Część 3
- Księżniczka złamała kręgosłup i paznokieć, skacząc w ramiona tego idioty i po kilku dniach zmarła w niesamowitych męczarnia-- bueh! - poczułem małą dłoń na mojej twarzy, przez którą musiałem odwrócić wzrok od trzymanej przeze mnie książki. Aoko mnie ugodziła w twarz tym pulpetem. Czym sobie zasłużyłem?
Spojrzałem na nią z wyrzutem, a ta tylko wskazała na książeczkę z obrazkami, w której wybitnie brakowało wątków jakiejś sensownej akcji. Happy end. Kto by się tam z niego cieszył? Zawsze to samo: księżniczka spotyka księcia, ten ją ratuje i żyją razem długo i szczęśliwie. Ech, chyba zainwestuję w baśnie braci Grimm. Oryginalne.
Westchnąłem i z wyraźną niechęcią doczytałem do końca tak, jak to było napisane tym ogromnym pismem dla słabowidzących, specjalnie przeciągając każdą głoskę, chcąc dobitnie pokazać Aoko, że czytam literka w literkę. Zdawało się to ją niezwykle cieszyć i tylko kilka razy zaczęła pić sok z tej swojej buteleczki w małe niebieskie trolle. Sukces.
Odłożyłem zamkniętą książeczkę na stół, po czym złapałem małą na ręce. Rośnie, chytrus jeden. Znowu będę jej musiał kupić nowe ubrania. Tym razem te z Ben 10em nie przejdą, teraz ma fazę na Pokemony. Pikachu, przybywaj.
- Agu, nie pać - powiedziała, próbując się wyrwać z mojego uchwytu. Złapałem ją pewniej, wstając, po czym powiedziałem:
- Pać, pać, buło mała, zaraz i tak byś padła.
- Nie - odparła uparcie.
- Tak - to sobie dobrała towarzysza do rozmów.
- Agu nie? - słodkie oczka. Słodkie oczka, cholera. Za szybko poznała tę technikę, ratunku. Nie mam wyboru...
- Tak, pójdę spać z tobą, nie ma wymówek. A teraz nie jęczeć.
Mała wydała z siebie radosny dźwięk i się zaśmiała, kiedy padłem na wiecznie rozłożony futon, leżący w kącie pokoju. Ułożyłem Aoko i siebie w wygodniejszych pozycjach i upewniwszy się, że zmęczone dziecko zasypia, sam odpłynąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top