🚉Centrum? To już?🚂

Ahoj ptysie! ⛵️
Dziś, Hobbit dzieli się kolejną wspaniałą (albo i nie) podróżą z życia!

Czas bliżej nieokreślony, 2015 r.
<Edit>
Tak mi się przynajmniej wydawało.
Okazało się, że był to:
18 Grudzień
<Edit />

Trochę wcześniej niż to ustawa przewiduje, zrobiłam sobie wolne od szkoły. Chciałam jak najwięcej czasu spędzić z moją przyjaciółką Olą, która mieszka dość spory kawałek ode mnie - bo pod Łodzią.
Trasa prosta.
Wrocław -> Łódź PolskiBus, a z Kaliskiego do Główna kilka przystanków ŁKA. Niejednokrotnie przeze mnie przebywana, nie sprawiała żadnych problemów.
Jak to w moim przypadku bywa - do czasu.
Hobbit - smagany doświadczeniem i przezorny, nastawił sobie dzień wcześniej dwa budziki: za dziesięć szósta i za dwadzieścia siódma. Ten drugi miał nam dać znać, że trzeba wyjechać. Bus do Łodzi miałam po ósmej z dworca autobusowego.  Jednak życie lubi zaskakiwać, zwłaszcza osoby, które starają się na to przygotować. Mój pierwszy budzik zapomniał o tym, że miał mnie zbudzić i uczynił to dopiero ten drugi. Dobrze, że wszystko przygotowałam dzień wcześniej! Szybka toaleta, ubiór i tym sposobem wsiedliśmy do auta już dziesięć minut przed siódmą. Przez korki, które, jak to we Wrocławiu, potrafią dać się we znaki, zdążyłam prawie na styk. 
    Jadąc do Łodzi, spałam jak zwykle, ale nie był to spokojny sen. Cały czas dręczyło mnie uczucie niepokoju, przebudzając co chwilę ze snu.
Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się czułam. Kiedy dojechałam do Łodzi okazało się, że muszę poczekać na kaliskim jeszcze godzinę do następnego pociągu w kierunku Głowna.  Siadłam więc na ławce, nogi oparłam o walizkę i przeglądałam internet, pisząc z Olą by jakoś zająć czas. Nadszedł czas by iść na peron.
Oczywiście jak to ja, wsiadłbym nie w tą stronę, dobrze, że mam zwyczaj zagadywania ludzi wokoło, bo moja podróż trwała by jeszcze dłużej.
Siadłam wygodnie w pociągu, naprzeciwko siedziała pani konduktor. Pisałam z Olą, która już, wraz z siostrą Nelą, zdążyła wyjść z domu żeby mnie odebrać. Mijaliśmy stacje za stacją a mój telefon zaczął sygnalizować potrzebę naładowania baterii. Zastanawiałam się czy opłaca mi się wyciągać ładowarkę, pociąg właśnie ruszył z kolejnego przystanku i wydawało mi się, że zaraz Głowno. Pytam więc Panią konduktor:
– Przepraszam. Kiedy będzie Głowno?
– Ależ... No właśnie z niego wyjeżdżamy. – Odpowiedziała nieco zmieszana kobieta. Spojrzałam przez okno, mijaliśmy dworzec, na którym czekały na mnie dziewczyny. Poczułam się zażenowana swoją nieuwagą. Jęknęłam cicho, wyrażając swoje załamanie. Tak naprawdę to zagapiłam się głównie dlatego, że pisałam z kolegą z klasy, który mi się podobał. Szczerzyłam się namiętnie do tego telefonu.
Do czasu.
Sad story.
– Możesz wysiąść na kolejnym przystanku. Pociąg powrotny będzie za, bodajże, czterdzieści minut albo godzinę. – Tymi słowami próbowała mnie pocieszyć konduktor. Faktycznie po chwili dojechaliśmy na stację "Domaniewice centrum" a Ja i moja walizka wysiedliśmy z pociągu. "Centrum" jak to dumnie brzmi. Cóż, nie wiem czego to "centrum", ale jeśli szczerego pola, to się zgadza. Otóż Przystanek "Domaniewice Centrum" wyglada mniej więcej tak:

