21 | Nowe wytyczne
Tutaj zaczyna się 3 sezon anime.
Nie oglądałeś nie czytaj.
Chyba, że nie masz nic przeciwko spoilerom.
Kilka dni później.
Musieliśmy opuścić oddział i ukryć tych, którzy w jakiś sposób byli kluczowi dla rozwiązania całej tej sprawy. Historia i Eren musieli zostać gdzieś ukryci. Do tego został wyznaczony nowy oddział specjalny. Żołnierze powołani do niego zostali wybrani przez samego Levi'a. Była to pierwsza 10 żołnierzy ze 104 korpusu treningowego oraz Sasha. Najbardziej zdziwiło mnie jednak to, że Levi zabrał mnie ze sobą. Myślałam, że będzie kazał mi siedzieć na dupie, a tu taka niespodzianka.
Uciekliśmy na jakieś kompletne zadupie, nie informując o tym praktycznie nikogo. Był to mały domek, w środku lasu, na skraju niczego. Niby prowadziła tam jakaś droga, ale mało prawdopodobne było, żeby ktokolwiek tamtędy przejeżdżał.
Levi gdzieś pojechał. Nie chciał mi zdradzić gdzie, ale mam przypuszczenia że do Erwin'a. Kazał nam ogarnąć chatkę na czas jego nieobecności, w tym zrobić obiad.
Z początku wszystko szło jak z płatka, do momentu, aż Armin, Jean i Sasha nie wrócili z jedzeniem.
Eren od razu zaczął się na nich wydzierać, a Jean odbijał piłeczkę. Sasha jak to ona musiała coś zwędzić, przez co Armin zaczął się z nią wykłócać. Potem przyszła Mikasa z Historią i Jean znowu zaczął swoją batalię z Erenem.
Myślałam, że mi łeb pęknie dlatego opuściłam chatynkę. Nawet nie zauważyli, że mnie tam nie ma.
Oparłam się o najbliższe drzewo czekając, aż burda wewnątrz domu się zakończy. Niestety nie zapowiadało się że zakończy się ona szybko.
Przymknęłam oczy i chłonęłam promienie słoneczne, aż nie usłyszałam czyichś kroków. Lecz przez to, że byłam tak zamyślona zareagowałam zbyt wolno.
Po chwili byłam mocno trzymana, a czyjeś usta stykały się z moimi.
Chciałam odepchnąć osobnika, ale skubany miał zbyt dużo siły. Mogłam tylko poddać się pieszczocie.
Kiedy tylko się odsunął spojrzałam na niego zła.
-A co jak to zobaczą? - Zapytałam, lekko zdenerwowana oraz zawstydzona.
Ostatnio nie mieliśmy czasu, żeby pobyć ze sobą, więc nawet takie małe rzeczy bardzo mnie cieszyły.
-Nie zobaczą. A ty przypadkiem nie miałaś sprzątać?
-No wiesz... - Podrapałam się po karku. - Tak się darli, że musiałam się stamtąd ulotnić. Wiesz o czym mówię. Sam byś tak zrobił.
Kiwnął tylko głową i ruszył do domku. Westchnęłam i ruszyłam za nim.
Już z daleka było słychać jak się kłócą. Widziałam jak Levi'owi zaczyna pulsować żyłka na karku.
-Tylko ich nie zabij. Jeszcze się mogą przydać.
-Ale wiesz, że ty też dostaniesz?
-Nie. Nie uderzysz mnie. Tym bardziej, że jestem ranna.
-Ponoć już wyzdrowiałaś.
-Ponoć.
Weszliśmy do chatynki. Nawet nie zauważyli tego, tak bardzo się kłócili. Jedynie Historia zauważyła pojawienie się Kaprala.
Levi podszedł do stolika, żeby sprawdzić jego czystość. Dopiero wtedy ludzie opanowali się, a na ich twarzach zaczęła malować się trwoga.
Ale na nasze szczęście Levi był dzisiaj w dobrym humorze.
-Na temat wasze postępującego niechlujstwa porozmawiamy później. - Odwrócił się w stronę Eren'a. - Eren, Hange chodzi jak nakręcona, bo nie może się doczekać eksperymentów.
-Rozumiem.
\*|*/
Kilka godzin później. Wieczór.
Staliśmy na skarpie przyglądając się jak Eren przemienia się w tytana. Ale coś było nie halo.
