44. Malowidło na Ścianie

Avery z trudem przełknęła ślinę i poczuła gwałtowny przypływ ciepła, rozpływający się po całym jej ciele. Szybko wzięła jednak głęboki oddech. Nie miała pewności, że karty rzeczywiście potrafiły przewidzieć przyszłość. Poza tym interpretacja Miny zawsze mogła być niepoprawna. Nie chciała pozwolić, żeby tak niewielka sprawa, jak zwykłe wróżenie, dołożyło jej zmartwień. Mogła je mieć z tyłu głowy, ale musiała skupić się na ważniejszych problemach.

Zarówno Ziggy jak i Mina spojrzeli na nią z wyraźnym zaniepokojeniem, a w głowie Avy niespodziewanie zrodził się plan. To była ich szansa.

Nigdy nie miała dużego talentu do improwizacji, jednak w tamtym momencie z całych sił zaczęła próbować przekonać samą siebie, że poczuła się o wiele gorzej niż w rzeczywistości. Przyśpieszyła oddech i zaczęła się trząść. Liczyła, że nie wyglądało to zbyt sztucznie.

— M... Mino — jęknęła, wbijając wzrok w swoje nagie stopy. — Czy możemy się przejść?

Wieszczka rzuciła Avery pośpieszne spojrzenie, a następnie zwinnym ruchem zebrała karty.

— Oczywiście.

— Tylko... tylko wezmę swoje rzeczy. — Zerwała się w stronę skalnej ściany, gdzie zostawiła plecak. Przy okazji uważała, by nie nawiązać z nikim kontaktu wzrokowego. Bała się, że wtedy ktoś mógłby się zorientować, że udawała.

Stanęła w cieniu i ponownie wzięła głęboki oddech. Miała nadzieję, że nie popsuła żadnego misternego planu Varmy, ale tamten moment wydał jej się idealny. Siegfried sam zobaczył, że dostała niezbyt dobre karty, więc, biorąc pod uwagę wszystkie niedawne wydarzenia, jej małe załamanie nie powinno wzbudzić zbyt wielu podejrzeń.

Mina podeszła do Avery szybkim krokiem, a za nią podążali Ziggy, Claire, dyrektor Varma oraz reszta ich opiekunów. Nawet Axel, Bambi i Aiden zauważyli, że coś się działo i postanowili wyjść z wody, by do nich dołączyć.

— Gdzieś się wybieracie? — zapytał od razu Varma, krzyżując ramiona i posyłając im surowy wzrok. Najwyraźniej również załapał jej plan.

— Na mały spacer, żeby trochę dotlenić umysły — stwierdziła Mina, poprawiając swój słomiany kapelusz.

— Nie mogę pozwolić wam iść samym, to zbyt niebezpieczne — uznał władczym tonem.

— Może po prostu przejdziemy się z nimi? — zaproponowała Claire, wzruszając ramionami i posyłając Varmie przekonujące spojrzenie. Avery była pod wrażeniem, jak dobrze odgrywali całą sytuację.

— Żebyście mogli podsłuchiwać wszystkie nasze rozmowy? — mruknęła wieszczka.

— Albo idziecie z nami, albo w ogóle — podsumował Varma, kręcąc głową.

— Po prostu chodźmy, naprawdę nie obchodzi mnie, czy oni pójdą z nami, czy nie — Avery zarzuciła torbę na ramię i skierowała się w stronę stromego zejścia na plażę. Zaczęła się po nim wspinać, aktywnie unikając czyjegokolwiek wzroku. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem i nie chciała tego zepsuć.

Słyszała z tyłu Varmę szepczącego coś do drugiego maga, Andersa, a następnie kroki kilku osób, które za nią podążyły. Dopiero kiedy wdrapała się na główną ścieżkę, odwróciła głowę, by zobaczyć, że rzeczywiście byli to Mina, Claire oraz dyrektor.

