Rozdział 15 Droga

Poczułem woń lasu wspaniałą,

W stronę słońca kierując swój wzrok.

Czas jakby w miejscu wtem stanął,

Nieśmiertelność wspomnieniom nadając.

Spojrzałem w te oczy zielone,

Nieustępliwą tęsknotę iskrzącą w nich,

I wtedy wszystko zrozumiałem.

Tchnienie Poezji, Lyall van Cortes

_____________

Końskie kopyta raz po raz uderzały w runo leśne, powoli przemieszczając się w głąb puszczy. Meriel powoli odwróciła głowę, zdając sobie sprawę, że od Caelfall dzieli ją znacznie więcej, aby nagle uciec i wrócić tam na piechotę. Spuściła wzrok i mocno zacisnęła oczy, nie pozwalając, aby łza spłynęła na jej policzek. Nie chciała dać im tej satysfakcji. W obecności cesarza nie potrafiła użyć również swojej ciętej riposty, która niekiedy była jej największą bronią.

Droga nie mijała w ciszy. Wręcz przeciwnie. Enthgardzcy żołnierze mieli zawsze wiele do powiedzenia. Cesarz był skupiony na drodze i był niezbyt rozmowny. Jednak raz na jakiś czas patrzył na Meriel, jakby na swoją zdobycz, którą upolował na długim i męczącym polowaniu.

Meriel, nie mając najmniejszej ochoty jakkolwiek odzywać się do osób, które ją porwały, skupiła się na leśnym szlaku. Świerki, sosny i jodły wznosiły się nad nią, tworząc niesamowite, leśne królestwo, które zawsze zachwycało dziewczynę. W lesie zawsze panowała taka atmosfera wyciszenia i czegoś w rodzaju równowagi. Delikatne szmery zwierząt, promienie słońca przenikające przez rozłożyste gałęzie.

– Nie cierpię lasów. – Z rozmyślań wyrwał ją głos jednego z rycerzy, Gaira, który odpędzał się wolną ręką od wszelkich owadów, które latały wokół jego osoby. Zmarszczył brwi i z nietęgą miną jechał dalej.

– Nie mogę się doczekać, aż znowu zobaczę Narfolk. Rozłożę się wygodnie na zamku i uchleję się jak świnia – wtórował mu Cador, przeciągając się w siodle. – Jeszcze jakiś masaż by się przydał. Co o tym sądzisz, Darren?

Enthgarczyk drgnął na samo wspomnienie swojego imienia. Również dużo rozmyślał, ale nie potrafił jednogłośnie powiedzieć, o czym. Jego myśli błądziły ciągle wokół Aa'rth, ataku, który cesarz na nich zarządził, o całej wyprawie... O Meriel, która w dalszym ciągu siedziała zaraz przed nim, a jej plecy stykały się o jego klatkę piersiową.

– Tak, dokładnie – powiedział od niechcenia, udając, że cały czas słuchał swoich kompanów.

– Spać ci się już chce, chłopczyku malutki? – Gair buchnął śmiechem. – Daj spokój, jedziemy dopiero kilka godzin. Nawet jeszcze nie nadeszła noc. Nie mówcie mi, że Darren z Eldham powoli przestaje być w pełni sił.

– Daj mi spokój, Gair. Po prostu nie chce mi się słuchać waszego ciągłego narzekania. – Wzruszył ramionami, dumny, że udało mu się na to wpaść w tak krótkim czasie. Nie chodziło o to, że nie chciało mu się ich słuchać. Po prostu myślami był zupełnie gdzieś indziej. Tak samo, jak Bideven. On był z nich najspokojniejszy. Szermierzem był znakomitym, ale miał swój świat, do którego nie chciał nikogo wpuszczać.

