerwałam.

- Od centrum dzielą nas góry, jezioro i las czyli około 100 kilometrów bo nie damy rady ominąć gór. - powiedziałam, patrząc w ścianę na przeciwko.

- Skąd wiedziałaś? - zapytała jednocześnie cała moja ekipa. Spojrzałam na nich, a potem na Jack'a który też był zdziwiony i lekko zły, że mu przerwałam. *Oczy mówią wszystko.*

- Jeżdżę na Crossie i dużo chodzę po lesie i górach. Mam mówić dalej? - wszyscy pokiwali przecząco głowami. Musiałam wcisnąć im jakiś kit. Nie mogli znać prawdy. Na dworze robiło się już ciemno, więc postanowiłam uspokoić tą rozbrykaną gromadę.

- Doba, wystarczy tego. Jest już ciemno, idźcie spać, bo jutro czeka nas długa droga. - powiedziałam, opierając się o ścianę. Ku mojemu zaskoczeniu nikt nie protestował. Czekając aż wszyscy zasną, zapatrzyłam się w okno myśląc, jak to będzie jutro z tymi marudami iść taki kawał. Z moich rozmyślań ponownie wyrwał mnie Jack, siadając obok.

- Nad czym tak myślisz księżniczko?- zapytał uśmiechając się.

- Po pierwsze, nie księżniczko. A po drugie, myślę jak przeprowadzić tą bandę taki kawał, żeby nie stała im się krzywda. W tym lesie jest wataha wilków, jeśli nas znajdzie będziemy mieli wielki problem. - powiedziałam, przenosząc wzrok na śpiących już przyjaciół.

- Skąd tak dużo wiesz?- zapytał patrząc na mnie badawczo. Dopiero teraz zobaczyłam te jasno niebieskie oczy, w których dało się utopić. *Mogłabym patrzeć w nie godzinami i... zaraz, stop o czym ja do cholery myślę?!*

- Nie należę do osób kochających siedzieć na kanapie przed telewizorem albo w centrach handlowych. - powiedziałam spokojnie.

- Widać... . Tak w ogóle, to czemu mi pomogłaś. On mógł cię wtedy zabić, a twoi przyjaciele mogli mieć rację. Ja też mogłem wam zrobić krzywdę. - zobaczyłam na twarzy chłopaka minę mówiącą "Powiedz, bo kurwa nie ogarniam!"

- Nie wiem. Przeczucie. - odparłam, po czym usadowiłam się jak najwygodniej dało przy tej ścianie. - Szczerze mówiąc, myślałam, że zaczniesz zadawać pytania typu "Czemu mam dwukolorowe oczy?", "Czy mam tatuaż? ", "Czy serio jeżdżę po okolicy?" takie typowe. Wszyscy zawsze chcą to wiedzieć. Albo takie bardziej w temacie "Czy mam jakiś plan, żeby się stąd wydostać?", „Czy zdaję sobie sprawę, że po drodze pewnie będzie więcej ludzi?", "Czemu noszę przy sobie nóż?" albo "Jak się czuje z tym, że zabiłam człowieka? " i tak dalej. - powiedziałam, zerknąć na niego jednym okiem.

- Szczerze? Możesz mi odpowiedzieć na te pytania, bo o to też chciałem zapytać. - stwierdził, przesuwając się bliżej. *No to się wpakowałam. Ale trudno.*

- Dobra, więc tak. Mam heterochromie, czyli różnobarwność tęczówek. Nóż noszę, bo czasami jest potrzebny, a broni palnej wolę po kieszeniach nie nosić. Tak, mam tatuaż, a co do motorów to też prawda. Miałam crossa, ale po zderzeniu z ciężarówką dwa lata temu zostały z niego tylko okruszki. I tyle by było z przyjemnej części pytań. – westchnęłam i spojrzałam na chłopaka. Wyraźnie było widać, że czeka aż odpowiem na kolejne pytania. - Co do zabicia człowieka... jeśli mam być szczera, to wiadomo, jest to poczucie winy, że mogłam komuś odebrać rodzinę, ale zrobiłam to, żeby chronić swoich bliskich. Nie wiem do końca co o tym myśleć. Ale nie zamierzam też nad tym rozmyślać. Życia mu nie zwrócę, a są ważniejsze sprawy godne uwagi. Mam plan jak się stąd wydostać i jest w nim ujęta też opcja ewentualnej walki z kolejnymi ludźmi. - powiedziałam ziewając.