Przez pierwsze kilka minut nic nie mówiła, jedynie szybkim krokiem szła przed siebie, żeby jak najbardziej oddalić się od plaży, na której została reszta. Tak jak podczas wcześniejszej wędrówki, skupiła swoją uwagę na niewielkich palmach z wachlarzowatymi liśćmi i żółtymi kwiatostanami oraz skupisku kolorowych kwiatów i krzewów po swojej prawej. Całość wytwarzała alchemię zapachów, która idealnie mieszała się z delikatną morską bryzą. Avery naprawdę żałowała, że znalazła się w tak cudownym miejscu w tak nieprzyjemnych okolicznościach.

— Dojście do groty powinno nam zająć jeszcze jakieś dwadzieścia minut. — Mina zrównała krok z Avy. — Dobrze to tam rozegrałaś.

Zanim coś odpowiedziała, Avery spojrzała pytająco na Varmę. Wolała się upewnić, że rzucił zaklęcie bariery, dlatego kiedy skinął, posłała im delikatny uśmiech.

— Nie wiedziałam, czy coś planowaliście, ale tamten moment wydał mi się dość dobry. Szczególnie że Ziggy pewnie byłby najbardziej podejrzliwy, gdybyśmy nagle zdecydowali się gdzieś pójść. A tak to sam widział, co się stało.

— Sami byśmy tego lepiej nie wymyślili — stwierdziła Claire. — Według oryginalnego planu Mina miała po prostu zaproponować ci spacer, żeby coś przedyskutować. A reszta rozmowy potoczyłaby się tak samo.

— Przynajmniej jedna dobra rzecz wynikła z tego tarota — westchnęła Avery. — Spróbujmy się pośpieszyć, nie chcemy, żeby to zabrało zbyt dużo czasu. Wciąż lepiej nie wzbudzać zbyt wielu podejrzeń.

Przyśpieszyli kroku. Ścieżka nie była najłatwiejsza, a oczekiwanie i niepewność sprawiały, że pomimo pięknych widoków, droga jej się dłużyła. Miała wrażenie, że zamiast dwudziestu minut minęły godziny, zanim ostatecznie stanęli przed ogromną grotą.

Musieli poczekać, aż kilku turystów, którzy również podziwiali wielki cud natury, oddali się na tyle, by Varma mógł skutecznie rzucić czar rozpraszający. Nie chcieli, by przypadkowi ludzie natoczyli się, gdy będą badać to miejsce. Szczególnie że, aby cokolwiek zobaczyć z bliska, musieli przejść przez niewielki drewniany płotek, mający najprawdopodobniej informować ich, że nie powinni przekraczać wyznaczonej przez niego granicy.

Po niecałej minucie czarodziej nareszcie mógł wyszeptać zaklęcia, a z jego palców natychmiast wystrzeliła wielka fala energii, która otoczyła przynajmniej najbliższe kilkaset metrów. Następnie cała czwórka przeszła przez barierkę i zaczęła uważnie badać ściany groty.

— Widzisz cokolwiek? — Mina dyskretnie zapytała Avery po chwili, jednak ona z wahaniem pokręciła głową.

Nie zauważyła niczego, co przypominałoby tajemnicze pismo czy jakieś rysunki, jednak czuła się inaczej. Nie potrafiła wytłumaczyć, co dokładnie było inne niż zazwyczaj, lecz gdy tylko przejechała ręką po zimnej powierzchnię jaskini, elektryzujący dreszcz przeszedł przez całe jej ciało. Miała wrażenie, jakby nagle jakaś niewidzialna lina zaczęła delikatnie ją ciągnąć, kierując wzdłuż ściany groty.

Dotarła do dość dalekiego punktu, bardziej w głąb niż reszta, gdy wreszcie zauważyła coś, co na pewno nie było wytworem natury.

Na brązowawej ścianie dostrzegła pięć odbić, które przypominały ludzkie dłonie. A jedna z nich niespodziewanie zaczęła błyszczeć niebieskim światłem.

Avery zmarszczyła czoło i spojrzała na Claire, która znajdowała się najbliżej niej. Kobieta zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na dziwne zjawisko. Dlatego dziewczyna wydedukowała, że, tak jak w przypadku pisma, tylko ona mogła to zobaczyć.

