✗2

12.02.2016r.

Dzisiaj... dzisiaj... dzisiaj nareszcie nie wytrzymałam. Na lekcji... Śmiecie, które zaczęły mi ubliżać od najgorszych rzeczy, jakie były, dostali za swoje. Myśleli, że tak dalej się dam... Wzięłam do ręki zeszyt z najgrubszą okładką, jaki miałam w tym dniu... Po chwili z prędkością zareagowałam, jeden z nich ( Anthony ) dostał tak, że aż poleciała mu krew ciurkiem z nosa. Wzięłam za jego koszulę i zaczęłam wyzywać go na całą klasę. 

Powoli zaczęłam wymieniać, jak mam ochotę powoli i w bolesny sposób wyciągać mu gałki oczne. Włożyć rozpalone druty w jego uszy, aby ogłuchł. Pociąć twarz, aby nigdzie nie została gładka. Odciąć język i wepchnąć najgłębiej jak się, aby się udusił. Na sam koniec wbić nóż i powoli rozcinać brzuch, aby wnętrzności nie za szybko wypadły.

Koleszka obok Michael był zdruzgotany tym, co usłyszał. Próbował mnie odepchnąć od Antiego. Nie dałam się. Wpatrywałam się w niego, lustrując go. Przy czym przypierając do muru. Nauczyciel zwrócił uwagę po dłuższym czasie zabawy w pięknym kółku z resztą klasy. Nakrzyczał na mnie i kazał iść do szkolnej psycholog. Skierowałam się w stronę drzwi.

Idąc, uświadomiłam sobie, że ulżyło mi i to nawet bardzo. Postanowiłam się już więcej nie dawać... Każdy, kto zrobił mi krzywdę, zapłaci za to...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top