Tytan nie wyglądał tak jak zazwyczaj. Był on jakiś wychudzony. Nie mógł ustać na nogach. A do tego nie zakrył całego ciała Eren'a.
-Wstawaj, Eren! Przyszłość całego świata spoczywa na twoich barkach! Wstawaj, rozumiesz! - Hange była załamana. Z resztą nie tylko ona.
Jeśli Eren nam się „zepsuł" to koniec.
-Okularnico, tym razem wygląda jakoś inaczej. Nie ma nawet 10 metrów i w niektórych miejscach brakuje mu mięśni. Na dodatek widać Eren'owi dupę. [jak oglądałam to pierwszy raz, to prawie spadłam z krzesła po tym tekście]
-Nie dobrze. - Szepnęłam do siebie.
-Eren, dasz radę nim poruszać? Daj nam jakiś znak.
Eren się nie ruszył. Zarządzono zakończenie eksperymentu.
Hange podleciała i wycięła Eren'a. Nie mogła go wyciągnąć, ale kiedy to zrobiła...
Poczułam jak robi mi się niedobrze. Położyłam się na plecach i patrzyłam w niebo.
-Co się tam dzieje!? - Armin na mnie spojrzał.
-Dla własnego dobra lepiej, żebyś nie wiedział. Coś jest nie tak. I to bardzo.
Przeklęta krew.
-...Jego twarz! Szybko naszkicuj ją! - Hange była tak podekscytowana, że jeszcze bardziej miałam ochotę strzelić pawia.
-Widzisz coś czego my nie możemy. - Levi szepnął, ale ja doskonale to słyszałam.
-A żebyś wiedział.
Eren został odcięty, a Hange zreflektowała się nad swoim zachowaniem.
-Wciąż daleka droga przed nami. Nie prędko będziemy mogli wykorzystać utwardzanie do zatkania muru.
-Tak, sam mam co do tego wątpliwości.
-Jakby nie patrzeć to dobry plan. - Spojrzałam w stronę chłopaków. - Wystarczy zawieść Eren'a, zamiast ton zaopatrzenia. Ale to czy się powiedzie zależy tylko od Eren'a.
Podniosłam się i ruszyłam w głąb lasu.
-Gdzie znowu leziesz. - Nie wiem czy Levi mnie pytał, czy to miał być zakaz.
-Zapalić. Jak skończycie się zbierać, to możesz kogoś po mnie posłać.
Nie odwracając się weszłam do lasu i zapaliłam papierosa. Niedługo potem Armin po mnie przyszedł oznajmiając, że eksperyment został skończony i że mamy wrócić do kryjówki.
Dowiedziałam, się też, że Levi wraca do Trostu. Nie chciałam mu napsuć więcej krwi, więc stwierdziłam, że pojadę wraz z młodzikami.
I choć nie byłam dla nich wielką pomocą, bo znów dopadła mnie nostalgia i gdzieś się zaszyłam, to przynajmniej Levi miał spokój.
\*|*/
Następnego dnia.
Nie wróciłam na noc do chatki. Spałam na dworze, na ziemi. Miałam złe przeczucia. Intuicja podpowiadała mi, że coś złego się stanie.
Ale mogłam po prostu mieć złe przeczucia. Dlatego też nie wracałam do domku, żeby nie martwić innych.
Wróciłam dopiero pod wieczór następnego dnia. Nie chciałam się z nikim widzieć. Musiałam jeszcze trochę pomyśleć, ale nie mogłam cały czas unikać obowiązków. Wiec po prostu wymieniłam Sashę na warcie.
Kiedy dziewczyna mnie zobaczyła, nie odezwała się nawet. Oddała mi po prostu strzelbę i wróciła do domu. Byłam jej za to wdzięczna.
Wiedziałam, że wyglądam gorzej niż zazwyczaj, dlatego nie chciałam być z innymi.
Kiedy tylko Sasha zeszła z platformy, to zobaczyliśmy grupkę jeźdźców na czele z Hange.
Wszyscy mieli zebrać się w głównej izbie. Ja jednak wolałam zostać i pilnować. Nie chciałam być przez nikogo widziana, a poza tym i tak słyszałam wszystko nawet z takiej odległoaści.
-Wielebny Nick nie żyje.
Pierwsze co poczułam w tamtym momencie to smutek. Później zastąpiony przez złość.
-Kurwa. - Syknęłam pod nosem. Wiedziałam, że Levi podobnie zareagował, tylko on trzymał swoje emocje bardziej na wodzy.