Darren słyszał, że kiedyś cesarz najął dla niego najlepszą prostytutkę, jaką tylko miał. Zasłużył się w bardzo ważnej bitwie, a dla każdego żołnierza w takim wypadku czekała nagroda. Podobno, zamiast zrobić z nią to, co trzeba było, Bideven czytał jej wiersze Poety Lyalla van Cortesa, które dziewczyna zawsze chciała usłyszeć. Później ułożył ją do snu w swoim łożu, a sam spał na podłodze. Darren nie wiedział, czy to prawda, czy też nie, ale domyślał się tylko, że faktycznie coś takiego mogło mieć miejsce. Bideven był wrażliwym, niepoprawnym romantykiem. Wierzył, że musi zachować prawdziwe, rycerskie cnoty, aby zostać zbawionym po śmierci. Darren nawet nie był pewien, w co wierzy. Nie zaprzątał sobie głowy, czy istnieje życie wieczne, czy byt ziemski jest jedyną rzeczą, jaką dostają.

– Te, dziewucho! – zawołał po chwili Gair. Srebrnowłosa aż podskoczyła w siodle. Poczuła uderzenie fali gorąca. Nie chciała z nim rozmawiać, nie chciała nawet na niego spojrzeć. – Jak cię zwą?

Bała się jakkolwiek odpowiedzieć, ale Darren szybko tyknął ją palcem w bok, aby szybciej odpowiedziała. Widziała, że Gair nie był osobą, z którą mogłaby się przekomarzać. Przełknęła ślinę i otworzyła usta:

– Meriel.

– Miuriel. Całkiem, całkiem– rzekł.

– Meriel – powtórzyła dziewczyna, dając nacisk na litery, które rycerz pomylił.

Gair zmarszczył brwi.

– Co? Cofam to, co powiedziałem. Takie imię to o rzyć rozbić – prychnął, zupełnie, jak jego koń. – Powiedz mi w takim razie. Wszędzie masz takie srebrne włosy?

Dziewczyna zmroziła go wzrokiem, ale on uważał, że to pytanie, jak każde inne. Uniósł brwi, jakby czekając na odpowiedź. W dalszym ciągu odpędzał się od owadów, które upodobali sobie jego do prześladowania. Najwyraźniej muchy wyczuły, że Gair nie był fanem długich kąpieli.

– Ta wiedza jest ci raczej do niczego niepotrzebna. – Chciała powiedzieć to spokojnie i łagodnie, jednak nuta sarkazmu była w nim wyczuwalna. Darren znowu wbił jej palce w bok, upominając ją.

– Żebyś się przypadkiem nie zdziwiła. Będę na zamku królewskim to opowiadał. U nas nie ma dziewuch o takich włosach. Kto był twoją matką? Jakaś biała mysz? – Zaniósł się śmiechem, ale był jedynym. Reszta patrzyła na niego z wyraźnym politowaniem. – Co wam ktoś kołki w rzycie powbijał?

– Zamknij się już, Gair. – Nawet Bideven, który mało się odzywał, zabrał głos. Spojrzał na kompana i powoli wskazującym palcem uderzył się parę razy w czoło. – Nie mam ochoty spędzić tyle czasu, słuchając twojego biadolenia i usilnych starań zrobienia z siebie mistrza podrywu.

– Podrywu? – Gair powtórzył, głośniej niż powinien. – Ty romantyku wszędzie widzisz tylko podrywy. Usiłuję nawiązać z nią jakiś kontakt, bo nam już zasypia na tym koniu. Spokojnie, Miuriel, wszyscy jesteśmy zmęczeni.

– Nie odzywaj się już – skwitował Bideven.

– Obrońca dziewic się znalazł. W dodatku – pomyślał o klątwie drzemiącej w drobnym ciele – takiej.

Wszyscy wiedzieli, do czego zmierzał Gair, ale nikt nie chciał mu w tym pomagać. Chciał kolejnego przekomarzania się, najczęściej na tematy damsko–męskie. Na chwilę zapanowała cisza.

Cesarz postanowił rozpocząć postój, kiedy znalazł do tego dogodne miejsce, a noc już dawno opanowała lasy Aa'rth. Zamiast ptaków, słychać było sowy i świerszcze. Dużo bardziej się ochłodziło, a atmosfera stała się naprawdę nieprzyjemna. Jego rycerze prędko rozbili obóz. Meriel była naprawdę zaskoczona, jak wprawnie potrafią to robić. Wiedziała, że już nie jeden raz byli na takich wyprawach, więc rozłożenie obozu było dla nich prawdziwym chlebem powszednim.

