# 101 Znajdź ją

*Nathan*

- Powinieneś jej powiedzieć. – głos Isaac'a poniósł się po pomieszczeniu.

- Nie, lepiej żeby jej tu nie było.

- Wiem, że się o nią martwisz, ale powinna wiedzieć. Nie wiemy czego możemy się spodziewać. Jej obecność bardzo by nam pomogła. Przemyśl to Nath. – powiedział i opuścił pokój zostawiając mnie samego z małą, biała kartką.

„Korzystaj póki masz jeszcze czas.

Za dwa dni ty i wszyscy twoi bliscy zginą.

J.R"

*Maks*

Czekam, aż wuj Kuby wyjdzie z pokoju. Musiałem pogadać z tym idiotą i przywołać go do porządku zanim będzie za późno. Czekałem pod hotelem już trzecią godzinę, aż w końcu się doczekałem, „Miguel" opuścił budynek.

Szybko się zebrałem i ruszyłem do ich pokoju.

- Tak... Maks? Co ty tu do cholery robisz?! – spytał zaskoczony widząc mnie za drzwiami.

- O wszystkim wiem, musimy pogadać. – powiedziałem przepychając się koło niego i wchodząc do mieszkania. Wszędzie walały się kartki, mapy... i broń. – Stary, w co ty się wkopałeś? Tego gościa trzeba zgłosić.

- Nie... i tak nic by na niego nie znaleźli. Nie spodziewałem się, że będziesz aż tak walnięty żeby grzebać w rzeczach wuja.

- No widzisz, a jednak. Słuchaj jeśli nie policja to trzeba chociaż ostrzec Maje i resztę. Muszą wiedzieć.

- Stary... nawet nie wiesz jak bardzo nie chcę tego robić, ale muszę. Poza tym ona mi nie uwierzy. – westchnął opadając na kanapę. – Wie o wszystkim, a nawet jeśli by nie wiedziała to po tym co jej zrobiłem? To musiał by być jakiś pierdolony cud.

- Kuba powiedz mi kiedy ten świr planuje to zrobić, może wiesz gdzie? Powiedz mi gdzie znajdę Maje. – zacząłem stając przed nim. Jeśli sam mi tego nie powie to będzie koniec, skoro już tu są to znaczy, że nie zostało dużo czasu, a ja ciągle nie wiem gdzie jej szukać. Kuba zaczął energicznie kręcić głową. – Chłopie można to jeszcze zatrzymać.

Minęły kolejne minuty, a Kuba nie odezwał się ani słowem. Zacząłem tracić nadzieję, że czegoś się dowiem, cały czas mając na uwadze, że ten wariat może wrócić w każdej chwili.

- Wieczorem za dwa dni w lesie koło jej domu. Wyszedł zbierać ludzi... około dwudziestu. – zaczął wpatrzony w ziemię. – Nie wiem gdzie dokładnie mieszka. Na tamtej mapie jest zaznaczone miejsce gdzie wuj chce ich zabić, musi być niedaleko. – powiedział wskazując mapę. Szybko zerwałem się z miejsca, zrobiłem zdjęcie mapie i już chciałem wychodzić ale zatrzymała mnie ręka Kuby który nie wiem kiedy pojawił się w przedpokoju.

Przełknąłem głośno ślinę gdy dostrzegłem w ręce chłopaka broń. Ku mojemu zdziwieniu podał mi ją. Bez słowa zabrałem spluwę i miałem wychodzić ale znów mnie zatrzymał.

- Maks... znajdź ją. – powiedział błagalnym tonem. W odpowiedzi kiwnąłem jedynie głową i pobiegłem do auta.

*Nathan*

- Maja... chodź już spać, późno jest. – powiedziałem przytulając się do niej od tyłu. Dziewczyna od godziny stała na balkonie wpatrując się w ciemny las.

- Nie jestem śpiąca. – powiedziała opierając się o mnie.

- O czym tak myślisz? – spytałem opierając brodę na czubku jej głowy.

- O wszystkim. Nie wiem co będzie dalej. Wyjeżdżam na nie wiem ile, a jest jeszcze tyle do załatwienia. Muszę pogadać z Przemkiem, Ciocia jest ciągle na mnie zła za wyrzucenie jej z domu, Theo powinien wrócić do szkoły. Ja muszę w końcu iść do pracy. – przerwała wzdychając. – Czemu? Czemu ty tu jeszcze jesteś? Mógłbyś mieć normalne życie, a nie ten cyrk. – spytała wreszcie spoglądając na mnie.

- Lubię swoje życie i nie zamienił bym go na nic innego. – powiedziałem odwracając dziewczynę przodem do mnie. – Kocham cię. – mruknąłem i złączyłem nasze usta, a ona natychmiast oddała pocałunek. Powili zacząłem się cofać do pokoju ciągnąc dziewczynę za sobą.

