Rozdział 4. Kłótnia i łzy

- Kogo my tu mamy - James Potter obdarzył nieprzyjaznym spojrzeniem stojącego przed nim ślizgona.

Kierował się do biblioteki w poszukiwaniu Lily, gdy na korytarzu zauważył Severusa Snape'a. Nie trzeba dodawać, że nie był zadowolony jego widokiem.

- Odsuń się, Potter - warknął Severus, próbując wyminąć gryfona.

- Zgubiłeś swoich kolegów, śmierciożerców? - zapytał - Tchórzy, którzy myślą, że są kimś tylko i wyłącznie ze względu na czystą krew?

Snape wyciągnął różdżkę, tak samo jak James i już po chwili stali na przeciwko siebie, w pełnej gotowości do pojedynku.

W momencie po korytarzu zaczęły latać zaklęcia. Oboje byli utalentowanymi czarodziejami, dlatego ciężko było powiedzieć, który z nich miał przewagę.

- Nie jesteś taki silny bez tych kretynów, co Potter? - zapytał Severus, w trakcie, gdy tamten schylał się, aby nie dostać zaklęciem odpychającym.

- Nigdy - zaczął, atakując z jeszcze większą szybkością niż dotychczas - nie nazywaj tak - rzucił zaklęcie wytrącające różdżkę z ręki przeciwnika - moich przyjaciół - zakończył, gdy ślizgon schylił się, aby podnieść swoją własność.

James był pewien, że gdyby to nie była szkoła, byłby w stanie poważnie skrzywdzić ślizgona. Był wściekły za wyzwiska rzucane w stronę bliskich, a jeszcze bardziej za ogromną przykrość wyrządzoną jego ukochanej Lily rok wcześniej.

- Może znów pokażę wszystkim, jakie masz gacie, co? - zapytał, unosząc go zaklęciem - Chcesz tego, Smarku?

- Potter! - usłyszał zszokowany głos, a po chwili ktoś podbiegł do niego i opuścił rękę, w której trzymał różdżkę. Snape upadł na ziemię z głośnym hukiem - Co tu się dzieje? - Lily Evans była wytrącona z równowagi.

- Prowadzimy właśnie ze Smarkerusem miłą rozmowę, nie przejmuj się, Liluś - zapewnił James, patrząc wyzywająco na chłopaka, który zdążył się już podnieść.

- W tej chwili opuście różdżki! - zawołała zdenerwowana - Potter, nie mów do mnie Liluś i w tej chwili stąd idź! - dodała.

- Ale - chciał coś powiedzieć.

- W tym momencie - powiedziała przez zaciśnięte zęby.

Gryfon niechętnie, ale wykonał polecenie.

Rudowłosa została sam na sam ze swoim dawnym najlepszym przyjacielem.

Nastała cisza, którą w końcu przerwał chłopak.

- Przepraszam - jego głos był tak cichy, że Lily zastanawiała się, czy to nie jej wyobraźnia.

- Za to, że nazwałeś mnie szlamą i ośmieszyłeś przy połowie szkoły? A może za to, że właśnie takim sposobem odwdzięczyłeś za wszystkie lata, gdy stawiałam w twojej obronie?

- Za wszystko - wyznał Severus - Proszę, Lily, wybacz mi.

- Obiecaj, że do niego nie dołączysz.

Oboje dobrze wiedzieli, że miała na myśli Voldemorta.

- Lily, ja - chciał coś powiedzieć, jednak nie był w stanie jej okłamywać.

- Tak myślałam - dziewczyna pokręciła głową, a jej spojrzenie wyrażało niedowierzanie - Przepraszasz za nazwanie mnie szlamą, ale dobrze wiesz, że cały czas myślisz o mnie w taki sposób. Jak o kimś gorszym.

- To nie prawda, Lily - jego spojrzenie było błagalne - Ty jesteś inna, wyjątkowa. Nigdy bym...

- Nigdy byś mnie nie skrzywdził? - dokończyła za niego i parsknęła, lecz nie było jej ani trochę do śmiechu - Już to zrobiłeś, Severusie. Nie mamy o czym rozmawiać.

Po tych słowach odwróciła się na pięcie i zniknęła za rogiem korytarza.