Dziewczyna od samego rana nic nie jadła. Miała zamiar nasycić brzuch potężnym dzikiem, ale cesarz ze swoimi żołnierzami zniszczył jej plany. Zaczęła się zastanawiać, czy jej rodzina ją szuka i jak bardzo się martwią. Wiedziała, że wszyscy w Caelfall zawsze poszukiwani zaginionych. Jednego razu nawet poszukiwała zaginionego syna karczmarza, który wpadł do niedźwiedziej jamy i bał się wyjść. Tęskniła za nimi, nie miała pojęcia, czy jeszcze kiedykolwiek ich zobaczy. Nikt nawet jej nie powiedział, czego chciał od niej cesarz. Była zagubiona i paraliżował ją strach.

Darren już nie odstępował jej na krok, nie chcąc samego siebie oszukiwać. Lubił jej towarzystwo, chociaż wiedział, że dziewczyna musiała go nienawidzić, może tak samo, jak cesarza. W końcu porwał ją z jej rodzinnego miasta i bez słowa zabrał ze sobą. Miał tylko nadzieję, że Meriel zrozumie, że wszystko było dla dobra cesarstwa. I nie tylko. Dla wszystkich Państw Zachodu. Rycerz uważał, że jeżeli nie odnajdzie zabójcy,        w końcu wyzwoli się w nim bestia, której jeszcze ludzkość nie widziała. Poprzedni cesarz Ardal wydawałby się wtedy jak potulny baranek.

Cador rozpalił ognisko, przy którym wszyscy zasiedli. Cesarz patrzył badawczo na każdego po kolei, a wzrok zatrzymał na Meriel, która rozmasowywała sobie dłonie, aby je trochę ogrzać. Wzburzyło go to. Jak jeniec mógł siedzieć z nimi przy ognisku?

– Darrenie! Dziewczyna nie może z nami siedzieć! To nie jest wycieczka! – odezwał się może po raz szósty podczas ich drogi powrotnej.

Dziewczyna otworzyła usta, ale nie powiedziała ani jednego słowa. Sprzeciwić się cesarzowi? Równie dobrze mogła od razu powiedzieć, że godzi się na śmierć.

Darren przełknął ślinę i westchnął głęboko. Pomógł Meriel wstać.

– I... Zrób coś z nią. Nie może tak po prostu chodzić. Jeszcze ucieknie.

– Jakby uciekła to i tak zginie w tych lasach – zauważył Gair, wyciągając mięso z dzika, którego przedtem oprawili.

– Ale nie będę miał wtedy z niej żadnego pożytku – odparł niewzruszenie cesarz, a Gair przytaknął mu.

Cador wpadł na genialny plan. Pogrzebał w jukach swojego wierzchowca i odnalazł kajdany z ciężkiego żeliwa. Pomachał nimi przed oczami Darrenowi, który wyprowadzał właśnie Meriel.

– Poświęcisz się dla dobra cesarza? – zapytał z lekkim uśmieszkiem na ustach, a Darren wyciągnął rękę swoją i srebrnowłosej.

Cador wprawnie złączył kajdankami ich dłonie, a Meriel patrzyła na wszystko z niepokojem.

– Od teraz jesteście... Mężem i żoną – zaśmiał się Cador, kiwając głową w kierunku kompana. Po chwili wrócił do ogniska, gdzie Gair opowiadał Bidevenowi najnowszą historię mrożącą krew w żyłach. Zapewne wyssaną z palca.

Darren oddalił się z Meriel nieco, dalej mając na oku cesarza i resztę. Dziewczyna niepewnie stawiała za nim kroki, czuła, jak jej żołądek wywraca się do góry nogami. Najchętniej obrzuciłaby go wiązanką różnorodnych przekleństw, które w tamtym momencie przychodziły jej do głowy, ale powstrzymała się. Była na niego skazana. Zresztą, dużo bardziej wolała być przykuta do Darrena niżeli Gaira. Tak przynajmniej jej się wydawało.