-Został zamordowany. Dzisiaj, w koszarach w Troście.
Jak ja nienawidzę mieć racji!
-Nick był torturowany przez stołeczną Żandarmerię, a później przez nich zabity.
Nie wytrzymałam. Zostawiłam pistolet i ruszyłam do środka. Weszłam oknem i stanęłam oparta o ścianę, żeby lepiej słyszeć. Stałam w drugim pokoju, żeby nikt nie wiedział o mojej obecności, choć i tak pewnie się domyślali.
-Wiedzieliśmy, że Kościół nie puści Nick'owi współpracy z nami płazem. Dlatego ukryliśmy jego tożsamość i ukryliśmy go w koszarach. Kto by pomyślał, że użyją żołnierzy, żeby go dopaść...Byłam zbyt nieostrożna. To tylko i wyłącznie moja wina.
Nie zamartwiaj się. Każdy popełnia błędy...Nie tylko ty straciłaś kogoś, przez jeden głupi szczegół.
-Torturowali wielebnego tylko po to, żeby wyciągnąć z niego jak dużo nam powiedział? - Armin spytał z niedowierzaniem.
-Pewnie tak. - Odpowiedział mu Levi. - Jednakże, skoro sprawcą jest jednostka ze stolicy, musi kryć się za tym coś więcej...Ile paznokci mu wyrwali? Przecież go widziałaś. Ile?
-Rzuciłam tylko na niego okiem, ale miał wyrwane wszystkie które widziałam.
-Gdyby coś miał powiedzieć, to sypnąłby już po pierwszym. - Powiedziałam, wchodząc do pokoju. - Zrywanie następnych nic nie daje.
-Może i księżulek był skończonym kretynem, jednak do samego końca nie odwrócił się od tego w co wierzył.
Hange zaczęła się trząść.
-Innymi słowy, nie mają pojęcia, że wpadliśmy na trop rodziny Reiss. Co nie zmienia faktu, że pewne tajemne sił ze stolicy nas obserwują i mają co do nas niecne plany.
Nagle drzwi się otwarły. Sięgnęłam ręką za pas, żeby być gotowa. Do środka weszła dziewczyna o czerwonych włosach i podała Levi'owi kartkę.
Kiedy ją przeczytał jego mina diametralnie się zmieniła.
Jak ja, kurwa, nienawidzę mieć racji!
-Przygotować się do drogi! Opuszczamy to miejsce! Usuńcie wszelkie ślady naszej obecności.
Jak rozkazał tak zrobiliśmy. W niespełna pół godziny zniknęliśmy z tamtego miejsca.
Kilka minut później do chatki wpadli uzbrojeni Żandarmi.
-O mały włos...
Przyglądaliśmy się jak żołnierze penetrują domek.
-Ale skąd? Skąd dowódca wiedział?
-Nadeszły nowe rozkazy ze stolicy. Rząd zawiesił wszelkie działania Zwiadowców poza murami. Kazali natychmiast wydać Eren'a i Historię.
-Poza tym. - Tu odezwała się czerwonowłosa dziewczyna. - Tuż po wręczeniu mi wiadomości, dowódcę Erwin'a zabrała Żandarmeria.
-Wygląda na to, że przestali się kryć. Chcą dać ostrzeżenie innym. Posuną się tak daleko, żeby ukryć tajemnicę murów? Poza tym dlaczego chcą, żebyśmy wydali im Eren'a i Historię? Czyżby byli im potrzebni żywi.
-Kto ich tam wie. - Powiedziałam, wstając z kucków. - W każdym razie jest to oczywiste, że to oni są celem wroga.
-Pozostawanie w tej okolicy byłoby niebezpieczne. Ukryjemy ją i Eren'a w Troście.
-Dlaczego? Przecież tam zamordowano Nick'a!
-Kryj się w widocznych miejscach. - Powiedziałam.
-Im bliżej wewnętrznego muru, tym gorzej. Do pogrążonego w chaosie Trostu będzie się łatwiej wślizgnąć. Poza tym jeśli dojdzie co do czego w mieście możemy użyć tego. - Powiedział odsłaniając, sprzęt do manewrów.
-Racja.
-Nieznajomość tożsamości wroga jest cholernie nie na naszą korzyść. Trzeba się dowiedzieć, kto za tym stoi. - Ale będzie cholernie trudno.
