Kaduceusz

Nazajutrz obudziłam się jakaś połamana.
Czułam suchość w gardle, co było moją naturalną reakcją bo dużej ilości dymu na koncercie.
Miałam jednak wrażenie, że coś mnie chyba rozbiera. Wstałam z łóżka i poczułam w środku wszystkie swoje kości. Natychmiast wyobraziłam sobie siebie z boku i zobaczyłam słynna postać z bajki  przygarbioną staruszkę pod którą ukrywała się królowa próbująca wręczyć królewnie jabłko.
Moja wersja bardziej przypominała skradająca sie babe jage.
No wiec, dotarłam do łazienki i spojrzałam w lustro i wcale mi się nie podobało to co zobaczyłam. Skóra biała jak ściana, oczy bez wyrazu i czerwone gardło.
Wygląda na to, że powinnam sobie zrobić wakacje łóżkowe albo domowe.
Poszłam po termometr i po kilku minutach zobaczyłam stan podgorączkowy.
No to piękne uwieńczenie wczorajszej rozrywki.
Skoro jestem skazana na przebywanie w domowych pieleszach we własnym towarzystwie, pokusiłam się o totalne lenistwo przy akompaniamencie literatury dziecięcej.
Chciałam odpocząć umysłowo, a bajki są najlepszym pomysłem na zatopienie się w świecie fantazji bez analizowania treści czy silenia się na przewidywanie kolejnych wydarzeń.
Po wypasionym śniadaniu pt. Kaszka manna z malinami i kakao wróciłam z powrotem do łóżka i sięgnęłam po zbiór różnych bajek, które miały mi ubarwić dzień pełen obsmarkanych chusteczek do nosa i obolałego ciała.
Pochłaniałam kolejne strony jak dziecko małe cukierki.
Po 3 godzinach ciagłego czytania odczułam znużenie i miałam wrażenie, że powoli jest mi coraz bardziej gorąco.
Nie znoszę zostawiać czegoś niedokończonego, więc dociągnęłam do końca rozdziału.
Ostatnie wersy zaczęłam widzieć jak porozrzucane literki, a kiedy na siłę starałam się ochrzcić układały się w całość, wtedy odczytałam słowo KADUCEUSZ.
Był to ostatni obrazek jaki objawił się w mojej głowie po czym moje ciało rozluźniło się o poczułam, że zapadam w głęboki sen.
KADUCEUSZ ! KADUCEUSZ!
Po chwili znalazłam się w parku pełnym starych dębów wyglądających tak samo majestatycznie jak przerażająco.
Swoją wielkością przypominały lasy liściaste a raczej królestwo, bo ich wielkość odzwierciedlała nie bywała potęgę natury, która pokazywała kto tutaj jest najważniejszy.
W oddali dostrzegłam grupkę ludzi po dwóch stronach, którzy prowadzili ze sobą dysputy.
Zbliżając się nie chciałam zwracać na siebie uwagi, więc schowałam się za jednym z wielkich drzew i udawałam, że jestem dryada.
Wszystko wskazywało na to, że toczy się wymiana ostrych argumentów na to do kogo należy teren do gry w piłkę po lewej stronie.
Dwie ekipy z różnych osiedli przyznawali sobie prawo do zagarnięcia terenu w tym samym czasie.
My tu byliśmy pierwsi!
Mój brat tu grał jak jeszcze chodziliście do przedszkola.
A my malowaliśmy bramki i przychodzimy tu od dawna tylko w innych porach!
Emocje przybierały na intensywności i widziałam, że może to doprowadzić do tego, że nikt nie zagra za chwilę tylko będę świadkiem  walki w stylu Wolna Amerykanka.
Nagle z drzewa spadła mi pod nogi gałąź dość pokaźnych rozmiarów.
Kiedy ją podnosiłem, wzrok kłócących się chłopaków zwrócił się w moją stroną.
Gałąź miała nietypowy kształt przypominała laskę, która opleciona jest cieńszymi gałązkami z dwóch stron. Była twarda i silna.
Nagle podbiegł do mnie jeden z dzieciaków i powiedział:
Ta gałąź wygląda jak laska Kaduceusza symbolizuje pokój i handel.
Moja mama dużo mi opowiadała o mitologii i uznałaby to za znak.
Twoja mama miałaby rację.
Spojrz! Kłócicie się o boisko i o to kto na nim zagra. Ta laska pokazuje, że kłótnie nie prowadzą do dobrych rozwiązań. Pojawiła się w tym miejscu, bo tutaj była potrzebna.
Zamiast kłócić się o to czyje jest prawo do boiska, może warto rozważyć wspólną grę w pokoju i wzajemnej współpracy tj. W handlu.
Dryn!!! Dryn!!!
Wyrwał mnie ze snu dzwonek tel.
Hej, Sagę! Ohh bardzo mi się podobało, ale niestety się rozłożyłam i nie będę mogła tym razem dołączyć do Was przez dobrych parę dni.
Dzięki, że dzwonisz.
Odezwę się jak wydobrzeje.
Miłej zabawy.
Wstałam się napić i sprawdzić ogólnie swój stan zdrowia.
Wzięłam leki i otworzyłam okno, żeby wyrzucić wszystkie zarazki domowe i pooddychać świeżym powietrzem. Wydawało mi się, że wszystko robię w zwolnionym tempie.
Potem przez chwilę przeglądałam zdjęcia z koncertu w tel i na after party kiedy znowu usłyszałam dzwonek. Tym razem był to dzwonek do drzwi.
Zerknęłam przez wizjer i dostrzegłam dostawcę. Uchyliłam drzwi i usłyszałam.
Dzień dobry! Dostawa jedzenia dla Pani z pozdrowieniami od zespołu.
Wow! Dziękuję bardzo.
Kiedy otworzyłam paczkę zobaczyłam moje ulubione lekarstwo na przeziębienia.
Rosół z dużą ilością lubczyka.
Tak pachnie zdrowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top