/2/Dzień II

Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Weszliśmy na górę. Kot zaproponował nam próbną walkę byśmy spróbowali swoich sił. Bill zgodził się bez większego namysłu, jednak ja kategorycznie zaprzeczyłam ciągnąc go przy tym za ramie. Przecież nie będziemy się bić z niewinnym kociakiem =/\./\=

Walka jednak się odbyła. Nie była tak straszna jak przypuszczałam na początku. To było tylko tłumaczenie jak w grze komputerowej.

Po zakończeniu potyczki kot wskoczył jeszcze wyżej. Automatycznie poszliśmy za nim. Jak się okazało wchodziliśmy następnie schodami w dół do środka budynku. W środku czekały nas zagadki. Tego samego typu jednak każda z nich wymagała nieco więcej pracy. Jednak na trzecim piętrze mieliśmy problem. Nie wiedzieliśmy zupełnie co mamy z tym zrobić, a Judge w tym czasie spokojnie jadł karmę. Po chwili jednak podszedł do nas od tyłu Batter. Odsunął nas od zagadki po czym sam rozwiązał ją w mgnieniu oka, dzięki czemu otworzyły się drzwi.

Ostro ucierpiało przez to ego Dippera. Jego zdenerwowanie niezwykle rozśmieszyło zarówno Billa jak i mnie... no dobra ja patrzyłam na Battera jak na bóstwo *.*

Poszliśmy jednak dalej za nim. Przed nami stała czerwona skrzynka, od tyłu usłyszeliśmy głos Judgea:

„Cóż ze względu iż wy nie ogarniacie zbyt tej sytuacji, wytłumaczę wam co i jak. Więc to jest..." Bla bla „Służy do podróży z nicość..." Bla bla „Inne światy..." Bla bla...

Batter najwidoczniej nie chciało już dłużej słuchać albowiem skorzystał ze skrzynki i zniknął. Całą czwórką zrobiliśmy to samo. Znaleźliśmy się w przedziwnym terenie. Ciemnym, a w tle słychać było szepty.

I tak właśnie skończył się ten dzień... a przynajmniej tak myślę. Siedzimy sobie teraz na jakiejś roślinie oznaczającej jak to powiedział Batter:

„To strefa 0"

A teraz życzę wszystkim obecnym przy mnie miłego spoczynku...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top