-Hange, użycz mi części swojego oddziału.
-W porządku. Ja ruszam za Erwinem. Moblit pójdzie ze mną. Reszta oddziału niech słucha Kaprala.
Hange wsiadła na konia, lecz zanim odjechała Eren podszedł do niej i wręczył jej świstek, na którym zapisał rozmowę Bertholdt'a i Ymir.
Hange wraz z Moblitem ruszyła w jedną stronę, a my poszliśmy w przeciwną.
\*|*/
Kilka dni później.
Szliśmy przez środek Trostu. Mieliśmy na sobie peleryny pod którymi skrywał się sprzęt do manewrów przestrzennych. Wyglądaliśmy jak podróżnicy, więc nie zwracaliśmy na siebie zbyt wiele uwagi.
-Nie chodźcie w grupie. Eren, Historia wy idźcie normalnie.
Gdzie nie spojrzał, roiło się od flag i serpentyn.
Jakiś festyn czy jak?
-Czemu wszędzie wiszą flagi z godłem królewskim? - Connie zadał pytanie, które nasunęło mi się na myśl.
-Dzisiaj musi być rocznica koronacji króla.
Aha, okej. Wszystko się wyjaśniło.
Nie kojarzyłam tego święta, bo nigdy nie było tego u nas. U nas zawsze był dostatek i powodzenie.
-Co roku o tej porze rozdają mnóstwo jedzenia.
Szliśmy dalej, a ludzie radowali się. Z powodu upadku muru, wielu ludzi straciło swoje majątki. Dlatego też król rozdawał racje żywnościowe dla ludzi zamieszkujących Trost.
-Cóż za wspaniały i hojny władca!
-Po prostu ma więcej niż może zjeść. - Odpowiedział Levi, na słowa Sashki.
-Więc dlaczego by nie wkupić się w łaski ludu? - Dopowiedziałam.
Wiedziałam, że nie ma czegoś takiego jak współczucie, czy dobroć. Ludzie zawsze robią coś, żeby zyskać coś innego w zamian. W tym tym przypadku chodziło o posłuszeństwo i poparcie.
Coś usłyszałam. Zareagowałam w tym samym momencie co Levi.
-Uważajcie!
-Uwaga!
Udało nam się odskoczyć, kiedy w miejscu w którym przed chwilą staliśmy przejechał powóz. Eren i Historia zostali złapani.
-Armi...Christa i Eren znów zostali porwani!
Miałam ochotę trzasnąć Sashę przez łeb, ale byłoby to nie profesjonalne.
Kiedy tylko pył wzbity przez powóz opadł, Mikasa ruszyła w pogoń za powozem. Chciałam zrobić to samo, ale Levi zatrzymał mnie ręką.
-Czekaj.
Posłusznie zostałam i ruszyłam razem z grupą.
Udaliśmy się w ciemne uliczki i tam upięliśmy uprzęże.
Levi rozstawił nas po różnych dachach, żeby pilnować prawdziwych Eren'a i Historii, a mnie zabrał ze sobą.
Chwilę później dołączyła do nas Mikasa.
-Jak sytuacja w środku?
-Jeśli się nie pośpieszymy, zorientują się, że to Armin. A tak w ogóle to mi go szkoda.
Nie musiałam się mocno zastanawiać o co jej chodzi. Poczułam jak bierze mnie na wymioty, kiedy sobie „to" przypomniałam. Levi niepostrzeżenie oparł swoją rękę na moim udzie, w geście pocieszenia.
-Rozumiem.
-Jak pańska noga?
-Mogę nią ruszać, więc nie najgorzej.
-A z tobą Kira? Wszystko z tobą w porządku?
Westchnęłam i odwróciłam do niej głowę.
-Przeklęta krew...Nie martw się, została tylko blizna. Ale mamy ważniejsze sprawy.
-Ci porywacze to totalni amatorzy. Dlaczego wynajęli kogoś takiego? - Levi wstał i pokazał mi, żebym uczyniła to samo. - Z resztą poradzisz sobie sama. Gdy już skończysz sprzątać, przyjdź się ze mną spotkać.
Ruszył już przed siebie, ale stanął jeszcze na chwilę.
-I jeszcze jedno. Przekaż to pozostałym:
Od teraz naszym przeciwnikiem są nie tylko tytani, ale i ludzie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienie, ale wczoraj miałam imprezę i niedawno dopiero wstałam. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tej obsuwy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top