Rozdział 5

Thomas

Strzeliłem Keirze rozbawione spojrzenie, widząc to jak zbolałą minę zrobiła. Cóż, mi również nie uśmiechało się niańczenie laski, ale przynajmniej będę miał jakąś rozrywkę w postaci irytowania jej.

— Coś nie tak, ruda?

Dziewczyna zacisnęła zęby, piorunując mnie wzrokiem, ale nie rzuciła żadną ripostą. Może jej rodzice nie wiedzą jaki wrzód na tyłku urósł pod ich dachem?

— Wszystko jest w jak najlepsiejszym porządku. — uśmiechnęła się sztucznie. Nałożyła na swój talerz wielką porcję lazanii i ruszyła w stronę schodów. — Mogłabyś być tak miła mamo i powiadomić mnie kiedy on już opuści nasz dom? Nie chciałabym żeby moje zdrowie psychiczne ucierpiało bardziej niż dotychczas. — W jej oczach pojawił się błysk satysfakcji.

Przewróciłem jedynie oczami na jej zachowanie. I tak jesteśmy na siebie skazani. Scott poprosił mnie o pomoc we wprowadzeniu jej w nasz świat, a ja jako jego dłużnik nie mogłem mu odmówić.

— Keiro, czekaj — zwróciła jej uwagę Allie. — Thomas nie przyszedł tu bez powodu.

Usłyszeliśmy głębokie westchnienie i ciężkie kroki, po czym Keira opadła na krzesło, z utęsknieniem patrząc na stygnące jedzenie.

— Tylko szybko — mruknęła.

— Nie ma sprawy — odparłem z cwanym uśmiechem i po chwili skoczyłem na nią już jako wielki biały  wilk.

— Kurwa! — krzyknęła zszokowana. — Wiedziałam że z tobą jest coś nie tak! Do cholery, wychodzę! Mam dość tego wszystkiego — stwierdziła, po czym skierowała się do wyjścia. Zagrodziłem jej drogę, warcząc ostrzegawczo. W postaci wilka sięgałem jej powyżej talii.

— Złaź mi z drogi sierściuchu! — prychnęła, próbując mnie przesunąć. Kłapnąłem zębami, stanowczo nie pozwalając się dotknąć.

— Mamo, tato? — spojrzała na rodziców z nadzieją, że jej pomogą, lecz oni stali w wejściu do salonu, nie odzywając się ani nie ruszając. — Jasna cholera, dobra. I tak już nic chyba nie może się bardziej zjebać — gdy była zdenerwowana stanowczo nadużywała przekleństw.

— Jak to jest w ogóle możliwe? — spytała, patrząc na mnie z obrzydzeniem. Hej, wczoraj kąpałem się w strumieniu, a nawet ostatnio Joy wyczesała mi futro! Wyglądałem lepiej niż niejeden rasowy pies. Poniekąd jednak rozumiałem jej zaskoczenie, chociaż ja dowiedziałem się o mojej lykantropii* w dzieciństwie i nie było to tak dużym szokiem.

— Magia — jej ojciec rozłożył bezradnie ręce. — Córeczko, te wszystkie historie które słyszałaś, o czarownicach, wampirach i wilkołakach są prawdziwe. Przynajmniej po części.

— Dlaczego: po części?

—  Większość nieludzi nie jest krwiożerczymi bestiami, które atakują innych. — wyjaśnił Scott. —  Jednak część wilkołaków zbuntowała się przeciwko swoim alfom i odłączyła się od watah, a wampiry uciekły od przywódców. Czarownice były na tyle rozsądne, aby żyć z ludźmi w spokoju jeśli nie było potrzeby walki.

— Watahy, alfy... To wszystko wydaje się być snem, uszczpnijcie mnie i powiedzcie, że zaraz się obudzę — wymamrotała.

— Niestety ruda, to nie sen — zaśmiałem się, a ona rzuciła mi mordercze spojrzenie.

— Nie nazywaj mnie tak — warknęła jak najprawdziwszy wilk, po czym przyłożyła dłoń do ust. — Boże, co się ze mną dzieje?! — coraz bardziej się denerwowała, słyszałem jak jej serce przyspiesza.

— Cóż, każdy przechodzi przemianę w innym czasie i nieco inaczej się to objawia, ale na pewno zaczniesz lepiej słyszeć, widzieć, a także będziesz reagować bardziej impulsywnie. Skoro cześć objawów już się pojawiła, to pewnie przemienisz się podczas najbliższej pełni, czyli za jakieś dwa tygodnie — jej mama uśmiechnęła się do niej lekko.

Dziewczyna złapała się za głowę i zaczęła się kiwać w przód i w tył jak małe dziecko. Obawiam się, że nie jest zbyt szczęśliwa z tego powodu. Ups.

— Jak mogliście?! Dlaczego dowiaduję się o tym wszystkim dopiero teraz?! Wszyscy mnie okłamujecie! Ciebie jeszcze mogę zrozumieć! — zwróciła się w moją stronę — Ale wy!? Ludzie, których znam od urodzenia skrywali przede mną taką tajemnicę?

— K, uspokój się — zaczął Scott. — Zrobiliśmy to dla twojego dobra.

Prychnęła pogardliwie.

— Uspokój się?! Dla mojego dobra żyłam w kłamstwie przez prawie siedemnaście lat?!

— Tak, kochanie — powiedziała delikatnie Allie. — Musieliśmy cię ukrywać. Powiedzieli byśmy ci wcześniej, gdyby nie to, że nie jesteś zwykłą dziewczyną.

— No, co ty nie powiesz? A tak, zapomniałam, że w ciągu jednego dnia moje cholernie pechowe życie wywróciło się do góry nogami, ponieważ nagle okazuje się, że jestem wilkołakiem. Jeszcze jakieś wieści? Może będę też wampirem?

— Keira, to nie tak... — jej matka westchnęła — Nie chcieliśmy tego robić, ale skoro już do tego doszło to musisz poznać prawdę. Chodzi o to, że...

Zastanowiłem się o co chodzi Allie. Scott wtajemniczył mnie we wszystko, odkąd przeniosłem się na jego teren z moją watahą. Mój ojciec się z nim przyjaźnił, więc mimo tego, że teoretycznie był moim przełożonym, to od początku mnie tak nie traktował, więc jakaś sprawa zatajona również przede mną musiała być poważna. Już miałem się zapytać w myślach Scotta, o co chodzi, ale on mnie ubiegł.

—  Nie, Al — przerwał żonie i popatrzył na swoją córkę nieodgadnionym wzrokiem —  Musimy pojechać do Nyi.

* lykantropia - fachowa nazwa na wilkołactwo, współcześnie w psychologii również zjawisko, kiedy pacjent wmówił sobie, że jest wilkołakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top