Rozdział 21
- Willu chodź już. Musimy wyjeżdżać.- wołał Halt Willa.
- Juz idęęęęęę!- odpowiedział Will i wypadł z chatki.
Podszedł do Halta, który posadził go na Wyrwiju.
Will był jeszcze bardzo mały i nie dosięgał wielkiego konika, który był w rzeczywistości jeszcze źrebakiem, a który był dla małego chłopca istną górą.
- Tylko pamiętaj, masz być tam grzeczny i się słuchać barona.- mówił mu Halt.
- Dobzie.
Halt wsiadł teraz na Abelarda i ruszyli.
Po upływie 30 minut dotarli do zamku.
Halt przekazał konie jednemu ze stajennych i ruszył z Willem do zamku, prosto do gabinetu barona.
Zwiadowca zapukał w drewniane drzwi i kiedy usłyszał głośne "wejść", otworzył je i wszedł z Willem do gabinetu.
- O witaj Halt. Widzę, że przyprowadziłeś ze sobą tego chłopca. Witaj mały, jak ci na imię?- powiedział baron Arald z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jeśtem Will.- przedstawił się chłopiec.
- Ale on słodki, gdy tak sepleni. Ah uwielbiam dzieci.- zaśmiał się baron.
- Mhmmmm.... No dobra, to ja go tutaj zostawiam. Dziękuję, że zgodziłeś się Araldzie go popilnować. - powiedział Halt.
- Nie ma sprawy. Jak już wspominałem, uwielbiam dzieci. A i jeszcze jedno. Gdybyś miał jeszcze jakieś tam misje, to przyprowadź go do mnie. Będzie wtedy zostawał tutaj tak długo, aż ty po niego nie przyjdziesz.- odpowiedział z uśmiechem baron.
- O, dziękuję za tą propozycję. Na pewno z niej skorzystam. No a teraz, żegnaj Araldzie. Pa Willu, bądź grzeczny.- pożegnał się z nimi Halt.
- Pa pa.- powiedział Will i przytulił go, obejmując nogi Halta, do których ledwo dosięgał.
Później go puścił i pozwolił Haltowi odejść.
Baron, gdy tylko Halt wyszedł z sali , wstał od biurka i podszedł do chłopca mówiąc :
- To co mały? Chcesz poznać swoich nowych przyjaciół?
- Tiaaaaaaak!- powiedział podekscytowany Will.
- No to chodźmy!- powiedział baron, wziął Willa za rękę i oboje wyszli z gabinetu.
------------------------------->
Weszli do z komnaty znajdującej się na jednej z zamkowych wieżyczek.
Pokój był jasny i całkiem przytulny.
Na dywanie bawiła się trójka dzieci.
Dwie dziewczynki i jeden chłopiec.
- No to ja cię tutaj zostawiam i wam nie przeszkadzam.- powiedział baron Arald i wyszedł.
W pokoju nastała cisza.
Dzieci przestały się bawić i patrzyły teraz na Willa, skanując go wzrokiem.
Will musiał przyznać, że czuje się trochę nieswojo gdy tak na niego patrzą.
Ciszę przerwał chłopiec, który był mocno zbudowany i wyższy od Willa o głowę.
Z kpiącym wyrazem twarzy powiedział :
- O , to jest ten lebiega, syn szpiega.
Potem zaśmiał się szyderczo.
Ale Will nie chciał pozostawać mu dłużnym.
Odrzucił mu kpiącym głosem ciętą ripostą :
- Wysoki jak brzoza, a głupi jak koza.
Na te słowa szyderczy uśmieszek zniknął z oblicza chłopca, a zastąpił je grymas wściekłości.
- Coś ty powiedział? A ty jesteś głupi jak... yyyy jak....- odpowiedział wściekły chłopiec.
Ale mały Will nie zamierzał go dalej słuchać.
Trzeba było pokazać temu chłopcu, że nie da sobą pomiatać.
