Prolog
Mężczyzna w okrągłych okularach pogładził swoją gęstą brodę i głęboko westchnął. Miał przed sobą ciało młodej kobiety pokryte ogromnymi, czarnymi znamionami. Największe szkody mógł dostrzec na jej twarzy, która była niemal nierozpoznawalna pod ciemnymi plamami.
Obszedł zwłoki, z trudem powstrzymując się od grymasu pod wpływem zapachu zgnilizny.
— Która to już w tym roku? — zapytał smukłej kobiety.
— Szesnasta w tym regionie. A mamy dopiero maj — powiedziała tamta, zatykając z niesmakiem nos.
Mężczyzna pokiwał głową i otarł pot z czoła.
— Nie możemy dłużej ignorować tej sytuacji. Wielka Rada nie chce nawet poruszać tego tematu, więc będziemy musieli sami przeprowadzić małe śledztwo. Przygotuj się na wakacje w Lombardii, moja droga.
Kobieta westchnęła.
— Naprawdę myślisz, że sprawa jest poważna, prawda?
— Obawiam się, że „poważna", to za mało powiedziane. To nie jest zwykła choroba, Claire. To magia. Magia, która może zabić nas wszystkich.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top