14. Niewidzialny Alfabet
Następnego dnia z niepokojem oczekiwała na kolejne spotkanie z Siegfriedem. Unikała go aż do długiej przerwy, jednak, gdy zadzwonił dzwonek po podstawach polityki oraz relacji międzynarodowych, Aiden oznajmił, że muszą znowu zjeść kanapki w ich nowostworzonej grupce.
— Znaczy, no wiesz, Axel potrafi być nieco irytujący, gdy zaczyna opowiadać o swoich teoriach spiskowych, ale ogólnie dość go lubię. Mówiłaś już Biance, że poznaliśmy jej kuzyna? Ona też powinna do nas dołączyć... — Wychodzili właśnie z klasy, a Avery, zamiast słuchać rozważań wampira, szukała w głowie wymówki, by nie siedzieć przez następną godzinę w towarzystwie Ziggiego.
Wiedziała, że nie mogła codziennie go unikać, szczególnie że następną lekcję mieli przesiedzieć w jednej ławce. Zarazem wolała spędzić przerwę na lunch sama niż udając przed wszystkimi, że czarodziej nie powiedział jej prosto w twarz, że za nią nie przepada.
— Avy? — Aiden energicznie pomachał ręką przed oczami dziewczyny.
— Nie, nie rozmawiałam jeszcze o tym z Biancą — powiedziała, kręcąc głową.
— Musimy też zapytać, dlaczego Axel jest czarną owcą — uznał, a potem rzucił Avery badawcze spojrzenie. — Wszystko w porządku? Wyglądasz na przygnębioną.
— To... nic takiego — westchnęła. Narzekanie chłopakowi na jego współlokatora nie wydawało się mądrym pomysłem.
— Okej. To teraz idziemy po kanapki i potem...
Przerwał mu dziewczęcy głos z francuskim akcentem.
— Avery! — Elodie podbiegła do nich, prezentując szeroki uśmiech. — Świetnie się składa, że cię widzę, idę właśnie do ekipy. Zrobimy coś absolutnie świetnego. Musisz ze mną pójść. Teraz.
Avy od razu popatrzyła z nadzieją na Aidena.
— A kim ty jesteś? — Wampir obrzucił dziewczynę podejrzliwym spojrzeniem.
— Elodie. Poznałyśmy się z Avery wczoraj. — Skrzyżowała ramiona i przechyliła głowę, unosząc brew.
— A... jak się poznałyście? — Chłopak wyglądał na zaskakująco spiętego.
— Przez wspólnego znajomego — powiedziała Avy, a Aiden momentalnie się rozluźnił i nawet zdobył na lekki uśmiech.
— No cóż. W takim razie nie będę was zatrzymywał. Do zobaczenia później, Avy.
Elodie ze zwycięskim wyrazem twarzy załapała Avery za ramię i pociągnęła przez korytarz.
— To był twój chłopak? — zapytała po chwili.
— Nie, nie. Poznałam go dwa dni temu, to raczej... dobry znajomy.
Avery zakłopotała sama myśl, że ktoś mógłby wziąć ją i Aidena za parę. Szczególnie gdy przypominała sobie, że wampir wyglądał identycznie jak chłopak, w którym podkochiwała się przez większość liceum.
— To dobrze, bo znam kogoś, komu się bardzo podobasz. — Zalotnie przymrużyła oczy, a serce Avy przyśpieszyło. Czy mówiła o Michaelu? W grę jeszcze wchodził Emmanuel, jednak on sam ustalił, że powinni traktować siebie nawzajem jak rodzeństwo. Niestety czarnowłosa nie postanowiła uchylić rąbka tajemnicy i wyznać, kogo miała na myśli. — Ale nie o tym teraz. W ogóle jak się nazywa ten twój znajomy?
— Aiden Van Duisternis — powiedziała z dumą, że zapamiętała jego nazwisko.
— Och... okej.
— Coś nie tak?
— Nie... wszystko w porządku. — Elodie przygryzła wargę. — Nie chcę mówić złych rzeczy o osobach, których nie znam osobiście. Po prostu... uważaj na siebie.