Delikatnie przyłożyła swoją prawą dłoń do odbicia i przez ułamek sekundy poczuła gwałtowny przepływ energii ze ściany do jej ciała. Zabrała rękę i cofnęła się do tyłu, by zobaczyć, że kolejny odcisk zaczął się świecić.

Ponownie spojrzała na Claire, która tym razem wyczuła na sobie wzrok Avery i posłała dziewczynie pytające spojrzenie. Najwyraźniej wciąż nie widziała światła emanującego ze ściany groty.

Avy delikatnie pokręciła głową, a następnie wróciła do odcisków, całkowicie skupiając się na przykładaniu dłoni do odcisków wskazywanych przez wciąż zmieniające się niebieskie błyski. Choć już się nie wahała, całość zajęła jej dobrą minutę. Wiele z odcisków musiała dotknąć po kilka razy.

Jednakże wysiłek się opłacił, gdyż w pewnym momencie odbicia przestały się świecić, a z wnętrza ściany usłyszała głośny trzask. Zresztą, nie tylko ona, gdyż Varma, Claire oraz Mina znaleźli się obok niej w ciągu kilku chwil.

We czwórkę obserwowali, jak prostokątna cześć ściany wielkości zwykłych drzwi powoli cofa się w głąb, wywołując przy tym dużo hałasu. Następnie, gdy wgłębienie osiągnęło niecałe dwa metry, prostokąt zaczął przesuwać się w przestrzeń po lewej stronę, powoli chowając za widoczną warstwą ściany groty i zarazem ukazując wąskie schody.

— Co tu się właśnie wydarzyło? — Dyrektor Varma spojrzał na nią, wysoko unosząc brwi.

— Długo by opowiadać — mruknęła Avery, nie spuszczając wzroku z kamiennych schodów prowadzących w ciemność.

— Ale skąd wiedziałaś, co zrobić? — Claire położyła swoje dłonie na biodrach. — Widziałam, że przykładałaś ręce do tej ściany, ale przecież nic na niej nie ma. Dlaczego nagle otworzyło się jakieś przejście?

Avery spojrzała na nich z lekką paniką, zarazem winiąc się za własną głupotę. Powinna była przewidzieć, że nabiorą podejrzeń, gdy dzięki podążaniu za niewidzialnymi dla innych instrukcjami, wywoła jakąś reakcję. A już szczególnie jeśli będzie to otwarcie wrót niczym w filmach przygodowych.

Nie chciała jeszcze wyjawiać im swojej tajemnicy. Nie ufała im na tyle, chociaż wiedziała, że milcząc, również nie zdobędzie ich zaufania. Nie potrafiła jednak wymyślić wystarczająco przekonującego kłamstwa.

— Nie mamy zbyt dużo czasu, więc przesłuchanie zostawmy na później. — Mina wyciągnęła latarkę ze swojego plecaka i ruszyła w stronę przejścia.

— Po prostu wydaje się to podejrzane... — zaczęła Claire, jednak Varma jej przerwał.

— Mina ma rację. Powiedziała nam zresztą, że to miejsce jest powiązane z Avery, więc nie powinno nas dziwić, że to ona znalazła przejście. Ilość ciał dotkniętych tym dziwnym stanem drastycznie wzrasta z miesiąca na miesiąc. Dlatego teraz miejmy tylko nadzieję, że tam na dole rzeczywiście dostaniemy odpowiedzi — uznał, a następnie także spojrzał na schody i wyszeptał słowo, które Avery rozpoznała jako łacińskie „światło". — Lux.

Jego prawa dłoń, nagle, niczym latarka Miny, zaczęła promieniować białym strumieniem.

— Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać — mruknęła Avy, patrząc na oświetlane stopnie.

Varma skinął i jako pierwszy skierował się na schody. Dziewczyna zaczęła schodzić tuż za nim, wmawiając sobie, że cokolwiek tam znajdą, będzie gotowa stawić temu czoło.

