# 83 Złe wieści

*Nathan*

Maja od pamiętnego dnia gdzie zabiła Weronikę jest nieprzytomna. Dzisiaj zaczyna się drugi tydzień kiedy bez ruchu leży w szpitalu. Przez pierwsze dwa dni lekarze mówili, że to normalne z powodu dużego wyczerpania organizmu i licznych ran ale teraz... już nie są tego tacy pewni. Wczoraj wieczorem Isaac'owi udało się mnie wygonić do domu. Obiecał, że przy niej zostanie, a ja mam iść się ogarnąć, wyspać i coś zjeść. Właśnie kierowałem się w stronę sali 127 w której leżała Maja kiedy drogę zagrodził mi lekarz.

- Panie O'Conor można na słówko? – spytał. Pokiwałem twierdząco głową i ruszyła za nim do gabinetu. Lekarz zamknął za nami drzwi i zajął miejsce za biurkiem. Nie odzywał się przez dłuższy czas co zaczynało mnie irytować.

- Mógłby Pan powiedzieć o co chodzi bo trochę mi się spieszy. – warknąłem zwracając na siebie uwagę mężczyzny. Starszy Pan z siwymi włosami w okularach podał mi jakiś papier. Spojrzałem na niego pytająco nie wiedząc co ja mam niby z tego świstka przeczytać.

- Od tygodnia nie ma żadnego pozytywnego odzewu. Wręcz przeciwnie. Mimo operacji i podawania silnych leków organizm słabnie.

- Co ma Pan na myśli?

- Jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin jej stan się nie poprawi... odłączamy ją. Przykro mi. Trzeba się przygotować na najgorsze. Nie wiemy ile organizm wytrzyma bez wspomagania. – oznajmił wstając od biurka. – Przepraszam ale pacjenci wzywają. – powiedział i wyszedł zamykając za sobą gabinet. Tak jak wyszedłem z pokoju tak stałem jak wmurowany w podłogę. Byłem załamany słowami lekarza. Miłość mojego życia mogła umrzeć już jutro, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Teraz było mi już wszystko jedno co mówią, zrobią albo pomyślą inni. Chciałem być z nią mimo wszystko. Jeśli ona umrze... .

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Isaac'a wychodzącego z sali. Spojrzał na mnie pytająco i niepewnie podszedł bliżej kładąc mi rękę na ramieniu.

- Wszystko okej? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. – próbował rozluźnić atmosferę ale niestety nie było mi teraz na żarty.

- Musi... musi jej się poprawić... dzisiaj. Inaczej ją odłączą. – zaszlochałem opierając głowę na jego ramieniu. Chłopak przez dłuższą chwilę nic nie odpowiedział tylko położył mi rękę na plecach.

- Nath... Będzie dobrze. Znam ją bardzo długo, z resztą tak samo jak ty. Mogę cię zapewnić, że wychodziła z nie jednej afery i tu nie będzie inaczej. Obudzi się. Zobaczysz. – zapewnił mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Trochę mi ulżyło ale ciągle obawiałem się najgorszego. *Co jeśli to tylko złudna nadzieja, że się obudzi?*

Siedzieliśmy z Isaac'iem w sali Mai każdy pogrążony we własnych myślach. Lekarz przeglądał coś w papierach, a pielęgniarka zmieniała kroplówkę i poprawiała coś co dziewczyna miała podłączone do nadgarstka kiedy nagle odskoczyła piszcząc. Oboje z Isaac'iem jak na zawołanie poderwaliśmy się z miejsc podchodząc do łóżka.

- Co ci się stało Petunio? – spytał zdziwiony lekarz.

- Ona mnie złapała! Niech Pan zobaczy! – pielęgniarka pokazała doktorowi rękę na której na nadgarstku widniały dwa dość głębie zadrapania z których zaczynała ciec krew. Lekarz był tak samo zdziwiony jak my ale to był dopiero początek. Nie wiedziałem co się dzieje. Jej oddech stał się ciężki i łapczywy jakby się dusiła. Zaczęła się szamotać i wyrywać ale pasy którymi przypięła ją niedawno pielęgniarka póki co jej to uniemożliwiały.

- Nathan. Trzeba ich stąd wyprowadzić. – mruknął do mnie Isaac wskazując głową na pielęgniarki i lekarza. Na początku nie wiedziałem o co mu chodzi ale kiedy poczułem na dłoni ciepłą ciecz dotarło do mnie, że zaczyna się przemieniać, a to co spływa mi po ręce to krew z jej dłoni do której zapewne wbiły się pazury. Szybko obróciłem się do lekarzy i zacząłem im coś wmawiać i tłumaczyć mając nadzieje, że w końcu wyjdą zanim będzie za późno. Kątem oka widziałem jak Isaac wystukiwał coś w komórce.

