Prolog
Dzieciak. Mały płaczący bobas, leżący na brudnej ziemi, okryty jedynie cienkim kocykiem. Prawdopodobnie matka położyła go tu, obok bezpańskiego, czarnego kocura i zwiała gdzie pieprz rośnie, zostawiając swoje maleństwo na pewną śmierć.
Teraz leży obok mnie takie małe, płaczące coś i sprawia, że moje wrażliwe uszy aktualnie umierają. Ileż można ryczeć?
Nie wierzę, że mam zamiar to zrobić... Podchodzę do bobasa i dotykam go łapą w miękki policzek, co w końcu ucisza wieczny dotychczas alarm. W moim kierunku zwróciły się wielkie, błyszczące, niebieskie oczy, na małej twarzy pojawił się grymas uśmiechu.
Coś poruszyło mną od środka, poczułem ból w piersi. Nagle zdałem sobie sprawę, że zrodziło się we mnie poczucie jakiegoś obowiązku, cel nie do ominięcia. Zmieniłem się w swoją ludzką formę, dziwiąc tym bobasa, po czym delikatnie dotknąłem jego małej główki. Uśmiechnął się w moim kierunku, znowu błyszcząc tymi niebieskimi oczami i wydając z siebie śmieszne odgłosy.
Później nierzadko tego żałowałem, ale...
Przygarnąłem Aoko*
Tak, nowa książka, dobrze widać. Ta nie powinna umrzeć na pół roku, no ale się jeszcze zobaczy.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :D
*ao - niebieski, ko - dziecko
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top