– Jak ci się podoba zbroja? – zapytała nagle, nawet na niego nie patrząc. Darren nie mógł rozpoznać w tamtym momencie jej głosu. Brzmiał zupełnie inaczej.

– Meriel, ja... – Rycerz zdawał sobie sprawę, że wcale nie o to chciała zapytać dziewczyna. – Zrozum, ja musiałem.

– Możecie mnie powiesić, odedrzeć ze skóry, spalić na stosie, ale nie będę wykonywać zbroi dla Enthgarczyków. Nie po tym, jakie piekło urządziliście w Caelfall – rzekła ze zdenerwowaniem, ale jej ciało zaczęło drżeć. Przede wszystkim z zimna. Dodatkowo wiał nieprzyjemny wiatr.

– Nie o to chodzi. Ale wybacz, nie mogę ci na razie powiedzieć nic więcej – odparł Darren, wpatrując się w smutne oczy dziewczyny.

– Więc o co? Dlaczego ktoś taki jak Ardal Biały fatygował się po mnie aż do sąsiedniego państwa?! – zawołała, ale zdała sobie sprawę, że powiedziała to za głośno, gdy wszyscy na czele z cesarzem odwrócili się w jej kierunku. – Panicznie boję się jego wzroku – wyznała jeszcze. – Wygląda, jakby chciał mnie w każdej sekundzie zamordować.

– Możesz być pewna, że cię nie zamorduje. Potrzebuje cię żywej. Powiem w ten sposób – westchnął głęboko i zrobił długą przerwę – wiemy o tym, co potrafisz. I cesarz chce to wykorzystać. Nie mówmy o tym. Nie mogę o tym z tobą mówić. Wszystko powie ci cesarz, kiedy tylko dotrzemy do Narfolk.

Meriel poczuła, że nogi się pod nią uginają. Rozchyliła z niedowierzaniem usta. Skąd się dowiedzieli? Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Erwan? Czyżby on miał jakieś tajne wpływy w Enthgardzie? To by tłumaczyło, dlaczego jego dom łączy się z kanałami. Przecież cesarz Ardal nie mógł pozwolić, aby ktoś, kto dostarcza mu wiadomości do Aa'rth zginął podczas nawałnicy. Na przemian w jej umyśle pojawiała się złość i smutek. Oddychała ciężko, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie jej normalne życie właśnie się skończyło.

– Chcesz coś do picia? Do jedzenia? – zapytał dziewczynę, wolną ręką dotykając jej ramienia. Uprzednio sprawdził, czy nikt z zebranych na nich nie patrzą.

– Nie dotykaj mnie – syknęła Meriel, gwałtownie się cofając. Pociągnęła Darrena za sobą. – I nic od ciebie nie chcę. Taką wdzięczność okazujesz za wykonanie cudownej zbroi?

– Meriel... – westchnął Darren, lekko zirytowany. – Możesz nic nie jeść i głodować, a cesarz zabierze cię do siebie. Możesz również normalnie jeść i pić, a cesarz i tak zabierze cię do siebie. Będąc uparta, będziesz szkodziła tylko sobie. Naprawdę możesz odmienić losy królestw, uwierz mi.

– Nie będę nic robiła dla Ardala – powiedziała sucho. – Prędzej świnie zaczną latać.

– Dobrze. Ja się w takim razie napiję.

Ruszył przed siebie, ciągnąc Meriel za sobą. Dziewczyna zastanawiała się, czy takie kajdanki łatwo zniszczyć, ale miała wrażenie, że rycerze cesarza mają jedno z najlepszych zabezpieczeń. Wzdrygnęła się na myśl, ile złodziei i morderców mieli na swoim nadgarstku te same więzy.

Darren schwycił w dłoń uprzednio przygotowaną wodę, którą do pojedynczych naczyń przelał Bideven. Meriel wodziła wzrokiem za rycerzem, który najpierw obejrzał przezroczystą ciecz, a potem jakby z rozkoszą przysunął naczynie w kierunku twarzy, a następnie wlał płyn do ust. Jedna kropla wody wydostała się na zewnątrz, spływając po brodzie rycerza, porośniętej gęstym już zarostem.

