Rozdział 25
Wszechmatkę zbudził potężny wybuch. Cały pałac zadrżał w posadach, obrazy znamienitego malarza wiszące na korytarzu, spadły z hukiem, łamiąc ramy. Zaraz po nim nastąpił kolejny, jeszcze potężniejszy. Stara waza spadła na ziemię, rozsypując się na setki kawałków, w pałacu podniosły się krzyki. Zerwała się na równe nogi. Wypełniło ją przerażenie. Co się dzieje? Atakują Asgard? Nadszedł Ragnarok? Znowu? A może... Twarz bogini pobladła znacznie. Czyżby ziściła się jedna z jej wizji, która potem nawiedzała ją w koszmarach? Czy to jej Lea wypowiedziała Asgardowi wojnę? W chwili, kiedy jedna z dam dworu wbiegła do środka, Frigga już zarzucała na ramiona płaszcz, a w dłoń chwyciła miecz.
— Pani — wydusiła dwórka, a na jej rumianej ze zmęczenia twarzy, malował się czysty szok.
— Co się dzieje, Mirella? — spytała królowa opanowanym tonem, choć wewnątrz niej wszystko drżało.
Lecz nie mogła okazywać strachu. Była przykładem dla innych. Była władczynią Asgardu i żoną Odyna. Przeżyła niejedno, przetrwa i to.
— Atakują nas — wystękała dziewczyna przerażona i podparła się ściany, omal nie mdlejąc.
— Kto się ośmielił? — głos królowej stwardniał, a na twarzy odmalował się gniew.
Kto był na tyle śmiały, aby zaatakować jej dom i jej poddanych? Kimkolwiek był słono za to zapłaci. Była gotowa oddać życie za Asgard i raz mało brakowało i uczyniłaby to.
— D-d-d...
— Wyduś to z siebie — ponagliła, chwytając ją za ramię.
— Demony — wyszeptała z trudem.
— Co? — spytała małżonka Odyna.
Słyszała nie raz o tych okropnych kreaturach. Wiedziała, skąd się wywodzą oraz z lękiem słuchała jako dziecko opowieści swojej matki o Wielkim Demonie. Wiedziała, że istnieją, że żyją obok, plądrują, pustoszą i niszczą wszystko na swojej drodze. Ale że zaatakowały Asgard? Jakim cudem? Odyn niejednokrotnie zapewniał ją, że wokół miasta stoją odpowiednie bariery, które nie przepuszczą ani jednego z nich. Wierzyła mu na słowo i nigdy tego nie sprawdziła. Czyżby ją okłamał? W takim razie dlaczego przez tyle lat nie było ataków? I dlaczego zdarzył się teraz?
— Wszechmatko — do jej komnaty wpadło dwóch, uzbrojonych po zęby, strażników. — Mamy cię, pani, odprowadzić do schronu — oznajmił jeden z nich, ewidentnie wyższy rangą, kłaniając jej się pospiesznie.
Frigga nawet na niego nie spojrzała. Wyszła natomiast z komnaty szybkim krokiem, ku zdezorientowaniu reszty, która podążyła jej śladem.
— Nie zgadzam się — stwierdziła tylko.
— Taka jest wola Odyna, wasza wysokość — oznajmił, jakby to był co najmniej wyrok.
Wszechmatka rzuciła mu krótkie, pobłażliwe spojrzenie. Choć Odyn bez wątpienia miał dużą władzę, jego rozkazy były przez nią nie pierwszy raz łamane. Po prostu w większości przypadków to jej nie dotyczyło, była w końcu jego żoną! A poza tym jak mógł oczekiwać, że ukryje się kiedy wokół ginęli jej poddani?!
— Chcę się w takim razie widzieć z mężem — powiedziała stanowczo, nie przerywając marszu.
Porozmawia z nim, choćby miało to trwać tylko krótką chwilę, i dowie się o co w tym wszystkim chodzi. W duchu tak naprawdę obawiała się, że jej mąż ponownie popełnił błąd dawnych lat i sprzymierzył się z tymi kreaturami, za co przyjdzie teraz zapłacić nie tylko jemu, lecz także niewinnym mieszkańcom Asgardu. Wiedziała o pakcie, który miał na celu zgładzenie Nyks. Dowiedziała się już po fakcie, ale wiedziała i przez wiele lat milczała w tej sprawie. Jednak Frigga nie wiedziała wszystkiego. Sądziła, że po śmierci bogini Nocy, Odyn uwolnił demona i na tym wszystko się skończyło. O jego mieszkaniu w podziemiach zamku nie miała pojęcia.
— Wszechojciec dowodzi obroną.
— Gdzie moja wnuczka? — spytała, w duchu drżąc i modląc się, aby jej koszmarna wizja nigdy się nie spełniła.
To oznaczałoby dla Lei śmierć.
— Nie wiem, pani — powiedział ciszej, a krótkie spojrzenie z ukosa wystarczyło, aby już wiedziała, jaka jest odpowiedź.
— Była z nim, prawda?
— Tak, ale... Wszechmatko! — zawołał, kiedy Frigga przyspieszyła kroku i teraz mknęła korytarzem, nie zważając na uciekającą w przeciwnym kierunku spanikowaną służbę oraz odgłosy walki, dobiegające z zewnątrz. — Pani, zaczekaj! To niebezpieczne! Trwa atak!
