38 | Wielka woda
Eren pov.
Kiedy dojechałem do siedziby i oporządziłem konie chciałem ruszyć do środka. Jednak zobaczyłem jak kapral idzie w moim kierunku. Był niesamowicie wkurzony. Mogłem wręcz zobaczyć groźną aurę wokół jego sylwetki. Poczułem jak ogarnia mnie strach. Nie mogłem się ruszyć, kiedy kapral szedł do mnie z widoczną chęcią mordu.
Gdy tylko mnie dosięgnął, chwycił za moją koszulkę i mocno do siebie pociągnął. Stałem kilka centymetrów od niego i widziałem jak jego oczy błyszczą z wściekłości. [Żadnych shipów, proszę]
- Gdzie ona jest? - Wręcz syczał. Przełknąłem głośno ślinę.
- P-powiedziała, że czeka tam gdzie zawsze. - Nie mogłem powstrzymać drżenia głosu.
Kapral puścił mnie. Opadłem na ziemie, kiedy całe napięcie zniknęło z mojego ciała.
- Dzisiaj ci się nie oberwie, bo to był jej pomysł. A teraz wracaj do pokoju, żebym cię nie widział.
Posłuchałem jego rady. Zebrałem się z ziemi i biegiem wróciłem do budynku.
Kira pov.
Stałam na murze, z założonymi rękami, przyglądając się niebu oraz gwiazdom, które stale przesuwały się po widnokręgu.
W niedalekiej odległości słyszałam miarowe kroki żołnierzy pełniących nocną wartę. Jednak do tego kroku dołączył inny, o wiele szybszy i bardziej gorączkowy.
Kiedy był już niedaleko odwróciłam się do niego z uśmiechem. Czekałam na to co mnie czeka. Nie potrafiłam przewidzieć co dokładnie zrobi. Uderzy mnie? A może spróbuje udusić? W najgorszym wypadku zgwałci i wybije mi kolejne takie pomysły z głowy.
W każdym razie czekałam. Zatrzymał się kilka kroków ode mnie i chwycił za moją koszulę, a później przyciągnął do siebie. Było to tak niespodziewane, że straciłam równowagę i poleciałam na niego. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić połączył moje usta ze swoimi.
W pierwszej chwili moje oczy prawie wyszły z niedowierzania. Jednak po chwili czując tak dobrze znany dotyk, zamknęłam je i zatraciłam się w tym. Levi mocno objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
Pocałunek z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej ognisty. Po chwili poczułam jak moje nogi robią się miękkie i gdyby nie silny chwyt czarnowłosego, upadłabym na ziemię.
Oparłam ręce na jego klatce piersiowej i ukryłam w niej rozpaloną twarz.
- Nie takiego powitania się spodziewałam. - Powiedziałam, nie odrywając się od niego.
- A co? Wolałabyś, żebym cię uderzył?
Po dłuższej chwili zastanowienia się, zaprzeczyłam głową. Levi ponownie mnie objął, tym razem nawet mocniej, tak że nie mogłam zobaczyć jego twarzy.
- Po jaką cholerę tam pojechałaś? I dlaczego nic o tym nie powiedziałaś?
- Przecież ci napisałam. - Odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie groźnie.
- Zaraz naprawdę ci przyłożę.
- Zgoda, zgoda... - Uniosłam ręce w geście poddania. - Chciałam to coś trochę opanować. A jedyną osobą, która mogła mi z tym pomóc, jest Eren. Poza tym chyba na razie nie chcę się tym chwalić innym. Nie mam zamiaru znowu wylądować w sądzie i zastanawiać się, czy nie zostanę wydana na łaskę Żandarmów.
- Nie oddalibyśmy cię.
- Ty nie, Hange tak samo. Ale Zackly nie miałby pożytku z trzeciego tytana. Oddałby mnie Żandarmom, żeby mnie pokroili i zobaczyli co we mnie siedzi.
- Wcale...
- Levi, nie okłamuj się. Nie ważne jak bardzo Zackly jest po naszej stronie, nie przepuści takiej okazji. Szczególnie, że w przeciwieństwie do Erena jestem tylko częścią szarej masy, którą tworzą Zwiadowcy. Nawet Hange nie zdołałby mnie stamtąd wyciągnąć.