Światło czarodzieja oraz latarka Miny rozjaśniały schody, jednak Avery wciąż uważnie stawiała kroki i podpierała się ręką o zimną ścianę. Stopnie były zarówno strome jak i śliskie, więc nietrudno byłby się na nich poślizgnąć.

Spodziewała się, że im niżej będą schodzić, tym bardziej temperatura spadnie, jednak ku jej zdziwieniu nie czuła żadnej różnicy. Co więcej, gdy wreszcie stanęli na kamiennej podłodze, miała wrażenie, że zrobiło się nawet cieplej.

— To było jakieś trzydzieści stopni w dół — podsumowała Mina, oświetlając schody oraz niewielki skrawek wyjścia na zewnątrz, który widzieli z dołu. — Jak długo bariera powinna działać? Raczej nie chcemy, żeby turyści natknęli się na nasze tajne przejście.

— Sama z siebie, może dziesięć minut? Ale wciąż ją wyczuwam, więc gdy tylko zacznie słabnąć, ponowię zaklęcie — stwierdził Varma, rozglądając się po ciasnym korytarzu, w którym się znajdowali.

Powoli ruszyli przed siebie, aż dotarli do łuku, który oddzielał wąskie pomieszczenie od kolejnego, zdającego się o wiele większe. Varma ich prowadził, jednak, gdy tylko przeszedł pod łukiem, światło emanujące z jego ręki nagle zgasło. Czarodziej cofnął się gwałtownie. Światło od razu powróciło do jego dłoni.

Cała czwórka spojrzała z ciekawością na przejście.

— Zaklęcie blokujące? — zapytała Claire.

— Nie wyczuwam energii magicznej — stwierdził Varma, wyraźnie zdezorientowany. — Kiedy przeszedłem pod tym łukiem, miałem wrażenie, jakby moja moc całkowicie zniknęła. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek doświadczył czegoś podobnego.

— Naprawdę niczego nie wyczuwasz? Może to jakieś zaklęcie rzucone przez jednego z potężnych czarodziejów, żyjącego setki lat temu? — zaproponowała Claire.

— Wątpię. Ani trochę nie przypominają tych pułapek, na które natknęliśmy się w Egipcie. Tamte emanowały energią magiczną. Tutaj... — Zamknął oczy. — Ledwo cokolwiek wyczuwam.

— Czyli, kiedy przejdziemy pod tym łukiem, stracimy twoją magię — podsumowała Mina. — I nie będziesz mógł odnowić bariery.

— W takim razie czy to na pewno dobry pomysł, żebyśmy tam wchodzili?

Gdy tylko Avery usłyszała słowa Claire, zastygła. Potrzebowała jakichkolwiek odpowiedzi. Nie przeszła tego wszystkiego, żeby poddać się w takim momencie. Chciała krzyknąć w sprzeciwie, jednak szybko się opanowała. Wiedziała, że nic nie zdziała agresją, więc postarała się mówić spokojnym, lecz zdecydowanym tonem.

— Ja tam wejdę. Jeśli wy nie chcecie, możecie tutaj poczekać, ale nie mogę odpuścić, skoro zaszliśmy tak daleko.

— Nie puścimy cię tam samej — westchnął Varma. — Spróbuję odnowić barierę teraz, a następnie powoli wejdziemy do następnego pomieszczenia. Mino, mógłbym wziąć twoją latarkę?

Wieszczka oddała czarodziejowi urządzenie, a on przeniósł ją pod łuk. Gdy światło latarki się utrzymało, Varma i Claire wyraźnie odetchnęli z ulgą.

— Przynajmniej będziemy coś widzieć — uznał mężczyzna, a następnie wyszeptał pod nosem zaklęcie. — Na dobrze. Pamiętajcie, żeby trzymać się blisko. Nie wiemy, co nas tam czeka.

Tak jak zaplanowali, szli w zwartej grupie. Mimo to Avery potrafiła poczuć energię elektryzującą jej ciało, gdy tylko przeszła pod łukiem. Co więcej, w tym samym momencie ściany pomieszczenia, do którego wchodzili, rozbłysły światłem.

