#17 Kłopoty... 2/3
Obudziło mnie dzwonienie mojego telefonu *Kto normalny dzwoni o drugiej nad ranem?!* Leniwie zwlekłam się z łóżka i sięgnęłam po telefon.
- Słucham. - powiedziałam zaspanym głosem.
- Maja ratuj, oni mnie gonią! - Paulina krzyknęła do słuchawki, a mi aż zapiszczało w uszach.
- Paulina, ale o co chodzi!? Gdzie ty jesteś i kim są ci oni? - spytałam zaczynając się zbierać, bo wiedziałam, że sama nie znajdzie drogi do domu, bo rzadko tu przyjeżdża, a jak już to cały czas spędza z Dezym.
- Jestem w lesie. Nie mogłam spać, więc postanowiłam się przejść i się zgubiłam. Pomóż mi! - powiedziała przez łzy. *Kurwa ta to ma pomysły! Nie ma pojęcia którędy iść, a jeszcze się na spacery nocą wybiera!*
- A tak konkretniej niż "w lesie"!
- Nie wiem. Po lewej mam księżyc, jakiś kawałek ode mnie jest polana i parę pagórków. Maja pospiesz się oni tu idą! - zaczęła mi się drzeć do słuchawki.
- Znajdź jakąś kryjówkę, coś czym mogłabyś się w razie czego obronić i się tak nie drzyj, bo tylko im ułatwiasz. Schowaj się i siedź cicho. – powiedziałam, a ona się rozłączyła. Cicho zeszłym na dół i zobaczyłam Kubę śpiącego na fotelu i Przemka na kanapie. *Ledwo wyszłam ze szpitala i znów się pakuje w kłopoty. Oni mnie kiedyś za to serio zabiją.* Wzięłam latarkę oraz scyzoryk i wyszłam z domu ruszając w stronę lasu. Po jakiś dwudziestu minutach biegu, udało mi się znaleźć Paulinę.
- Maja, Boże jak dobrze, że jesteś! Już się martwiłam, że nie możesz mnie znaleźć albo, że cię złapali! - wydarła się na cały las.
- Jeszcze nie, ale jak dalej będziesz się tak drzeć to nas znajdą! - wysyczałam wściekła przez zęby i zasłoniłam jej usta dłonią widząc, że chce coś jeszcze powiedzieć. Nagle usłyszałam trzask łamany gałęzi.
- Co to było? - spytała, tym razem jak najciszej potrafiła. Zaczęliśmy się powoli wycofywać obserwując miejsce, z którego dobiegł hałas. Nagle zza krzaków wyskoczyło czterech facetów. W rękach mieli liny, widziałam też pistolety i noże u niektórych.
- Cholera spadamy! No już! Biegnij! - ruszyliśmy ile sił w nogach przez las, a oni pobiegli za nami. W pewnym momencie usłyszałam strzał, a kula przeleciała tuż obok mnie.
- Maja, ja już nie dam rady dłużej biec. - powiedziała Paulina, gdy znalazłam się obok niej. *Jaką ona ma słabą kondycję, Boże święty!*
- Skupię ich uwagę na sobie, a ty się gdzieś schowaj, jak się oddalą biegnij prosto przed siebie. Nie zatrzymuj się i nie próbuj mi pomagać, dam sobie radę. Jasne? - zapytałam spoglądając w tył.
- Tak ale... .- przerwałam jej.
- Nie ma żadnego "ale" rób co mówię i uciekaj. - włączyłam latarkę, aby skupić uwagę napastników na sobie i skręciłam w przeciwna stronę niż Paulina. Mój plan się powiódł, cała czwórka biegła za mną prosto w stronę drogi. Normalnie bym się przemieniła, ale oni siedzieli mi na ogonie. Nie mogłam tego zrobić przy nich, ale na szczęście nie miałam problemu z przemieszczaniem się po lesie.
*Paulina*
Źle się czułam z tym, że musiałam zostawić Maję. Gdy oddalili się już wystarczająco daleko zadzwoniłam do Dezego, żeby czekał na mnie przy drodze. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam mojego chłopaka i mocno go przytuliłam. Z daleka było słychać strzały i jakieś krzyki. Wiedziałam, że te krzyki należą do ludzi którzy gonią Maję. Bałam się o nią, ale wierzyłam, że da sobie radę. W pewnym momencie zobaczyłam za moim chłopakiem dwóch facetów. Nie zdążyłam zareagować, jedyne co pamiętam to upadającego Dezego, ból głowy i ciemność...
*Karolina*
Właśnie razem z Wiktorią, Kamilem i Sebastianem wracamy z imprezy. Jest już co najmniej godzina po północy jak nie lepiej, ale co tam, tu nigdy nic się nie dzieje, więc równie dobrze moglibyśmy wracać nawet o piątej.
- Która godzina? - zapytałam.
- Coś koło trzeciej nad ranem, a co? - spytała Wiktoria.
- Nic, myślę jak ten czas szybko leci. Niedawno była impreza u Mai teraz tu, a niedługo ja mam urodziny!
- Tak to prawda. - dodała Wiktoria.
- Co do...!! - nie skończył bo po chwili Kamil razem z Sebastianem leżeli na ziemi, a my widzieliśmy tylko Maję wybiegającą z lasu. Trójka facetów wyskoczyła z auta, a paru następnych z lasu. Złapali ją, a po chwili mocno walnęli jakimś metalowym prętem. Chwilę później, obok mnie leżała Wiki, a ja zaraz po niej... . Nie wiem co działo się dalej, nic nie widziałam.
*Maja*
Wybiegłam z lasu ujrzałam kolejnych bandziorów, ale było już za późno. Złapali mnie, a po chwili poczułam ogromny ból i usłyszałam głuchy brzdęk metalu. Nic więcej nie pamiętam, bo straciłam przytomność... .
----------------------------------------
Jonathan Young and Lee Albrecht – Numb (Linkin Park) cover
Dzieje się, dzieje!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top