Rozdział 3
Na drugi dzień wyszli z bazy widząc zrujnowaną strefę. Neu wtuliła się w bruneta. Nie chciała patrzeć na to co przepowiedziała. Thomas myśląc, że zasnęła podszedł do przyjaciół.
-Musimy się stąd wydostać- powiedział blondyn.
-Normalnie brawo, chcesz za to medal?- odezwała się dziewczyna odrywając się od klatki chłopaka i patrząc na Newta z podniesioną brwią.- Szkoda, że nie mogę chodzić. Już wczoraj by nas tu nie było- fuknęła.
-To wiesz gdzie jest wyjście?- spytał Azjata nie dowierzając.
-Wiem, ale nie mogę wam tego powiedzieć- uśmiechnęła się chytrze.- Musze wam to pokazać.
-Ale ty wiesz, że nie możesz chodzić - powiedział Thomas patrząc na nią zaskoczony.
-A dasz radę mnie tam zanieść?- spojrzała na niego maślanymi oczami.
-Można by spróbować- spojrzał na Minho, a ten przytaknął głową.
Po godzinie Thomas stał obok przyjaciela trzymając Neu na rękach. Azjata dał znak i ruszył do labiryntu. Brunet szybko ruszył za nim. Po połowie godziny oraz dwóch zmianach w niesieniu jej dobiegli do miejsca, które im opisała w czasie drogi. Kazała im zwolnić. Zaczęła tłumaczyć im drogę, aż dotarli do mostu. Podeszli do niego, ale nic się nie stało. Dziewczyna wyciągnęła dłoń dotykając zimnego betonu. Mur zaczął się rozsuwać. Po chwili przed nimi pojawił się tunel. Podeszli do niego, ale kazała im się zatrzymać. Znowu wyciągnęła dłoń, a wokół jej nadgarstka pojawiła się czarna linia. Czerwone światło tak jakby ich zeskanowało. Usłyszeli hałas. Brunetka kazała im biec. Obydwaj zerwali się do biegu. Biegli naprawdę szybko. Po chwili dotarli do zamykających się ścian. Neu kazała im ją tu zostawić, ale oni nie posłuchali. Jakimś szczęśliwym trafem udało im się przejść. Nagle usłyszeli jej krzyk. Spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli, że wystaje jej kość z nogi. Thomas natychmiast podszedł do niej.
-Przepraszam. Nie powinienem ciebie tak mocno popychać- powiedział patrząc w jej oczy.
-Nic się nie stało- zaśmiała się.- Zostawcie mnie tu- powiedziała uśmiechając się.
-Nie zostawimy cie tu- powiedział Minho rozglądać się.
-Nie musicie się o mnie martwić. Przeżyje- spojrzała na Thomasa i złapała go za dłoń.- Przeżyje, masz moje słowo.
Brunet przytaknął i ją pocałował. Wstał spoglądając na przyjaciela, który przytaknął ruszając biegiem przed siebie.Thomas spojrzał na nią. Patrzyła na niego uśmiechając się. Ruszył za nimzostawiając ją. Dziewczyna zdjęła pasek zaciskając go powyżej rany. Złapałamocno za nogę i mocnym szarpnięciem sprawiła, że kość wróciła na swoje miejsce.Zacisnęła mocniej pasek zdejmując bluzkę. Przez kilka minut próbowała jąrozerwać aż w końcu jej się udało. Jedną połowę kilka razy złożyła, a drugąmocno związała. Jakoś udało jej się położyć i spojrzała na nadgarstek. Terazlinia wokół niego zniknęła, a na jej miejsce pojawiło się słowo. Hope.Zaczęła się zastanawiać o co z nim chodzi. Może to moje imię? Westchnęła opierając głowę o ścianę zamykając oczy. Nagle usłyszała szczęk metalu. Spięła się zaczynając rozglądać, jak i nasłuchiwać. Po chwili zza zakrętu wyszedł Dozorca.Wyglądał koszmarnie. Ciało zielone, pokryte mazią, metalowe odnóża. Zacząłkierować się w jej stronę. Przełknęła gulę, która uwięzła w jej gardle. Kiedystanął przed nią, coś nią pokierowało i podniosła dłoń. Potwór nagle stanął, anastępnie się cofnął. Spojrzała na nadgarstek. Zamiast słowa hope pojawiłasię czarna linia. Zwróciła wzrok z powrotem na kreaturę, która zaczęła sięodsuwać. Wyciągnęła dłoń w jej stronę, a ona uciekła. Patrzyła zdziwiona wstronę, z której najpierw przyszła, a potem uciekła bestia. Z pomocą rąk udałosię jej usiąść. Spojrzała na prowizoryczny opatrunek, który był już całyprzesiąknięty szkarłatną cieczą. Dziewczyna zaczęła się rozglądać. Szare ścianypokryte bluszczem. Zaczęła się zastanawiać jakim cudem on wyrósł, ale po kilkuminutach zrezygnowała. Na powrót się położyła zamykając oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top