Westchnął głośno.
- Może masz rację...Musimy wracać. Trzeba powiedzieć o tym Hange.
- O tym, że wróciłam?
- To też. I nie licz na taryfę ulgową. Była wściekła, że zabrałaś jej Erena. Musi wiedzieć o twojej zdolności.
- Ale ja nie chcę być królikiem doświadczalnym...nie pozwolę się niczym nafaszerować.
- Nie ma mowy, że na to pozwolę. A teraz chodź, zanim uśnie.
- Wciąż toniecie w papierach? - Zapytałam, kiedy splótł nasze palce i zaczął ciągnąc za sobą.
- Jest lepiej niż było.
Szliśmy delektując się ciszą oraz ciepłem naszych splecionych dłoni. Chciałam jak najbardziej odwlec spotkanie z Hange, ponieważ nie wiedziałam jak skończy się mieszanka jej złości oraz ekscytacji.
Kiedy stanęliśmy przed drzwiami do jej gabinetu, wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi, a później pchnęłam je.
Hange na początku mnie opierniczyła, a później chciała się jak najwięcej dowiedzieć na temat mojego tytana. Zachowałyśmy to na później, jednak powiedziałam jej tyle co Levi'owi. Sposób pierwszej przemiany oraz zdolności posiadanych przez niego. Pominęłam całą historię jego, mojego ojca, a także tego że tytan jest inny od pozostałych dziewięciu.
\*|*/
Przez następne miesiące trenowałam swojego tytana, nawet czasami na oczach Hange czy Levi'a. Do póty, dopóki nie będzie to konieczne miałam zachować istnienie swojego tytana w tajemnicy przed innymi członkami korpusu, dlatego Eren na przemian trenował mnie i Armina. Kiedy blondyn trenował, przeważnie obserwowałam z boku, czerpiąc z tego jak najwięcej.
Zaczęłam przebywać coraz więcej czasu z Erenem. Dzieliliśmy między sobą nasze spostrzeżenia, a czasami nawet podawałam mu kolejne informacje, kiedy dowiedziałam się czegoś nowego o swoim tytanie.
Pewnego dnia kiedy przechadzałam się po korytarzach, usłyszałam jak przyjaciele chłopaka rozmawiają ze sobą. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że usłyszałam swoje imię. Stanęłam za rogiem i zaczęłam nasłuchiwać.
- Nie uważacie że oni są razem? - Zapytał Jean.
- Nie. Eren nie wybrałby takiej wariatki. - Odpowiedziała, natychmiastowo Mikasa.
- Tylko ty tak uważasz. Jest ładna, a Eren spędza z nią tyle czasu...może wie o niej coś czego my nie wiemy? Może dla niego nie jest taka wredna? - Connie zaczął się zastanawiać. - Pomimo, że jest zakaz.
- Eren nie złamałby zasad.
- Już raz to zrobił. Co mu szkodzi drugi raz?
Mikasa zacięcie broniła chłopaka. Oprócz tego starała się trzymać swoje emocje na wodzy, ponieważ jeszcze się nie wydarła, że chłopak jest jej. Szkoda tylko, że Eren nie zauważa jak ona na niego patrzy.
W każdym razie postanowiłam zakończyć tę tyradę i wyszłam zza rogu. Kiedy młodziki tylko mnie zobaczyły wszyscy, jak jeden mąż pobladli jak ściany.
- Ładnie to tak obgadywać kogoś za jego plecami? - Zapytałam, zakładając ręce na piersi.
- M-my nie...
- Uznam, że nic nie słyszałam, ale żeby było to ostatni raz. A teraz, skoro nie macie żadnych zajęć idźcie poszukać kaprala. Na pewno znajdzie wam jakąś robotę.
Widziałam udrękę w ich oczach, ale posłuchali. Zniknęli wszyscy, została tylko Mikasa.
- Coś jeszcze? - Zapytałam, unosząc brew.
