# 68 Nie! 3/5
*Maja*
Staliśmy przed płonącym domem nie wiedząc do końca co robić. W pewnym momencie Kamil wyrwał się Nathan'owi i ruszył biegiem do płonącego budynku.
- Kamil stój! - wszyscy zawołaliśmy w tym samym momencie. Nie myśląc wiele ruszyłam z nim. Po kilku sekundach zorientowałam się, że nie tylko ja. Obok mnie biegł Nath.
- Zwariowałeś! - nie tyle zapytałam co stwierdziłam.
- Oboje zwariowaliśmy! - stwierdził z uśmiechem który po jego wypowiedzi pojawił się również na mojej twarzy. Wśród tych kłębów dymu i płomieni zobaczyłam Kamila przewracającego się na ziemie. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Usłyszałam syreny na zewnątrz. Chciałam podejść do Kamila ale kiedy już byłam jakiś metr od niego coś gruchnęło. Nathan natychmiast złapał mnie i odciągnął do tyłu, a strop nad miejscem gdzie przed chwilą stałam, a w którym ciągle leżał Kamil zawalił się.
Chyba jeszcze nigdy w życiu przez moje ciało nie przeleciało tyle emocji w jednym momencie. Najpierw poczułam się wypompowana z jakichkolwiek emocji. Potem pojawił się strach, smutek i gniew.... przede wszystkim gniew.
Słyszałam strażaków wchodzących do budynku ale nie miało to dla mnie teraz najmniejszego znaczenia. Wyrwałam się Nathan'owi i zaczęłam odgarniać gruzy nieźle haratając sobie przy tym ręce. Nie wiem ile to trwało, powoli wszystko mi się rozmazywało i zaczynało brakować czystego powietrza nie wspominając o temperaturze panującej na około. Poczułam jak ktoś mnie podnosi. Usiłowałam się mu wyrwać ale po chwili zrezygnowałam wiedząc, że i tak przegram. Mężczyzna wyprowadził mnie z budynku i posadził koło wozu strażackiego. Nie zdążyłam nawet mrugnąć jak obok mnie pojawili się inni.
*Nathan*
Strażacy wyprowadzili mnie z budynku chwile po zawaleniu się dachu. Posadzili mnie kiło karetki i jeden z ratowników podał mi tlen. Po chwili podziękowałem za pomoc mówiąc, że czuje się już znacznie lepiej co oczywiście było kłamstwem. Może i z moim ciałem było lepiej ale wszystkie emocje kłębiły się i rozsadzały mnie od środka. Przede wszystkim strach. Strach o Wiktorię i Maje której już od kilkunastu minut nie widziałem bo strażacy jeszcze jej nie wyprowadzili. Miałem cichą nadzieję, że Kamil żyje ale nie mogłem się oszukiwać. Żeby przeżył musiał by stać się jakiś cud! Jeśli chodzi o Wiktorię to mimo wszystko byłem trochę spokojniejszy. Mogła uciec póki pożar był jeszcze mały albo w ogóle mogło jej jeszcze nie być w domu.
- Nathan! Co się tam stało? Gdzie do cholery jasnej jest Maja i Kamil!? - zawołał Sebastian podbiegając do mnie i ciągnąc w kierunku auta. Gdy byliśmy już w środku spotkałem się jeszcze z pytającym i przerażonym wzrokiem Ani. Była młoda. Znacznie za młoda.
- N..nie wiem... . Strażacy jeszcze nie wyciągnęli jej ze środka, a Kamila.... Kamila przygniótł dach. - mówiąc to mój głos drżał, nie patrzyłem im w oczy. Nie umiałem. Sam ledwo powstrzymywałem się od wybuchnięcia płaczem. Ze strony obojga usłyszałem jedynie ciche „Jezu..." i po chwili płacz dziewczyny.
Coś kazało mi spojrzeć w stlone wozów strażackich. Była tam. Jeden z ratowników właśnie podawał jej maskę z tlenem. Wyskoczyłem z auta i prawie biegiem ruszyłem w jej kierunku. Nie minęła sekunda kiedy siedziałem już obok niej i przytulałem do siebie. Dziewczyna nie odzywała się. Patrzyła na swoje ręce które były całe w ranach i krwi, co jakiś czas przenosząc wzrok na płonący budynek. Po jakiś pięciu minutach zdjęła maskę. Oddychała już normalnie co jakiś czas pokasłując.
Ania i Seba siedzą w aucie bo według nich zdyb duża ilość dymu mogła by zagrozić dziecku. *W sumie maja racje.* Razem z Mają poderwaliśmy się na równe nogi kiedy usłyszeliśmy trzask drzwi karetki. To znaczyło jedno... *Wyciągnęli go.*
- Co z nim? - zapytała ratownika który akurat szedł na miejsce kierowcy. Mężczyzna nic nie odpowiedział, a jedynie spuścił wzrok i powoli pokręcił głową. Nie jestem w stanie opisać co wtedy czułem, a już na pewno nie to co czuła Maja. Dziewczyna spuściła głowę zamykając oczy i zaciskając pięści. Po chwili zaczęła drżeć. Podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie zamykając w szczelnym uścisku który od razu został odwzajemniony. Gładziłem ją po plecach próbując uspokoić gdy usłyszałem, że zaczęła szlochać. Wiedziałem jak teraz to będzie wyglądać. Póki co jest względnie spokojna ale kiedy znajdzie się w domu i dotrze do niej, że to prawda... będzie źle.
- Chodź, nic tu po nas. Wracamy do domu. – szepnąłem jej na ucho próbując opanować łamiący się głos. Nie dałem już rady, zacząłem płakać. Ona jedynie lekko pokiwała głową i oboje ruszyliśmy w stronę jej auta. Gdy Maja siedziała już w środku i przekazała mi kluczyki podszedł do mnie Sebastian.
- Co z nim? - zapytał. Nie potrafiło mi to przejść przez gardło. Spuściłem głowę i ruszyłem na drugą stronę auta. Otworzyłem drzwi i zanim wsiadłem spojrzałem na Sebastiana który już doskonale wiedział co miałem na myśli. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy.
Byliśmy już na skraju lasu kiedy Maja kazała mi się zatrzymać. Zrobiłem to o co prosiła. Zjechałem na pobocze i wyłączyłem silnik.
- Poczekaj tu, muszę cośjeszcze załatwić. Niedługo wrócę. - powiedziała zamykając za sobą drzwi. Niezdarzyłem nawet zaprotestować bo dziewczyna już zniknęła między drzewami
-------------------------------------
Big Time Rush - Worldwide
Tak wygląda 3 rozdział naszego maratonu.
Mamy pierwszego trupa w książce. Zapalny znicze dla Kamila który zginął za miłość (*)
Next. 13.oo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top