# 46 Podwójne omdlenie! 2/3

*Maja*

Wszyscy już są. Tak jak myślałam, Seba przyszedł z Anią. Rozmawiałam już z nimi oraz z Wiki i Kamilem gratulując zostania rodzicami. Ciągle to do mnie jakoś nie dociera, ale taka prawda. Obecnie rozmawiam z Florianem, ale cały czas mam na oku Paulinę i Dezego. Rzeczywiście zachowują się dość dziwnie. W pewnym momencie Dezy wszystkich uciszył co spotkało się z niemałym zaskoczeniem wszystkich obecnych.

- Co oni kombinują? - wyszeptał mi do ucha Florek.

- Nie mam pojęcia. - odparłam równie cicho.

- Florian...Maja... - zaczął Dezy, ale dalsza część miała problem przejść mu przez gardło. Widziałam jak łapią się z Pauliną za ręce. Spojrzenia wszystkich skierowały się na nas, a ja wymieniłam z Florianem zaniepokojone spojrzenia, gdy Dezy z Pauliną podeszli bliżej.

- Czy...zgodzicie się...zostać... - Dezy znowu zaczął, ale nie dokończył. Patrzyliśmy się na siebie nawzajem wystraszonymi spojrzeniami.

- Chrzestnymi naszego dziecka. - wykrztusiła Paulina. Spojrzałam na Florka, który był teraz biały jak ściana. Z Resztą podobnie jak ja. Poczułam, że tracę grunt pod nogami. Tego było już za wiele.

*Florian*

Gdy to usłyszałem zrobiło mi się słabo. *Przecież on nie jest nawet pełnoletni!* Zobaczyłem jak Maja leci do tyłu, ale na szczęście Michał, który stał za nią złapał ja w ostatnim momencie. Poczułem jak też słabnę. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Zemdlałem.

*Dezy*

Oboje zemdleli! Kuba z Remkiem próbują ocucić Maję, a Szymon z Karolem mojego brata. Obstawiałem wszystkie możliwe zakończenia, nawet, że nie będą chcieli nas widzieć, no ale to? Przecież oni wyglądali jakby dostali zawału! Reszta stoi nie wiedząc co ze sobą zrobić. Rodzice Przemka jak i dziadkowie Kuby usiedli przy stole. Nimi chyba też to mocno wstrząsnęło, ale na szczęście nie tak jak tą dwójką! Wiem, że Ania i Wiki też spodobają się dzieci, a teraz jeszcze my się do tego dołożyliśmy. Z jednej strony nie dziwię się ich reakcji, a z drugiej w życiu bym się takiej nie spodziewał!

Po piętnastu minutach, gdy przyjechało pogotowie wezwane przez dziadków Kuby, udało im się ocucić mojego brata i Maję. Jeśli pójdzie tak dalej to dziewczyna będzie chodzić z lekarzem u boku. Oboje jak tylko się ocknęli, bez słowa wyszli do ogrodu. O czymś rozmawiali, ale nie mam pojęcia o czym, bo zostaliśmy zasypani miliardem pytań od całej reszty.

*Maja*

Na tarasie nie mogliśmy usiedzieć w miejscu, więc po chwili razem z Florkiem łaziłam w te i z powrotem.

- I co teraz? - zapytałam po dłuższej chwili milczenia.

- Nie mam pojęcia....oni mają dopiero 17 lat! Plus, do tego jeszcze dziecko może być...no wiesz....takie jak my, a Paulina nic o tym nie wie. To się źle skończy. - odparł załamany. Nie chciałam przyznawać mu racji co do tego, ale sama nie wierzyłam, że to będzie miało dobre zakończenie.

- Sama już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Wika, Ania... teraz jeszcze oni. Co im się kurwa wszystkim stało! Jakieś zbiorowe zawieszenie mózgu?! - zaczęłam się denerwować. *Niech ktoś mi wytłumaczy co to kuźwa ma być?!*

- Też się nad tym zastanawiam. - odparł Florek. Nie miałam wątpliwości co do tego, że rozmowa, która nas z nimi czeka nie będzie ani łatwa, ani przyjemna.

- Ale chociaż wiemy skąd to dziwne zachowanie Dezego. Zgodzę się, tylko jak to będzie wyglądało? Dwójka siedemnastolatków, jeszcze się uczących, z czego ojciec i chrzestni są wilkami. Oni, mieszkający po dwóch stronach kraju... . - usiadłam na ławce, bo zaczęła mnie znowu boleć głowa. – Przynajmniej z Anią i Wiktorią nie będzie takiego problemu.

- Jak z Wiktorią i Anią, co masz na myśli?