Ledwo działającym telefonem udało mi się nagrać filmik, niestety zaginął gdzieś przez te dwa lata. Jak go znajdę to wstawię! 👋🏻
Sprawa wyglada następująco. Zaraz padnie mi bateria w telefonie. Wieje tu niemiłosiernie. Pozdrawiam ludzi mieszkających w tych okolicach, mają tam tak zimno, że czasem wytrzymać nie idzie!
Niestety rodzice Oli pojechali gdzieś i nie ma nawet kto mnie stąd odebrać. Jestem zmuszona czekać na kolejny pociąg te czterdzieści minut. Wiatr hulający ze wszystkich stron, wdziera się również na niewielki przystanek, na którym, siedziałam sama i tak już zmarznięta od zimnych, metalowych ławek.
Godzina oczekiwania dłuży mi się okropnie. Gdzie ten pociąg? Marznę już ponad godzinę a po pociągu ani śladu. Postanowiłam zobaczyć na rozkład. No świetnie! Według planu pociąg ma być za półtorej godziny! Jeszcze sobie poczekam, a co. Zdążyłam wysłać do Oli SMS, że pociąg mam jeszcze pózniej. Zadzwoniła do mnie, że czekają wciąż na dworcu. Przynajmniej miały ciepło, czego nie można było powiedzieć o mojej metalowej budzie.
– Olcia, a jak ten pociąg wcale nie przyjedzie? Co ja tu zrobię? Ja tu zamarzam!
– Przyjedzie, przyjedzie. Nie martw się my czekamy.
– Zaraz mi padnie bateria, nie mam jak się nawet skontaktować z wami. Będę, jak przyjadę! Do zobaczenia Myszko!
– Uważaj na siebie. Nie zgub się w tym centrum – usłyszałam cichy chichot.
Rozłączyłam się i w tej samej chwili mój telefon padł.
Czekałam.
Lecz pociąg nie przyjechał.
Żaden.
Nagle mnie olśniło, że przecież mam ze sobą tablet!
W wielkim pośpiechu i z nadzieją, przeszukiwałam walizkę. Tak gorączkowo go szukałam, że aż mi się cieplej zrobiło. Niestety, rownież tablet miał tylko dwa procent baterii i po chwili zakończył żywot. Powoli zamarzałam tak mocno, że nie byłam w stanie ruszać już dłońmi, a moje nogi były lodowate. Z ledwością rozpakowałam kilka ubrań z walizki i włożyłam na siebie wszystko co mogłam.
Żaden pociąg z rozkładu nie przyjechał. Zaczęło się robić szaro, coraz zimniej. Postanowiłam coś zrobić żeby się ogrzać, ale nie miałam pojęcia co.  Nagle wpadłam na pomysł, że przecież mogę się poruszać. Tak więc ubrana jak bałwan, zaczęłam biegać slalomem wokół słupków przystanku, robić pajacyki i tym podobne, śmiejąc się z własnej głupoty i jakiegoś dziwnego pecha, który mnie prześladuje.
Zastanawiałam się co sobie myślą o mnie ludzie, których domki są naprzeciwko stacji.
A były chyba z trzy czy cztery.

🔝🔝🔝🔝🔝🔝🔝🔝🔝🔝🔝🔝🔝
< Tak, tak biegałam slalomem wokół tych właśnie słupków wymachując rekami >
Ale czego człowiek nie zrobi w kryzysowej sytuacji?
Byłam zmęczona, zmarznięta i głodna. Straciłam już nadzieję i leżałam zrezygnowana, na zimnej ławce.
W końcu stało się!
Było już prawie całkowicie ciemno, kiedy ujrzałam w oddali światła zbliżającego się wybawienia, pociągu. Okazało się, że był to ten sam pociąg, którym jechałam z kaliskiego.
Uradowana wsiadłam i zakupiłam bilet.
Z euforii i pewnie z przymrożenia mojego i tak już zlagowanego mózgu, kupiłam bilet na złą zniżkę, więc Pani konduktor kazała mi kupić go jeszcze raz.
Nie wiem już nawet jak bardzo wyczekiwałam momentu, w którym ogrzeje się w ciepłym łóżku z Olą, oglądając serial. Przezorna pani konduktor podeszła do mnie przed stacją Głowno i przypomniała, że mam już wysiąść. Chyba nie wierzyła, że tym razem trafię.
W końcu spragniona ciepła wysiadłam na stacji, gdzie czekały dziewczyny.
Ruszyliśmy zmęczone w kierunku ich domu.
A droga czekała nas długa.
Szłyśmy jakimś lasem, zapadając się w piachu. Oczywiście dźwigałam walizkę, która pozbawiona była kółek, dzicz!
Było mi zimno a podróż i czekanie wymęczyło mnie do tego stopnia, że miałam ochotę siąść w tym lesie i zacząć płakać. O tak, desperacko potrzebowałam czegoś ciepłego.
Olcia z Nelą, kochane moje bubusie❤️
Widząc moje zmęczenie, pomagały mi na zmianę taszczyć tą walizę.
W końcu! Dotarłyśmy do domu!
Z ambitnych planów wspólnego spędzania wieczoru, udało mi się zaliczyć tylko kuchnię i prysznic.
Reszty nie pamiętam.
Padłam na ryło i nie wstawałam do rana🙅🏻

Well Ptysie,
Morał z tej historii płynie prosty:
Pamiętajcie jak gdzieś jedziecie to nie romansujcie, bo się jeszcze w jakimś Budapeszcie obudzicie.
Aż mi się przypomniał wierszyk.
Nie pamietam skąd go znam, ale jak najbardziej jest trafny.
" Kiedy jesteś przy zadaniu,
Nie myśl wtedy o kochaniu,
Bo kochanie bardzo szkodzi
I zadanie nie wychodzi"

Kochanie czy nie...
Wystarczy być hobbitem
I wtedy nawet samo życie szkodzi.

THE END 🚂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top