#22 Cud jakiś!
Po około dwudziestu minutach udało nam się w końcu zebrać. Po namowie moich przyjaciół zgodziliśmy się wziąć tą wiedźmę ze sobą. O dziwo nie było ciężko wydostać się z budynku. Jedyny problem stanowiła brama, ale jakoś daliśmy rade ją otworzyć.
- Co to było?- zapytał Dezy. *Wreszcie się odezwał. Cud jakiś!* Wszyscy skierowaliśmy wzrok w stronę, z której dobiegał hałas.
- Szlag, przyjechali. - powiedział Jack.
- No to cudownie i co ter...!- wrzasnęła Karo, a ja w tej samej sekundzie znalazłam się obok, zasłaniając jej usta dłonią. Tym samym powstrzymując ja od dalszej wypowiedzi.
- Życie ci nie miłe czy jak? Wszyscy macie być cicho. - wyszeptałam.
- Maja chyba już za późno! - krzyknął Seba. Miał rację z budynku wybiegło trzech facetów. Byli wyraźnie wkurwieni.
- W las! Już! Spadamy! - krzyknął Jack.
- A po co? - spytała Karo. "No ja kurwa nie wierzę!*
- Jak chcesz się przekonać to zostań! Ja wolę nie ryzykować spotkania z nimi po raz drugi! - krzyknęłam.
- Oj no dobra. Ale potem wytłumaczysz mi czemu? - powiedziała.
- Widzisz i nie grzmisz kurwa!- warknęłam. Chwilę potem wszyscy biegli przez las. Jack prowadził, bo ponoć już kiedyś tu był. Po prawie godzinie biegu przez las powiedziałam.
- Jack! Stój. Chyba już sobie odpuścili. - powiedziałam zwalniając. Bycie pół wilkiem ma swoje plusy, prawie w ogóle nie odczuwałam zmęczenia.
- Tak. Chyba masz rację. - stwierdził, zatrzymując się.
- Ała moje płuca. - wydyszała Wiki.
- Ja dużo biegam i ćwiczę, ale to była przesada. - powiedział ledwo żywy Kamil.
- Zgadzam się z nim! - wydyszał Seba.
- Jakim cudem wyglądacie jakbyście w ogóle nie byli zmęczeni? - zapytała Paulina siadając na kamieniu. Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć.
- Kondycja. - odpowiedział krótko Jack, za co byłam mu bardzo wdzięczna. *Ale coś tu nie gra. Albo on biega jakieś maratony, albo ma coś do ukrycia.* Z każdą sekundą moje przypuszczenia przybierały na sile, a jeśli to rzeczywiście była prawda, to musieliśmy dotrzeć do domu jak najszybciej się dało.
- Dobra, idziemy dalej. - powiedziałam.
- Co!?- wrzasnęła zdziwiona Karo.
- Błagam...- powiedziała wyraźnie zmęczona Ania.
- Ratunku! - zawołała Paulina.
- Nie! - wolała Wiki.
- Miejcie litość!- błagał Seba.
- Dajcie odpocząć! - prosił Kamil. Dezy nic nie powiedział. Mimo bycia pół wilkiem też był zmęczony. *Muszę powiedzieć Florianowi, żeby z nim trochę poćwiczył.* Spojrzałam na Jack'a a on na mnie. Wzruszyłam ramionami, a on przemówił.
- No dobra, niech wam będzie. Piętnaście minut. - oznajmił i usiadła na przywróconym drzewie.
- Tak! - zawołała Wiki.
- Jest... - powiedzieli zadowoleni z tego faktu Kamil i Seba.
- Dzięki ci Boże! - zawołała Karo.
- Uf... - odetchnęła Ania. Paulina nic nie mówiła, tylko położyła się na ziemi.
- Idę się rozejrzeć. Zaraz wracam. - oznajmiłam Jack'owi.
- Gdzie idziesz? - zapytała Wiki.
- Idę się rozejrzeć po okolicy. Zaraz wracam. - odparłam. *Jakbym mamę słyszała.*
- Ok. - powiedzieli wszyscy.
- A i jeszcze jedno... - obróciłam się z powrotem w ich kierunku.
- Co? – zapytała Ania.
- Nie denerwujcie Jack'a.- powiedziałam i ruszyłam się rozejrzeć.
*Wiki*
Maja poszła i zostawiła nas samych z mordercą.... to znaczy z Jack'iem. Jeśli Karo go wkurzy to chłopaki mogą nie dać rady przemówić mu do rozsądku. Jedyną osobą, przy której on zachowuje się jako tako spokojnie, jest Maja, która przed chwilą poszła. Ale razem pokazali już, że też nie wolno ich denerwować, bo nawet Maja wystawia pazury. Na razie jest spokojny, więc może nie będzie tak źle? Postanowiłam pogadać trochę z Anią. W sumie nic o niej nie wiemy, a informacje na pewno się przydadzą. Poza tym jest najmłodsza z całej tej grupy. Swoją drogą, ciekawie ile ten cały Jack ma lat i gdzie mieszka? *Tego ja się raczej nie dowiem.* Idę do Ani.
