37 | Granice możliwości

 Następnego dnia, kiedy skończyłam pomagać dowództwu, poszłam się spakować. Wzięłam kilka ubrań i jedzenie na kilka dni, kiedy nikt nie patrzył. Gdy zapadła noc po cichu wyszłam do stajni i osiodłałam konie.

Nawet nie zasypiałam. Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w okno.

Wraz z wybiciem północy podniosłam się z łóżka i zabrałam z krzesła pelerynę, a później ruszyłam do pokoju Erena.

Nie musiałam się martwić, że ktoś mnie nakryje. Normalni ludzie spali, a Levi miał okno w drugą stronę. Poza tym pewnie nie było go w ogóle w budynku.

Kiedy doszłam do pokoju szatyna, zapukałam dwa razy i otworzyłam drzwi. Dociągał akurat pasy od sprzętu.

- Myślałam, że będę musiała cię budzić.

Postanowił zignorować mój komentarz.

- Co robimy z gazem?

- Będziemy korzystać z tego trzymanego w zamku. Jednak nie możemy go zużyć zbyt dużo. Jest nas dwoje, więc nie powinno być problemów.

Ruszyliśmy do stajni. Kiedy opuściliśmy kryjówkę, Eren odezwał się:

- Wciąż uważam, że powinniśmy komuś powiedzieć gdzie jedziemy.

- A nie powiedziałeś Mikasie i Arminowi? - Zaprzeczył. - Miło z twojej strony. Ale nie musisz się o to martwić. Załatwiłam to.


Levi pov.

Hange wysłała mnie, żebym przekazał dokumenty dowódcy stacjonarnych. Tylko po jaką cholerę zrobiła to kiedy księżyc zaczął zachodzić? W każdym razie kiedy skończyłem było już ciemno i dość późno, choć chyba powinienem powiedzieć wcześnie?

W każdym razie pierwsze co zrobiłem to poszedłem spać. Byłem wykończony. Dopiero po jakichś dwóch godzinach, kiedy zaczęło świtać, wstałem i udałem się do Kiry. Wiem, że o tej godzinie już nie śpi, a miałem coś ważnego do obgadania z nią. Chciałem porozmawiać na temat jej bycia tytanem.

Zapukałem cicho do drzwi i powoli je otworzyłem. Zdziwiło mnie, że nie ma jej w łóżku. Wszedłem więc po pokoju i usiadłem na jej posłaniu. Nie zajęło mi długo, żeby zorientować się że już od dawna nie ma jej w łóżku. Pościel była zimna.

Wstałem, z zamiarem pójścia poszukać jej. Jednak w oczy rzuciła mi się kartka leżąca na biurku.

Definitywnie pismo należało do niej:

„Muszę zniknąć na jakiś czas. Zabieram Erena ze sobą. Mam nadzieję, że jak wrócę nie obedrzesz mnie ze skóry. Do zobaczenia za kilka dni."

- KIRA!


Kira pov.

- Gdzie dokładnie jedziemy? - Eren zaczynał już męczyć, a mieliśmy jeszcze kawałek drogi do przejechania.

- Mówiłam ci. Jedziemy do zamku. Potrzebuję nauczyć się kontrolować to monstrum. A poza tym pewnie będziesz chciał się dowiedzieć kilku rzeczy, a w ten sposób będziemy mogli w spokoju porozmawiać, nie martwiąc się, że ktoś nas podsłucha.

- Dlaczego nie powiesz tego dowódcy? Albo przynajmniej kapralowi Levi'owi.

- O nie, on jest ostatnią osobą, której bym o tym powiedziała.

- Dlaczego? - Eren wydawał się na zmęczonego.

Spojrzałam na niego i posłałam mu smutny uśmiech, którego nie mógł zauważyć przez panującą ciemność.

- Ponieważ to go nie dotyczy. - Po tych słowach melancholijny ton zniknął z mojego głosu. - Z resztą, nie tylko jego. Jest to sprawa między nami i nikim innym.

