40. Gry Planszowe

Gdy tylko Avery wspomniała, że chciała, by Bambi oraz Axel dołączyli do nich na Sycylii, dyrektor Varma nie wyglądał na zadowolonego. Jednakże, pomimo wielu prób, nie potrafił zmienić jej zdania.

Argumentowała swoją decyzję faktem, że skoro i tak mieli ukrywać cel wycieczki przed Aidenem oraz Siegfriedem, mogli równie dobrze dodać do tej listy jeszcze dwie osoby. Poza tym stwierdziła, że Petr Karlik widział zarówno Bambi jak i Axela w jej towarzystwie, dlatego teoretycznie sensownym byłoby ewakuowanie ich ze szkoły na kilka dni w czasie dochodzenia. Oczywiście po to, by być w stanie zapewnić im bezpieczeństwo.

A tak naprawdę samolubnie chciała spędzić następne kilka dni z kimś niezamieszanym w spiski i problemy polityczne. Dodatkowo wiedziała, że dla Axela takie środowisko byłoby zapewne idealnym do zbierania materiałów na jego artykuły. Przy okazji mógł także porozmawiać z dyrektorem Varmą na temat swojej gazetki szkolnej.

Co do Bambi, liczyła, że ucieszy ją kilkudniowa wycieczka do ojczystego kraju, nawet jeśli nie miał być to region, w którym się wychowała.

Najtrudniejszą częścią było jednak wymyślenie logicznego wyjaśnienia, dlaczego to mieliby spędzić ten czas wolny od szkoły właśnie na Sycylii. Nie zostało im również zbyt wiele czasu, szczególnie, że reszta zaczynała niecierpliwić się oczekiwaniem, aż rozmowa Avery, Miny oraz Varmy dobiegnie do końca.

— Teoretycznie, można powiedzieć, że przebywanie w którejkolwiek rezydencji rodów Van Duisternis czy Kestrel byłoby łatwe do przewidzenia dla potencjalnego napastnika — westchnął Varma rozważając różne opcje. — Zarazem jednak wątpię, żeby Przymierze zgodziło się was gdzieś wysłać bez zapewnienia wam solidnej ochrony, szczególnie jeśli ma was tam być piątka.

— Na Sycylii przecież znajduje się główna siedziba Włoskich Wiedźm. Czy nie można byłoby skontaktować się z nimi i poprosić je o pomoc? — zapytała Mina.

— Wątpię, żeby Przymierze było skłonne współpracować z innymi stronnictwami. — Zmarszczył brwi. — Będziemy musieli z Claire spróbować coś wymyślić przed dzisiejszą rozmową z Victorem Van Duisternisem i Haroldem Kestrelem. Możliwe, że przydzielą nam swoich ludzi, co nieco utrudni zbadanie ciała w jaskini, ale będziemy się tym martwić, jeśli w ogóle się tam dostaniemy. Na razie za to musicie udawać, że ta rozmowa nigdy się nie odbyła.

— A jeśli będą pytać, o czym rozmawialiśmy? — Avery spojrzała pytająco na dyrektora.

— Powiedz, że prosiłem cię, o szczegóły waszego porwania, przepytywałem na temat twojej wiedzy o Filindustrii i wspomniałem mimochodem, że może gdzieś was przeniesiemy — podsumował mężczyzna. — A teraz wszyscy musimy trzymać kciuki, żeby nam się udało.

***

Przez następną godzinę Varma przepytywał pozostałych, a następnie ponownie zgromadził wszystkich w jednym pokoju, by przedyskutować formalności. Gdy tylko zakończyli spotkanie, Avery przeprosiła zebranych i pośpiesznie wróciła do swojego pokoju. Choć obudziła się około południa, a nie wybiła jeszcze nawet północ, czuła ogromne zmęczenie. Nawet zmuszenie się do szybkiego prysznica przed pójściem spać wymagało od niej wiele siły woli. Za to, kiedy wreszcie położyła głowę na poduszce, zdołała natychmiastowo zasnąć.

