Rozdział 23
Halt patrzył na to wszystko z przerażeniem.
Najpierw na to , jak przewraca się Wyrwij, a potem jak jego uczeń wpada do wody z której się już nie wydostaje.
Popędził Abelarda do trochę szybszego truchtu.
Zatrzymali się kilka metrów przed powstałą dziurą w wodzie.
Halt zeskoczył z konia i powoli zaczął się przybliżać do powstałej przerębli.
Ostrożnie stawiał stopy i patrzył, czy czasem gdzieś koło niego nie pęka lód.
Uklęknął przy dziurze w lodzie i złapał za lodową płytę, która wróciła na swoje miejsce tuż po tym, jak Will wpadł do wody.
Spróbował ją podważyć.
Przez dłuższy czas to mu nie wychodziło, bo płyta była strasznie śliska i mu się wymykała z rąk, ale wreszcie mu się to udało i odrzucił ją na bok.
Pochylił się nad otworem, dla zabezpieczenia, by sam tam nie wpadł przy wyciąganiu chłopca, oparł się o powierzchnię lodu lewą ręką , a prawą zanurzył w zimnej wodzie, gdzie widział szamotający się cień ludzkiej postaci.
Całą swoją siłą chwycił go i wyciągnął na powierzchnię.
Małe ciało chłopca wylądowało tuż obok niego na zimnym lodzie.
Przez chwilę chłopiec się nie ruszał, ale po chwili zaczął parskać i kaszleć , wypluwając z siebie litry wody.
Halt przyciągnął go do siebie i zaczął go lekko klepać po plecach, by pomóc mu w pozbywaniu się z organizmu wody.
Nagle coś koło niego trzasnęło.
Zwiadowca obrócił się i zobaczył powiększające się pęknięcie po jego lewej stronie.
Wziął Willa na ręce, który teraz leżał nieruchomo na ziemi i zaczął powoli iść w stronę Abelarda.
Przy każdym jego kroku lód trzeszczał, ale jak na razie się nie załamał.
Halt odczytał to jako dobry znak.
Po chwili dotarł bezpiecznie do Abelarda i wsiadł na niego.
Odjechali od miejsca kilka metrów w razie czego, by nie wpaść do wody.
- Mały? Słyszysz mnie?- spytał się go Halt.
- Mhm...- mruknął chłopiec.
- Wszystko dobrze?
- Zimno mi. Chce spać.- powiedział lekko ochrypłym i płaczliwym głosem Will.
- No nie. Tylko mi tu nie śpij. Nawet się nie waż. - mówił do niego Halt.
Wiedział , że jeśli chłopiec zaśnie, może to tylko pogorszyć sprawę.
Przycisnął Willa do siebie i okrył go swoim wielkim płaszczem, który miał na sobie, żeby chłopiec mógł się ocieplić jego ciepłem i by ono nie uciekało.
Trzeba było wymyślić coś, by chłopiec nie zasypiał.
Postanowił gadać ile wlezie , bo dopóki mały był przytomny, żył.
- Willu zobacz. Za chwilę będziemy na zamku. O, widzisz? Tam są Horace, Alyss i Evanlyn. Zaraz będziecie się razem bawić.- mówił dalej do niego Halt.
- Ja chce spać. Ne chce sie bawić. Chce spać. - mówił dalej cichutkim głosem Will.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę dobrze? Zrobisz to dla mnie?- spytał się go Halt.
- Mhm...
Dotarli już na drugą stronę.
- O matko nic mu nie jest? Widziałam wszystko.- powiedziała lady Pauline, która podbiegła do konia Halta.
- Nie wiem. Muszę się dostać szybko do zamku. On mi tu marznie, a to nie koniecznie sprzyja jemu zdrowiu.- powiedział Halt.
- Jak dojedziesz do zamku, to szukaj od razu lady Sandry, bo baron już wyjechał. Stwierdził, że z łatwością go dogonisz i , że później razem będziecie jechali do Carway.- ostrzegła go Pauline.
- Dobrze, dziękuję. Żegnaj Pauline.- powiedział Halt i ruszył z miejsca galopem.
Dobrze wiedział, że ściga się z czasem.
C.D.N.
Wy serio myślicie, że oszczędziłam Willa?
To dopiero początek, moi drodzy. To dopiero początek wahahaha.
Czy przeżyje czy nie dowiecie się tego w następnym rozdziale.
...chyba
xd
willtreateyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top