Po jej policzku mimowolnie poleciały łzy.

★★★

- Mała, wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się tym palantem - mówiła Marlena, przytulając do siebie Lily.

Kiedy tylko wraz z Dorcas wróciły z błoni, udały się do dormitorium. Widok płaczącej dziewczyny od razu uświadomił im, że stało się coś złego.

- Masz nas, Lils - zapewniła Dorcas, siedząc na łóżku na przeciwko dziewczyn.

- On się tak bardzo zmienił - rudowłosa nie mogła powstrzymać łez, mimo tego, że nie chciała pokazywać przy przyjaciółkach tego, jak bardzo ją to bolało.

- Wiemy, skarbie - Marlena odsunęła od siebie dziewczynę i spojrzała w jej oczy - Nie płacz już i połóż się, dobrze? - zapytała, a rudowłosa nie miała siły, aby zaprzeczyć.

- Dam ci eliksir na lepszy sen - Dorcas wstała w poszukiwaniu płynu, a Lily zakryła się szczelnie kocem.

Wzięła od przyjaciółki buteleczkę z eliksirem i wypiła.

Już kilka minut później jej oddech się uspokoił, a Dorcas i Marlena wymieniły zaniepokojone spojrzenia.

- No witam! - zawołała radośnie Alicja, która właśnie weszła do dormitorium.

Gryfonki od razu ją uciszyły i wskazały na Lily, która na szczęście się nie obudziła.

- Co się stało? - zapytała cicho, siadając przy nich. Jej humor po udanej randce od razu przygasł.

- Pokłóciła się z Severusem - wyjaśniła Dorcas.

- Co za imbecyl - Alicja nie powstrzymała się od jeszcze kilku ostrzejszych komentarzy.

- Też go nie lubię, ale był dla niej ważny - Marlena spojrzała współczująco na śpiącą przyjaciółkę.

- Tyle razy opowiadała nam, jak często w dzieciństwie się widywali. Znali się całe życie - zauważyła Dorcas.

- No jak go zobaczę, to mu nogi powyrywam z du - Alicja nie dokończyła, gdyż przerwała jej blondynka.

- To zdecydowanie nie pomoże Lily.

- Dor ma rację - Marlena stanęła po stronie dziewczyny - Sama chętnie bym mu dokopała, ale to ją jeszcze bardziej zaboli.

- Evans i jej dobre serce - Alicja pokiwała z niezadowoleniem głową i westchnęła - Ale co takiego powiedział, że tak zareagowała?

- Z tego co wiemy, to Snape chce dołączyć do Voldemorta.

Po tych słowach nastała chwilowa cisza.

- Żartujesz - otworzyła szerzej oczy, jednak z każdą sekundą coraz dobitniej uświadamiała sobie, że to nie był żart - Czyli to naprawdę się dzieje. Śmierciożercy to nie jest wymysł.

- Niestety - Marlena pokiwała smutno głową.

- Nie wierzę, że siedzimy tu jak gdyby nigdy nic, gdy poza Hogwartem dzieją się takie potworne rzeczy.

- Właśnie dlatego powinniśmy wykorzystać ten czas, jaki nam został.

- Masz rację - Dorcas pokiwała głową - Później, gdy dorośniemy, będziemy gotowi, aby podjąć decyzję. Na razie nacieszmy się tym, że nie musimy tego robić.

- Wykorzystajmy ostatnie chwile wolności jak najlepiej. Chyba musiałabym stracić całkowicie pamięć, żeby zapomnieć o wszystkim co nas spotkało i spotka - zaśmiała się Alicja.

- Mam tak samo - Marlena uśmiechnęła się serdecznie - Swoją drogą, jak tam randka? Frank nie jest zazdrosny?

- Co mnie obchodzi zdanie Longbottoma - wzruszyła ramionami - Nie był zachwycony, gdy go mijaliśmy, ale powinien już wiedzieć, że nie mam zamiaru się z nim spotykać.

- Zobaczymy - Dorcas wymieniła z Marleną porozumiewawcze spojrzenia, a Alicja cisnęła w nie poduszką.

Roześmiały się, jednak na tyle cicho, aby nie obudzić przyjaciółki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top