- A co jeśli coś ci się stanie. Przecież zawsze możesz...

- Nie mogę. - Powiedziałam ze złością w głosie.

- Że co? - Niedowierzanie było ogromne.

- Nie mogę zginąć. Nie jako człowiek. Jeśli zostanę śmiertelnie ranna, zmienię się w tego potwora. Instynkty przetrwania tego tytana są niesamowite. Jednak w tym samym czasie jest w stanie poświęcić się, żeby chronić Pierwotnego.

- Ile lat masz tą zdolność? - Zapytał z wahaniem.

Musiałam się zastanowić. Ile czasu nie widziałam mojego ojca?

- Będzie około dziesięciu.

- Ale wiesz, że...

- Eren ja nie jestem taka jak ty. To wszystko jest tak bardzo popieprzone, że prawdopodobnie tego nie zrozumiesz.

- Więc spraw, żebym zrozumiał. - Chłopak się zezłościł. - Nie pomogę ci jak nie będę wiedział o co chodzi.

Zaczęłam się śmiać. Widziałam niedowierzanie na jego twarzy.

- W niczym nie zdołasz mi pomóc. Ja nie umrę. Mój tytan jest zaprogramowany na przetrwanie. On nie zabija swojego nosiciela. Muszę go z własnej, nieprzymuszonej woli oddać. Mogę zginąć albo ze starości, albo jeśli zostanę rozszarpana w ciele tytana. To są moje jedyne opcje.

Nastała chwila ciszy, którą po kilku minutach przerwał chłopak.

- Masz rację. Nie rozumiem. Jest tego zbyt dużo.

- Nie myśl o tym. - Wskazałam ręką przed siebie i zrozumiałam, że Eren pewnie tego nie widzi. - Już widzę zamek. Zostało nam jeszcze jakieś 10 minut. Chodź.

Pospieszyłam konia. Eren ruszył galopem zaraz za mną.

\*|*/

Rozpakowaliśmy się i ogarnęliśmy trochę przestrzeń w której planowaliśmy funkcjonować. Nie planowałam robić generalnych porządków, ponieważ:

a/nie było tutaj Levi'a

b/jestem leniem

- Wybierz sobie jakiś pokój.

- A nie poślesz mnie do piwnicy?

- Zdurniałeś? - Spojrzałam na niego zdziwiona. - Jesteśmy w tej samej sytuacji. Poza tym nie ma na to potrzeby. No chyba, że sam chcesz, to droga wolna.

- Nie, dziękuję. Gdzie cię mogę znaleźć?

- Drugie drzwi po prawej. Nie chce mi się leźć na piętro.

- Dobrze. Ja idę na górę.

- Chcesz się nacieszyć widokami, rozumiem? Miłej nocy. Widzimy się na śniadaniu.

- O której?

- Godzinę później. Musisz odpocząć po dzisiejszym wysiłku. Bo od jutra czeka cię kilka ciężkich dni.

- Do zobaczenia.

Ruszył do swojego pokoju, a ja udałam się do swojego. Sięgnęłam od razu do torby z ubraniami i wyciągnęłam zwykłe spodnie i koszulkę z krótkim rękawem. Miałam zamiar iść pobiegać, żeby się przewietrzyć. Jednak kiedy popatrzyłam na łóżko, wybrałam sen. Musiałam być na rano pełna sił. Dlatego odłożyłam je i przebrałam się w piżamę, która była podobnym zestawem.

\*|*/

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Nie czułam już ochoty na sen. Wstałam, przebrałam się i opuściłam zamek.

Wiele razy biegałam już po tamtych terenach, dlatego wybrałam swoją ulubioną ścieżkę i ruszyłam nią, żeby zająć w jakiś sposób wolny czas.


Eren pov.

Wstałem, o dziwo, na czas i poszedłem się umyć. Później udałem się do kantyny, ale nie zastałem w środku Kiry. Zrobiłem sobie śniadanie i kiedy siadałem zobaczyłem ręcznik leżący na jednym ze stolików.