Po jednym, potężnym łyku, który trwał dla Meriel w nieskończoność, znowu oddalili się od ogniska, niemal znikając z pola widzenia Enthgardczykom. Darren popijał jeszcze wodę, lecz nasycił się pierwszym łykiem. Podczas takich wypraw ważne było uważne dysponowanie prowiantem. Szczególnie wodą.

– Mogę? – zapytała cicho Meriel, zła na siebie, że musi o coś prosić Darrena.

Ten jednak przeczuwał, że dziewczyna będzie chciała się napoić. Droga była naprawdę długa, o czym przypominały mu spierzchnięte usta. Z szerokim uśmiechem podał Meriel naczynie, a ta wyrwała je, jakby były to ostatnie krople wody na świecie. Odchyliła głowę, chcąc jak najszybciej dostarczyć swojemu organizmowi jakikolwiek płyn. Odetchnęła z ulgą, kiedy czuła w przełyku chłodną wodę i podała Darrenowi puste naczynie. Ten zmarszczył żartobliwie brwi.

– Nie podziękujesz?

– Podziękowałabym, gdybyś mnie wypuścił – odparła poważnie, w końcu pozwalając sobie spojrzeć na rycerza, który wspomnieniami przywodził jej tylko Caelfall i jego krajobraz przed bitwą.

– Nie mogę tego zrobić.

– Więc ja nie podziękuję. – Założyłaby ręce na piersi, ale w tamtym momencie nie było to możliwe.  Pocieszyła się wzruszeniem ramion.

Przeszkadzał jej wzrost rycerza. Musiała podrywać wysoko głowę, aby na niego spojrzeć. Będąc uwiązana na krótkiej odległości z nim, nie miała innego wyjścia.

– Dam ci parę dobrych rad, ok? – odezwał się po chwili Darren. – Znasz mnie i...

– ... i zdążyłeś mnie okłamać parę razy i wydać cesarzowi. Nieźle. Mianowałabym cię z chęcią dupkiem stulecia.

– Widzę, że woda od razu poprawiła twój nastrój – zaśmiał się mężczyzna, zupełnie nie biorąc sobie do serca uwag porwanej. – Znasz mnie i wiesz, że w taki sposób możesz odzywać się do mnie, ile chcesz. Ale niech ci się nawet nie śni próbować swojego sarkazmu na innych, a już w szczególności na cesarzu. Naprawdę, nie chciałbym być wtedy w twojej skórze.

– Założę się, że w tym momencie też byś nie chciał – mruknęła pod nosem, odwracając głowę w stronę cesarza. – Ciekawe, ile ci zapłacił, żebyś mnie wydał.

– Meriel... – powtórzył znowu, przeciągając jej imię znacznie. – Proszę cię, o tym porozmawiamy, kiedy cesarz powie ci, o co tak naprawdę chodzi.

– Co nie zmienia faktu, że nie wydałeś – rzekła oskarżycielsko. – Zwłaszcza po tym, jak napadliście na naszą wioskę! Wiesz, co przez was przeżywaliśmy?! Jasne, że nie wiesz. Jesteś w końcu pupilkiem cesarza. Chowaliśmy się po kanałach, nie mając co jeść! Moi sąsiedzi albo wyjechali, albo zmarli. Zabito dzieci, kobiety, twoi pomagierzy nie przejmowali się, kto nadziewają na miecz. Musiałam schronić się w kanałach u kowala, którego miałam wbrew woli poślubić. Nie chcę nawet mówić, co miał w zanadrzu. Dobrze, że... Został powstrzymany.

– Przykro mi – odparł Darren. Tak po prostu. – Tak to jest, kiedy nadchodzi wojna, czy jakieś walki. Niestety. Wiesz, co, Meriel? Cieszę się, że żyjesz.

– A ja nie – rzekła z pewnością głosie, której Darren nie spodziewał się w takim momencie. – Wolałabym być teraz martwa, niżeli z własnej woli pomagać cesarzowi. Wróć, nie z własnej woli.

– Będziesz tę sytuację osądzać, kiedy poznasz jej szczegóły – powtórzył rycerz.