*Przemek*

Isaac napisał do nas, że pilnie potrzebna im pomoc bo Maja zaraz się przemieni na oczach lekarzy. Razem z Thomas'em, Jack'iem, Remkiem, Karolem, Szymonem i Florkiem siedzieliśmy w kawiarni obok szpitala rozmawiając o pierdołach. Na początku chciałem poruszyć temat listu od Kuby ale ciągle nie mogłem się na to zebrać. Chłopaki musieli nam wytłumaczyć co się dzieło w ostatnim czasie. Byłem na siebie zły, ze tak bardzo ją zaniedbałem.

- To co robimy? Trzeba działać i to już! – odezwał się Remek.

- Mam pomysł. Głupi ale powinien zadziałać. – stwierdził Karol odchodząc od stołu. Zerwaliśmy się i ruszyliśmy za nim.

- No to nas olśnij z łaski swojej! – zawołał za nim Florek. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na nas z chytrym uśmiechem.

*Isaac*

Razem z młodym próbowaliśmy na wszystkie możliwe sposoby pozbyć się z sali tych upierdliwych ludzi. Niestety na marne. Szli w zaparte, że nie mogą opuścić sali póki Mai się nie poprawi, a jakby tego było mało aparatura do niej podłączona zaczęła wariować. Skłaniałem się coraz bardziej ku temu by pozbyć się ich stąd siłą, a kiedy już miąłem to zrobić do sali wpadły dwa wilki i zaczęły szarpać lekarza i pielęgniarki za nogawki. Po chwili pobiegły w dwie różne strony, a personel medyczny za nimi. Zanim się otrząsnąłem z tego co się tu przed sekundą wydarzyło do sali wpadł Karol i Jack zamykając za sobą drzwi.

- Co tu się dzieję?! – moje pytanie uprzedził Nathan.

- JEGO – Jack wskazał oskarżycielsko palcem na Karola. – spytaj.

- Czego chcesz, to był pierwszy plan który mi przyszedł do głowy! Zawsze mogliście się nie zgodzić! – Karol wrzasnął na Jack'a, a ten się zamknął. Wygląda na to, że chłopak miał rację. – Remek i Thomas zajmują się monitoringiem, a reszta gania na czterech łapach po szpitalu skupiając na sobie jak największą uwagę.

Chciałem jeszcze o coś spytać ale w tym momencie wszystkie piszczące pikające maszyny się zatrzymały a na kardiomonitorze* pojawiła się linia ciągła. Wszystkie światła w pomieszczeniu jak i niektóre na korytarzu zgasły. I nagle stało się coś czego nie był bym sobie w stanie nawet wyobrazić. Maja rycząc i pokazując kły zarwała się od pozycji siedzącej zrywając tym samym pasy przytrzymujące ją. W ciemności bardzo dobrze było widać jej czerwone błyszczące oczy i białe kły od których odbijało się słabe światło z korytarza.

W uszach piszczało mi niemiłosiernie. Tak szybko jak wszystko się zaczęło tak i skończyło. Kardiomonitor znowu zaczął miarowo pikać, a w pomieszczeniu zapaliło się światło. Maja schowała kły i pazury, a jej oczy zgasły i znów przybrały naturalna barwę. Dziewczyna opadłą ciężko z powrotem na materac tym razem z otwartymi oczami. Razem z chłopakami podeszliśmy bliżej. Zauważyłem, że z ucha Nathan'a cieknie krew. Stał najbliżej kiedy Maja ryknęła ale wydawał się tym w ogóle nie przejmować.

- Maja... - Nathan stał pochylony nad dziewczyną, jego głos się załamywał, a ręce trzęsły. Maja nie dała mu powiedzieć nic więcej. Złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie namiętnie całując. Razem z chłopakami spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem i po cichu wyszliśmy z sali. Jak na zawołanie koło nas pojawił się lekarz chcąc wejść do środka ale zagrodziłem mu ręką drogę.

- Nie teraz. Niech Pan przyjdzie później. Mogę zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. – mężczyzna kiwnął głową ale oczywiście musiał zobaczyć co dzieje się w środku. Lekko uchylił drzwi, uśmiechną się i odszedł.

-------------------------------------------

Piotr Szumlas – Priscilla's Song (from The Witcher 3)

*Kardiomonitor – specjalistyczne urządzenie medyczne przeznaczone do ciągłego monitorowania parametrów życiowych pacjenta. Stosuje się go w większości oddziałów szpitalnych, w prywatnych klinikach, domach opieki, zakładach opiekuńczo-leczniczych, przychodniach, ratownictwie medycznym i innych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top