- Mam jeszcze jedno pytanie. - powiedział, wyraźnie zaintrygowany moją wypowiedzią.

- Dawaj.- westchnęłam.

- Mówiłaś, że dwa lata temu motor zderzył się z ciężarówką, no ale przecież sam nie jechał. Co się stało? - spytał. *Nie no kurwa Einstein! "...Ale przecież sam nie jechał..." On jest taki głupi, czy tylko udaje!?*

- Nie mogłam spać. Stwierdziłam, że pojeżdżę sobie po lesie. Musze przyznać, że trochę mnie nie było. Kolo 10 - 11 stwierdziłam, że czas już wracać. Ulice były jeszcze puste, więc przyspieszyłam, nagle zza rogu wyjechała ciężarówka. Oboje zaczęliśmy hamować, ale było za późno. Jedyne co pamiętam po tym, to białe światło, huk i okropny ból. Byłam w śpiączce przez prawie dwa lata. Dość niedawno się obudziłam, a już znowu wpakował się w kłopoty. Chłopaki kiedyś mnie za to zabiją. - skończyłam opowiadać i spojrzałam na chłopaka - Ty mnie już zasypałeś pytaniami, to teraz moja kolej. - stwierdziłam.

- Słucham uważnie. - powiedział, szczerząc się.

- Ile masz lat?- zadałam pierwsze pytanie. Chciałam najpierw dowiedzieć się czegoś bezpośrednio o jego osobie.

- 20. - odparł wyluzowany.

- Nie wyglądasz. - spojrzałam na niego badawczo.

- Dzięki. - powiedział ze śmiechem.

- Jak masz na imię już wiem, więc nazwisko.

- Zadajesz pytania jakbyś była z FBI. – zaśmiał się. - McMullan.

- Skąd jesteś?

- Peawanuck, taka dziura w Ontario.

- Przeprowadziłeś się z Kanady w Bieszczady? Co cię napadło? – spytałam zaskoczona.

- Tak wyszło...

- Dlaczego cię porwali? - w sumie, to było ciekawe. Gdy zadałam to pytanie cały się spiął. *Jest coraz ciekawiej!*

- Mam z nimi pewne porachunki dotyczące mojej rodziny. - powiedział.

- Okej. - stwierdziłam, że nie będę drążyć dalej tego tematu, bo widziałam, że nie jest to dla niego przyjemne.

- I co to tyle twoich pytań? – spytał zadziornie.

- Ok. Sam chciałeś. Czym się interesujesz? Masz tatuaż? Dlaczego nas nie zabiłeś? Czemu jesteś taki miły? - zadałam pytania najbardziej mnie interesujące.

- Interesuje się podobnie jak ty motoryzacją. Tak, mam tatuaż ciągnący się po prawie całych plecach i ramieniu, który sam projektowałem. Może kiedyś ci pokaże? – powiedział uśmiechając się. *Maja nie! Opanuj się!* - W sumie sam nie wiem czemu jestem taki miły. Pomogłaś mi co było miłą odmianą bo zawsze wszyscy zachowywali się tak jak twoja przyjaciółka Karolina, tak? - przerwał by się upewnić.

- Tak. - odparłam.

- A czasami i gorzej. Dla ciebie jako jedynej osoby z tej grupy jestem miły, bo mi pomogłaś. Poza tym, jesteś inna niż wszyscy... - tu skończył swoją wypowiedź ziewając.

- Chyba czas już też iść spać, nie uważasz? - spytałam, spoglądając na niego.

- Tak. - powiedział, po czym przysunął się jeszcze bardziej i objął mnie ramieniem. Nie miałam już siły dyskutować, więc pozwoliłam mu na to.

- Dobranoc księżniczko. - wyszeptał mi do ucha. *Bosz co ja robię ze swoim życiem? Tak nie powinno być.*

- Dobranoc Jack. - odpowiedziałam również szeptem. *Ciekawe co u chłopaków* Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam...

----------------------------------------

Caleb Hyles and Jonathan Young – Whispers In the Dark (SKILLET) cover

Mam nadzieję, że  rozdział wam się podoba chociaż według mnie wyszedł trochę słabo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top