Avery zmarszczyła czoło i chciała dopytać o szczegóły, jednak wtedy skręciły do niemalże pustego korytarza, gdzie czekali Esha, Emmanuel i Michael.
Nikt z ich trójki nie wyglądał nawet na specjalnie zaskoczonego obecnością Avy, jedynie szybko się przywitali i z ekscytacją zaczęli jej opowiadać o swoim planie.
Według ich słów, przed kilkoma tygodniami Michael pod postacią orła wkradł się do kantorka woźnego i ukradł klucze do piwnicy. Potem on i Elodie poszli do miasteczka niedaleko szkoły i tam, za odpowiednią opłatą, zdołali zdobyć kopię klucza w jednym z mniej legalnych serwisów. Po wszystkim odłożyli oryginał na miejsce i zdobyli nieograniczony dostęp do podziemi szkoły.
— Na początku musieliśmy rozeznać się, jak często ktokolwiek używa piwnicy, żebyśmy nie mieli żadnego nieprzyjemnego spotkania. Jeszcze nie jestem na tyle zaawansowana, żeby rzucić zaklęcie niewidzialności na nas wszystkich. Nawet kiedy próbuję na sobie, nie zawsze działa — opowiadała Elodie, gdy prowadzili ją w kierunku wielkich brązowych drzwi na końcu korytarza. — Dlatego przez jakiś czas wszyscy patrolowaliśmy korytarze i z czego zauważyliśmy, woźny i niektóre sprzątaczki chodzą tam co kilka dni, żeby posprzątać, ale zawsze po lekcjach. W trakcie zajęć bądź z samego rana, czasami do piwnicy schodzili niektórzy nauczyciele po materiały. Za to podczas przerw? Nigdy nie widzieliśmy nikogo. Dlatego od jakiegoś czasu spędzamy tu większość przerw na lunch.
Czarodziejka z konspiracyjnym uśmiechem pokazała Avery duży, miedziany klucz, a następnie użyła go, by otworzyć drzwi.
Oczom całej piątki ukazały się strome, szare schody prowadzące w ciemność. W ogóle nie pasowały Avy do klasycznego wystroju szkoły, wyglądały jak droga do miejsca rodem z najgorszych horrorów.
— Trzymaj się poręczy, niektóre stopnie mogą być zdradliwe. — Emmanuel wyszczerzył zęby i jako pierwszy zaczął schodzić.
Gdy wszyscy byli już na schodach, Elodie szybko zamknęła drzwi i na chwilę zapanowała całkowita ciemność. Jednakże już po sekundzie rozległ się cichy, niezrozumiały szept i nad ich głowami rozbłysnęła kula światła.
Avery z zachwytem popatrzyła na białą sferę, magicznie unoszącą się pod sufitem, a następnie spojrzała na czarodziejkę.
— To absolutne podstawy — zaśmiała się Elodie i gestem wskazała Avy, żeby zeszła na dół.
Pomieszczenie było wielkości zwyczajnej klasy, a w dwóch z czterech ścian znajdowały się drzwi prowadzące do innych pokoi. Wokół stał głównie sprzęt do sprzątania, kilka skrzyń wypełnionych mapami i różnymi dziwnym akcesoriami oraz dwie drabiny.
Gdy wszyscy zeszli ze schodów, Esha podeszła do zżółkłego pstryczka i zapaliła światło, dzięki czemu Elodie mogła przerwać swoje zaklęcie.
Avery myślała, że to tam mieli spędzić przerwę, jednak, ku jej zdziwieniu, pozostała czwórka od razu podeszła do jednych z drzwi i, również za pomocą klucza, je otworzyła.
Potem musieli przedostać się przez długi, ciasny korytarz, na którego końcu przeszli przez następne drzwi. Dopiero gdy weszli do kolejnego pomieszczenia, przystanęli.
— Witaj w zapomnianych archiwach. — Emmanuel poklepał Avery po plecach.
