/1/Dzień II


Kochany pamiętniczku

Stało się coś niezwykłego. Obudził nas odgłos przepływającej wody. Kiedy się podnieśliśmy naszym oczom ukazał przedziwny tere. Leżeliśmy na żółtej wysepce, od której prowadziła droga w kierunku wysokiego budynku. Wszystko wokół oblegała woda. Przed nami stał mężczyzna ubrany w biało czarny strój do baseballa. Na głowie czarną czapkę, która cieniem zakrywała jego twarz, a na ramię miał zarzucony kij do wcześniej podanego sportu.

Kiedy wszyscy podnieśliśmy się z ziemi mężczyzna zapytał bezuczuciowo: „Kim jesteście?". Chciałam już mówić kiedy Dipper odsunął mnie do tyłu i zaczął tłumaczyć. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nie mówił całej prawdy. Tłumaczył: „Przenieśliśmy się tu z bardzo daleka. Omdleliśmy i dlatego zastałeś nas w takiej sytuacji."

Tym samym głosem zapytał nas: „Jeśli mam rozumieć jesteście ludźmi?"

„Tak każdy z nas jest człowiekiem, no może poza Naboki.". Bill w stu procentach się z nim zgodził. Nie podobało mi się to kłamstwo.

Mężczyzna odwrócił się do nas tyłem i poszedł na przód. Zaczęliśmy iść za nim. Staną przed budynkiem i spojrzał do góry. Z jednego z pięter budynku zeskoczył biały kot i szerokim uśmiechu.

„Batter nie mówiłeś mi, że jest was więcej. Myślałem, że jesteś jedyną marionetką.".

Te słowa przeraziły mnie. Wszystkie włosy stanęły mi dęba i wzięłam Naboki na ręce.

Batter, ponieważ tak owa postać ma na imię pokręcił przecząco głową. I poszedł w jedne z drzwi znajdujących się w budynku.

„Jak się nazywacie?" zapytał nas kot.

Dipper przynajmniej jeśli chodzi o imiona nie kłamał, ale resztę opowiedział tak jak wcześniej.

„Cóż, spotkajmy się na górze wytłumaczę wam co i jak. A i mam na imię Judge." powiedział to po czym wskoczył na kolejne piętro.

Teraz zaczyna się nasza przygoda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top