✗9
13.05.2016r.
Piątek trzynastego zazwyczaj mówi się, że ma się pecha, więc należy uważać. Pewna koleżanka Stella chyba nie chciała przestrzegać tych reguł dobrowolnie.
Dostałam wytyczone zadanie od nauczyciela od w-f. Pójść do składzika i zabrać stamtąd maty do ćwiczeń. Zrobiłam to, o co mnie poproszono. Na lekcjach w-f u dziewczyn już było nas tylko 9 osób.
Weszłam do składziku. Zapaliłam światło. Zaczęłam szukać tych przeklętych mat. Nigdzie ich nie widziałam. Po nie wiem ilu minutach wpadła Stella. Uśmiechnęła się. Nie wiedziałam, o co jej chodzi, wiec wróciłam do dalszej czynności. Usłyszałam, jak coś szura. Ponownie się obróciłam, a wtedy dostałam w głowę. Na szczęście nie zemdlałam, tylko jedyny skutkiem był ból i ściekająca krew po skroniach.
Dziewczyna nie wiedziała chyba, na co się pisze. Chciała mi przywalić drugi raz, ale zablokowałam ją. Zszokowana nie wiedziała co zrobić, zaczęła szarpać kijem. Poczuła moją nogę w brzuchu, a następnie wywróciłam ją. Przydusiłam ją jedną ręką kijem, którym atakowała. Psychopata zawsze pozornie ubezpieczony. Drugą wyciągnęłam malutki scyzoryk ze stanika.
Dałam sobie radę przy każdej rzeczy.
Obrzynanie warg, wyrwanie rzepki kolanowej, podważanie paznokci. Na końcu wisienka na torcie. Poszłam po skakankę. Raz przeskoczyłam, drugi i trzeci. Następnie przestałam. Spojrzałam na nią lekceważąco. Jak mogła, akurat dzisiaj gdy miałam dobry humor. Mogła spokojnie pożyć jeszcze długo, ale chyba coś ją za bardzo skusiło.
Zawinęłam ją wokół szyi i zaczęłam dusić ofiarę. Zmieniała śmiesznie kolorki. Hihihihi. Powieszenie na skakance pomyślałam, że spokojnie będzie wyglądało na samobójstwo. Napisałam liścik. Piękny, długi. Biegiem wróciłam do sali, zaczęłam płakać, że znalazłam biedna Stellę powieszoną. Wszyscy byli w szoku. Oznajmiłam też, że zostawiła list pożegnalny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top