Dziewczyna rozglądnęła się wokół i zobaczyła mnóstwo pudeł porozstawianych po całym pokoju, kilkanaście drewnianych półek wypełnionych starymi księgami oraz, co najbardziej zdziwiło Avy, zwojami.
Niepewnie podeszła do jednego z kartonów i delikatnie przejechała palcem po jego ściance, zastawiając przy tym wyraźną smugę na płaszczu kurzu.
— Ile razy już tu byliście? — spytała.
— To nasz trzeci — odpowiedziała Elodie, obejmując dziewczynę ramieniem. — Możesz czuć się zaszczycona, należysz do elitarnej grupy z dostępem do elitarnej kryjówki.
— Czy na pewno należy? — Michael zaciągnął się ze swojego vape'a, którego wyciągnął z torby jakiś czas wcześniej. — Chyba powinniśmy najpierw przeprowadzić otrzęsiny?
— To raczej nie jest konieczne, żadne z nas nie miało otrzęsin. — Emmanuel przeczesał ręką ciemne włosy.
— Ale znamy się od roku. Spokojnie Emmy, przygotujemy coś łatwego i przyjemnego. Znasz nas, nie skrzywdzimy naszego nowego nabytku. — Michael uśmiechnął się zawadiacko, a potem odwrócił do Avery. — Bądź gotowa w piątek po lekcjach.
— Okej...
— Nie martw się, Mickey nie jest na tyle kreatywny, żeby wymyślić coś trudnego — zaśmiała się Elodie.
— Przynajmniej zrobimy coś ciekawego — mruknęła Esha. — Zabrałam ze stołówki więcej kanapek, chcecie jakieś?
Każdy z wdzięcznością chwycił przekąskę i zaczął jeść.
Po chwili wywiązała się konwersacja o nauczycielu, którego Avery nie znała, więc dziewczyna dyskretnie podeszła do jednego z pobliskich pudeł i je otworzyła.
W środku ujrzała górę książek. Z ciekawością wyciągnęła pierwszą i delikatnie obróciła ją w rękach, oglądając wyblakłą, skórzaną okładkę.
Po kilku sekundach wpatrywania się powoli otworzyła ją na pierwszej stronie. Zobaczyła ogromne słowo napisane w dziwnym alfabecie, który trochę przypominał jej cyrylicę, jednak wydawał się jeszcze bardziej skomplikowany.
Zarazem, ku zdziwieniu dziewczyny, kiedy tylko ujrzała to słowo, ogarnęło ją poczucie déjà vu. Miała wrażenie, że przez ułamek sekundy jej umysł odblokował dawno zapomniane wspomnienie, które błysnęło jej przed oczami, tylko po to, żeby po chwili ponownie zniknąć w czeluściach pamięci.
— Dziwne, prawda? — Usłyszała za sobą głos Michaela. Odwróciła się, żeby odkryć, iż stał o wiele bliżej, niż podejrzewała. Nie widziała, co zrobić, więc jedynie posłała chłopakowi zakłopotany uśmiech.
— Ten napis? — Wskazała na nietypowe litery.
— Napis? — Uniósł brwi. — Przecież tutaj nic nie ma. Co jest dziwne, dlatego że trzymają masę starych, pustych książek. Zero treści. Trochę marnotrawstwo.
Avery popatrzyła na niego z zaskoczeniem. Chciała zapytać, czy żartował, jednak brzmiał dość poważnie.
— Pustych? — powtórzyła ze zdezorientowaniem.
— Pustych — potwierdził. — Wszystko w porządku?
— Yyy... chyba tak — odparła bez przekonania.
— Puste książki to nie wszystko — wtrąciła nagle Elodie, również podchodząc do otwartego pudła.
Pochyliła się, pogrzebała w skrzyni i po chwili wyjęła z niej niewielką, dość grubą książkę.
— To ten słownik? — zapytał Michael ze śmiechem.
— Oto on. — Dziewczyna uniosła przedmiot, po czym spojrzała na Avery. — Tutaj masz kilkudziesięcioletni słownik, który tłumaczy z języka angielskiego na puste linijki. Najlepsze są przykłady gramatyki. Kilkanaście zdań tłumaczenia, a gdy przychodzi do przykładów, jedno wielkie nic. Sama zobacz.