— Zamilcz! — wykrzyknęła, gwałtownie odwracając się w stronę irytującego strażnika, który struchlał, kurcząc się w sobie. — Jestem królową Asgardu i nie będę siedziała z założonymi rękami. Przeżyłam więcej wojen niż jesteś sobie w stanie wyobrazić, synku, więc albo idziesz ze mną, albo sam chowaj się w schronie — powiedziała ostro i bez zbędnych ceregieli przeszła resztę drogi i wkroczyła do komnaty swego męża.
— Odynie! — zawołała.
Jej wnuczka i mąż spojrzeli na nią zaskoczeni. Najwyraźniej toczyła się między nimi zacięta dyskusja, którą przerwała. Do tego wokół nich znalazło się kilku wysokich rangą żołnierzy. Czyżby razem dowodzili obroną? Szczerze w to wątpiła. Prędzej kłócili się przy tych wszystkich ludziach. Wstyd.
— Frigga — powiedział jej mąż ciszej.
I choć minęło już wiele lat, ona wciąż dostrzegała w jego spojrzeniu czułość.
— Co się tu dzieje? — spytała twardo.
— Zostaliśmy zaatakowani, ale spokojnie, niedługo wszystko się skończy, opanuję sytuację — powiedział pewnie, chwytając jej dłonie, lecz ona znała go zbyt długo, by nie dostrzec sprawnie ukrywanego strachu w jego oczach.
— Tak, akurat — prychnęła na jego słowa córka Lokiego.
Wszechojciec spiorunował ją wzrokiem, z czego nastolatka nic sobie nie robiła.
— Lea, kochanie. Nic ci nie jest? — spytała wnuczkę z troską.
Wiedziała, że dziewczyna każdego dnia miała jej za złe to, że ukrywała przed nią prawdę. Wtedy sądziła, że drobne naginanie prawdy oraz dość sprawne omijanie niektórych faktów będą dla niej najlepsze. Och, jakże bardzo się pomyliła. Żałowała tego za każdym razem, kiedy w oczach Lei zamiast dawnego ciepła, widziała rezerwę, jakby jej wnuczka zastanawiała się, czy znów nie jest oszukiwana. I choć Lea niewątpliwie starała się tego nie okazywać, to Frigga wiedziała, że dziewczyna już nigdy jej nie zaufa tak jak kiedyś. Pozostało jej tylko nie dopuścić, aby Leanna Ikol poszła w ślady ojca i stała się wrogiem Asgardu.
— Nie. A teraz wybaczcie, ale idę skopać kilka demonich zadków — powiedziała lekko czarnowłosa, zmierzając ku wyjściu.
— Lea, jesteś jeszcze za młoda! — wyrwało się Wszechmatce.
Gdyby jej wnuczce coś się stało jak spojrzałaby Lokiemu w oczy? Leanna zatrzymała się, wzdychając zrezygnowana, po czym przeniosła spojrzenie na Friggę. W jej wzroku było coś, czego kobieta nie mogła rozszyfrować, jakaś wiedza, która sprawiała, że jej wnuczka jakby wiedziała co ją czeka i na co jest skazana.
— Demony to moja specjalność, babciu — powiedziała powoli z nutą zniecierpliwienia, jakby musiała coś wytłumaczyć małemu dziecku. — To moja praca — dodała jeszcze, po czym opuściła salę.
Przez moment zapanowała cisza. Frigga z trudem oderwała wzrok od drzwi i przeniosła go na męża.
— Jak mogę pomóc? — spytała rzeczowo, wprawnie ukrywając żal.
— Przeżyj — powiedział jedynie.
Kobieta wiedziała, że już nigdy nie chciał ponownie przeżywać świadomości jej straty.
— Nie o siebie się martwię — uśmiechnęła się łagodnie. — Znów się pokłóciliście? — spytała już ciszej, tym razem nie kryjąc smutku.
— Nie mówmy o tym — westchnął ciężko Odyn.
— Odynie, boję się o ciebie — powiedziała z desperacją.
Jej mąż nie wiedział, co widziała. I tak miało pozostać. Gdyby to kiedykolwiek wyszło na jaw, Lea zostałaby skazana na śmierć. Ale z drugiej strony świadomość, że stoi przed wyborem: kogo ocalić? Swojego męża, którego kochała pomimo, że miał swoje za uszami, dobrego władcę i gwaranta pokoju we Wszechświecie? Czy może swoją jedyną wnuczkę, która dopiero niedawno się odnalazła, córkę jej kochanego Lokiego, wnuczkę potężnej bogini wobec której czuła dług, bo nie powstrzymała Odyna przed zabiciem jej?
Jedno było pewne. Prędzej, czy później będzie musiała wybrać. Odyn w końcu znajdzie coś na Leę, coś z czego dziewczyna nie będzie mogła się wytłumaczyć, coś, czego nawet ona nie będzie w stanie usprawiedliwić i skaże potomkinię Lokiego na śmierć jak niegdyś jej ojca, kładąc ostateczny kres rodu Nocte. Albo to Lea zabije Odyna i wywoła Chaos we Wszechświecie, mszcząc się za dawne krzywdy.
Frigga modliła się, aby ten dzień nadszedł jak najpóźniej lub żeby nie dane było jej go dożyć.
— Nie musisz, moja droga. Poradzę sobie — zapewnił.
I tego właśnie Frigga najbardziej się obawiała. Jego "poradzę sobie" oznaczało, że miał zamiar załatwić sprawę nawet jeśli wiązałoby się to z ryzykiem i kolejnym, niewybaczalnym grzechem. Oznaczało, że dokona tego za wszelką cenę, nawet jeśli miałby zawiązać kolejny pakt.
Oznaczało, że zrobi dosłownie WSZYSTKO.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top