- Chciałam cię tylko o coś spytać. - Była wyjątkowo miła. Aż mnie to zdziwiło. Dałam jej ręką znak, że może kontynuować. - Czy ty i Eren...
- A jak myślisz? - Odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie. Definitywnie się tego nie spodziewała. Na chwilę zaniemówiła.
- Wątpię. Eren nie jest osobą, która łamałaby tak łatwo zasady.
- A jednak sprzeciwił się przełożonym.
- Uh. - Trafiłam w czuły punkt. - Chcesz znać prawdę zapytaj go osobiście, a nie szeptaj z innymi za jego plecami. Nie to robią przyjaciele. - A jednak ty tak robisz.
- A ty mi nie powiesz? - Zapytała, kiedy zaczęłam od niej odchodzić.
- Po co? Skoro i tak nie uwierzysz temu co ci powiem.
Z tymi słowami opuściłam ją.
Levi też nie był zbytnio zadowolony faktem, że spędzam tak dużo czasu z Jaegerem, ale nie odezwał się słowem na ten temat. Postanowiłam wygospodarować więcej czasu dla swojego chłopaka.
\*|*/
Upłynęło kolejnych kilka miesięcy. Cały ten czas trenowałam na przemian z wyprawami poza mury, żeby wyczyścić pozostałych tytanów zalegających na terenie Marii.
Hange uknuła chytry plan i wraz z pomocą Levi'a mianowała mnie kolejnym kapralem korpusu. Wzbraniałam się jak diabeł krzyża, ale nic to nie dało. Została mi przydzielona grupa ludzi, nad którymi miałam sprawować pieczę i których miałam prowadzić do walki.
Na początku było to bardzo ciężkie. Nie byłam przyzwyczajona do prowadzenia ludzi do walki. Zawsze działałam na swoją rękę, czasem wraz z Levi'em. Nie chciałam tego. Jednak z czasem nauczyłam się współpracować z nimi, a oni ze mną. Nawet uważali mnie za dobrego dowódcę. Było to nawet miłe. A najbardziej cieszyłam się z tego, że w końcu po tylu latach byłam równa Levi'owi.
\*|*/
Kiedy minęła zima, tereny za murem Rose były już całkowicie wyczyszczone z tytanów. Rok po ataku na Trost ludność dostała pozwolenie na ponowne osiedlenie się na obszarze muru Maria.
Minęło sześć lat od ostatniej ekspedycji poza murem Maria i w końcu nastał ten wiekopomny dzień, kiedy wyruszyliśmy dalej niż kiedykolwiek do tej pory.
Pędziliśmy po rozległych zielonych pagórkach. Levi, Hange i ja jechaliśmy na przedzie kolumny, wyznaczając trasę innym żołnierzom.
- Miałaś rację, Hange. - Usłyszałam po dłuższym czasie od Levi'a. - Praktycznie wszyscy tytani zgromadzili się za murem Maria. Wygląda na to, że w zaledwie rok prawie wszystkich wyeliminowaliśmy.
- W takim razie, tak jak planowaliśmy, udamy się prosto do celu!
Nagle nad naszymi głowami przeleciało stado ptaków. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Czego się tak szczerzysz?
- Nie to nic. - Odwróciłam się do czarnowłosego, a uśmiech wciąż nie schodził z mojej twarzy. - Przypomniało mi się, kiedy to pierwszy raz wyszłam na powierzchnię. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć niebo. A teraz kiedy wiedzę je codziennie, nie zauważam już jego piękna.
Levi słysząc moje słowa sam lekko się uśmiechnął i uniósł wzrok do góry.
Nagle po prawej stronie dostrzegliśmy jak ktoś posłał w niebo czerwoną flarę.
- Idę to sprawdzić. - Pociągnęłam za wodzę, obracając konia o 180° i ruszając w stronę flary. - Wy jedźcie dalej.
Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam nieruchomego tytana i Erena, który stał obok niego. Był praktycznie nieszkodliwy, dlatego postanowiłam go nie ruszać. Eren pomyślał to samo, więc wsiadł na konia i odjechał. Floch chciał zabić tytana, jednak widząc, że nikt nie ma na to ochoty, porzucił pomysł i ruszył dalej.