Niestety sam sen nie należał do spokojnych. Kilka razy budziła się z powodu koszmarów, przedstawiających zarówno postrzelonego przez nią mężczyznę, jak i moment konfrontacji z Aidenem w kuchni.

Dlatego następnego dnia nie czuła się zbyt wyspana, jednak jej humor od razu się poprawił, po porannej rozmowie z Miną.

— Przepraszam, jeśli cię budzę, ale mamy dobre wieści — powiedziała z uśmiechem, wchodząc do jej pokoju po krótkim pukaniu. — Gunbirowi udało się przekonać Harolda Kestrela oraz Victora Van Duisternisa, by wysłali was na Sycylię. Ja i Theo prawdopodobnie również dołączymy, tak samo Rens. I jeszcze kilku łowców oraz magów z Przymierza, ale, jak powiedział Gunbir, tym będziemy martwić się później.

— W końcu jakaś dobra wiadomość. — Avery również zdołała się uśmiechnąć. — Bambi i Axel mogą pojechać z nami, prawda?

— Z czego mi wiadomo. Twój argument o ich bezpieczeństwie był na tyle dobry, że się zgodzili.

— A kiedy wyjeżdżamy?

— Mamy zostać przeteleportowani dzisiaj wieczorem. Bambi i Axel najprawdopodobniej do nas dołączą jutro rano, trzeba jeszcze załatwić formalności ze szkołą.

— Czyli znowu teleportacja? — westchnęła Avery, momentalnie wspominając swoją ostatnią podróż z pomocą magii.

— Najszybsza możliwość. — Mina wzruszyła ramionami. — Też na początku za tym nie przepadałam, ale po kilku razach można się przyzwyczaić.

***

Większość dnia Avery spędziła na zwykle udanych próbach wejścia w stan, który odkryła poprzedniego dnia oraz czytaniu książek z niewidzialnym pismem. Była coraz bardziej zafascynowana „Legendami Świata" i tym jak przedstawiały Faelien oraz ich różne role. Zdążyła już przeczytać o osobniku nazywanym Naturą, który miał ustabilizować środowisko na Ziemi przed pojawieniem się inteligentnych ras. Jednakże o wiele bardziej zaciekawił ją Kreator. Miał nadzorować genezę ludzi, czarodziejów oraz trzeciej grupy, w tamtym paragrafie nazwaną Faes. Dzięki wcześniejszej lekturze dziewczyna wiedziała jednak, iż był to synonim Dzieci Pełni.

Dopiero pod wieczór spakowała swój plecak oraz wrzuciła ubrania do walizki dostarczonej wcześniej przez jedną z pokojówek. Następnie, o ustalonej godzinie, zeszła na parter, by zostać przetransportowana przez Gunbira Varmę do ich celu.

Pomimo niezaprzeczalnego piękna oraz wygody jej pokoju, nawet się nie oglądnęła, gdy zamknęła drzwi. Chciała jak najszybciej się stamtąd wydostać. Dlatego, choć wcześniej pomysł teleportacji nie przypadł jej do gustu, zalała ją fala ulgi, gdy stanęła naprzeciwko maga recytującego odpowiednią formułkę.

Po chwili usłyszała nieprzyjemny, wysoki świst oraz poczuła drganie, które rozeszło się po całym ciele dziewczyny. Mimo to przeszła cały proces o wiele lepiej niż za pierwszym razem. Kiedy tylko ponownie poczuła grunt pod nogami, zmusiła się do wzięcia kilku głębokich oddechów, dzięki czemu doszła do siebie po niecałej minucie.