W tym właśnie momencie usłyszałem kroki i kiedy odwróciłem się w tamtym kierunku zobaczyłem brunetkę całą zlaną potem.

- O już jesteś? - Powiedziała, chwytając ręcznik. - Myślałam, że dam ci jeszcze chwilę wytchnienia, ale jak widzę sam wstałeś.

- Gdzie byłaś? - Popatrzyłem na nią. Pot dosłownie spływał z niej kaskadami.

- Przewietrzyć się. Pobiegać.

- Ile?

- Hmm...Będą jakieś trzy godziny.

Pobladłem w momencie jak ściana.

To ile czasu ona spała?

- Nie chcesz może trochę odpocząć?

- Słodki jesteś. - Powiedziała i poszła sobie zrobić śniadanie. - Nie martw się. Takie coś to dla mnie nic. Pokażę ci coś jak będziemy sobie robić przerwę od ćwiczeń.

Na tym rozmowa się skończyła. Szybko zjadłem i wróciłem do pokoju po pasy od sprzętu.


Kira pov.

Kiedy skończyłam śniadanie wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i poszłam osiodłać konia. Eren zrobił to samo i wspólnie ruszyliśmy na otwarty teren na, którym Eren ćwiczył swoje przemiany

\*|*/

- Dlaczego nie mogę się zmienić!? - Byłam wściekła. Nie miałam nawet na czym wyładować złości, ponieważ najbliższą rzeczą w promieniu kilkuset metrów był Eren.

- Pewnie jest tak jak u mnie. Nie masz celu, więc nie możesz się przemienić...Albo zwyczajnie powinnaś się zranić. Może to poskutkuje?

- Wątpię, ale co mi tam.

Wyciągnęłam z cholewy buta długi nóż i przeciągnęłam nim po dłoni, rozcinając ją. Później odwróciłam ją do Erena, pokazując mu ranę i krew, która ciurkiem spływała po mojej ręce.

- Ups, chyba nie działa. - Powiedziałam, zaciskając rękę w pięść, żeby zmniejszyć krwawienie.

- Próbuję ci pomóc. Nie musisz wyżywać swojej frustracji na mnie.

- Masz rację. - Westchnęłam i usiadłam na ziemi. - Nie wiem co zrobić. Kiedy pierwszy raz się zmieniłam robiłam wszystko instynktownie. Tak jakbym to robiła już setny raz. A teraz nawet nie mogę się przemienić.

- Spróbuj jeszcze ostatni raz. Jeśli nie dasz rady zrobimy sobie przerwę.

- Zgoda. - Odetchnęłam głęboko i skupiłam się. W głowie zaczęłam powtarzać jak mantrę „chcę się przemienić w tytana".

Po chwili otworzyłam oczy. Nic się nie zmieniło, oprócz tego, że Eren wydawał się jakoś mniejszy.

- Wow. Wygląda niesamowicie. - Chłopak nie krył wrażenia.

Wysunęłam przed siebie ręce. Zaiste, udało mi się zmienić. Po godzinie klnięcia i denerwowania się.

- Mogę je zobaczyć?

Domyśliłam się, że chłopakowi chodzi o kolce znajdujące się na moich rękach. Wysunęłam do niego rękę i pozwoliłam się na nią wspiąć. Powoli, żeby się nie zwalić, szedł po mojej ręce.

Nie martw się nie zrzucę cię. Nie musisz być taki ostrożny.

W tym momencie poślizgnął się i spadł. Usłyszałam tylko głuchy jęk.

- Ty gadasz.

Aż takie to dziwne?

- A-ale jak. Nawet nie otwierasz ust.

Skąd ja mam to wiedzieć?

- Nie ważne. Mogę zobaczyć twoje kolce.

Proszę bardzo.

Czułam jak porusza się po moich plecach oraz w których miejscach wbija kotwiczki. Poczułam jak dotyka kolców na moim karku, a potem usłyszałam jego krzyk.