– To może z łaski swojej mi je powiesz, panie zaufaj mi, a i tak cię wydam.

– Jakbyś była panią uważnie słuchającą, wiedziałabyś, że nie mogę ci tego powiedzieć.

– Powinno być chyba coś za coś. Ja odnowiłam ci zbroję, a ty powinieneś mi teraz coś powiedzieć.

– Dałem ci pełny mieszek złota i ostrzegłem przed atakiem na Aa'rth. Nie za dużo byś chciała?

Meriel poddała się, głęboko wzdychając. Pragnęła tylko uciec – od cesarza i Darrena. Rozglądała się po lesie, zastanawiając się, z której strony przyszli. Liczyła, że w lesie natrafią na jakieś myśliwego, który jak zobaczy Enthgardzkie barwy,  pozbędzie się ich szybciej, niż zdążyliby chociaż mrugnąć. Jej marzenia legły z gruzem, kiedy zdała sobie sprawę, że od czasu, kiedy ruszyli, na swojej trasie nie spotkali nic, prócz leśnej zwierzyny. Zaczęła na poważnie drżeć z zimna. A Aa'rth zimne noce były codziennością. Niespodziewanie donośnie kichnęła. Pociągnęła nosem, a po jej ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze.

– Zimno ci? – zapytał Darren, z nutą troskliwości w głosie.

– Nie, skądże! Mam po prostu uczulenie na takich skurczybyków – fuknęła jadowicie, wykonując niezbadany ruch ciałem, który miał prawdopodobnie spowodować lekkie oddalenie się od Darrena. – Cesarz dalej będzie mnie potrzebował, jak zachoruję?

– Myślę, że tak. – Darren nie dał się sprowokować uszczypliwości Meriel, więc odpowiedział spokojnie, tonem prawdziwego myśliciela.

Meriel warknęła i odwróciła od niego wzrok. Zauważyła, że ognisko zaczęło się powoli dopalać, a wokoło niego wszyscy spali. W jej myślach narodziła się idea, aby zabić cesarza i jego pomagierów. To by przecież pomogło polityce Państw Zachodu. Żaden z władców nie był takim brutalnym i nieczułym człowiekiem. Gdyby go tak zabrakło, może...

– Nawet o tym nie myśl. – Darren lekko wprawił swoją rękę w ruch, przez co nadgarstek dziewczyny zakołysał się. Skutecznie wyrwało ją to z przemyśleń.

– O co ci chodzi?

– Widzę, jak na nich patrzysz. I wybacz, ale zamordowanie cesarza nie wchodzi w grę.

– Zmartwię twoje ego, bo wcale o tym nie myślałam – skłamała. Ponownie zatrzęsła się z zimna.

Darren ruszył w kierunku obozu i chwycił jedną z Enthgardzkich flag. Za pomocą jednej ręki okrył nią prędko dziewczynę, której niemal od razu zrobiło się cieplej.

– Dzięki... – przeciągnęła, nie chcąc na nowo myśleć pozytywnie o Darrenie.

Wtedy w Caelfall wydawał jej się naprawdę (denerwujący) miły i szarmancki. Niestety dosyć prędko ukazał swoją prawdziwą twarz prawdziwego Enthgardczyka, który myślał tylko o sobie.

– Darren...? – zaczęła cicho, mocniej przyciskając do siebie flagę, która w tamtym momencie była jedynym źródłem jej ciepła. – Jest jedna sprawa, niecierpiąca zwłoki...

Rycerz spojrzał na nią, zaciekawiony.

– Bardzo chce mi się sikać – odparła ze śmiertelną powagą.

– Trzeba było nie pić tyle tej wody – prychnął śmiechem rozbawiony.

– No co? U was kobiety mają większy pęcherz?

Darren westchnął i roześmiał się, przygryzając wargę. Meriel w myślach skarciła się, ponieważ zapragnęła, by zrobił to raz jeszcze.

Dziewczyna nie tak wyobrażała sobie przysłowiowe pójście w krzaki. Darren nie chciał odstąpić jej na krok, a klucza do kajdan nie posiadał. Meriel niemal wrzasnęła do niego, aby odwrócił wzrok i śpiewał – na tyle głośno, aby jej nie usłyszeć. Na jej policzkach pojawiły się ogromne rumieńce, które rozpaliły ją bardziej niż kurczowe ściskanie flagi.

