Rozdział 29
Na kilka godzin wcześniej przed wtargnięciem Eraka do Redmont. Poranek. Wrzosowiska Hackham.
- Przyszykować mi białą flagę. Czas się zemścić na Duncanie.- powiedział władca gór deszczu i nocy do swych wargali.
Stwory skłoniły się i poszły po wskazaną rzecz.
-------------------------->
- Duncanie, przyszedłem z tobą porozmawiać.- rzekł Morgarath.
- Widzę.- odpowiedział król Duncan.
Stanęli na przeciwko siebie.
Wroga armia na czele z Morgarathem przeciwko armii króla Duncana z samym królem na czele.
Obydwoje wodzów oddalonych od siebie zaledwie dziesięć metrów, a każdy z nich z białą flagą w ręku.
- Do rzeczy Morgarath. Czego chcesz?- spytał się go król.
- Ja? Tylko jednej rzeczy. A mianowicie pojedynku.
- Pojedynku?- spytał się zdziwiony Duncan.
- Tak, pojedynku. Nie sądzisz, że to wspaniały pomysł? Pojedynek byłby na śmierć i życie. Więc jeśli ja bym zginął, to ty byś wygrał. To co, zgadzasz się?- wyjaśnił mu Morgarath.
Król namyślił się chwilę zanim odpowiedział :
- Zgadzam się. Ale z kim chcesz walczyć?
- Do pojedynku na śmierć i życie wyzywam...- Morgarath zawiesił głos, po czym dokończył :- ...zwiadowcę Halta!
Na te słowa zapadło nagłe poruszenie wśród armii króla.
- Nie zgadzam się! Halt nie może przyjąć tego wyzwania! Nie jest rycerzem! - powiedział Duncan.
- Ależ oczywiście, że może! Tak jak ja mogę każdego wyzwać, tak każdy od was może wyzwać mnie. - powiedział Morgarath, po czym zwrócił się szyderczym tonem do Halta :- A ty dalej będziesz się kryć zwiadowczyku? Wspominałem już może, że moi skandianie są w drodze na wasz zamek Redmont? I że zamierzają go zrabować, a wszystkich tam obecnych zabić? O nie... Zapomniałem, że tam przebywają te małe smarkate dzieci... Ależ mi przykro.
Po tych słowach zaśmiał się szyderczo.
Halt na te słowa zrobił się biały jak papier.
Spojrzał ukradkiem na króla, sir Rodneya i barona Aralda.
Wyglądali podobnie jak on.
Doskonale zdawali sobie sprawę, jak mało strażników tam zostawili i że Redmont nie ma szans na odparcie ataku.
Halt mimo królewskiego sprzeciwu wyjechał przed szereg.
- W takim razie przyjmuję wyzwanie!- powiedział zwiadowca.
- Halt nie!- krzyknął król Duncan, ale zdawał sobie sprawę, że już za późno.
Morgarath uśmiechnął się triumfalnie i zapytał się Halta :
- Jak chcesz, żebyśmy walczyli?
- Tak jak jesteśmy i to co tutaj mamy.- odpowiedział spokojnym głosem Halt.
Morgarath wykonał szybki ruch ręką i ostrze śmignęło w powietrzu.
Halt uchylił się i kopnął nogą konia mrocznego lorda, tak, że zwierzę to zabolało i wystraszony ogier wyrwał się i pobiegł w przeciwną stronę.
Morgarath o mało co nie spadł z konia, ale zdążył się utrzymać i mocno ściągnął wodze swojego wierzchowca, przez co ten stanął na tylnych nogach, a przednimi zamłócił powietrze.
Władca gór deszczu i nocy rzucił Haltowi spojrzenie, którym gdyby tylko mógł to by go zabił i powiedział :
- No to zaczynajmy!
A Halt zdał sobie sprawę, że walczy teraz o życie.
C.D.N.
Chciałam tylko oznajmić, że z racji tego, że zaczęła się szkoła i , że mieszkam w internacie, to rozdziały będą się pojawiały w sobotę i niedzielę.
Jeśli znajdę czas , to spróbuję coś napisać na telefonie ( a wiedzcie, że nie cierpię pisać rozdziałów na telefonie, więc to raczej nie wypali ) , więc raczej będą tylko w weekendy.
No to na tyle z ogłoszeń parafialnych.
Do zobaczenia !
willtreateyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top