Rozdział szósty- Telmarski książę

Gdy dotarli do swojej kompani Kaspian oddał dziewczynę pod opiekę kobiet centaurów, znały się najlepiej na ziołach i różnorakich maściach. Fauny przed rozkazem księcia zaczęły wyrabiać prowizoryczne nosze i wszyscy zgodnie się zgodzili ( poza czarnymi karłami) do zmian w noszeniu damy.

Kiedy wszystko było gotowe ruszyli dalej, niektórzy (jak na przykład niedźwiedzie) zaczęli odczuwać głód.  Zatrzymali się niedaleko rzeki, książę postanowił postój. Każdy miał przydzielone obowiązki, wiewiórki miały zebrać orzechy. Niedźwiedzie zebrać miód, fauny i centaury zadbały o palenisko i miejsca do spania. Książę natomiast, wraz z karłami, ustalali plan walki, która nastąpi szybciej niż zamierzali, wszyscy wiedzieli, że to nieuniknione. Truflogon, przepiękny i mądry borsuk, zadbał o stan nowo poznanej dziewczynie. Kiedy okrywał ją szczelnie kocem zauważył naszyjnik zawieszony na jej bladej szyi. Powoli chwycił swoimi pazurami wisiorek i obejrzał go ze wszystkich stron.

-Czy to ty?- szepnął sam do siebie.

 Spojrzał czarnymi oczami na twarz dziewczyny, brązowe włosy były teraz związane w warkocza, niewielkie zadrapania na bladej cerze. Przypominała- z zarysu twarzy- bardzo starego władce, który zniknął a cudowną Narnie zawładnęła ciemność i odebrała ona wiele żyć.

-O co chodzi, Truflogonie?

 Do borsuka podszedł Gromojar, potężny centaur, który wiedział wszystko o gwiazdach i niektórzy mówili, że pamięta kraj za jej Złotych Czasów.

-Zauważyłeś to?- Pokazał naszyjnik.- Czy gwiazdy ci to powiedziały, przyjacielu?

 Centaur przybliżył się bliżej Riny i obejrzał dokładnie zawieszkę, wyczuł to. Wiedział już co gwiazdy mu pokazały za młodu, gdy praktykował tą znamienitą sztukę.

-Raz gwiazdy powiedziały mi o tym, ale byłem jeszcze praktykującym centaurem- odpowiedział spokojnym głosem.

-Czyli to ona? Potomkini Dawnych Władców? Potomkini samego Piotra Wielkiego i Meriny Rozważnej?

-Obawiam się, że tak.

-Czego się obawiasz? To nasza nadzieja na powrót do Dawnych Czasów, kiedy to mogliśmy chodzi do miast i wiosek nie bojąc się o swoje życie!

-Wstrzymaj swój temperament, przyjacielu. Pamiętaj, że wśród nas jest wiele również stworzeń, które mają za złe Władcom, że zostawili kraj w potrzebie. Trzeba mieć tą dziewczynę na oku, pilnować by nic się jej nie stało.

-Sam tego dopilnuje, czyż nie moi przodkowie pomagali Władcom na Ker Paravelu?

-Obyś dobrze jej strzegł, przeczuwam złe moce oraz złe demony wokół nas.

 Dostojne stworzenie odeszło i zaczęło pomagać kobietom, natomiast borsuk nie odstąpił dziewczyny na krok. Niedaleko nich rosły krzaki dzikich róż, w których schował się jeden z czarnych karłów. Usłyszał wszystko, potarł ręce i niezauważalnie czmychnął do swoich kompanów. Tam opowiedział wszystko Nikabrikowi, który uśmiechnął się szyderczo i spojrzał w kierunku Truflonoga.

                                                                                            

                                                                                                        *

Jakiś czas przed tymi wydarzeniami...

 W Londynie panuje istna wrzawa, wszyscy obawiają się kolejnego bombardowania. Dzieci Pevensie powróciły do domu i właśnie kierują się do swoich szkół. Zuzanna i Łucja uczęszczają do żeńskiej szkoły oddalonej o dwa przystanki metra od swoich braci. Każde z nich odczuwało inaczej tęsknotę za Narnią, najbardziej przeżył Piotr, który zostawił swoją żonę i dziecko. Bardzo długo nie mógł się pozbierać po sobie, próbowali go pocieszyć, ale nic nie pomagało a każda wzmianka o tej magicznej krainie powodowało smutek i gniew blondyna.

-Zuzia! Piotr się znowu bije!- krzyknęła Łucja do swojej siostry, która stała przy kiosku z gazetami.

 Nie mówiąc nic do chłopaka, który chciał ją poderwać, opuściła go i wraz z Łusią pobiegła na drugi koniec ulicy i wpadły prosto w wejście do podziemnego metra Londynu. Przy samych końcach schodów zobaczyły duże zbiegowisko krzyczących ludzi wokół bijących się nastolatków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top