- Kamil i Sebastian rozmawiali dzisiaj ze mną, czy nie zgodziła bym się zostać chrzestną dzieciaków. – przyznałam uśmiechając się lekko. Chłopaki uprzedzili mnie, że po pierwsze oboje spodziewają się dzieci, a po drugie, że szukają chrzestnych, więc można powiedzieć, że byłam na to przygotowana. Ale Skowron z Pauliną? Kompletnie z dupy stanęli na środku i spytali się czy zostaniemy chrzestnymi.

- No to nieźle. Ale wracając do młodego... nie wiem. Z jednej strony jestem szczęśliwy, a z drugiej mam ochotę ich udusić. Jak można być tak nie odpowiedzialnym! - we Florku znowu zaczęło się gotować.

- Jak widzisz się da. Uspokój się, bo jeszcze nam wilka na tarasie brakuje. – upomniałam go. Chłopak westchnął głośno i usiadł koło mnie. -To co teraz?

- No zgodzę się, bo co mam zrobić? W końcu to mój brat, tylko nie wiem po kim taki durny. - powiedział i zaczął śmiać się pod nosem.

- To bez wątpienia będą niezapomniane święta. - dodałam i oboje zaczęliśmy się śmiać.

*Kuba*

- Uspokój się stary wszystko będzie dobrze. Zobacz. - wskazałem na Maję i Florka, którzy obecnie śmiali się na tarasie.

- Nie wiem. Widziałeś ich reakcje?! Jeszcze te geny. Co ja mam powiedzieć Paulinie? "No bo wiesz kochanie, jest taka sprawa, jestem wilkołakiem i nasze dziecko prawdopodobnie też...!" - zapytał załamany Dezy.

- Nie mam pojęcia. Chyba lepiej będzie jeżeli w któryś dzień wszyscy się spotkamy i ustalimy jak to rozegrać. W końcu my też jesteśmy w to wmieszani. - powiedziałem. Nie miałem zamiaru go jakoś bardo pocieszać, bo rzeczywiście sytuacja wygląda nieciekawie.

Po upływie około godziny, do domu wróciła Maja z Florianem. Nie zwracali uwagi na nikogo tylko skierowali się prosto do Dezego i Pauliny. Z ich wyrazu twarzy oprócz powagi nie można było nic wyczytać. Wszyscy zamilkli, nawet Filip, co było cudem!

- Posłuchajcie my... . - zaczął Dezy, ale nie dane mu było dokończyć.

- Cicho młody. - odparł niezbyt przyjemnym tonem Florek.

- Oboje to przemyśleliśmy i zgadzamy się zostać chrzestnymi waszego dziecka. - powiedziała spokojnie Maja, ale wiem, że w środku cała się gotowała.

- Ale bez wątpienia parę rzeczy musicie wyjaśnić. - odparł starszy Skowron.

- Ale to już nie dzisiaj. - powiedziała Maja, z lekkim uśmiechem kręcąc głową.

- No to co? Gratulujemy zostania rodzicami! - wykrzyczał Florek i przytulił oboje, a w jego ślady poszła Maja. Wszyscy zaczęli klaskać i robić zdjęci,a aż w pewnym momencie odezwał się Filip.

- Ja też chcę być wujkiem! Kuba ile mam czekać?! Chcę już! - zawołał na całe gardło Filip stojący na środku pokoju. Spojrzałem na moją dziewczynę, a potem szybko na resztę, która cudem jeszcze nie wybuchła śmiechem, ale po chwili to się zmieniło i wszyscy płakali ze śmiechu oprócz młodego, który nie wiedział o co chodzi. Mnie ciągle męczy pytanie czy zrobić to dzisiaj, czy zaczekać. Postanowiłem pogadać z chłopakami. Zgarnąłem ich wszystkich na taras i zapytałem o zdanie.

- Próbuj najwyżej znowu zadzwonimy po pogotowie. - zaśmiał się Jack.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Ona wczoraj wyszła ze szpitala, a informacji już dostała tyle co przez rok! - powiedział Przemek. *ON MYŚLI! Nie wierzę....*

- Mam super pomysł, który najlepiej się sprawdzi. - powiedział po chwili Remik.

- Czyli.....- zacząłem gdy nie słyszałem odpowiedzi.

- Razem z Szymonem zagrajcie w marynarza. Ty będziesz na tak, a on na nie. Kto wygra tak zrobisz. - odparł Remek jakby to było oczywiste.

- Może jednak zadzwonimy po to pogotowie? Remkowi przydało by się jakieś badanie głowy. - dodał po chwili Florek.

- Wiecie co? Zaryzykuję..., ale zrobimy tak... .

----------------------------------------

Ross Lynch – Chasin' the Beat of My Heart (from Austin & Ally)

Robi się coraz ciekawiej....

Następna część o 18.00!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top