- Mogłabyś uważać? Prawie mnie nadziałaś na to coś.

O czym ty gadasz? Siedzę nieruchomo.

- Kiedy dotknąłem kolca wyprostował się. Gdybym zrobił to gołymi rękami to już byłbym nadziany.

Kolejna rzecz nad którą muszę się nauczyć panować. I co tam masz mi do powiedzenia o nich?

- Skóra w pobliżu kolców jest czarna. Jakby była jakąś powłoką ochronną. Jak już mówiłem kolce się rozwijają po dotknięciu ich. Są ułożone w taki sposób, że osłaniają twój kark, więc o ile nie dozwolisz komuś się tam dostać, to prawdopodobnie nikt nie będzie miał do ciebie dostępu.

To dobra wiadomość.

- A co z rękami? - Zszedł z moich pleców i stanął na ręce. - Co one bronią?

Są do atakowania.

- Dziwnie się z tobą tak rozmawia. - Eren w końcu zwrócił uwagę. - W każdym razie, jak możesz nimi atakować? Kolce są od spodu, więc osłaniają ci ręce.

Wysunęłam ostrze z ręki. Oczy Erena wyglądały jak pięciozłotówki.

- Wow.

Działają jak twoje utwardzenie. Tylko zamiast z kryształu są z czegoś takiego.

- A umiesz utwardzać skórę?

Jeśli umiem to jeszcze tego nie odkryłam. Wiem, że mam to... - Tu schowałam ostrze. - ...oraz niesamowitą zwinność. Oprócz tego bardzo dobry wzrok, słuch i jestem nieco silniejsza niż przeciętny tytan. Ale raczej siła jest ostatecznością, bardzo męczy.

- Może chcesz się spróbować ze mną?

Nie obawiasz się przegrać?

- O ile nie zrobisz mi krzywdy jestem w stanie to znieść.

Zgoda.

Już po chwili staliśmy naprzeciw siebie, każdy w swojej formie tytana.

Nie trzeba nas było długo zachęcać. Skoczyliśmy na siebie praktycznie od razu. Na początku miałam przewagę. Ostrza na rękach oraz kolce skutecznie blokowały Erenowi dostęp do moich punktów witalnych. Byłam o wiele szybsza od niego, więc miał problem z choćby przytrzymaniem mnie przez chwilę w miejscu. Atakowałam go prawie bezustannie mając nadzieję zakończyć tę walkę jak najszybciej. Jak się okazało Eren cały czas bronił się od moich ataków. Później strony się zmieniły. Byłam już zmęczona więc miałam problemy z odpieraniem ataków chłopaka. Niedługo potem leżałam przygnieciona przez niego i nie mogłam się ruszyć.

- Dlaczego? Przecież walczę o wiele lepiej od ciebie. - Powiedziałam do niego, kiedy opuściliśmy tytany. - Bez obrazy.

- Próbujesz walczyć w ten sam sposób co normalnie. Nie tędy droga. Musisz zrozumieć różnicę siły oraz swoich własnych rozmiarów...Przepraszam. - Kiedy zobaczył jak patrzę na niego bykiem, zamknął się. Zrozumiał, że nie lubię poruszania tematu mojego wzrostu. Westchnęłam.

- Nie sądziłam, że nadejdzie dzień kiedy taki dzieciak jak ty będzie mnie czegoś uczył. Ale zgoda. Masz większe doświadczenie. Spróbujemy po twojemu.

Uśmiechnął się na moje słowa. Kiedy wróciliśmy do zamku kazałam mu chwilę poczekać i poszłam do pokoju zabrać jedną rzecz. Kiedy wróciłam Eren siedział oparty o moje ulubione drzewo. Dosiadłam się koło niego.

- Jak widzę też ci się spodobało. - Posłałam mu mały uśmiech.

- Jest tu dużo cienia i widać dużo. Przyjemnie się pod nim siedzi.

- Mhm.