Avy z wahaniem odłożyła pierwszą książkę i przyjęła słownik. Z bijącym sercem otworzyła go na losowej stronie. I chociaż chciała, żeby słowa Elodie się potwierdziły, zamiast obiecanych pustych stron, znowu zobaczyła dziwne litery. Tylko że tym razem, z angielskim tłumaczeniem obok.
Przekartkowała kilka stron. Praktycznie zdobyła klucz do rozszyfrowania nieznanego języka, którego najwyraźniej nikt nie widział. Chociaż podchodziła do tego z przymrużeniem oka, wiedząc, że mogli ją wrabiać. Szczególnie że wspomnieli wcześniej o otrzęsinach.
— Elodie... myślisz, że mogłabym pożyczyć ten słownik? — spytała niepewnie po chwili.
— Jasne. Weź go sobie, wątpię, żeby kiedykolwiek się komuś przydał — zaśmiała się dziewczyna.
***
Przez resztę lekcji towarzyszył jej stres związany z przetrzymywaniem w torbie skradzionej książki. Za każdym razem, kiedy jakiś nauczyciel się do niej zwracał, przeżywała mini zawał, myśląc, że być może wiedział o jej występku. Denerwowała się nawet podczas rozmów z Bambi lub Aidenem czy krótkich wymian zdań z Siegfriedem podczas wspólnych zajęć.
Jednakże ostatecznie nikt nic nie powiedział i po lekcjach, z uczuciem ulgi wróciła do pokoju. Tam wyciągnęła słownik i zaczęła go przeglądać.
— Co to? — zapytała po chwili Bianca, siedząc po turecku na swoim łóżku i patrząc z ciekawością na książkę.
— Tak jakby... stary słownik — zaczęła, po czym przypomniała sobie swoje wcześniejsze podejrzenia, że być może Elodie i Michael z niej żartowali, mówiąc, iż widzieli puste linijki zamiast niezrozumiałych słów. — A zresztą, zobacz sama.
Współlokatorka wzięła od niej książkę i przerzuciła kilka stron.
— Wow. Dość dziwne. Niby słownik, ale jest tu tylko angielski, jakby specjalnie zostawiono puste miejsce, żeby w przyszłości dopisać tłumaczenie z innego języka — podsumowała, kręcąc głową. — Skąd to masz?
— Yyy... z biblioteki — Avery odwróciła wzrok. — Uznałam, że to ciekawe.
— No, nawet. — Bianca oddała dziewczynie książkę. — Ale teraz możemy porozmawiać o jeszcze ciekawszych sprawach. Widziałaś się dzisiaj z Michaelem?
Avy wywróciła oczami, jednak nie potrafiła ukryć uśmiechu.
— Czyli tak! — pisnęła Bianca. — O mój boże, Avery McCoy, dobry wybór. Podoba mi się. Kiedy idziecie na następną randkę?
— Ale my dzisiaj nawet nie byliśmy na randce, tylko z całą grupką. I skąd w ogóle pomysł, że on mnie lubi? — Od razu w głowie Avery zabrzmiały słowa Elodie: „znam kogoś, komu się bardzo podobasz". Czy faktycznie mogło chodzić i Michaela? Szczególnie że przecież się prawie w ogóle nie znali.
— Przecież jesteś dość słodka. Wyglądasz trochę jak ta aktorka z serialu „Shameless", tylko masz bardziej kręcone włosy. Co prawda często masz też takie cienie pod oczami, ale to pewnie kwestia jasnej karnacji. Nic czego nie zakryłby dobry makijaż. Wracając do pytania, widziałam, jak na ciebie patrzył. Chłopacy mają coś takiego w oczach, kiedy im się podoba dziewczyna, taką trochę chęć pogoni.
— Chęć pogoni? — powtórzyła Avery zdezorientowana.
— Jak za ofiarą. No wiesz, te ich prymitywne instynkty. Mniejsza o to, kiedy idziecie na następną randkę?
Avy pokręciła głową.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top