# 61 Wspomnienie.

Właśnie wyszłam ze szpitala. Florek postanowił skorzystać z chwili wolnego i jeszcze został. Niestety mnie gonił czas który oczywiście płynie najszybciej w momencie, kiedy najlepiej by było gdyby się zatrzymał.

Westchnęłam głośnio i już miałam odjeżdżać z pod szpitala kiedy mój telefon rozdzwonił się na dobre. Od prawie godziny go ignorowałam bo osobą która dzwoniła był nie kto inny jak Kuba, a z nim na chwilę obecną nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać. Odrzuciłam kolejne połączenie wnerwiona tym, że nagle zaczął się tak interesować co się dzieje. Miałam miło spędzić wieczór z przyjaciółmi, a nie zastanawiać się co on tak naprawdę robi. Na teraz wiedziałam jedno. Moje zaufanie do niego porządnie spadło. Założyłam kask i ruszyłam z piskiem opon do domu bo uświadomiłam sobie, że jestem spóźniona. *No super jeszcze tego brakowało!*

Byłam już porządnie wkurwiona kiedy nawet nie w połowie drogi okazało się , że był jakiś wypadek i korek ciągnie się kilometrami. Przez to całe zamieszanie zapomniałam, że przecież jestem na crossie! Motocyklu stworzonym do jazdy w terenie! Szybko skręciłam w las prawie wpadając pod samochód.... znowu. Kierowca zaczął na mnie trąbić i drzeć ryja, że mi chyba życie niemiłe, jestem nieodpowiedzialna, głupia itd. W odpowiedzi zobaczył jedynie mój środkowy palec. *Stary buc...*

Jechałam przez las z zawrotną prędkością nie zwracając uwagi na nic. Pędziłam i nic ale to dosłownie NIC nie mogło mnie w tej chwili przywrócić na ziemię..... tak mi się zdawało. Nagle zza krzaków wyskoczył wielki brązowy wilk i stanął jak wryty na środku ścieżki widząc, że jadę prosto na niego. W ostatniej chwili odbiłam w bok wjeżdżając na.... sama nie wiem co bo byłam bardziej zajęta opanowaniem maszyny. Udało mi się zatrzymać całkiem spory kawałek dalej ale kiedy się odwróciłam po zwierzęciu nie było nawet śladu. Nagle przez moją głowę przeszedł dość silny strumień bólu, a mi przypomniało się coś z czasów, o których tak usilnie próbowałam zapomnieć.

~**~

- Maja, Przemek macie gości! – z kuchni dobiegł ich głos rodzicielki. Razem z bratem pognali na dół przepychając się po drodze jak przystało na prawdziwe rodzeństwo. Na dole czekali na nich ich przyjaciele. Przywitali się z każdym, po kolei Marta, Krzysiek, Wojtek. Gdy dziewczyna oderwała się już od przyjaciół coś do niej dotarło. *Ich powinna być czwórka!*

- Gdzie macie Nath'a? – zapytała przyjaciółkę której reakcja od razu wzbudziła jej ciekawość. Całą ekipa wymieniła ze sobą znaczące spojrzenia, a po chwili na twarzach wszystkich pojawił się taki banan, że szkoda gadać. Wiedziała jedno *Oni coś kombinują.* Po chwili poczuła jak ktoś przytula ją od tyłu i jedną ręką zasłania oczy.

- Zgadnij kto to? – wychrypiał prosto do jej ucha. Czuła na karku jego ciepły oddech, a klatka piersiowa unosząca się w spokojnym tempie przy każdym kolejnym wdechu stykała się z jej plecami. Uśmiechnęła się pod nosem. Wszędzie poznała by ten głos i perfumy... Nathan.

- Właśnie o ciebie pytałam głupku. – powiedziała odwracając się przodem do niego, a ich spojrzenia się skrzyżowały. Ich twarze dzieliła tak mała odległość, że gdyby tylko któreś z nich się pochyliło zmniejszyło by ją do zera. Przez głowę dziewczyny przeleciała myśl, że w sumie mogło by jej nie być... co kilka razy „przypadkiem" się już zdarzyło.

