꧁Przyjaciele꧂
Rosja został na kółku sportowym. Mieli mały trening, a następnie dyskutowali na temat zbliżających się zawodów.
- Rosja, ty powinieneś wziąć udział w biegach. - zaproponował jeden z chłopaków.
- Tak, zdecydowanie. Masz najlepszą kondycję z nas wszystkich.
- Może. - odparł Rosjanin wzruszając ramionami. Po chwili dostrzegł Amerykę, który szedł przez korytarz. Obok niego dostrzegł Francję. Dziewczyna mówiła o czymś żywo, a chłopka szedł obok niej z udawanym uśmiechem. Rosja dobrze to dostrzegał. Zbyt dobrze znał Amerykę, by tego nie zauważyć. Przeprosił kolegów na moment i wyszedł z sali. Udało mu się usłyszeć kawałek rozmowy Ameryki z Francją. Dziewczyna twierdziła, że muszą się z czymś pospieszyć. Rosjanin widział jak bardzo Amerykanin pragnie zniknąć, więc postanowił mu pomóc po starej znajomości.
- Ej Ame! - zawołał, a dwójka idących zatrzymała się i spojrzała na chłopaka. Ameryka widocznie był zaskoczony.
- O co chodzi? - spytał podchodząc do Rosji. Francja szła zaraz za nim.
- Nie miałeś przypadkiem wpaść do nas ?
- To znaczy? - spytał zaskoczony. Rosja kiwnął głową tak, aby tylko Ameryka to dostrzegł. Ruchem wskazał na Francję.
- Na kółko sportu. - odparł. Ameryka zrozumiał o co chodzi wyższemu. Postanowił skorzystać z sytuacji, która była dla niego ratunkiem.
- No tak! Zapomniałem. - odparł. - Sorry, France, but I can't do it today. (Przepraszam Francjo, ale nie dam rady dziś.) - zwrócił się do dziewczyny, która spoglądała badawczo na Rosjanina.
- Cóż, skoro masz to spotkanie, to nic nie poradzę. - odparła i odwracając wzrok od Rosji, spojrzała na Amerykę z uśmiechem. - Więc widzimy się jutro. - dodała, po czym pocałowała go w policzek i odeszła. Rosja spoglądał przez chwilę za nią, a Ameryka westchnął ciężko.
- Thanks Rosja.
- Żaden problem. Co sie stało, że cię tak męczy?
- Wiesz jakie są dziewczyny...
- Mhm, aż za dobrze, ale ona wyjątkowo się uczepiła.
- Czasem tak bywa, gdy spotykacie się już miesiąc, a twój ojciec zaczyna temat zaręczyn.
- Ty chcesz się z nią zaręczyć?! - spytał zaskoczony Rosja.
- Nie ważne czy chcę... muszę... - odparł Ameryka smętnie.
- Z jakiej racji? - spytał Rosja.
- Ojciec ma plan, a ja mam zostać jego wykonawcą. - odparł Ameryka.
- No większej głupoty to ja nie słyszałem. Od kiedy ojciec ma prawo ci rozkazywać? Skoro jesteś już pełnoletni to ty powinieneś decydować o swoim życiu. Przecież to ty mu ratowałeś dupę, gdy mój ojciec z Rzeszą sprawnie mu ją sprali. - odparł. Ameryka zaśmiał się krótko.
- Tak, masz rację, ale to niczego nie zmieni. Muszę znać swoje miejsce. Ojciec wie co jest dla mnie dobre.
- Jak ja bym swojego słuchał, to już by mnie tu nie było. - wtrącił Rusek. Niższy spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Czemu niby? - spytał.
- Zginąłbym na wojnie albo ciągle bym pieprzył o tym, że wszystko jest nasze wspólne. Wiesz... Komunizm i te inne pierdoły.
- Tak, czaję. Dobra, możemy iść na to spotkanie.
- Serio chcesz? - zaskoczył się Rosjanin. Ame skinął głową. Rosja bez zbędnych słów zaprowadził go do sali. Przedstawił mu swoich kolegów, a następnie Ameryka mógł się przekonać, jak wyglądają spotkania w klubie sportowym. Po spotkaniu obaj wyszli ze szkoły. Ameryka zdawał się nad czymś intensywnie rozmyślać.
- I jak? - spytał w pewnym momencie Rosja. Ameryka uśmiechnął się i spojrzał na wyższego.
- Dam ci znać. - odparł. - Muszę jeszcze pomyśleć, czy dam radę wszystko połączyć. Wiesz, zajęcia dodatkowe i inne sprawy.
- Spoko. - odparł Rosja z uśmiechem. - Masz. - podał Ameryce karteczkę z numerem telefonu. - Zadzwoń jeśli zdecydujesz. Dodatkowo organizujemy wypad nad jezioro. Prawdopodobnie będzie to w weekend, ale jeszcze nie wiem który. - zaśmiał się Rosja.
- Okej. Dam znać. - odparł Ameryka wesoło i szturchniął wyższego po przyjacielsku. - Thanks Russia. You are a good friend. - odparł Ameryka. Rosja uśmiechnął się.
- Dzięki. - odparł z uśmiechem.
- See you!
- Ta... Do zobaczenia. - odparł z uśmiechem patrząc za odchodzącym Ameryką westchnął i odszedł do siebie.
... Przyjaciel...
Jestem dobrym przyjacielem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top