Znaleźli się w ogromnej komnacie z wysokim sufitem. Na kamiennej podłodze wyryto ogromne kręgi, które nawzajem się przecinały, kilkanaście metrów średnicy każdy. Dodatkowo, przy świecących niebieską poświatą ścianach stały dziesiątki szarawych posągów o ludzkich sylwetkach i zakrytych twarzach. W dalszej części komnaty dostrzegła niewielki staw z idealnie stojącą wodą. Od razu coś ją do niego pociągnęło, jednak, jako że mieli trzymać się razem, została przy reszcie.

— Wciąż nie możesz używać magii? — zapytała Claire, patrząc w kierunku Varmy.

— Nie czuję absolutnie niczego. Chyba po raz pierwszy w życiu — prychnął. — Co to za miejsce?

— Wygląda jak jakieś starożytne ruiny — uznała Mina.

— Czy to przypomina miejsce, w którym widziałaś ciało?

— To na pewno nie dokładnie tutaj — uznała, dokładnie rozglądając się wokół. Skupiła swój wzrok na kilku posągach, a następnie na jeziorku. — Ale to miejsce wygląda podobnie. Może jest tu gdzieś przejście do następnego pomieszczenia?

— Sprawdzimy, ale lepiej się nie rozdzielać — powiedziała Claire. — Nie chcemy trafić na żadne pułapki.

— Pójdzie nam szybciej, jeśli się rozdzielimy — zaproponowała cicho Avery. Była niemalże pewna, że w komnacie nie rozstawiono żadnych zasadzek. Wyczuwała to. Nawet jeśli nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego. Chociaż zaczynała już się przyzwyczajać do tego uczucia.

— Na początku trzymajmy się razem, jeśli uznamy, że jest bezpiecznie, spróbujemy zbadać to miejsce oddzielnie — zadecydował Varma.

Po jego słowach powolnie podeszli do najbliższego posągu. Mina delikatnie dotknęła jego gładkiej krawędzi, a Avery od razu zaczęła szukać tajemniczego pisma. Nie było po nim jednak śladu.

— Nie jestem żadnym znawcą, jednak pewnie mają setki lat — uznał Varma.

— Jeśli nie tysiące — uznała Mina.

— Nie widzieliśmy wcześniej niczego takiego, prawda? — Claire spojrzała na czarodzieja. — Przypomina mi to trochę te posągi z Chin...

— Tylko tamte wyraźnie przedstawiały poszczególnych wielkich regionalnych magów. Tutaj twarze postaci są nierozpoznawalne. — Varma powoli obszedł pomnik.

— Widzisz coś tutaj? — Mina spojrzała na Avy, która od razu pokręciła głową.

— Nie, ale możemy podejść do stawu? — spytała, a Varma i Claire od razu wymienili podejrzliwe spojrzenia. Ostatecznie jednak skinęli i wszyscy powolnie przeszli do tylnej części komnaty.

Woda była krystaliczna, a na jej powierzchni unosiły się błękitne, lilio-podobne kwiaty. Samo jeziorko miało owalny kształt o długości kilku metrów, a drugi jego koniec znajdował się przy gładkiej ścianie pomieszczenia. Na początku Avery wydawało się, że widzi na jej powierzchni bazgroły. Jednakże, gdy wytężyła wzrok, zauważyła, że początkowo bezsensowne kształty tak naprawdę układały się w obraz.

— Dlaczego mam wrażenie, że ciągle widzisz coś, czego my nie widzimy? — Claire skrzyżowała ramiona, podążając za wzrokiem Avy.

Dziewczyna zesztywniała. Rzeczywiście nie była zbyt dyskretna. I, choć wciąż wolała zbyt wiele nie zdradzać, potrafiła się domyślić, że nie wzbudzała zaufania.

— Zgodziliśmy się zaangażować w tę sprawę, wiedząc zarówno, że Avery nam nie ufa, jak i, że prawdopodobnie natkniemy się na dużo niewiadomych. Jeśli nie chce nam wszystkiego zdradzać, lepiej jej nie zmuszać. Dla nas najważniejsze jest rozwikłanie zagadkowych śmierci — westchnął Varma.