Szybkim i wyćwiczonym ruchem wyciągnął swoją saksę i jednym susem, znalazł się przy większym chłopcu.
Złapał za kołnierz chłopca , przytknął mu do gardła saksę i powiedział do niego niebezpiecznym tonem :
- Nidy ne waż się mne czy kogoś innego obrazać , a tym bardziej mojego tatę. Bo inaciej tak ci przyfasolę, że na tyłku przeź tydzień ne uśądziesz. Zroziumiano?
Twarz wyższego z chłopców wyrażała wielkie zaskoczenie i strach.
Ton głosu z jakim przemówił do niego Will i jego saksa uczyniły na chłopcu wielkie wrażenie.
Tak szczerze mówiąc, to niechęć do tego niższego chłopca brała się stąd, że Will był drobnej postury i był od niego znacznie niższy i wydawało mu się, że Will należy do takich chłopców, co jeśli tylko im się powie coś obraźliwego, to od razu zaczynają płakać. A on takich chłopców, wręcz nie lubił.
Tymczasem okazało się, że Will do takich chłopców nie należy.
Że potrafi wyciągnąć pazury kiedy trzeba i że też ma niezły charakter.
I te właśnie rzeczy, zmieniły podejście i postawę chłopca do Willa.
Cenił sobie takie cechy, bo były odbiciem jego samego.
Z miejsca zapałał do niego wielką przyjaźnią.
Tymczasem Will ponowił swoje pytanie, bo wyższy chłopiec nie odpowiedział :
- Zroziumiano?
- Tiak.- odpowiedział wyższy chłopak.
Usatysfakcjonowany Will cofnął swój nóż i schował go do swojej pochwy na noże.
- A tiak w ogóle to jestem Horace. Miło mi cię poznać. Psieplasiam zia tamto, ale myślałem, ze jesteś z tych chłopców, co sią nieśmiali i się ciągle mazią. Ne lubię takich. Mam nauckę i telaz ne będę ocieniał ludzi po wyglądzie.- powiedział chłopiec z wyraźną skruchą w głosie.
- Nic się ne śtało. Wybacam ci. Chcesz zostać moim najlepsym psyjacielem? - spytał się go Will i się uśmiechnął.
- Tiaaaak! - powiedział zadowolony Horace.
- Nio tio skoro się juź dogadaliście, tio może teraz my się przedstawimy. Jeśtem Alyss.- przedstawiła się dość wysoka, jak na swój wiek blondyneczka o szarych oczach.
Will popatrzył się na nią i aż zaniemówił z wrażenia.
Wydawała mu się bardzo piękna.
Niczym mały aniołek, który sfrunął z nieba prosto do niego.
Will pomyślał, że brakuje jej tylko małej aureolki i skrzydełek do kompletu.
- Tio jakiś aniołek?- szepnął Will do Horacea.
- Wydaje mi się, ze ne. Ale ta dluga, tez całkiem podobna do aniołka. A moze obie nimi sią?- odszepnął mu Horace.
Will zdał sobie sprawę, że blondyneczka wciąż czeka na jego odpowiedź i że jeszcze się nie przedstawił, więc szybko powiedział :
- Jeśtem Will. Jeśtem synem i uczniem zwiadowcy Halta. Miło mi waś poznać.
- Ja jeśtem Evanlyn. - odezwała się druga z dziewczyn.
Ona również była blondynką, ale różniła się od Alyss wzrostem i kolorem oczu.
Była mniej więcej wzrostu Willa i miała piękne, zielone oczy.
- No dobla, tio ktio chcie się bawić w chowanego?- spytał się Horace.
Odpowiedział mu zgodny chór dziecięcych głosików.
C.D.N.
Nosz macie ten swój rozdział.
Teraz się bójcie następnego rozdziału. BÓJJJJCIEEE SIIIIIĘ! Wahahaha
Eluwina spadam.
willtreateyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top