Rozdział 1
Halt wjechał na ogromne gospodarstwo.
Podjechał pod same drzwi domu , zsiadł z konia i z dzieckiem w rękach podszedł do drzwi i zapukał.
Po kilku minutach drzwi się otworzyły i stanął w nich mężczyzna.
Był chudy i był o głowę wyższy od Halta.
- Czego? - spytał się mężczyzna.
Halt postanowił zignorować opryskliwy ton jego głosu i powiedział :
- Witaj, jestem zwiadowca Halt. Słyszałem, że przygarniasz dzieciaki. Chciałem, żebyś się zaopiekował tym tutaj.- ruchem głowy wskazał śpiącego Willa.
Mężczyzna popatrzył się ponuro na chłopca i pokręcił głową mówiąc :
- Nie wezmę go. Skończyłem już je przygarniać. Nie potrzebuję jeszcze jednej gęby do wykarmienia. A poza tym, nie mam dla niego zajęcia na gospodarstwie. Wszystko już jest przydzielone.
Mężczyzna, jakby sobie nic nie robił z tego , że stoi przed nim zwiadowca .
Chyba, jakiś maruda mi się trafił.- pomyślał Halt.
Postanowił, że czas wyciągnąć swój najlepszy argument.
Szybkim ruchem drugiej ręki, którą miał wolną, ( bo w pierwszej trzymał dziecko) chwycił saksę i przyłożył ją do gardła wieśniaka.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy ze strachu .
Nie bał się zwiadowców tak jak inni ludzie, bo nie wierzył w magię i inne takie bójdy.
Ale kiedy zwiadowca zaczynał się złościć, należało się już wtedy mocno bać i on to wiedział.
Zwłaszcza, że jeden z noży zwiadowcy, był przytknięty do jego gardła.
- Słuchaj no mnie. - powiedział niskim i niebezpiecznym głosem Halt.- Albo Weźmiesz tego dzieciaka pod swój dach, albo moja saksa pójdzie w ruch.
Mężczyzna przełknął nerwowo ślinę i wydukał :
- D-dobrze , przyg-garnę go.
Halt usatysfakcjonowany skinął głową , zabrał nóż i podał małego Willa mężczyźnie.
- No to doszliśmy do porozumienia. I masz nie mówić nikomu , kto go przyniósł, czy to jasne?
- Tak. - powiedział mężczyzna.
Halt ponownie skinął głową i odwrócił się by odejść.
Nagle chłopczyk zbudził się , jakby wyczuwając, że teraz kto inny go trzyma .
Spojrzał teraz na wykrzywioną w niezadowoleniu twarz mężczyzny.
Gdy zobaczył obcą twarz, zaczął się rozglądać , jakby czegoś szukał.
Jego wzrok zatrzymał się na odchodzącej postaci w szarozielonym płaszczu.
Zaczął płakać.
Halt odwrócił się i spojrzał na malca.
Podszedł do niego i wyjął z kieszeni drewniany smoczek.
Gdy dziecko zobaczyło, że Halt do niego idzie , przestało płakać.
Halt wsadził mu do buzi smoczek, który malec zaczął od razu ssać.
- Opiekuj się nim dobrze. Aha, jeszcze jedno. Na imię ma Will, a nazwiska nie znam.- rzucił do stojącego przed nim mężczyzny, po czym ostatni raz pogłaskał Willa po głowie i odszedł.
Gdy Halt odszedł Will znów zaczął płakać.
Ale Halt szedł twardo przed siebie.
Wskoczył na swego konia i odjechał.
Z zaskoczeniem stwierdził, że zrobiło mu się tak jakoś smutno, a jego oczy stały się trochę zaszklone.
C.D.N.
Jest!
Udało mi się to napisać !
Udałoooooo!
Aaaaaaaaaaaaaa
Do zobaczenia!
willtreateyandhalt
Ps. Sorry, że taki krótki rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top