*Maja*

Mój świat wydawał się znów taki, jaki być powinien gdy on prześlizgiwał się palcami po mojej „sukience", po moich biodrach, pośladkach, plecach, aż wrócił do mojej twarzy. W zielonych, hipnotyzujących oczach widziałam pytanie. Po chwili wypowiedział je na głos:

- Powoli i głęboko? Czy szybko i ostro?

- Jedno i drugie. – odpowiedziałam bez tchu.

Nath wziął głęboki oddech, następnie przyciągnął mnie do siebie i w ramach potwierdzenia pocałował mnie w usta delikatnie, lecz stanowczo.

- W porządku. – powiedział.

Słyszałam, jak rozpina mi sukienkę, i wzdycham z wdzięcznością, kiedy delikatnie ją ze mnie zdejmuje.

- Weź mnie – wydyszałam.

- Biorę.

- Wykorzystaj mnie. Zrób ze mną wszystko, na co masz ochotę. – powiedziałam przygryzając wargę. *Boże co się za mną dzieje? Wiem, że trochę wypiłam no ale bez przesady!*

- Nie. Wykorzystuje się coś, czego się później pozbywa. A ja się ciebie nigdy nie pozbędę.

U moich stup leżał teraz rozlany błękit mojej sukienki. Stałam w bezruchu niczym statua, mając na sobie jedynie majteczki i stanik.

Nath przycisnął swoje usta do moich i wsunął palce pod majteczki, odnajdując wilgotne gorąco. Kiedy mnie dotykał, uginały się pode mną kolana. Przytrzymywał mnie jedną ręką, po czym pomógł mi się wyprostować. I patrzył na mnie, na moje oczy które wręcz pociemniały z pragnienia.

Kiedy wsunął palce w moje wilgotne wnętrze, jego oczy stały się kalejdoskopem najpiękniejszych odcieni zieleni. A gdy wciągnęłam gwałtownie powietrze, w jego oczach pojawił się błysk dzikiej namiętności, a czarne źrenice robiły się coraz większe i większe.

- Proszę bardzo, księżniczko. – powiedział takim tonem, jakby nie do końca wierzył w to, co się dzieje, po czym położył mnie na łóżku.

- Nie... odsuwaj się, zostań ze mną. – oplotłam nogami jego biodra i zarzuciłam mu ręce na szyję.

Wsunął dłoń między moje uda, odnajdując wilgoć na majteczkach, i lekko ją pocierając. Jego kciuk przesuwał się w górę i w dół, odszukując spuchniętą łechtaczkę i zaczynając zataczać pozbawiające tchu kółka.

- Dobrze ci tak? – spytał, parząc mi szyję swoim oddechem.

- Doskonale. – w tym jednym słowie zawarłam wszystkie swoje uczucia.

Potarł nieco mocniej.

Prześliznął się palcami po majteczkach nachylił się nade mną i delikatnie pocałował moje usta, ja jednak płonęłam już żywym ogniem i taki niewinny pocałunek to dla mnie zdecydowanie za mało.

W końcu ściągnął mi bieliznę.

- Nath...

*Boże, ten facet mnie wykończy zanim faktycznie mnie przeleci.*

Wrócił do mnie i pieścił jedną pierś, po czym nachylił się aby ją pocałować. Jego usta mokre i miękkie, zacisnęły się wokół brodawki, a dłoń wsunął pod mój pośladek, mocno mnie do siebie przyciskając.

Zalała mnie tak ogromna fala przyjemności, że aż się spięłam.

- Spokojnie – wymruczał czule, biorąc do ust drugą brodawkę, zataczał wokół niej kręgi językiem, aby po chwili powrócić do moich ust.

Zacisnęłam dłonie na kołdrze, kiedy wielkimi krokami zbliżałam się orgazm.

- Nathan, darujmy sobie grę wstępną. – cała drżałam.

- Boże, tak się za tobą stęskniłem. – wydyszał, a w jego oczach pojawił się błysk szczęścia. Patrzył na mnie z taką namiętnością, że czułam się w tej chwili idealna. – Jesteś jak iskra, wystarczy, że na ciebie dmuchnę, a zaczynasz płonąć żywym ogniem.

Od spełnienia dzielił mnie jeden krok.

- Nathan, proszę cię, nie chcę robić tego sama.

- Nigdzie się nie wybierasz beze mnie. – oświadczył. Nie sprawiał wrażenia zaniepokojonego. Odsunął się i przyglądał mi się spod półprzymkniętych powiek. Z trudem łapałam powietrze, a kiedy zaczął się rozbierać, trzęsły mi się dłonie.

Pozbył się koszuli, następnie spodni, a ja miałam wrażenie, że śnię. W końcu był cały nagi, cały mój.

Kiedy położył się na mnie, jego skóra była taka gładka i rozgrzana.

- Powiedz, że mnie pragniesz... - mruknął, wsuwając język do moich ust. Wirował wokół mojego języka, pokazując mu, jak ma się poruszać, co smakować, dokąd się kierować. *Postradałam rozum.*

- Pragnę cię. – jęknęłam.

