Paralizator rzecz święta
-Ostatnie przygotowania, Cee. Jedziemy po Energon, bo nie długo jeździć będziemy na oparach.-odparł Ironhide i poszedł po swój mały arsenał
-Już idę.-krzyknęłam i zgarnęłam paralizator.
Szczerze nie jest mi potrzebny, ale ja wole mieć za dużo niż za mało. W ostatniej chwili wbiegłam do mostu, bo panowie postanowili wcześniej zacząć. Samoluby... Gdy pojawiłam się po drugiej stronie ja niedojda potknęłam o coś i wpadłam na kogoś. Na szczęście to był Bee.
- Arcee uważaj.-odparł zwiadowca- Nie chcemy spotkać się z Conami.
-No chyba,że spieszy ci się na spotkanie z Dreadwingem- powiedział z ironią Cliff
Posłałam mu mordercze spojrzenie i od razu się cofną. Ruszyliśmy. Wąwóz był w miare szeroki. Szłam pierwsza i nasłuchiwałam. Bum! Stanęłam. Dźwięk rozległ się po wąwozie. Czekałam. Bum! Bum! Poszłam w kierunku źródła. Droga nagle wchodziła do opszernej kotliny porośniętej lasem. ''Jest większa niż myślałam. Poczekajmy na rozwój wypadków.'' W tym czasie panowie raczyli się dowlec. Spojrzałam na nich: wszyscy siedzieli poukrywani z bronią w gotowości. Ale nie było Bee... Delikatnie się wychliłam jednocześnie wyciągając ostrza. Nuda... Pusto i cicho, rzadnych oznak życia. Wybiegłam naprzód i schowałam się za bujnie kwitnącą na biało rośline.
"To jaśmin, skarbie" .
Głos rozległ się w moich myślach. Był delikatny, spokojny, tak z nutą matczynej troski. Łezka zakręciła mi się w oku. Nikt tak od dawna do mnie nie mówił. Słuszałam rozkazy, nakazy, krzyki dowódców i rozczarowanie przełorzonych, nikt nie mówił do mnie z taką troską. Wyrwałam się z zamyślenia. Spojrzałam ponownie na kotline. Coś zaczęło się dziać. Cony wyszły z jakieś jaskini, a wraz z nimi kto? Oczywiście Dreadwing! Ja to mam szczęście nie ma co... Zakryłam usta dłonią by nie krzyczeć. Dałam znak chłopaką by się przygotowali.
"Nie skarbie. Zapamiętaj: rozluźnij się i skradaj się. Zaatakuj tylko wtedy gdy będziesz miała pewność, że zwierzyna cię nie widzi."
Zdjęłam dłoń z ust i....
-Cześć piękna.- stał Dreadwing
To się nazywa pech...
-Kope lat, a my się znamy?-udawłam głupią i grałam na zwłoke
-Oczywiście, skarbie.- pochylił się, by mnie pocałować, ale...
Nie wiem kiedy pojawił się wielki, pokryty skórzanymi łuskami robal.
-Co to jest?!- krzyknęłam przerażona
-Nie mam zielonego pojęcia... -odparł Con
W między czasie ten że osobnik płci męskiej obiął mnie w pasie i zaczął się wycofywać. Stwór podążał za nami. Było by dobrze, gdyby ktoś czytaj Dreadwing przestał wykorzystywać tej sytuacji do macania mnie! Wyjęłam paralizator i urzyłam go na przyrodzeniu Cona.
-Za obmacywanie i inne świństwa! -krzyknęłam i uciekłam z jego obięć.
Odwróciłam się, by zobaczyć czy zwierz za mną podąża, ku mojemu zdziwieniu i reszty...
-Nie wolno odrażać Streferki!! -ryknął potwór i po tych słowach zjadł Cona.
Ale to nic. Ten stwór zrzerał go powoli: najpierw ręce, nogi i korpus. Wszystkie czynności robił spokojnie i leniwie odgryzał każdą część. Energon który został robal wypił i na koniec rozejrzał się, i wrócił do siebie.
-Co to było? -zapytali się chłopaki jednocześnie.
-Nie mam bladego pojęcia. -odparłam-Kogo potraktować paralizatorem?
-Nikogo-i znikli w jaskini
-Morał z tego taki: paralizator dla kobiety to rzecz święta. -powiedziałam do siebie i schaowałam cenny przedmiot.
Rozejrzałam się po kanionie. Żadnych śladów stwora. Mam przeczucie, że jeszcze go spotkam. Odrzuciłam moje myśli na bok i poszłam w ślad moich towarzyszy.
**********
Człowieki za jakiś czas ukarze się kolejny rozdział. To papatki. 😃☺😃😃😃☺😃👍
Arceex
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top