- Też się cieszę, że cię widzę księżniczko. – powiedział całując ją w czoło. Większość ludzi mogła by uznać ich wtedy za parę, ale nią nie byli.

Zapewne stali by tak jeszcze długo gdyby nie „cudowny" Przemek który podszedł do Nathana z pozornym zamiarem przywitania się z kumplem ale dziewczyna wiedziała co miał tak naprawdę na celu. W końcu była jego siostrą i gdy tylko jakiś chłopak się do niej zbliżał to Przemek zmieniał się w taką, jak to często mówił jeden ze znajomych chłopaka z którym dziewczyna miała już okazje się spotkać, co oczywiście nie spotkało się z aprobatą brata, starą teściową. Niby taka milutka ale jak przyjdzie co do czego to strach się bać. Podobnie było też w przypadki Nath'a ale na szczęście w stosunku do niego Przemek był milszy i bardziej cierpliwy.

- Siema stary. Co tam? – zapytał jak gdyby nigdy nic, a obok nich od razu pojawiła się reszta paczki.

- Siema, a u mnie dobrze. Dzisiaj porywam ci na chwilę siostrę. – stwierdził z uśmiechem. Rodzeństwo spojrzało na niego pytająco chodź w oczach Przemka widać było również ostrzeżenie.

- Tak. Więc my zabieramy Przemka i spadamy. – stwierdził Krzysiek łapiąc jej brata za ramię i odciągając tak żeby nikt nie zauważył. Dziewczyna dziękowała mu za to w myślach bo znając swojego brata była pewna, że wymyślił by coś żeby tylko nie została z Nathan'em sama. Marta przechodząc koło niej powiedziała ciche „Miłej zabawy gołąbeczki." Za co na odchodne dostała od dziewczyny w ramię. Po chwili gdy już wszyscy zniknęli za zakrętem razem z Nathan'em wybuchnęli śmiechem.

- Myślałem, że Przemek zabije mnie wzrokiem. – stwierdził cały czas się śmiejąc. *Jaki on ma cudowny uśmiech i... Maja ogarnij się!* Dziewczyna nie wiedziała co się z nią dzieje. Od jakiegoś czasu im dłużej przebywała w towarzystwie Nathan'a tym dziwniejsze było jej zachowanie.

Ku jej zaskoczeniu nie zostali oni u niej ani nie poszli do parku, czy do niego. Chłopak prowadził ją w dobrze znane jej miejsce ale on nie mógł o tym wiedzieć. Szli do starego opuszczonego domu w środku lasu. Maja znalazła to miejsce z bratem podczas jednej z pierwszych pełni, kiedy nie mogli zostać w domu ale włóczenie się po lesie też nie wchodziło w rachubę. Na początku w budynku nie było nic. Z czasem rodzeństwo zaczęło tam znosić różne rzeczy. Jakieś szafki, stare kanapy i fotele czy jakieś pierdoły do zabawy jako wilki. Ciekawiło ją skąd Nath znał to miejsce. Póki co musiała udawać, że wcale nie wie gdzie się kierują by nie wzbudzić w chłopaku niepotrzebnych podejrzeń.

