Minus jeden
3 lata później
Ja nie moge. Znowu zamiast gadać się pokłócili. Decepticony zrobiły sobie urlop na uzupełnienie braków w ludziach, a my rozrzuceni po świecie żyjemy i.... Słychamy po raz enty kłótni Cliffjumpera i Wheeljack'a na temat mnie. Chyba nie znudzi im się ten temat.
-Ona woli mnie!
-Uwaga bo uwierze. Takiego rogatego tumoka dla tak pięknej i niezwykłej nimfy. Pogięło cię do szczętnie. -usłyszałam w komunikatorze głos wojownika- Po za tym ona powinna sama sobie wybrać z kim pójdzie do łóżka!
-Halo... Przypominam wszystkim, że ja NIE JESTEM ROZPŁÓDÓWKĄ!!! - wydarłam się- Ja zechce to kogoś pokocham, a jak nie zechce to nie pokocham. Zrozumieli czy trzeba powtórzyć? Dobrze, Prime czy coś mogę zrobić nadprogramowo, bo ja z wami ze świruje! -krzyknęłam
Przez chwile był spokuj. W końcu odparł Optimus
-Nie Arcee. Nie nararzaj się. -i to by było na tyle
-Ferajna...-usłyszałam Cliffa
-Jeśli powiesz coś na mój temat pod kątem erotycznym. To tak cię poturbuje, że nawet Rachet cie nie złoży- zagroziłam
-Nie, nie to. Złapałem sygnał, jade go sprawdzić- odparł rogacz
I się wyłączył. Chwała Primusowi, chwila ciszy. A dalej był spokojnie.
~W tym samym czasie~
Cliffjumper zjechał z głównej drogi. Między pagórkami nie było nic co mogło rzucać się w oczy. "Ja zły dla Arcee. Pogięło tego skurwiela do szczętnie. Ona będzie ze mną, postaram się o to. "Pomyślał. Jechał dalej i natrafił na dół, a w nim... Złorze Energonu. Bot uśmiechnął się i miał poinformować drużynę, gdy ni stąd i zowąd pojawił się znojomy cień. "Nemezis" przyleciała w to samo miejsce i po to samo co mech. Z śluzy wyskoczyło paru Vehiconów i zaczęła się jatka.
~Gdzieś nie daleko Jasper~
Jechałam spokojnie przez pustynną krainę i nagle w komunikatorze odezwał się Cliffjumper.
-Cee mam roboty po łokcie. Zwołaj bandę.
-Już- przez komunikator połączyłam się z Optimusem- Optimus, Cliff ma roboty po łokcie prosi o wsparcie.
-Przyjąłem. Rachet przekieruj wszystkich na współrzędne Cliffjumpera.
I jechaliśmy z odsieczą.
~U Cliffjumpera~
Walczyłem. Wybuch... Zostałem zawleczony na Nemezis. Odleciałem. Przyprowadzono mnie na mostek do Starscreama.
-Kopę lat Star. Dawno się nie widzieliśmy. Ostatni raz w Meksyku trzy lata temu- wychrypałem
-Tak. Ostatnie życzenie- burknął Star
-Jedno: pozdrów ode mnie Megacwela.-odparłem
-Nie żyjesz.. -i wbił mi dwoje szpony.
-Sorry, Cee...
-Ona cię nie uratuje- prychnął Con i wyjął mi dłoń
Trochę Energonu skapło na podłogę. Osunąłem się.
-Kocham cię, Arcee.
~W tym samym czasie u Autobotów~
Dostaliśmy się do wyznaczonego miejsca. Zero oznak życia spokój. Rozejrzałam się po okolicy. Gdzie podział się ten zboczony rogacz?!
-Rachet sprawdzć sygnał Cliffjumera. -powiedział Prime
Rachet włączył nadajnik i po chwili odparł.
-Sygnał naszego druha właśnie się wyłączył.
Że co?! Cliffjumer nie żyje. Ale, on nie może... Nie może... Uspokoiłam się, wzięłam wdech i wydech. Wszyscy milczeli. Przerwę przerwał nasz dowódca. -Musimy wracać do bazy. Decepticony skończyły wakacje. Wzięły się do roboty. Rachet most włącz.
Przed nami pojawił się wir
Weszliśmy go do środka i po chwili byliśmy w bazie.
- Nie ma jak w domu. - westchnęłam
-No nie ma jak w starym, bezpiecznym azylu. - powiedział Jazz i szybko dodał- Idę sprawdzić archiwa - i znikł
-Ja sprawdzę zbrojownie- Ironhide
-A ja magazyny- odparł Bee
Cichaczem wymknęłam się na szczyt naszej bazy. Kamienna formacja była doskonała przykrywką i azylem. Usiadłam na krawędzi i popatrzyłam w pustą przestrzeń. Niedawno tam wylądaliśmy z Cliffem. Zapomnij. Nie rozczulaj się. Jego już niema. Pozostało pustka i cisza. Ktoś dotknął ręką mojego ramienia. Odwróciłam się. Za mną stał Wheljack. Usiadł i poparzył na mnie. Odwróciłam wzrok.
- Piękny mamy zachód słońca, prawda? -zapytał
Zaskoczył mnie pytaniem. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Tak jest piękny.
Przez dłuższą chwile nie odrzywaliśmy się, w końcu przełamałam się i powiedziałam:
-Dziękuje.
Mech popatrzył na mnie lekko zdziwiony i zapytał się:
-Za co?
-Za to, że nie próbujesz mnie pocieszać- wzdycham
-Nie ma sprawy. Po takich sprawach powinno się zostawić kogoś samego. On musi wszystko poukładać po stracie.
-Ty też tak miałeś? - zapytałam nie pewnie
-Tak, miałem. Ale ta historia musi poczekać.
Spojrzałam na jego dłoń. Delikatnie przysunęłam się do niego i oparłam się na ramieniu wojownika. Jack zdziwił się, ale nie depchnął mnie tylko otoczył ramieniem. I w takiej pozycji podziwialiśmy widoki.
***********
I takim dramatyczno-romantycznym akcentem kończe rozdział. W komentarzach co może się dalej wydzrzyć. To papatki. 😜😝✌🙌😍😊☺🐺🌙
Arceex
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top