- Hej. - powiedział krótko, bo nie bardzo wiedziałem jak zacząć rozmowę.
- Hej...- odpowiedziała, wpatrzona w swoje buty jednak po chwili jej wzrok przeszedł na mnie. - W sumie... to jak się nazywacie?- zapytała. Ok...tym pytaniem mnie lekko zaskoczyła.
- A znasz już kogoś?- zaczęłam.
- Znam. Maja przed chwila poszła, ta co tam siedzi to Karolina, która bez przerwy wszystkich denerwuje, a to Jack. - odpowiedziała dość szybko.
- Tak. Ja jestem Wiki. Tamten chłopak z brązowymi włosami to Kamil, a ten drugi to Seba. Ta dziewczyna umierająca na trawie to Paulina, a obok niej Dezydery. Resztę znasz. - odpowiedziałam wskazując na poszczególne osoby. Spojrzałam na Jack'a, który po chwili wstał i poszedł oznajmiając, że mamy się stąd nie ruszać i być cicho.
- Chłopaki gdzie ten debil polazł? - spytała Karo. *Gdyby on tu teraz był, to źle by się to mogło skończyć. Swoją drogą jest bardzo nerwowy.*
- Poszedł poszukać Mai, bo musimy iść dalej. - oznajmił Kamil.
- Że co!? Ja nigdzie nie idę jestem zmęczona i głodna i...-zaczęła krzyczeć, ale nie dane jej było dokończyć.
- Po pierwsze, bądź ciszej, a po drugie nic ci na to księżniczko nie poradzimy. Więc nie marudzić i nie zanudzaj nas dalszą wypowiedzią. - stwierdził Seba i chwała mu za to.
*Jack*
Okłamałem ich. Wcale nie poszedłem szukać Mai. Gdyby się znali na zegarku zobaczyli by, że nie ma jej dopiero trzy minuty. Musiałem stamtąd iść bo moja wilcza natura nie dawała mi spokoju. Nie było innego wyjścia, musiałem trochę poszaleć po lesie. O nich nie mam co się bać. Nie zauważą mnie, a jak będzie potrzeba ratunku, to ich usłyszę. Większy problem może sprawić Maja która chodzi gdzieś po lesie. Wlazłem w jakieś krzaki upewniając się, że nikt mnie nie widzi i przemienił się w wilka.
Pobiegałem chwile po lesie, aż w końcu podszedłem do rzeki płynącej przez las by się napić. Zacząłem pić gdy nagle usłyszałem trzask łamanych gałęzi. Natychmiast przerwałem i spojrzałem w kierunku z którego dobiegał hałas. Z lasu wyłoniła się biała wilczyca. Podeszła do rzeki napiła się, a następnie spojrzała na mnie. Po chwili zaczęła się wycofywać i ruszyła w las. Ja zrobiłem to samo i zacząłem biec w kierunku reszty już jako człowiek. Na polanę wpadłem jednocześnie z Mają.
- A wam co się stało? - zapytał Kamil.
- Zbieramy się. - oznajmiła Maja.
- Ale czemu? Co się stało? - zapytała Dezy.
- Wilki. – odpowiedzieliśmy równocześnie, przerwaliśmy zbieranie rzeczy i spojrzeliśmy na siebie.
- Widziałaś wilka? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedziała krótko, przyglądając mi się badawczo.
- Jak wyglądał? - zapytałem by się upewnić. *Czyżby widziała mnie?*
- Duży, czaro–biało-brązowy. A ty? - odpowiedziała. *Ok, czyli na pewno widziała mnie. Ale kiedy?*
- Biały, wydaje mi się, że wilczyca. - odpowiedziałem i zobaczyłem w oczach Mai lekki niepokój.
- A gdzie niby widzieliście te wilki? - zapytała Karolina.
- Przy rzece. - odpowiedzieliśmy równo. *Zaraz co?! To niemożliwe żeby ona...*
*Maja*
No to się wpakowałam. Robi się coraz ciekawiej nie ma co. *Mamy kolejnego wilka haha... Super!* Miałam plan B. Jeśli nie wrócilibyśmy przed pełnią, to po prostu zostawiła bym ich z Jack'iem i poszła w las, ale jak widać z planu nici.
- Dobra, wstawać idziemydalej. - powiedziałam i ruszyliśmy w dalszą podróż
----------------------------------------
Damian Bartosiewicz - Nieznajomy (Dawid Podsiadł) cover
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top