Powoli się rozglądnęła, by zobaczyć, że stoi na kamiennym patio, otoczonym ze wszystkich stron przez jasne ściany jednopiętrowej posiadłości. Całe miejsce wydało jej się o wiele surowsze niż elegancki dom Van Duisternisów. Nie widziała żadnych roślin, na środku stała niewielka fontanna, lecz dziewczyna nie dostrzegła w niej ani kropli wody. Po swojej lewej dostrzegł za to schody prowadzące na dach budynku.

— Wszystko w porządku? — Skupiła swój wzrok na uśmiechniętym, niskim mężczyźnie stojącym dwa metry od niej.

— Tak, tak. — Pokiwała głową i chwyciła swoją walizkę. — Gdzie mam iść?

— Możesz sobie wybrać którykolwiek z tamtych pokoi i się zadomowić. — Wskazał ręką ścianę z rzędem niewielkich drzwi na parterze oraz odpowiadających im prostokątnymi oknami na piętrze — Trochę to potrwa, zanim ściągniemy wszystkich.

Dziewczyna skinęła i ruszyła do pierwszego lepszego wejścia. Wcześniej Mina wytłumaczyła jej, że będą musieli być teleportowani pojedynczo w kilkuminutowych odstępach czasowych, gdyż po stronie sycylijskiej znajdował się tylko jeden mag. Dlatego, potrzebował więcej czasu, by się zregenerować i przenieść ich wszystkich.

Weszła do niewielkiego pokoju z drewnianym stolikiem, trzema krzesłami, kanapą oraz niewielkim telewizorem. Poza tym w pomieszczeniu znajdowało się wejście do łazienki oraz schody, które, jak dziewczyna przypuszczała, prowadziły do sypialni.

Na stoliku znalazła klucz do drzwi, więc pośpiesznie je zamknęła, a następnie położyła się na kanapie, chwyciła pilota i włączyła telewizor. Przeskoczyła przez kilka kanałów, aż znalazła kreskówki i zaczęła je oglądać. Co prawda nie rozumiała języka, jednak przynajmniej mogła się odprężyć.

Nawet nie zauważyła, kiedy przysnęła i obudziło ją dopiero delikatne pukanie do drzwi.

Ziewnęła, szybko wyłączyła kolorową animację i podeszła do drzwi. Otworzyła je, by zobaczyć Aidena z nerwowym uśmiechem.

— Hej, Avery — zaczął niepewnie. — Tak myśleliśmy z Rensem i Ziggim, czy nie chciałabyś zagrać z nami w grę planszową?

— Jaką? — Skrzyżowała ramiona.

— Mamy Scrabble, Monopoly i osadników z Catanu — stwierdził z dumą. — I karty.

— A Mina i Theo mogliby z nami zagrać? — zapytała.

— Z czego wiem, są teraz jeszcze raz przesłuchiwani przez resztę magów Przymierza. Wieszczka to dość poważna sprawa, szczególnie że większość osób uznawała je za legendy. Poza tym ich babcia jest związana ze Stowarzyszeniem Włoskich Wiedźm, więc pewnie chcą się upewnić, że mogą im ufać.

— Okej.

— Ale jak chcesz, możemy zrobić coś innego! Zobaczyć jakiś film czy coś takiego.

— Gry planszowe mogą być — powiedziała. Nie miała na to aż tak dużej ochoty, lecz była zbyt zmęczona, by tłumaczyć „Legendy Świata", a nie chciała spędzić reszty wieczora sama. Poza tym doceniła, że Aiden przynajmniej się starał.

— Super, chodź za mną!

Na zewnątrz było już całkiem ciemno, a patio było podświetlane przez niewielkie lampy ogrodowe. Sycylijski czarodziej wciąż stał w tym samym miejscu, lecz wyglądał na o wiele bledszego i ciężko dyszał.

— Zostało mu jeszcze kilka osób, biedak nigdy nie musiał wykorzystywać tyle energii w jednym momencie — poinformował ją Aiden, widząc jej zdziwione spojrzenie.

— Przynajmniej jutro będą tu inni magowie, więc nie będzie musiał przenosić Axela i Bambi — uznała z lekkim poczuciem winy.

