Rozdział 9
Zdążyłam tylko wrzasnąć, gdy...
...zostałam przez kogoś odepchnięta.
Z trudem utrzymując równowagę, skoczyłam jak oparzona i zaczęłam biec. Poczułam uścisk czyjejś ręki na moim nadgarstku. Przyspieszyłam.
Byłam teraz jak nieświadome niczego zwierzę. Przez chwilę nie wiedziałam nawet, jak się nazywam i co tutaj robię. Jedyne, co wiedziałam, to to,że muszę biec.
W pewnym momencie moje nogi po prostu odmówiły posłuszeństwa. Straciłam w nich czucie. Upadłam.
W ostatnim przebłysku świadomości zerknęłam na godzinę na zegarku.
*
Pół godziny później otworzyłam oczy. Otrząsnęłam się z odrętwienia.
Wszystko mnie bolało, ale najbardziej prawy policzek.
Rozejrzałam się wokół. Obok mnie leżała jakaś dziewczyna. Włosy zasłaniały jej twarz.
Poczołgałam się w jej stronę i odsłoniłam jej oczy.
Celestia.
Zgarnęłam jej wszystkie włosy z twarzy i wrzasnęłam.
Dziewczyna spoglądała na mnie mglistym wzrokiem spod przymrużonych powiek. Jej twarz wyglądała jak twarz dziecka z horroru.
Śmierdziało od niej zgniłym mięsem.
Te cholerne stworzenia z jeziorka wgryzały się w człowieka, wyrywając jemu kawałek mięsa i dostarczając w zamian truciznę do jego organizmu, dzięki której mięso wokół ugryzienia po prostu gniło.
Celestia miała około dziesięciu ugryzień, ja - dwa czy trzy.
- Celestia... - wyszeptałam, patrząc na jej twarz, która przypominała trochę pleśniowy ser z dziurami.
- Ja chcę umrzeć - wychrypiała dziewczyna.
- Oni tego chcą - warknęłam - Nie możemy im dać satysfakcji.
- Umrę - powiedziała krótko Celestia, zamykając oczy.
- Nie! - krzyknęłam - Nie zamykaj oczu! Zabraniam ci. Stój tu, oprzyj się o to drzewo. Coś zrobimy.
Czułam, że moje serce jest ciężkie jak kamień. Miałam ochotę wyrwać je z piersi, żeby pozbyć się tego okropnego uczucia.
Zaczęłam stukać nerwowo w zegarek i zauważyłam, że po uchyleniu cyferblatu można przejrzeć się w małym lusterku.
Z wielkim strachem spojrzałam na samą siebie i moje serce zrobiło się jeszcze cięższe.
Ze zgrozy.
Twarz Celestii była już zupełnie zmasakrowana, za to porównując moją prawą część twarzy do lewej można było dostrzec, jak straszne szkody wyrządziło nam to cholerstwo.
Spojrzałam na Celestię. Miała otwarte oczy i uchylone usta. Patrzyła się w niebo. Jej klatka piersiowa wznosiła się i opadała w jakby zwolnionym tempie.
- Celestio... - wyszeptałam.
Skierowała wzrok na mnie.
- Zabij mnie - wychrypiała - Jeśli mnie nie zabijesz, umrę sama, umrę w męczarniach, i nigdy ci tego nie wybaczę.
To wydawało się sensowne.
Cała drżąc, chwyciłam mój sztylet, którego - podobnie co do plecaka - na szczęście nie zapomniałam wziąć ze sobą.
Uniosłam go. Ugięłam łokieć. Przełknęłam ślinę.
- Dziękuję ci, Celestio - załkałam - Byłaś moją najlepszą przyjaciółką... Uratowałaś mnie... Dziękuję.
Popatrzyłam w jej oczy pełne bólu i zniecierpliwienia.
- Nie ma za co. Już i tak powinnam nie żyć. Powinnam nie żyć jak mój dziadek.
Po tych słowach schyliła głowę, dając mi wyraźny znak.
- Żegnaj, przyjaciółko - wyszeptałam, rzucając sztyletem.
____________________________________
Tak więc, no, życzę Wam wszystkiego naj w roku 2016 :))
Bo jutro na pewno nic nie napiszę.
"Zapraszamy na krótką reklamę ~Polsat"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top