Opieka nad dziećmi cz. 3 Valkoyn
Wzięłam Valerię na ręce i zaczęłam szykować ją do kąpieli. Kiedy była już gotowa, sprawdziłam, czy woda ma odpowiednią temperaturę, a gdy wszystko było w porządku, wsadziłam ją do miski, podtrzymując jej główkę i delikatnie myjąc. Valeria cały czas wymachiwała rączkami i szczebiotała coś radośnie. Kiedy była już wykąpana, wyjęłam ją z wody i delikatnie wytarłam, a potem założyłam jej czystą pieluszkę i ubrałam ją. Naszą córeczkę podałam Valkoynowi wraz z butelką, którą miał ją nakarmić.
— Zajmij się nią, proszę, a ja idę wziąć przyrznic — powiedziałam, całując go delikatnie. Wyszłam z pokoju całkiem spokojna. Wiedziałam, że Valerii nic nie grozi przy jej tatusiu. Była jego oczkiem w głowie. Jego kruszynką, dla której był w stanie zrobić wszystko. Był najlepszym ojcem, jakiego mogła sobie wymarzyć. Troskliwy, odważny, silny i całkowicie jej oddany. Od chwili, w której ją zobaczył, oszalał na jej punkcie. Kiedy po odświeżającym prysznicu weszłam do pokoju mojego i Valkoyna, zobaczyłam jak karmi naszą córeczkę. Mimo że od porodu minęło już kilka miesięcy, wciąż nie mogłam się nadziwić, jak delikatnie się z nią obchodzi. Powoli do niego podeszłam i przytuliłam od tyłu. Spojrzał na mnie przez ramię i uśmiechnął się delikatnie i dostawił pustą już butelkę na stoli.
— Wspaniale sobie radzisz w roli ojca — powiedziałam, wspinając się na palce i całując go w policzek.
— Bo mam cudowną partnerkę, która we wszystkim mi pomaga.
Uśmiechnęłam się czule i już miałam mu coś odpowiedzieć, ale przerwało mi gaworzenie Valerii.
— Myślę, że chciała powiedzieć "tata". — zaśmiałam się, kładąc sobie na ramię chustę i biorąc od Valkoyna naszą córeczkę i ułożyłam ją tak, żeby jej się odbiło.
— A ja jestem przekonany, że chodziło jej o słowo "mama" - powiedział, uważnie mi się przyglądając.
— To w takim razie może chciała powiedzieć "mama i tata"? Co ty na to?
— Jestem jak najbardziej za.
Chodziłam przez chwilę po pokoju, delikatnie klepiąc Valerię po pleckach, aż jej się odbiło. Potem owinęłam ją jej kocykiem i zaczęłam kołysać ją do snu. Valkoyn stanął za mną i delikatnie głaskał ją po główce, podczas gdy ja nuciłam jej kołysankę, którą mama śpiewała mi kiedyś do snu. Mój ukochany najwyraźniej też się zasłuchał, bo oparł brodę na czubku mojej głowy i zaczął się delikatnie kołysać. Po około 30 minutach mała już spała. Valkoyn chyba zorientował się, że przestałam śpiewać, bo lekko się ode mnie odsunął, bym mogła spokojnie odłożyć Valerię do jej łóżeczka. Po tym odwróciłam się w stronę mojego ukochanego, wspięłam się na palce i pocałowałam go delikatnie.
— Kocham was — wyszeptał i mocno mnie przytulił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top