Rozdział 8
Po chwili wszedł do szpitala kładąc ją na pryczy. Zawołał Jeffa, a ten po chwili wbiegł do środka. Zmierzył jej puls. Był słaby. Sprawdził czy oddycha. Nie oddychała. Natychmiast zaczął ją reanimować. W końcu po kilku chwilach udało się. Neu znowu oddychała. Lecz były to tylko płytkie i krótkie wdechy. Chłopak wyszedł zostawiając ją z Thomasem. Brunet usiadł na krześle obok pryczy znowu zaczynając się jej przyglądać. Zobaczył, że krew płynie jej po skroni. Wstał na chwilę wychodząc . Wrócił z miską wody. Znalazł jeszcze kawałek materiału i zaczął zmywać szkarłatną ciecz. Po chwili woda zmieniła swój kolor, a twarz była czysta z krwi. Spojrzał na jej szyje. Miała tam siniaki w kształcie palców. Chłopak delikatnie przejechał po nich opuszkami. Wstał i odniósł miskę na biurko. Kiedy się odwrócił zobaczył, że Neu przygląda mu się z uśmiechem. Natychmiast wrócił na poprzednie miejsce.
-Jak się czujesz?
-Bywało lepiej- powiedziała cicho.
-Mogłem cie zabrać na to zebranie.
-Nie mogłeś. Ale gdyby nie to, że wysłałam Chucka, nic by się nie stało.
-Nie ma co się nad tym zastanawiać- powiedział skanując dokładnie jej twarz.- Mimo tych kilku siniaków nadal jesteś piękna. Jak ty to robisz?- spytał ze śmiechem.
-To proste Tommy, jestem dziewczynom- powiedziała z uśmiechem.
-Moją oczywiście- odrzekł i ją pocałował.
Zaśmiała się w jego usta oddając gest. Po kilku minutach jednak położyła dłoń na jego klatce piersiowej delikatnie odpychając. Z tego powodu, że wszystko ją bolało. Chłopak zrozumiał i się jedynie uśmiechnął. Usłyszeli na korytarzu kroki. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Chuck. Na jego twarz wpłynął uśmiech kiedy zobaczył, że dziewczyna żyje.
-Przygotowałem wam pokój. Chodź Thomas, pokaże ci gdzie on jest.
Brunet przytaknął głową wstając z łóżka. Jednak za nim zdążył zrobić krok poczuł jak Neu schwyciła go za dłoń. Odwrócił głowę w jej stronę patrząc na nią zdziwiony.
-Boje się- powiedziała cicho.
-Nie masz czego. Nikt tu nie wejdzie, prawda?- spojrzał na chłopca.
-Prawda- poparł go szybko.
-Widzisz, a poza tym będę blisko, bliżej niż rano. Spokojnie, nic ci się nie stanie- nachylił się nad nią i złożył na czole czuły pocałunek.- Spróbuj zasnąć- powiedział kiedy się trochę odsunął.
Dziewczyna przytaknęła zamykając oczy. Thomas odszedł od niej i podszedł do Chucka. Chłopczyk szybko wyszedł z pokoju dając znak starszemu żeby poszedł za nim. Szli w ciszy. Nikt nie wiedział co powiedzieć i chyba nikt nawet nie chciał. Thomas po raz pierwszy przekonał się, że Chuck jednak potrafi być cicho. Kiedy dotarli na miejsce młodszy otworzył drzwi przepuszczając w nich przyjaciela. Brunet wszedł do pomieszczenia uśmiechając się. Cieszył się, że Alby kazał im zrobić oddzielny pokój. Thomas po kilku minutach oglądania pomieszczenia wyszedł ruszając do miejsca gdzie zostawił swoją dziewczynę. Wszedł do środka i stanął uśmiechając się na widok, który zastał. Dziewczyna spała. Wyglądała tak słodko i niewinnie, że zaczął się zastanawiać czym zawiniła, że zesłano ją tu. Stał przyglądając się jej i uśmiechając. W końcu podszedł do niej biorąc ją na ręce i zaczął nieść do pokoju. Po drodze wtuliła się w niego delikatnie się uśmiechając.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top