Usadowił się między moimi udami, a ja oplotłam nogami jego biodra i skrzyżowałam je w kostkach. Ujął moje dłonie i położył mi je nad głową, po czym splótł nasze palce i wbił się we mnie.

Ciało do ciała. Stuprocentowa perfekcja. Kiedy był już we mnie cały z gardła nas obojga wydobył się jęk. Nasze ciała znieruchomiały.

- Tak właśnie? – spytał patrząc mi w oczy.

Czułam, jak we mnie pulsuje, i miałam wrażenie, jakby wokół niego zaciskał się każdy centymetr mojego ciała. I w tej właśnie chwili obiecałam sobie, po raz kolejny, że nigdy nie pozwolę go skrzywdzić.

- Tak. – wyrzuciłam w końcu z siebie, ściskając jego palce.

W jego zielonych oczach płonęły emocje tak nieskrywane, że wystarczyłoby samo jego spojrzenie, abym dotarła na skraj spełnienia. Nath chyba jeszcze nigdy nie patrzył na mnie tak zaborczo.

Wysunął się ze mnie po, czym wbił ponownie, a ja głośno jęknęłam. Opierając się na łokciach, poruszał biodrami w przód i w tył, ustalając intensywny, rozkoszny rytm, którego chyba nie był już w stanie kontrolować. *Dobrze, że Isaac i Theo dzisiaj wyszli...*

Zaczął całować moją szyję, jakby musiał mnie posmakować. Objęłam go mocno, przyciskając do siebie rękami i nogami, a moje usta dotykały każdej dostępnej dla nich części jego ciała. To niewiarygodne jak cudowne jest uczucie, że w posiadanie bierze cię jedyny mężczyzna, którego pragniesz. Jest we mnie Nath, O'Conor, Nathan. Napięcie rośnie. On jest we mnie, w samym środku, tak jakbyśmy w ogóle się nie rozstali. Poruszaliśmy się jakbyśmy nigdy nie przestali tego robić.

Dotknął dłonią mojej twarzy dysząc chrapliwie.

- Patrz mi w oczy. Patrz cały czas, aż rozpadniesz się dla mnie na kawałki.

Przygryzłam płatek jego ucha, a potem zrobiłam co mi kazał, patrzyłam mu w oczy.

Widziałam, jak jego twarz zmienia się za każdym razem kiedy wbijał się we mnie do samego końca. Z delikatnością, ale i siłą, nad którą sprawował pełną kontrolę, położył mi ręce nad głową i przytrzymał swoimi. Czułam się zależna od niego i taka bezbronna, również w sensie emocjonalnym, a przez moje ciało przetoczyła się kula ognia. Złapałam głośno powietrze gdy wstrząsnął mną dreszcz. Jego zielone oczy bezlitośnie obserwowały, jak się rozsypuję.

- Nathan – jęknęłam.

Kiedy dochodziłam, nie pozwalał mi się ruszyć. Wchodził we mnie powoli bardziej świadomie, tak żeby przedłużyć moją ekstazę. Następnie wpił się w moje usta i zaczął poruszać się szybciej i głębiej. Objął mnie mocno i już wiedziałam, że on szczytuje razem ze mną.

Później przez dłuższą chwilę leżeliśmy w bezruchu. Oboje próbowaliśmy uspokoić nasze oddechy.

Uśmiechnęłam się, on także i przesunął dłonią wzdłuż mojego boku, po czym delikatnie ścisnął mi pośladek. Zaśmiał się cicho, a ja już zawsze mogłabym tak leżeć pod tym gorącym, męskim ciałem, porządnie zerżnięta i niesłychanie szczęśliwa.

- Czarownica – burknął, przekręcając się na plecy i przyciągając mnie do siebie. – Było jeszcze lepiej, niż to zapamiętałem. – dodał cicho, odsuwając mi włosy z twarzy. – A pamiętam doskonale każdą spędzoną z tobą chwilę.

- Ja ciebie taż pamiętam. – wydyszałam z siebie w końcu, gdy udało mi się odzyskać kontrolę. Uśmiechnęliśmy się do siebie. *Bliskość tego mężczyzny tak na mnie działa, że czuję, jak na moje policzki wypełznął rumieniec.*

Nathan udał się do łazienki, a kiedy wrócił, podniosłam się niepewnie i bacznie mu się przyglądam. Usiadł na łóżku i podsunął sobie pod plecy poduszkę, nie zawracając sobie głowy kołdrą. Opalona skóra stanowiła żywy kontrast z otaczającą go bielą.

Nath uniósł rękę i obrócił moją głowę w swoją stronę pod takim kątem, że mógł mnie pocałować.

- Dzisiejszy wieczór także zapamiętasz – powiedział.

- To obietnica? – spytałam.

- To groźba.

--------------------------------------------

Robin Schulz & Richard Judge – Show Me Love

Emm... ja to może zostawię bez komentarza....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top