Oderwałam wzrok od Erdianina i spięłam konia, żeby dołączyć na początek formacji.
Pokonaliśmy zielone wzgórza i naszym oczom ukazała się pustynia, pełna piasku. Nie zatrzymaliśmy się, tylko pędziliśmy wciąż przed siebie. Po kilku godzinach naszym oczom ukazał się długi mur. Dotarliśmy w końcu do celu. Ominęliśmy mur i zaczęliśmy się wspinać na nasyp piaskowy.
Opłaciło się. Kiedy stanęliśmy na szczycie, naszym oczom ukazało się morze. Zbiornik wypełniony wodą jak okiem sięgnął. Poruszała się, choć w przeciwieństwie do tej w rzekach nie miała się od czego odbić. Woda była krystalicznie czysta, a jednak nie mogliśmy dostrzec dna.
Wszyscy zaniemówiliśmy, oczarowani pięknem. Już kilka minut później byliśmy na dole. Większość osób od razu zrzuciła buty i weszła do wody. Sasha i Connie zaczęli się chlapać wodą. Jean napił się jej, ale nie był to najlepszy pomysł. A Hange świrowała, że cała ta woda jest słona. Levi zajął się pilnowaniem jej. Armin i Mikasa byli przeszczęśliwi. Tylko Eren wydawał się jakiś taki markotny.
- Wszystko pokrywa się ze wspomnieniami mojego ojca. - Spojrzał na nas smutnym wzrokiem, a później wskazał przed siebie. - Jeśli zabijemy wszystkich czających się za wielką wodą wrogów, w końcu będziemy wolni?
Zdjęłam buty i podwinęłam spodnie, a później ruszyłam w jego kierunku. Zarzuciłam mu rękę na ramię, a kiedy odwrócił się do mnie pokazałam palcem przed siebie.
- Tam czeka nas nasza wolność. Jeśli nie zdołamy pokonać tych, którzy skazali nas na takie życia, to przynajmniej zginiemy walcząc o to w co wierzymy. - Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja posłałam mu mały uśmiech. - Ja wciąż chcę wierzyć, że czeka nas upragniona wolność. Więc na razie ciesz się tym co teraz masz. Tą chwilą. Później nadejdzie czas, żeby wziąć na nich odwet.
Kiedy zobaczyłam na jego twarzy uśmiech, ruszyłam do Levi'a. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, żeby zobaczyć jak Eren w końcu bawi się dobrze. Kiedy dotarłam do brzegu, chwyciłam mężczyznę za rękę i zaczęłam ciągnąć.
- Nie ma mowy.
- Daj spokój. Masz do tego takie samo prawo jak my. A poza tym może być to nasza ostatnia chwila, żeby się trochę zrelaksować.
W końcu dał się namówić. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam trochę dalej. Kiedy byliśmy już dostatecznie daleko, popchnęłam go. Jednak nie spodziewałam się, że przytrzyma się mojej ręki i pociągnie za sobą. Wylądowaliśmy oboje pod wodą, ale to tylko stworzyło dla nas dogodną sytuację. Połączyliśmy swoje usta w gorącym pocałunku.
Po chwili wynurzyliśmy się z wody, oboje kaszląc.
- Jakie to słone. - Wytarłam usta, ale niewiele to pomogło.
- To twoja wina.
Zaśmiałam się. Na razie mogliśmy chwilę odpocząć. A co nas czekało za wodą? Tego mogliśmy się tylko domyślać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I ponownie przerwa. Do momentu aż nie wyjdzie anime. Choć może dłużej, bo zaczynam studia i nie wiem jak będzie u mnie z czasem i czy w ogóle będzie.
W każdym razie cieszę się, że wam się tak bardzo podoba ta książka. Wiecie jak ciepło robi się na serduszku, kiedy czyjaś praca jest doceniana?
Przepraszam także że rozdziały wychodziły tak nieregularnie. Problemem są wakacje i te gorąca, podczas których jedyną rzeczą, którą chciało mi się robić było spanie.
Mam nadzieję, że wytrwacie do kolejnego rozdziału.
I może do zobaczenia w innych książkach.
Ciao ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top