Słysząc jego słowa, dziewczyna zalały ją zarówno ulga jak i wyrzuty sumienia. Ucieszyło ją, że mag nie zamierzał ich naciskać, jednak w tamtym momencie poczuła się również, jakby była im winna jakiekolwiek wyjaśnienia. Może i wciąż im nie ufała, lecz to dzięki nim znaleźli oraz mogli eksplorować to miejsce.

— Widzę dziwne pismo i obrazki, których nie widzą inni — przyznała powoli. Kątem oka zauważyła zaskoczoną minę Miny. — Ale nie wiem, co dokładnie oznaczają, skąd się wzięły i jak są powiązane z waszymi śmierciami. Wiem jedynie, że Mina widziała je w swojej wizji, w tym samym miejscu co ciało, którego szukamy. Dlatego tu jestem.

— Kiedy po raz pierwszy odkryłaś tę... pismo? — spytała Claire.

— To długa historia — stwierdziła Avery. Wolała nie tracić czasu na opowieść o tym, jak ona, Esha, Michael, Emmanuel oraz Elodie włamali się do piwnicy ich szkoły. Poza tym nie chciała również narobić reszcie kłopotów.

— Potrafisz je zrozumieć? — Varma z ciekawością popatrzył się na wymalowaną część ściany, na którą Avy wcześniej spoglądała. Choć dla niego zapewne była pusta.

— Niektóre słowa. To też długa historia — westchnęła. W tamtym momencie zaczynała żałować, że powiedziała cokolwiek. Te pytania zabierały im cenny czas, który powinni poświęcić na badanie komnaty. Na badanie naściennego malowidła.

— Czyli coś jest napisane tam na ścianie? — Mina wreszcie zadała pytanie, na które Avery czekała.

— Coś jest namalowane — poinformowała ich. — Ale nie widzę tego dokładnie, muszę podejść bliżej.

— Staw nie wygląda na głęboki. — Zanim ktokolwiek zdążył ja powstrzymać, Mina kucnęła i włożyła rękę do wody. Praktycznie cała kończyna zniknęła, zanim wieszczka oznajmiła, że znalazła dno. — Jest dość gładko. Powinno być bezpiecznie, ale w razie czego umiesz pływać? Dno może się obniżać z dystansem.

— Tak, raczej nie utonę — stwierdziła Avery. Zrzuciła z ramion blecak i zaczęła zdejmować adidasy oraz skarpetki.

— Jesteście pewni, że to dobry pomysł? — Claire zmarszczyła czoło. — A co, jeśli reszta dna jest pokryta czymś niebezpiecznym? Zaklęciem, które działa jak ruchome piaski? Pułapkami?

— Będę uważać. — Podwinęła nogawki swoich rybaczek. Nie mogła się doczekać, aż dowie się, co przedstawiał obraz.

— Zaufajmy jej. — Varma położył dłoń na ramieniu Claire i posłał kobiecie uspokajający uśmiech. — Wiem, że część twojej pracy polega na wyszukiwaniu zagrożeń, ale rzeczywiście goni nas czas. Zostało nam może piętnaście, góra dwadzieścia minut, zanim bariera zniknie. I nawet jeśli wyjdę stąd i ją ponowię, to zużywa znaczącą część mojej energii, a nie mamy pewności, jak to miejsce na nią wpływa.

— No dobrze. — Claire pokręciła głową, a następnie spojrzała na Avery. — Ale bądź ostrożna.

— Postaram się — zapewniła Avy, a następnie weszła do stawu.

Woda była letnia i sięgała jej do ud. Tak jak obiecała, stawiała ostrożne kroki. Dodatkowo postanowiła unikać dotykania kwiatów, na wypadek, gdyby były toksyczne. Nie spodziewała się jednak, że coś przeszkodzi jej w bezproblemowym dotarciu do ściany.

Dlatego całkowicie zaskoczyło ją, gdy przy zaledwie piątym kroku niespodziewanie poczuła, że opuszcza swoje ciało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top