Rozdział 16
Halt był już znużony ciągłą walką.
Walczył bez przerwy już kilka godzin.
Wszyscy obrońcy byli zmęczeni i powoli tracili siły na dalszą walkę.
Nagle dało się usłyszeć straszny dźwięk.
Brama na którą napierali wargale, nie zdołała już dłużej ich powstrzymywać i upadła na ziemię z głośnym łoskotem.
Z kilkunastu gardzieli stworów rozległ się pełen radości wrzask, jakby już wygrali.
Armia wargali przelazła przez zniszczoną bramę i zaczęła się zbliżać do zamku.
Wkrótce wrota zamku, także zostały zniszczone i teraz potwory dostały się do środka.
Teraz to wojsko zamku Highcliff wydało okrzyk pełen przerażenia.
Halt, który dotąd stał w miejscu z niedowierzania, oprzytomniał nagle i krzyknął do rycerzy :
- Dalej! Nie poddawać się! Jeszcze nie wszystko stracone! Naprzód! Do ataku!
Wojsko posłuchało i rzuciło się w ślad za wargalami.
Halt także tam pobiegł.
Ale on nie zamierzał walczyć na parterze i piętrze.
Jego celem były piwnice.
Wycinając sobie drogę saksą i nożami do rzucania , Halt schodził po krętych schodach w dół.
Musiał zdążyć tam dotrzeć.
MUSIAŁ.
Za nim po schodach biegł zwiadowca Thomas.
Nagle schody się skończyły, a oni wpadli w mroczny tunel, który był oświetlony tylko kilkoma pochodniami.
Słyszeli już trzask pękających drewnianych drzwi i wrzaski pełne przerażenia służących, którzy tam przebywali.
Wargale zdążyły już tam wtargnąć.
Halt i Thomas biegli ramię w ramię.
Wpadli do sali i od razu przystąpili do walki.
Było tam czterech waragli, ale przybywały kolejne , tak samo jak i przybywało z góry obrońców.
Kobiety i dzieci tam przebywające spróbowały się schować, wciskając w najciemniejsze kąty piwnicy.
Mały Will, który przebywał teraz w trzymających go objęciach lady Sephory , patrzył na to wszystko wielkimi i przerażonymi oczami.
Nagle dostrzegł znajomą mu męską sylwetkę, ubraną w szarozielony płaszcz.
- Halt! - krzyknął mały.
- Cicho Willu.- nakazała mu szeptem lady Sephora.- Bo nas jeszcze te stwory zauważą.
Ale Halt dosłyszał okrzyk Willa.
Spojrzał w stronę skąd on dobiegł.
W lewym koncie pokoju dostrzegł małego chłopca, który tkwił w objęciach baronowej.
Niestety, źle się to dla niego skończyło.
Wargal z nim walczący , wykorzystał to i zamachnął się na niego mieczem.
Halt szybko odskoczył, ale jednak nie aż tak szybko, by uniknąć obrażeń.
Czubek miecza zdążył go dosięgnąć i rozorał mu skroń, pozostawiając po sobie wielką ciemną linię, z której natychmiast polała się krew.
Siła ciosu i zadana rana sprawiły, że zwiadowca osunął się nieprzytomny na podłogę.
- Neeeeee!- krzyknął Will, gdy zobaczył , że Halt leży na podłodze, a z jego głowy cieknie krew.
- Cicho!- nakazała mu znów szeptem baronowa i tym razem zakryła mu usta swoją dłonią, a drugą przycisnęła go mocno do siebie, gdyż chłopiec zaczął się wyrywać.
Po kilku sekundach chłopiec uświadomiwszy sobie, że nie zdoła się wyrwać z objęć baronowej, przestał się szamotać, a po jego dziecięcej buzi pociekły łzy.
- No już, cichutko mały. Nie pacz na to.- powiedziała cicho do niego lady Sephora i mocniej go przytuliła.
Chłopczyk schował swoją głowę w jej ramieniu i cicho płakał .
Tymczasem z góry przybyło więcej rycerzy, którzy przyłączyli się do obrony służących, baronowej i dzieci, które się tam schowały, a Thomas, gdy zobaczył, że Halt pada, doskoczył szybko do niego i próbował obronić rannego towarzysza.
Nagle z góry dało się dosłyszeć jakiś dźwięk.
Gdy obrońcy usłyszeli ten sygnał zawyli głośno z radości, a w ich serca wstąpiła nowa nadzieja.
To zatrąbiły królewskie trąby, nadające sygnał do ataku.
Przybyły posiłki dla armii z Highcliff.
Żołnierze odzyskali dawny zapał do bitwy i teraz walczyli dwa razy lepiej niż wcześniej.
Gdy zaszło słońce, bitwa o Highcliff została zakończona.
Waragale zostały wybite do nogi.
Teraz przyszedł czas na opatrywanie rannych i grzebanie poległych w bitwie.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top