- Gdzie idziemy? – zapytała jak najbardziej naturalnie. Chłopak stanął gwałtownie w miejscu przez co wpadła na niego. Nath uniósł jedną ręką jej podbródek, zmuszając ją tym samym by spojrzała mu w oczy. I już wiedziała. *No to po mnie.*

- Mi się wydaje, że kto jak kto ale ty dobrze wiesz gdzie idziemy. – wymruczał przysuwając się jeszcze bliżej. Odległość ciągle się zmieszała i kiedy dzieliły ich już milimetry... usłyszeli warczenie. Dziewczyna odsunęła się kawałek na co chłopak jęknął z dezaprobatą. Spojrzała za chłopaka, a jej mózg zaczął działać na najwyższych obrotach. W odległości może pięciu metrów za Nathan'em stał wielki czarny wilk. Chłopak też się odwrócił i stanął jak wryty. Przez chwilę w głowie Mai urodził się pomysł, żeby po prostu zacząć biec ale Nath to nie ona. On nie był wilkiem co niestety dawało bestii przed nimi przewagę. Drugim pomysłem było kazanie chłopakowi uciekać i zatrzymanie wilka ale on by się na to w życiu nie zgodził. Decyzję trzeba było podjąć jak najszybciej bo wilk był coraz bliżej.

- Na mój znak biegnij do chaty.

- Co? – zapytał ale nie było czasu na tłumaczenie całego plany.

- Teraz! – Dziewczyna schyliła się po kamień leżący najbliżej i rzuciła nim prosto w pysk wilka. Usłyszeli skomlenie ale żadne nie miało teraz czasu na sprawdzanie jego stanu.

Dziewczyna chwyciła Nathan'a, który w dalszym ciągu stał osłupiały, za rękę i zaczęła biec w stronę starej chaty. Jak na człowieka jej towarzysz biegł zaskakująco szybko i zwinnie omijał przeszkody. Po paru minutach byli na miejscu. Wpadli do środka z takim impetem, że drzwi odbiły się od ściany i same zamknęły. Nie zwalniając tempa para pognała na górę do jednego z bardziej ogarniętych pokoi. Kiedy tylko oboje znaleźli się w środku Nathan zatrzasnął drzwi i zamknął je na klucz. Maja oparła się plecami o tył kanapy stojącej za nią, a Nathan o drzwi. Stali tak dłuższą chwilę normując oddech ale kiedy dziewczyna podniosła wzrok na przyjaciela na chwilę zapomniała jak się oddycha. Przed nią nie stał Nathan... znaczy stał ale... nie jako człowiek. W odległości może metra siedział wielki brązowy wilk.

- Ooo... Nath. To by dużo wyjaśniało. – zaśmiała się kucając naprzeciw niego. Mimo, że był wilkiem widziała zdziwienie w jego oczach które spotęgowało się gdy zaczęła się śmiać. Po chwili zrobiła coś co de facto nie powinno mieć miejsca. Przemieniła się.

Po dłuższym czasie przemienili się z powrotem w ludzi.

- No powiem ci, że czegoś takiego się nie spodziewa... - nie dane jej było dokończyć bo Nathan jednym krokiem zmniejszył odległość dzielącą ich do zera. Przyciągnął ją do siebie i zaczął całować.


~**~

Owe wspomnienie przeleciało przez moją głowę niczym burza, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. *Może gdyby nie ten wypadek dzisiaj bylibyśmy parą?* Fakt, że obecne życie też było fajne. Poznałam wielu ludzi i wiele się nauczyłam ale czy to wszystko było tego warte? Strata rodziny, przyjaciół, domu, zamknięcie w domu dziecka... a z drugiej strony poznanie tylu fajnych ludzi, zostanie ciocią, odnalezienie części rodziny... . Niestety czasu już nie cofnę. Nie zmienię tego co było. Muszę żyć tu i teraz bo to robi mi najlepiej. Nie poddawałam się przed wypadkiem, nie poddałam się w domu dziecka i nie poddam się też teraz. Nie ma takiej opcji.


-----------------------------------------

Demi Lovato – This Is Me (from Camp Rock)

Mamy kolejny rozdział! 🎉 🎉 🎉

Ja nie wieże, że to już 61. 😍

Dzisiejszy rozdział taki typowo wspominkowy. Chciałem go podzielić na 2 ale stwierdziłam, że lepiej będzie jak to wspomnienie będzie w jednym.

Piszcie co myślicie! 😉

Paaa! 😍 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top