- Mówił ci ktoś, że jesteś mniej straszna niż się ukazujesz.

- Co masz na myśli? - Spojrzałam, na niego zdziwiona.

- Na przykład to co powiedziałaś w sali przed ceremonią. To było przerażające. A teraz siedzisz ze mną i uśmiechasz się jak gdyby nigdy nic.

- Tak myślisz? Eren, to co wtedy powiedziałam było prawdą. I nienawidzę się za to, bo Erwin był mi bardzo bliski, ale gdyby trzeba było zabiłabym go sama.

- Jednak najpierw podstawiłabyś siebie, prawda?

- Zmieńmy temat. - Wyciągnęłam notes ojca i otwarłam go na ostatniej stronie. - Przeczytaj to, a powinieneś zrozumieć.

Wziął notes i zaczął czytać w ciszy. Ja pozwoliłam, żeby jesienny wietrzyk czesał moje włosy. Przymknęłam oczy i czekałam aż chłopak skończy.

- To jest...niesamowite.

- Nie jeśli wiesz, że chłopcem jesteś ty.

- O. - Ucichł na chwilę, ale znów się odezwał. - Czyli co? Twój ojciec znał mojego i obiecał, że będzie mnie chronił? Ale nie zdążył ponieważ zginął?

- Ponieważ oddał mi swoją zdolność ostatnia jego wyprawa skończyła się tragicznie. A ukrył to... - Wskazałam na notes. - ...żebym mogła sama podjąć decyzję czy chcę kontynuować to co on zaczął czy rzucić to wszystko w cholerę. - Wyciągnęłam paczkę z kieszeni i podsunęłam Erenowi. - Chcesz?

- Nie, dzięki. Więc, co zdecydowałaś? - Zapytał, kiedy odpalałam, o dziwo pierwszego papierosa, odkąd tam przyjechaliśmy.

- Co mam zrobić? Wiem zbyt wiele, żeby tak po prostu zostawić to tak jak jest. A nawet jeśli, to osoby, które są mi najdroższe wciąż będą podążać tą niebezpieczną ścieżką. Nie mam zamiaru zostawić ich samych. Pomimo, że nie chcę, muszę wziąć to brzemię na swoje barki...tak jak ty, Eren. Jesteśmy oboje w tym bagnie i do momentu aż to bydle cię nie zabije albo sam nie zdecydujesz się odejść będę ci towarzyszyć. Tylko mam jedną prośbę...znajdź kogoś innego do męczenia się z tym jak padniesz, dobrze?

Zaczął się śmiać po moich ostatnich słowach i przystanął na moją prośbę bez wahania.

Resztę tego dnia spędziliśmy w trochę luźniejszy sposób.

\*|*/

Następne kilka dni spędziliśmy głównie na treningu. Cztery dni później zwijaliśmy swoje manatki i odjechaliśmy w stronę Trostu. Był wieczór więc przyjechaliśmy w środku nocy.

Niedaleko naszej bazy zatrzymałam Erena i zsiadłam z konia.

- Co robisz?

- Nie chcę żeby Levi obdarł mnie ze skóry. A przynajmniej nie przy was. Wracaj i kiedy się o to zapyta powiedz, że cię do tego zmusiłam i zaciągnęłam siłą. A jeśli spyta gdzie jestem to powiedz, że tam gdzie zawsze.

- Przestaniesz mówić półsłówkami?

- Nie musisz wiedzieć. Przekaż te słowa Levi'owi. Zrozumie.

Klepnęłam jego konia w zad, a on ruszył pędem, przerażony. Później odwróciłam się i ruszyłam w stronę muru.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kira zaczyna być coraz bardziej tajemniczą osobą dla wszystkich wokół siebie. Jak myślicie co z tego wyniknie?

Przepraszam także za duże odstępy pomiędzy rozdziałami. Są wakacje i po prostu mi się nic chce. Chce wykorzystać ten czas, żeby się odmóżdżyć. Mam nadzieję, że wytrzymacie jeszcze trochę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top