# 21 Magia?

*Jack*

Dziewczyna po około 20 minutach zasnęła. Dzisiejszy dzień należał zdecydowanie do dziwniejszych, a najdziwniejszą osobą w tym pomieszczeniu wcale nie była ta czternastolatka w kapturze, to trochę nietypowe zjawisko biorąc pod uwagę nasze położenie, tylko Maja. Była chyba jedyną osobą do której w tej chwili miałem jakikolwiek szacunek. Jest taka... taki inna niż wszystkie dziewczyny które znam. Nie była typowym bezmózgim plastikiem i suką. Z rozmyślań wyrwała mnie właśnie ona poprawiając się przy ścianie. No nie powiem zimna podłoga i ściana nie należała do najwygodniejszy miejsc do spania, no ale trudno. Ułożyłem się w miarę wygodnie i postanowiłem iść w ślady pozostałych. Jutro czeka nas ciężki dzień. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem...

*Maja*

Na przyszłość muszę zabierać ze sobą bluzę. Zimno mi jak cholera. Wszyscy już dawno śpią, ale jestem pewna, że co najmniej połowa będzie potem chora. Musze jak najszybciej zaprowadzić ich do domu bo zbliża się pełnia, a to nie wróży dobrze. Drugą sprawą jest dowiedzenie się czegoś o tej małej, jak na przykład gdzie mieszka. Jest 4.37 obudzę ich za jakąś godzinkę. Musimy się stąd ulotnić zanim przyjedzie reszta tych facetów, bo mimo iż nie widzę wielkiego problemu z ukatrupieniem ich, to jednak wolałabym tego uniknąć. O 5.30 obudziłam całe to zgromadzenie. Tak jak przypuszczałam, wszyscy chcieli mnie za to zabić.

- Która godzina? - wymamrotał zaspany Kamil.

- 5.30. I tak dałam wam dłużej spać niż planowałam. - powiedziałam krzątając się po pomieszczeniu.

- Że co!? - wrzasnęła wkurzona Karolina, no bo któż by inny.

- Ucisz się. Wstawać musimy wyjść jak najszybciej. - rozkazałam zbierając potrzebne rzeczy.

- Ja nigdzie o tej porze nie idę! Dajcie mi spać! Koło dziewiątej, dziesiątej możecie mnie obudzić i pójdziemy. - powiedziała układając się z powrotem.

- Czy ty se do cholery żarty stroisz księżniczko!? Musimy się stąd zabierać jak najszybciej, zanim zjawi się reszta tej całej bandy, a tobie się na humorki zebrało!? - wrzasnęłam stając przed nią, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam.

- Jak się wyśpię to pójdziemy. Z resztą, nawet jak przyjadą, to ty i ten idiota ich zajebiecie i będzie po sprawie. - powiedziała całkowicie niewzruszona powagą sytuacji i tym, co przed chwilą powiedziała. *Trzymajcie mnie niedźwiedzie, bo ją serio albo zabiję, albo zostawię!*

- Jak ty mnie nazwałaś!? - Jack natychmiast pojawił się obok nas.

- Czy ty myślisz!? Nazywasz osobę, której wczoraj się panicznie byłaś idiotą i mówisz, że jak tamci przyjadą to my ich zabijemy, żeby chronić ci dupę i będzie po sprawie! - wrzasnęłam. *Skoro już wszyscy krzyczą, to ja też mogę!* W tym momencie Karo była w bardzo niewygodnej sytuacji. Z jednej strony zabójca, a z drugiej wściekła przyjaciółka - wilkołak. Oboje są w stanie zrobić jej niemałą krzywdę. *Jeśli się zaraz nie zamknie, a je się nie uspokojenie, to się źle skończy!*

- Jestem za tym, żeby ją tu zostawić albo zastrzelić. - powiedział do mnie Jack, przeładowując broń, którą wcześniej zabrał trupowi.

- Kusząca propozycja, ale jeszcze nie. Albo oni to zrobią jak przyjadą, albo posłuży im jako zabawka, a jeśli chodzi o zostawienie jej tu..., to jestem w stanie na to pójść. - powiedziałam spoglądając na Jack'a, a po chwili na Karo. W tej chwili jej życie było zależne od nas. Była wyraźnie przerażona, ale jak to ona musiała coś jeszcze powiedzieć.

- Nie zrobilibyście mi tego. Nie możecie! Mało tego....nie umielibyście! - nie, to już było przegięcie. W jednym momencie cierpliwość skończyła się u nas obojga. Gdyby nie to, że chłopaki nas powstrzymali z Karo zostałaby mokra plama. Chociaż i tak już od nas oberwała.

- Dobra, Kamil puszczaj! A ty dziękuj Bogu, że reszta tu była i nas powstrzymała, bo byś tego kurwa nie przeżyła. - warknęłam przez zaciśnięte zęby i ruszyła do kąta na drugi koniec pomieszczenia by się uspokoić. Czułam w sobie wilka i to mocniej niż wczoraj. Musiałam się opanować i to zaraz.

- Ale...- zaczęła Karo, ale na jej szczęście Ania jej przerwała.

- Niech ona się jakimś magiczny sposobem uciszy! - powiedziała Ania, co aż mnie zdziwiło. Zaczęłam mieć podejrzenia, że po wczorajszej akcji straciła głos, choć sama nie wiem jak.

- To chyba niemożliwe. - odpowiedziałam z kpiną.

- Możliwe. - powiedziała młoda.

- A skąd ta pewność? - zapytał Jack.

- Magia jest potężna, na pewno coś da się zrobić.- oznajmiła dziewczynka.

- Czekaj. Ty wierzysz w magię? - zapytał tym razem Seba.

- Tak, a wy nie? - dziewczynka była wyraźnie zdziwiona.

- Ja trzymam się przysłowia "Jak masz na kogoś liczyć, to licz na siebie." Tak więc nie. Nie wierzę w magię. - odpowiedziałam, co wywołało na twarzy dziewczynki zaskoczenie. *Nie wierzę. Jestem w pokoju z małą wariatką i bezmózgiem, dla którego ważniejsze jest się wyspać, niż przeżyć!* Spojrzała na Jack'a, który pokręcił przecząco głową. Następnie wzrok skierowała na resztę ekipy, gdzie odpowiedz była ta sama. Ostatnia została Karolina.

- A ty? - spytała Ania.

- Wierzę i kocham magię! Chciałabym być czarownicą... - wybuchła, a ja jej przerwałam.

- Przecież już nią jesteś.Tylko nie czarownicą, a wiedźmą. – oznajmiłam, a reszta wybuchła śmiechem.


---------------------------------------

Studio Accantus - Mam tę moc!

Na prośbę, a w zasadzie rozkaz  GabrielaRuszkiewicz rozdział jest dziś. 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top