— Racja. Generalnie dobrze wyszło z tą całą Sycylią i tym, że Axel i Bambi też zostaną tu przetransportowani — stwierdził, zatrzymując się przed niewielkimi drzwiami. — Przynajmniej będziemy mogli trochę odpocząć.

— I przemyśleć kilka spraw — westchnęła. — Ale też się cieszę, że nas tutaj przenieśli.

Weszli do niewielkiego salonu, przypominającego ten w jej apartamencie. Tam zastali Rensa i Siegfrieda siedzących na kanapie i rozpakowujących Osadników z Catanu. Mówiąc szczerze, nie spodziewała się, że Ziggy był typem osoby, która lubiła gry planszowe, jednak czarodziej był pełen niespodzianek.

— Avery, chcesz coś do picia? — zapytał Rens z uśmiechem.

— Nie, ale dzięki. — Usiadła na jednym z krzeseł ustawionych wokół stolika.

— Okej. Znasz zasady?

— Nie za bardzo — przyznała, patrząc z dezorientacją na kolorowe, sześciokątne pola i sześć stosów różnych kart.

— To dość proste — stwierdził Siegfried, podając jej foliowy woreczek z białymi figurkami. — Pewnie szybko załapiesz.

Czarodziej cierpliwie wytłumaczył jej podstawy, a potem doradzał podczas pierwszej rozgrywki, jako że dziewczyna wciąż czuła się zagubiona. Dzięki jego wskazówkom udało jej się nawet wygrać, jednak stwierdziła, że musieli dawać jej fory. A jako że gra była dość przyjemna, postanowili spróbować po raz kolejny, tym razem na poważnie.

Niestety bez porad Ziggiego nie szło jej już tak dobrze, jednak całą uwagę dziewczyny porwał konflikt Aidena i Rensa, gdy starszy z braci odebrał młodszemu kamień, który tamten potrzebował na budowę miasta.

— Jak mogłeś!? — krzyknął Aiden z urazą. — I ty śmiesz nazywać się moją rodziną! Nigdy ci tego nie wybaczę! Mam nadzieję, że przyjdzie trzęsienie ziemi i zniszczy te wszystkie twoje osady!

Rens jedynie westchnął i wzruszył ramionami, a Ziggy pokręcił głową.

— Ta gra tak nie działa — stwierdził czarodziej, rzucając kośćmi.

— Ale i tak jeszcze się zemszczę — burknął Aiden.

Avery nie mogła się nie uśmiechnąć, słysząc tę wymianę zdań. Cały wieczór minął jej w zaskakująco przyjemnej atmosferze. Na chwilę zapomniała nawet o powodzie, dla którego znalazła się na Sycylii. Poczuła się, jakby wszystko było całkowicie normalne, a oni byli zwykłymi znajomymi, grającymi w planszówki. Dodatkowo tęskniła za dramatyzmem Aidena i oglądaniu jego interakcji z aż nazbyt poważnym Ziggim. Choć ze względu na całą sytuację z ich sekretną misją szpiegowania na niej, nie lubiła tego przed sobą przyznawać.

Kiedy skończyli z Osadnikami z Catanu, postanowili jeszcze zagrać jedną rundę w Scrabble. Na ten wieczór zrezygnowali z Monopoly, gdyż nie chcieli skończyć w środku nocy. Poza tym Siegfried ostrzegł ją, że choć zwykle to jedynie Aiden czuł się urażony po rozgrywce, Monopoly było tą wyjątkową grą, która powodowała rzeczywiste konfliktu pomiędzy ich całą trójką.

— Kiedyś nawet nie odzywaliśmy się wszyscy do siebie przez miesiąc — potwierdził Rens z poważną miną.

Ostatecznie wróciła do swojego pokoju około północy i od razu skierowała się do łóżka, przygotowana na kolejną niespokojną noc. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top