Wartę pełnił Cador, więc Darren zarządził, że musi się przespać. Co oznaczało tyle, że Meriel również musiała się położyć. Niechętnie ulokowała swoje ciało obok niego, czując na sobie jego wzrok. Chciała odwrócić się do niego plecami, ale nie było to możliwe. Leżała na wznak, przykryta pożyczoną flagą. Darren od razu zamknął oczy, chcąc zapaść w sen, a dziewczyna ciągle się wierciła, ponieważ od ziemi biło straszne zimno. Darren miał rację. Nie potrafiłaby być rycerzem, jeżeli każdej nocy musiałaby spać wśród igieł drzew, brudu i tego przeraźliwego chłodu. Próbowała przymknąć oczy i wsłuchać się w nocne, leśne odgłosy, ale okazało się to trudniejsze, niż myślała.

– Ruszamy o świcie – rzekł nagle, kiedy Meriel myślała, że Darren dawno usnął. – Także spróbuj zasnąć, bo w siodle takiej możliwości nie będziesz miała.

– Nie przywykłam do spania w środku lasu. Moje łóżko było, jakie było, ale przynajmniej mogłam się normalnie położyć. – Meriel od razu pożałowała powrotu wspomnieniami do swojej chaty. Nie mogła sobie wyobrazić ojca, który być może do tej pory jej szukał. O ile jej w ogóle szukał. Może uważał, że tylko stracił córkę marnotrawną?

– Jeżeli tylko chcesz, mogę posłużyć ci za poduszkę. – Darren powiedział to w formie żartu, ale Meriel natychmiast się obruszyła.

– Faceci – warknęła. – Aż dziwne, że nie próbowałeś ze mnie zerwać ubrań, jak twoi chędożeni koleżkowie.

– Meriel, Meriel, ja chcę dla ciebie dobrze. Skoro ci niewygodnie, służę własną piersią. – Uśmiechnął się, nie otwierając oczu. Meriel musiała przyznać, że jego urok osobisty zupełnie nie pasował do jego charakteru, według którego najważniejsze było podporządkowanie się cesarzowi, który z kolei robił wszystko tylko dla siebie.

– Wolę już ziemię – burknęła niezadowolona i usiłowała znaleźć wygodną pozycję. – Nie chcę tu być. – Zdobyła się na jeszcze jedno wyznanie. – Chcę do domu, do Caelfall. Gdybym nie była przywiązana do ciebie, masz moje słowo, że zaczęłabym uciekać, gdzie pieprz rośnie.

– Jak dobrze, że Cador miał te kajdany, prawda? – Otworzył jedno oko i spojrzał na nią badawczo. – Zgubiłabyś się w lesie.

– Polowałam w tak różnych zakątkach lasu, że pewnie w końcu znalazłabym drogę do domu. Albo do jakiejś wioski, gdzie was by nie było.

– Dobranoc, Meriel – powiedział Darren spokojnie, próbując stłumić poczucie winy, które z każdą minutą rosło w jego podświadomości.

Dziewczyna zasnęła, a resztę nocy dręczyły ją koszmary. Śnił jej się mały chłopiec, błagający o pomoc. 

______________________________________

Prawie 3,5 słów na dobry początek (ee właściwie już środek) słonecznego piątku :). Przede mną mój ostatni wolny weekend i czas rozpocząć studia :c. Natłok zajęć i ich rozmieszczenie w czasie mnie dobija :(

Pociesza mnie to, że jak będę miała czterogodzinną przerwę, wyciągnę laptopa i coś napiszę :>.

Swoją drogą - jak podoba Wam się nowa okładka :D? Wykonana została przez niesamowitą cursedpsychopath a ja zakochałam się w niej, kiedy tylko ją zobaczyłam <3. Teraz cały czas tak patrzę i patrzę na nową okładeczkę i myślę sobie, jaki to cud, haha :D

Miłego piąteczku :)

N.B

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top